Oczy (czy raczej obiektywy ) całej Polski skierowane były wczoraj na Pałac Prezydencki, a konkretnie na stojący przed nim krzyż. Krzyż postawiony w spontanicznym odruchu bezpośrednio po katastrofie smoleńskiej nie wiedzieć kiedy stał się symbolem walki „uciemiężonego narodu” z „okupacyjnymi władzami”.
Uciemiężony naród (nazywający siebie Obrońcami Krzyża) uznał, że przeniesienie krzyża do kościoła, jest krzywdą największą, jaka może spotkać może krzyż, uciemiężony naród i kościół w końcu. Uciemiężony naród Obrońców Krzyża postanowił zebrać się o 13 i krzyża nie oddać. Zapobiegliwi spośród obrońców przygotowali na wszelki wypadek krzyż (krzyże?) zamienne, a wypadek gdyby tego pierwszego obronić się jednak nie dało. Na temat obyczajowości i sposobu działania uciemiężonego narodu Obrońców Krzyża można napisać wiele, ale mnie zastanowiło co innego. Jaka jest kondycja państwa polskiego?
Mamy bowiem sytuację, w której pewna zorganizowana i zdeterminowana mniejszość przeciwstawia się decyzji państwa w sprawie, oględnie mówiąc, niekonstytucyjnej wagi, ale podejmowanej na najwyższych jego szczeblach. Decyzja ta jest jak się wydaje starannie przygotowana, przemyślana, skonsultowana z Kościołem, przygotowano oprawę godną i celebrę doskonałą. Po czym pojawia się zdeterminowana grupa kilkunastu przedstawicieli opisywanej wyżej mniejszości i. I ośmiesza polskie prawo, państwo i jego organy porządkowe. Kilkanaście zdeterminowanych osób, przy wsparciu kilkuset osób kibicującej publiczności jest w stanie zatrzymać działania 40 – milionowego kraju – członka Unii Europejskiej i NATO. Działania tej grupki miały wszelkie znamiona wymuszania w sposób pozaprawny, może terroryzm to za duże słowo – ale chyba daleko nie jest.
Nie umiem zrozumieć, dlaczego nie przeprowadzono szybkiej akcji usunięcia przedstawicieli mniejszości spod pałacu. Nie rozumiem dlaczego nie przeniesiono krzyża do kościoła, gdzie byłoby godne dla niego miejsce. Chcę żyć w państwie, w którym prawa i poglądy mniejszości są szanowane i uwzględniane – mniejszości narodowych, seksualnych, wyznaniowych – każdej innej, z mniejszością „Obrońców krzyża” włącznie. Ale nie chcę państwa, które daje się sterroryzować kilkunastoosobowej grupce fanatyków, w którym wysoki urzędnik w randze ministra nie wykonuje swoich zadań, ponieważ przestraszył się histerycznych okrzyków.
Rząd wykazał się kompletną słabością. Stworzony został groźny precedens, nie tylko w kontekście krzyża – który z każdym dniem trudniej będzie usunąć – lecz przede wszystkim wskazując grupkom fanatyków skuteczną drogę realizacji ich przeróżnych pomysłów i roszczeń.