Zanim przejdę do treści artykułu, chciałbym wyraźnie podkreślić, iż wbrew emocjonalnym deklaracjom słabo znających się na polityce „zrównywaczy”, istnieje duża różnica między liberalną PO i konserwatywnym PiS. Oczywiście PO może być znacznie bardziej liberalna, ale większość wyborców obecnie poparła ultraklerykałów (z Kukizem w pierwszej turze włącznie) i liberalizm w stylu zachodnioeuropejskim mógłby przynieść obecnie w naszym kraju zapewne jedynie 3% poparcia. Sorry, taki mamy klimat… Tacy ludzie głosują, tak zostali wychowani przez swoich rodziców młodzi Polacy, którzy właśnie otwarli bramę dla IV RP Macierewicza i Kaczyńskiego.
Wśród nowych projektów partyjnych pojawia się koncepcja liberalna Nowoczesna.pl, ale inne pomysły są również konserwatywne, z pisopodobnym Kukizem na czele. Lewica jednoczy się już od dawna i końca tego procesu nie widać, poza tym pojawia się obawa skupiania się wokół idei bardzo populistycznych.
Komentatorzy zastanawiają się nad tym, jak będzie wyglądać kampania PO przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi. Co zrobić, aby pragnienie nowości nieco opadło wśród wyborców? Dla mnie nie ulega najmniejszej wątpliwości, że ta „nowość” o obliczu Kaczyńskiego to coś znacznie gorszego niż obecny rząd. Również ewentualni koalicjanci PiS, partia KORWiN, czy partia Kukiza, nie zapowiadają nic dobrego. No, może Janusz Korwin Mikke miałby nieplanowaną szansę rozwalić ewentualny koalicyjny rząd z PiS… Dlatego pewnie Kaczyński będzie szukał gdzie indziej, nawet w SLD. A może pseudorewolucja pod fastfoodowym hasłem „zmieńmy coś” doprowadzi do udzielnych rządów PiS? Oby nie.
PO jest w trudnej sytuacji, a w wyborach parlamentarnych 2015 najpewniej tylko ta partia będzie mogła skutecznie walczyć o bardziej liberalną i nowoczesną Polskę. Pojawiają się rady. Na przykład zastąpić premier Kopacz kimś innym. Jako osoba patrząca z zewnątrz uważam, że to bardzo zła rada. Ewa Kopacz okazała się całkiem niezłą premier naszego kraju i uważam, że nie ma wśród liderów PO lepszych od niej kandydatów. Moda młodych na PiS nie wynika z jej działań. Nie jest winą Kopacz również to, że jest w naszym kraju spora grupa ludzi wierzących bezgranicznie w internetowe memy, a nie będących w stanie zrozumieć jakiejkolwiek analizy faktów.
Komentatorzy spodziewają się, że kampania parlamentarna ze strony PO będzie ostra i pełna straszenia PiSem. Owo straszenie to swoją drogą nie jest straszenie, ale próba zwrócenia uwagi na nieuniknione konsekwencje złego wyboru. Dla ludzi rozsądnych oczywiste jest, że po zyskaniu przez PiS władzy w parlamencie i w pałacu prezydenckim, IV RP wróci z całą mocą, stanowiąc coś znacznie gorszego niż w czasach Lecha Kaczyńskiego. Nic nie wskazuje na to, że główni liderzy PiS – Kaczyński i Macierewicz przez dekadę czekania na władzę zmądrzeli, złagodnieli, stali się bardziej racjonalni, zaczęli szanować ludzi o innych poglądach. Jest wręcz przeciwnie, o czym świadczy wielokrotne podważanie przez nich mechanizmów rządzących naszym państwem na przykład za sprawą pomówień o sfałszowane wybory, czy „okupację Polski”.
Komentatorzy uważają, że ostre ostrzeganie przed IV RP to jedyna droga w kampanii parlamentarnej jaką ma przed sobą PO. I droga przegrana, bo ludzie najwyraźniej nie pamiętają IV RP, są też naiwni. Jest też spora część wyborców wprost chcąca dyktatury, utonięcia w sosie symboli i emocji rodem z jakiejś mrocznej, neośredniowiecznej baśni. Ja mam zupełnie inny pomysł. Przed wyborami parlamentarnymi prezydent Andrzej Duda ma przynajmniej 2 miesiące pełnego już urzędowania. Niech zatem Ewa Kopacz wraz z PO uchwali jak najwięcej liberalnych ustaw. I wtedy prezydent Duda albo będzie musiał je odrzucić, ujawniając wyborcom swoją identyczność z Kaczyńskim, albo będzie musiał je przyjąć, rzeczywiście odcinając się od PiS i zrażając do PiS część stałego elektoratu. Sądzę, że to dobra strategia przed wyborami jesiennymi, a dla mnie, jako dla osoby liberalnej, dodatkowo korzystna.
