– Chcemy pokazać, że jesteśmy miastem tolerancyjnym, różnorodnym, ale przede wszystkim współczesnym – mówi Hanna Zdanowska, Prezydent Łodzi, która w jesiennych wyborach samorządowych będzie ubiegać się o reelekcję z ramienia szerokiej koalicji Komitet Wyborców Hanny Zdanowskiej.
Błażej Lenkowski: Zacznijmy zatem od koalicji. Jesteśmy tuż po ogłoszeniu poparcia dla Pani kandydatury na Prezydenta Łodzi przez PO, Nowoczesną, SLD i PSL. To koniec długiego procesu negocjacji, a może początek stałego współdziałania tych sił politycznych w Łodzi? Jak udało się porozumieć?
HZ: Chcę wierzyć, że to początek szerszej współpracy. Nie prowadzilibyśmy tego bardzo trudnego procesu negocjacji bez świadomości, że chodzi o dużo więcej niż tylko wspólny start w wyborach. Ważne było to, abyśmy znaleźli stabilną większość, a różnorodność jej poglądów – bo w koalicji mamy konserwatywny PSL i liberalną Nowoczesną – była jej dodatkowym atutem. Uznaliśmy, że na poziomie miasta kończy się „duża polityka”, a zaczynają się działania na rzecz lokalnej społeczności. Dzięki temu udało nam się dojść do porozumienia.
Stworzyliśmy sojusz, który powinien być znakiem rozpoznawczym nie tylko na terenie naszego województwa, ale też w całej Polsce. Udowodniliśmy, że potrafimy zapomnieć o emocjach i rywalizacji. Idziemy do przodu – tworzymy w tej chwili program, który rozszerzy skalę zmian, jakie nastąpiły w Łodzi przez ostatnie 8 lat. W koalicję także zaangażowały się również organizacje trzeciego sektora, jak KOD czy Obywatele Rzeczpospolitej, które wspierają naszą ideę – ochronę niezależności samorządu i zapewnienie ciągłości zmian, które zainicjowaliśmy w Łodzi.
BL: Nadchodzące wybory będą zdecydowanie wyjątkowe, samorząd to ostatni w zasadzie bastion nie opanowany jeszcze przez Prawo i Sprawiedliwość – czy Pani Prezydent planuje jakieś działania pro-frekwencyjne? Jak zmotywować ludzi, żeby rzeczywiście poszli do urn wyborczych?
HZ: Moje działania pro-frekwencyjne będą zawsze takie same – spotkania z mieszkańcami i przekonywanie, że każdy głos jest w tej chwili na wagę złota. Ja wierzę w siłę rozmowy. Pójście do wyborów jest nie tylko przywilejem, ale również obowiązkiem, szczególnie wobec tego co dzieje się dziś w Polsce. Musimy zapewnić, że sprawy regionalne będą nadal rozstrzygane na forum lokalnym, a nie centralnym. Bo jeżeli polegną samorządy, które są ostatnią ostoją ruchów prodemokratycznych, to decyzje o Łodzi będą zapadały centralnie, w gabinecie Jarosława Kaczyńskiego. A my nie będziemy mieli możliwości stanowienia o swoim własnym mieście. Akurat kto jak kto, ale łodzianie doskonale pamiętają czas, kiedy Łódź z wszystkich dużych miast dostała najmniej w skali kraju. Myślę, że nie chcemy już takiej władzy, która zapomina o włożonej w odbudowę miasta ciężkiej pracy, dzięki której znowu możemy czuć się dumni z Łodzi.
BL: Kolejna kadencja Pani Prezydent z pewnością będzie w części kontynuacją polityki z poprzednich dwóch kadencji. Ale powinna również przynieść nowe pomysły i rozwiązania. Gdzie Pani widzi te nowe najważniejszych wyzwania?
HZ: Jak Pan słusznie zauważył, to będzie oczywiście kontynuacja, ponieważ władza na szczeblu samorządowym wymaga kontynuacji. Szczególnie w zakresie wdrażanych zmian infrastrukturalnych i społecznych. W związku z tym szereg środków jest już zarezerwowanych w wieloletniej prognozie finansowej, czyli corocznych budżetach na wieloletnie inwestycje. Kolejna kadencja, o którą w tej chwili będę się ubiegać, będzie jednocześnie końcem rozliczenia środków unijnych z obecnego rozdania, więc będzie to finał rewitalizacji infrastrukturalnej. Będzie mniej wizualizacji, a więcej zakończonych inwestycji.
Natomiast w nadchodzącej kadencji na pewno skupiłabym się na aspektach, które dotykają osoby mieszkające poza centrum Łodzi: mowa tu o zadbaniu o osiedla, ulice i chodniki; o rozbudowie infrastruktury sportowej; o poprawieniu jakości usług w zakresie edukacji, czyli lepszego dostępu do przedszkoli i żłobków. Do tej pory centrum było przedmiotem naszej szczególnej uwagi. Teraz inaczej będziemy rozkładać akcenty. W strefę wielkomiejską będziemy inwestować do roku 2023, bo mamy do rozdysponowania na tę przestrzeń prawie 4 miliardy złotych i zrealizujemy to, co było zapowiedziane. Następnie będziemy koncentrować się na tych naszych „mini-ojczyznach” – czyli osiedlach oddalonych od strefy wielkomiejskiej.
Trzecim, dla mnie szalenie istotnym obszarem jest kwestia opieki społecznej.
Uważam, że dojrzałe społeczeństwo to takie, które daje wędkę tym, którzy potrafią i powinni sami poradzić w życiu, natomiast swoją uwagę skupia na tych, którzy potrzebują pomocy ze względu na ich stan zdrowia czy wiek.
W związku z tym, na pewno ważnym aspektem będą kwestie związane ze starzejącym się społeczeństwem, czyli zapewnienie osobom w wieku podeszłym jak najlepszego standardu usług m.in. zdrowotnych. Będziemy także pracować nad ogólną poprawą jakości życia – nie będziemy już walczyć o każde miejsce pracy, ale będziemy stwarzać warunki, w których posada będzie zapewniała godziwe życie. My nie decydujemy o wynagrodzeniach, ale rozporządzając i zarządzając pozyskiwaniem inwestorów we właściwy sposób, możemy w jakimś stopniu na nie wpływać.
BL: To bardzo zależy od branży.
HZ: Oczywiście – konkurencyjność sprzyja podwyższaniu zarobków. Dobrym przykładem jest IT: firmy z tej branży przychodzą do Łodzi, ponieważ mają tu pracowników, mają wśród kogo wybierać, a przy tym jest silna konkurencja. Dlatego łatwiej znaleźć dobrego pracownika, nawet jeśli trzeba więcej mu zapłacić.
BL: Poza branżą IT, jakie sektory będą przedmiotem szczególnego zainteresowania?
HZ: To był tylko przykład. Staramy się równomiernie rozwijać wszystkie branże. Nie możemy stawiać na monokulturę, bo powtórzymy wtedy błąd sprzed lat. Chcemy, żeby gospodarka Łodzi opierała się na kilku filarach. Jednym z nich niewątpliwie jest logistyka, która rozwija się praktycznie samoistnie ze względu na lokalizację i infrastrukturę Łodzi. Do naszych zadań należy znajdowanie terenów inwestycyjnych i ich dobre skomunikowanie. Czyli zarówno budowa dróg, jak i rozwój komunikacji miejskiej. To wszystko już się dzieje i będzie kontynuowane. Zarządzanie miastem to proces.
Na pewno dalej będziemy dbali o to, żeby dostarczać mieszkańcom jak najwyższe standardy w zakresie usług edukacyjnych. Czyli będziemy dalej pracować nad szkołami i rozwojem zasobów kultury oraz sportu na wszystkich etapach edukacji. Inwestycje w sport pokazały, że to był właściwy kierunek, bo chyba nigdy w historii łódzka młodzież nie święciła tylu tryumfów, które w tej chwili mają miejsce. Do tego im więcej dzieci w sporcie, tym mniej na ulicach, więc pomaga to w walce z problemami społecznymi np. dopalaczami. Chcemy wychować zdrowe, wykształcone i myślące społeczeństwo. Na tym nam wszystkim powinno zależeć.
BL: Bardzo ważną kwestią jest wizerunek miasta – budowanie miasta przyjaznego, tolerancyjnego, które może odróżniać się na tle innych metropolii. Tu też wchodzą w grę kwestie światopoglądowe, stąd rodzi się pytanie: czy w kolejnej kadencji, jeśli w koalicji będzie też konserwatywny PSL, Pani Prezydent planuje kontynuację lub rozbudowę programów in vitro i edukacji seksualnej.
HZ: Oczywiście, ze tak. Jesteśmy zgodni co do kierunku, który wybraliśmy. W momencie, kiedy zawodzi w tym względzie państwo, to włącza się samorząd. Chcemy pokazać, że jesteśmy miastem tolerancyjnym, różnorodnym, ale przede wszystkim współczesnym.
BL: Czy planujecie zmiany dotyczące polityki kulturalnej miasta? Czy miasto będzie kontynuowało dotychczasową strategię, czy chcecie coś zmienić? Jak Pani Prezydent ocenia działalność Łódzkiego Centrum Wydarzeń?
HZ: Ostatnio działo się dużo rzeczy budzących emocje, ponieważ zmienił się system zarządzania kulturą. Uważam, że twórcy muszą mieć pełną samodzielność i swobodę artystyczną, bo na tym właśnie polega tworzenie kultury – ona nie może być sterowana odgórnie. O tyle już rozliczanie finansów publicznych musi być pod najwyższym nadzorem. Myślę, że w tej chwili powoli zrozumieliśmy, że czym innym jest ingerencja w kulturę, a czym innym nadzór nad wydatkowaniem środków w ramach powierzonych obowiązków w zakresie tworzenia czy dystrybucji tej kultury wśród naszych mieszkańców.
Teraz chciałabym skupić się na wygospodarowaniu środków, które mogłabym przeznaczyć na rozwój kultury. Tak samo, jak w kraju jest określony minimalny procent środków przeznaczamy na zbrojenia czy edukację, to chciałabym, żeby podobny procentowy wskaźnik został określony na kulturę w Łodzi, dzięki czemu moglibyśmy być pewni, że z chwilą wzrostu gospodarczego będzie przybywało na nią coraz więcej środków.
Chciałabym też, żeby ludzie działający w sferze kultury stali się docenieni i żeby to odbijało się w ich zarobkach.
Nie mogę obiecać, że na wszystko znajdą się środki w takiej ilości, w jakiej ja bym oczekiwała, ale mogę obiecać jedno: projekt dotyczący kultury będzie elementem nowej strategii miasta.
Czy jestem zadowolona z pracy Łódzkiego Centrum Wydarzeń? A czy teraz ktoś jest w stanie sobie wyobrazić sobotni wieczór bez Songwriter Festiwal na woonerfie? Czy ktoś sobie wyobraża letnie wieczory bez scen teatralnych czy Polówki? Te wszystkie przedsięwzięcia (i wiele innych) odbywają się w różnych częściach miasta. Dzięki nim można spędzić fajny wieczór za darmo bądź za symboliczną opłatą. Takich mniejszych czy większych ŁCW organizuje blisko 150 rocznie. To jest też rodzaj budowania zapotrzebowania na kulturę.
Moim zdaniem, sukcesywnie zmienia się postrzeganie Łódzkiego Centrum Wydarzeń. Mam nadzieję, że tak samo jak w Krakowie podobna instytucja stała się znaczącym organizatorem życia kulturalnego w mieście, tak i w naszym mieście stanie się nie niechcianym dzieckiem – jak traktuje je część instytucji funkcjonujących od wielu lat na terenie Łodzi – a partnerem i współtwórcą wielu wydarzeń. Pamiętajmy, że to dzięki Łódzkiemu Centrum Wydarzeń teatry mogą gościć na Piotrkowskiej. Mieszkańcy mogą poczuć fajną atmosferę i też przy okazji połknąć teatralnego bakcyla. My z natury nie lubimy zmian, do czasu aż się z nimi nie oswoimy i uznamy, że chcieliśmy tego od początku. Mam nadzieję, że tak będzie i w tym wypadku.
BL: Wracając do kwestii kampanijnych – w przypadku Pani sukcesu w wyborach, na ile obawia się Pani współpracy w kolejnej kadencji z rządem?
HZ: Boję się nieprzewidywalności, którą niestety widać w decyzjach obozu obecnie rządzącego. Tak samo jest w przypadku tego, co będzie po wyborach. Bardzo trudno jest zarządzać miastem, kiedy tak naprawdę nie wiem, jak zmieni się prawo w dniu jutrzejszym. Chciałabym, żeby prawo zmieniało się z poszanowaniem Konstytucji i głosu wszystkich obywateli. Chciałabym, żeby po wyborach opadły złe emocje. Żeby prezydent dużego miasta został przynajmniej wysłuchany, a może nawet stał się partnerem dla strony rządowej. Kiedy rządziła Platforma i PSL, drogi budowano tam, gdzie była potrzeba, a nie tam, gdzie rządził ktoś z koalicji.
Niestety boję się, że to się nie zmieni. I o ile jestem pod pozytywnym wrażaniem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa, które nie patrzy na przynależność polityczną prezydenta, tylko stara się rozpatrywać wnioski rzeczowo i merytorycznie, to współpracy ze strony np. Ministerstwa Sportu czy Infrastruktury pewnie dalej nie będzie. Może po wyborach ten kurz opadnie, aczkolwiek pewnie jestem zbyt dużą optymistką. Bardzo bym chciała, żeby stworzono system, który wymuszałby pomoc państwa samorządom, bez patrzenia na przynależność organizacyjną czy polityczną poszczególnych osób, które zarządzają miastem. Bo przecież to samo społeczeństwo, które wybiera władzę centralne, wybiera też samorząd.