W wywiadzie dla stacji telewizyjnej Russia Today Putin po raz kolejny przeciwstawia Rosję Ameryce: „Podstawą amerykańskiej samoświadomości jest idea indywidualistyczna. Podstawą rosyjskiej – kolektywistyczna. […] Nasza świadomość, świadomość człowieka rosyjskiego podpowiada inne zadania. Coś duchowego. Coś związanego z Bogiem. Proszę zrozumieć, mamy różne filozofie życia i dlatego nie łatwo nam z Amerykanami zrozumieć się nawzajem”.
„Wiemy, że nie odgrodzimy się już teraz od ludzkości murem chińskim. Przewidujemy, że charakter naszej przyszłej działalności powinien być w najwyższym stopniu wszechludzki, że idea rosyjska może stać się syntezą wszystkich tych idei, które z takim uporem, z takim męstwem rozwija Europa w odrębnych swoich narodowościach; iż możliwym jest, że sprzeczności tych idei znajdą swoje rozwiązanie i dalszy rozwój w narodowości rosyjskiej” – pisał Fiodor Dostojewski w 1860 roku.
Tym zdaniem pisarz wprowadził na stałe do rosyjskich rozważań historiozoficznych kategorię „idei rosyjskiej”. Najczęściej była ona podstawą rosyjskiego nacjonalizmu, misjonizmu, rozważań o Moskwie – Trzecim Rzymie, utożsamiano ją z prawosławiem, ale również z komunizmem i Trzecią Międzynarodówką. Diabli wzięli „ideę rosyjską” wraz z upadkiem komunizmu, ale nie na zawsze. Borys Jelcyn w lipcu 1996 roku zlecił swym politologom, by wyjaśnili, „jaka idea narodowa, jaka narodowa ideologia jest najważniejsza dla Rosji”. Wyśmiano go wówczas. Proszę jednak otworzyć Internet i wpisać cyrylicą „russkaja idieja” – pojawi się 433 tys. wyników, zaś ponad milion przy wpisie „nacionalnaja idieja” (dla porównania: „idea narodowa” po polsku – tylko 13.500, „national idea” po angielsku – 133 tys. i to z reguły odnośnie Rosji).
Jeżeli ktoś wątpi, że dzisiaj najważniejszym rosyjskim filozofem, pisarzem i „prorokiem” jest Władimir Putin, niechaj się wybierze do Petersburga na wystawę „Ruś prawosławna. Romanowowie”. Putin figuruje tam pomiędzy dwoma słynnymi filozofami – Włodzimierzem Sołowjowem (1853-1900) i Aleksiejem Łosiewem (1893-1988), w innym miejscu – obok ukraińsko-rosyjskiego pisarza Nikołaja Gogola, a w jeszcze innym – obok Cyryla I, obecnego patriarchy Moskwy. Tak wybitnym twórcą w historii Rosji był chyba tylko Stalin.
Nic więc dziwnego, że na ostatnie noworoczne ferie zimowe gubernatorowie i działacze partyjni „Jedinoj Rossii” („jedinoj” – czyli „niepodzielnej”; polskie tłumaczenie „Jedna Rosja” może sugerować istnienie „drugiej”, „innej” Rosji, czego partia rzecz jasna nie zakłada) otrzymali zadanie przestudiowania tych dzieł rosyjskich filozofów, na które powołuje się w swoich przemówieniach Władimir Putin, w prezencie zaś – trzy książki: Filozofię nierówności Nikołaja Bierdiajewa, Apologię dobra Władimira Sołowjowa i Nasze zadania Iwana Iljina.
Czy Putin w rzeczy samej jest filozofem, politykiem „idei”? Bez wątpienia takie wrażenie mógł sprawiać, gdy na początku pierwszej swojej prezydentury we wrześniu 2000 r. zaskoczył wszystkich i udał się z „pielgrzymką” do Starca w Troice-Łykowie po nauki[1]. Podczas trzygodzinnej rozmowy z Sołżenicynem mediów nie było i szczegółów nie znamy. Putin nie zrobił tego dla zyskania poklasku w społeczeństwie, gdyż pisarz był już wówczas postrzegany jako utopista i cieszył się małym autorytetem wśród Rosjan. Faktem natomiast jest, że Putin zyskał później poparcie Sołżenicyna nawet w sprawie wojny w Czeczenii. Literaturoznawca Benedykt Sarnow w swojej najnowszej książce pt. Fenomen Sołżenicyna (Moskwa 2012) stara się przekonać czytelników, że autor Rosji w zapaści w dalszym ciągu jest duchowym nauczycielem Putina i że ten, punkt po punkcie, realizuje Sołżenicynowską koncepcję odbudowy Rosji. Podobne sądy znajdziemy i u politologów – Paweł Swiatienkow zatytułował swoją analizę Sołżenicyn jako zwiastun Putina.
„Idea rosyjska” po raz pierwszy pojawiła się w wypowiedzi Putina 30 grudnia 1999, gdy szykował się do wyborów i przedstawiał swój program w referacie Rosja na przełomie wieków. W rozdziale Szanse na godną przyszłość punktem „A” jest tu Idea rosyjska. Składają się na nią: patriotyzm, mocarstwowość, państwowotwórczość i solidarność społeczna. „Wyobrażam sobie – mówi Putin – że nowa idea rosyjska narodzi się jako stop, jako organiczne połączenie wartości ogólnoludzkich z rdzennymi wartościami rosyjskimi, które wytrzymały próbę czasu”. Podkreśla przy tym, że indywidualizm i wartości liberalne mają głębokie tradycje historyczne w USA i Anglii, w Rosji natomiast przewagę ma kolektywizm, zaś źródłem i gwarantem porządku społecznego oraz inicjatorem wszelkich zmian jest państwo, a nie jednostka.
W lutym 2004 r., Putin wypowiada się już mniej „romantycznie”, tym razem występuje jako technokrata: „Musimy być bardziej konkurencyjni we wszystkim – i człowiek, i gałąź, i ludność, i kraj. To powinna być nasza podstawowa idea narodowa”. Rok później przekonuje, wydawałoby się sensownie, przywołując słowa Iwana Iljina ze wspomnianych Naszych zadań, że „Władza państwowa ma swoje granice, wytyczone faktem, że występuje z zewnątrz wobec człowieka… I wszystkie twórcze stany duszy, zmierzające do miłości, wolności i dobrej woli, nie podlegają władzy państwowej i nie mogą jej podlegać… Państwo nie może żądać od obywateli wiary, modlitwy, miłości, dobroci i przekonań. Ono nie może ważyć się regulować twórczości naukowej, religijnej i artystycznej… Nie powinno ingerować w moralne, rodzinne i codzienne życie ludzi i bez szczególnej potrzeby ograniczać ich inicjatywy gospodarcze”. Ładne!
Takie wypowiedzi Putina, jego hasło wyborcze z pierwszej kadencji („dyktatura prawa”) oraz jego „niemiecka” aktywność sprawiły, że w 2004 r. swój tekst w „Przeglądzie Politycznym” zatytułowałem Pozytywista Putin, Wiktor Jerofijew zaś tak ocenił pierwsze dwie kadencje:
„Czego dobrego dokonał Putin w ciągu ośmiu lat swych rządów? Dokąd dąży Miedwiediew? Bez zastanowienia odpowiedziałbym: za ich panowania Rosja otrzymała unikalną możliwość wolnego, prywatnego życia. Tu kryje się zagadka popularności władzy, której nie może zrozumieć Zachód. […] I wreszcie możemy, w zależności od posiadanych pieniędzy, pojechać albo do Włoch, albo na Wyspy Wielkanocne. Zapewne właśnie to nazywa się »autorytaryzmem z ludzką twarzą« […]. Życie prywatne jest ratunkiem dla Rosji. Dzięki niemu, dzięki stopniowemu rozwojowi wartości rodzinnych, Rosja może wyjść na drogę oświecenia i modernizacji i znaleźć się we wspólnocie krajów demokratycznych” (Rosyjska apokalipsa: Próba eschatologii artystycznej, przekł. A. de Lazari, Warszawa 2008).
„To były piękne dni…” Z dzisiejszej perspektywy sprawy nie wyglądają tak różowo.
W 2011 r. w wywiadzie dla „VIP Premier” na pytanie: „Czy nie wydaje się Panu, że po rozwiązaniu w ostatnim dziesięcioleciu najważniejszych palących problemów doszliśmy do konieczności urzeczywistnienia zmian jakościowych, do swego rodzaju przerwania frontu we wszystkich dziedzinach życia kraju? Czy do tego potrzebna jest nowa platforma ideologiczna – tak zwana nowa idea narodowa? Co powinno być jej podstawowym postulatem?” – Putin odpowiedział: „Bardzo często zadają mi to pytanie, pozwolę więc sobie na powtórzenie i zacytowanie słów Aleksandra Sołżenicyna, który pewnego razu określił naszą ideę narodową jako sbierieżenije naroda [zachowanie, ustrzeżenie narodu – AL]. W tym zwrocie zawarł się właściwie podstawowy cel współczesnej Rosji, wszystkich przemian, które zachodzą w gospodarce, sferze socjalnej, w życiu społecznym i politycznym”.
Czym jest tu owo sbierieżenije naroda ze słów Putina jednoznacznie nie wynika. Gdy przywołał tę kategorię pięć lat wcześniej w Przesłaniu do Zgromadzenia Narodowego (2006), był to dla niego problem demograficzny, jeden z kluczowych problemów do rozwiązania, a nie „idea narodowa”.
Wszystko staje się jasne w grudniu 2012 r., gdy w kolejnym Przesłaniu do Zgromadzenia Narodowego Putin stwierdza: „w patriotyzmie widzę konsolidującą bazę naszej polityki”, zaś Andriej Isajew, zastępca sekretarza generalnego „Jedinoj Rossii”, wyciąga z tych słów wniosek, że „projektem Putina – ideą rosyjską XXI wieku” jest „idea patriotyzmu”. Wcześniej w historii Rosji – mówi Isajew – patriotyzm był podporządkowany innym ideom. W Rosji carskiej hymn zaczynał się nie od słów „Boże chroń Rosję”, a od „Boże chroń cara”. W słynnej „trójjedni” ministra oświaty z czasów Mikołaja I, Sergieja Uwarowa („prawosławie, samodzierżawie, narodowość”), Rosji w ogóle nie było, a „naród” był na trzecim miejscu. Bolszewicy patriotyzm zanegowali w imię idei rewolucji światowej, potem podporządkowano go komunizmowi i dopiero Putin jakoby „po raz pierwszy zaproponował patriotyzm nie jako środek wspomagający, mobilizujący naród do osiągania pewnych ważnych celów, a jako podstawę całej rosyjskiej polityki” (A. Isajew, Projekt Putina: russkaja idieja XXI wieka, „Niezawisimaja gazieta”, 17.12.2012).
To było w grudniu 2012, natomiast w styczniu, jeszcze przed wyborami, Putin opublikował tekst programowy pt. Rosja – kwestia narodowa, którego bohaterem jest „naród rosyjski, rosyjska kultura” jako „rdzeń spinający tkankę tej unikalnej cywilizacji”. Powołując się na Iljina i Dostojewskiego twierdzi, że rosyjska tożsamość ma „inny kod kulturowy”, że „wielką misją Rosjan jest jednoczenie, łączenie cywilizacji”. Rosyjski język, kultura, „wszechświatowa uczynność” (sformułowanie Dostojewskiego) ma połączyć „rosyjskich Ormian, rosyjskich Azerów, rosyjskich Niemców, rosyjskich Tatarów” itd. Nie używa przy tym przymiotnika „rossijskich”, który sugerowałby ich „obywatelskość”, lecz „ruskich”, który określa przynależność etniczną (rossijanin – to obywatel FR, russkij – to etniczny Rosjanin).
W czerwcu 2013 r. w wywiadzie dla stacji telewizyjnej Russia Today Putin po raz kolejny przeciwstawia Rosję Ameryce: „Podstawą amerykańskiej samoświadomości jest idea indywidualistyczna. Podstawą rosyjskiej – kolektywistyczna. […] Nasza świadomość, świadomość człowieka rosyjskiego podpowiada inne zadania. Coś duchowego. Coś związanego z Bogiem. Proszę zrozumieć, mamy różne filozofie życia i dlatego nie łatwo nam z Amerykanami zrozumieć się nawzajem”.
Myśl tę kontynuuje na wrześniowym spotkaniu Valdai Club:
„Praktyka pokazała, że nowa idea narodowa nie narodzi i nie rozwinie się według praw rynku. Ani państwo, ani społeczeństwo nie zorganizowało się samo, na nic również zdało się cudze doświadczenie”. Naród nie zaakceptował obcych wpływów, ponieważ „dążenie do samostanowienia, do duchowej, ideologicznej suwerenności jest nieodłączną częścią naszego charakteru narodowego”. Konieczne jest odwołanie się do historii, „połączenie doświadczenia narodowego z ideą”. Kraje euroatlantyckie odeszły od swych korzeni, „w tym od wartości chrześcijańskich, będących podstawą zachodniej cywilizacji. Negowane są zasady moralne i tradycyjna tożsamość: narodowa, kulturowa, religijna a nawet płciowa. Prowadzi się politykę, stawiającą na jednym poziomie wielodzietną rodzinę i jednopłciowy związek partnerski, wiarę w Boga i wiarę w szatana”.
I ostatecznie wszystko jasne staje się w grudniu 2013 r. „Wiemy – mówi Putin do Zgromadzenia Narodowego – że w świecie jest coraz więcej ludzi, którzy wspierają nas w obronie tradycyjnych wartości, które przez tysiąclecia tworzyły duchową, moralną podstawę cywilizacji każdego narodu: wartości tradycyjnej rodziny, autentycznego ludzkiego życia, w tym religijnego, nie tylko materialnego, ale i duchowego, wartości humanizmu i różnorodności świata. To jest oczywiście postawa konserwatywna. Jednak, mówiąc słowami Nikołaja Bierdiajewa, istota konserwatyzmu polega nie na tym, że przeszkadza on w posuwaniu się do przodu i w górę, ale na tym, że przeszkadza ruchowi do tyłu i w dół, do chaotycznej ciemnoty, powrotowi do stanu pierwotnego [u Bierdiajewa: do stanu przed powstaniem państw i kultur]”.
Jeżeli zdefiniujemy „ideę rosyjską” w ślad za Iwanem Iljinem jako „sumę pojęć, określających historyczną oryginalność i szczególne powołanie narodu rosyjskiego” i uświadomimy sobie, że Iljin jest myślicielem najczęściej przywoływanym przez Putina, oraz że ideologię Kremla kształtują tacy nacjonalistyczni (by nie powiedzieć faszyzujący) wyznawcy Iljina jak wicepremier Dmitrij Rogozin, czy szef Ruchu Narodowo-Wyzwoleńczego, deputowany Jewgienij Fiodorow, zdaniem których wredne siły Zachodu przeprowadziły w Rosji w 1991 r. „drugą liberalno-demokratyczną rewolucję” (pierwszą w 1917-tym) i władza w Rosji w latach 90. przeszła w obce, nierosyjskie ręce, wówczas dzisiejsza Putinowska koncepcja „idei narodowej” i „sbierieżenija naroda” staje się bardziej zrozumiała. W Rosji rozpoczęła się odgórna „narodowo-wyzwoleńcza rewolucja”.
Zrozumiałe staje się również postępowanie Kremla wobec Ukrainy. Tam, zdaniem kremlowskich ideologów, Zachód przy pomocy ukraińskich nacjonalistów wywołał kolejną, obcą kulturze rosyjskiej „liberalno-demokratyczną rewolucję”. Trzeba więc ratować przed nią Rosjan. „Zachód musi uznać, że Rosja ma swoje interesy narodowe i uszanować je – mówi Putin 18 marca do Zgromadzenia Narodowego. […] – Nie mogę sobie wyobrazić sytuacji, gdy będziemy jeździć do Sewastopola w gości do natowskich marynarzy”.
Niestety, antyzachodnia, nacjonalistyczna „idea rosyjska” powróciła na Kreml. Jaką rolę pełnią w niej Nasze zadania Iwana Iljina – rozumiem. Iljin dla rosyjskiej prawicy jest tym, czym dla polskiej Roman Dmowski. Nie rozumiem natomiast, po co gubernatorom i przywódcom „Jedinoj Rossii” Filozofia nierówności Nikołaja Bierdiajewa i Apologia dobra Władimira Sołowjowa. Co prawda obaj opublikowali również swoje Idee rosyjskie, jednak Sołowjewowska jest ekumeniczna, przeciwna wszelkim nacjonalizmom, Bierdiajewowska natomiast jest po prostu zarysem historii myśli rosyjskiej, bez nacjonalistycznego podtekstu.
[1] „Starczestwo” jest jedną z rosyjskich kategorii świętości. Starcy, zwykle zakonnicy, uczyli jak żyć; po takie nauki udawali się do Pustelni Optyńskiej m.in. Dostojewski i Lew Tołstoj, a i sam Tołstoj stał się świeckim Starcem, do którego po nauki „pielgrzymowali” inteligenci nie tylko rosyjscy.
