Wróćmy zatem do bardziej pospolitych problemów mediów, niż rząd z zapędami autorytarnymi. Coraz częściej media próbują grać na emocjach, zamiast informować. Nie można na przykład udawać, że czyjś rodowód ma decydujące znaczenie dla tego kim dana osoba jest (rzekome „resortowe dzieci”). Nie można tworzyć fałszywego obrazu historii aby snuć fałszywe nawiązania. Nie można też cenzurować informacji w imię moralizowania społeczeństwa. Na przykład, jeśli zamach popełnił Ahmed i krzyczał Allach Akbar, należy o tym napisać, bez żadnych wynurzeń o rzekomej religii pokoju. Pisanie o religiach pokoju nie ma racji bytu ani związku z sytuacją, kiedy osoba krzycząca „Allach Akbar” kogoś zabija lub usiłuje zabić. Nie do dziennikarza podającego informację należy osąd typu „ludzie się zdenerwują, więc nie będą o tym pisać”. Trudno, zdenerwują się, nie jest zadaniem dziennikarzy prewencyjne zapobieganie przypuszczanym emocjom odbiorców i umoralnianie ich.
Obecnie zaczęły propagandową walkę na szeroką skalę media prawicowe. Trump wygrał w dużej mierze dzięki informacjom i dezinformacjom w sieci. Internet przyczynił się też do zwycięstwa Andrzeja Dudy, które przetarło szlak dla tak dobrego wyniku PiSu w wyborach parlamentarnych. Część mediów prawicowych, zamiast na przykład przedstawiać sylwetki kandydatów na urząd prezydenta RP rozpisywały się o jakimś krześle Komorowskiego. Może nie było to inteligentne, ale niestety zadziałało.
Manipulowanie informacją ze strony prawicy oczywiście bardzo szybko spotkało się z podobnymi zabiegami ze strony innych środowisk politycznych, choć trzeba przyznać, że informacje w narodowej TVP to swoisty manipulacyjny rekord. Tym niemniej nie powinien on usprawiedliwiać lewicowej czy liberalnej propagandy.
Dziennikarz nie powinien pisać z zamiarem, aby ludzie głosowali na tych, na których on chce głosować, lub byli tak samo otwarci/zamknięci na dajmy na to imigrantów jak on. Właściciele gazet powinni wywalać z pracy dziennikarzy manipulujących informacją, nawet jeśli czynią to na rzecz ich poglądów. Jednocześnie wydatki na pensje dla uczciwych i sprawnych dziennikarzy powinny być główną inwestycją dobrej telewizji czy gazety.
W demokracji decydują obywatele. Lecz jak mają decydować, kiedy odcina się ich od prawdy? Kiedy mają starannie budowane przez przemilczenia i kłamstwa złudzenia na temat Smoleńska, Okrągłego Stołu, pokojowości islamu, znaczenia UE (minimalizowanie lub maksymalizowanie), znaczenia USA itd. Oczywiście ktoś słusznie zauważy, że ludzie lubią być okłamywani, że oczekują w informacji potwierdzenia własnych nadziei i uprzedzeń. Zatem obiektywizm może szkodzić oglądalności. No cóż – pytanie o jakim okresie czasu mówimy. Przypuszczam, że w skali długookresowej medium starające się o obiektywizm wygrywa z propagandową sieczką pisaną z myślą o oglądalności, czy schlebieniu określonym środowiskom politycznym.
Obiektywizm dotyczy też mediów internetowych. Sprawa jest prosta – do medium skrajnie propagandowego nie zawita część znanych osób. Do medium cenionego za refleksję i obiektywizm znane osoby będą przychodzić i rozmowy będą wtedy ciekawe.
Oczywiście obiektywizmowi informacji i przez to demokracji szkodzą nie tylko celowe kłamstwa i półprawdy. Ogromną bolączką jest dążenie do skrótowości informacji, silniej jeszcze obecne na Zachodzie niż w Polsce. Problemem jest też dążenie do rozrywkowego charakteru podawania informacji. Tymczasem warto być obiektywnym i ciekawym nie robiąc przy tym z informacji dwuminutowego skeczu z podtekstem erotyczno – humorystycznym.
Obiektywizm informacji powinien być oceniany przez autorytety o różnych światopoglądach – nigdy tylko przez lewicę czy tylko przez prawicę. Czasem się śmieję, że do tej oceny przydałby się gościnnie ktoś z bardzo daleka – na przykład z Japonii, nie uwikłany w żaden sposób w europejskie konflikty. A jeszcze lepszy pewnie byłby samouczący się program komputerowy, samodzielnie sprawdzający zgodność informacji z faktami i udział w niej subiektywnej interpretacji.
Na koniec muszę podkreślić, że media państwowe, na które wszyscy płacą z podatków, czy też bezpośrednio, powinny być szczególnie obiektywne. Niestety, w Polsce jest obecnie odwrotnie, zaś niektórzy politycy rządzącej partii ostrzą pazury na media prywatne. Gdyby było odpowiedzialnymi politykami, wspieraliby raczej powstawanie jak największej ilości niezależnych mediów w Polsce i też przyłączyli się do walki o obiektywizm w mediach. Ale musieliby zacząć od siebie, czyli od TVP, które to życzenie nie tylko Wam, ale i również i mnie wydaje się absurdalnie surrealistyczne.
Ps.: A co mają robić twórcy małych mediów, do których i ja się zaliczam? Nie stać nas na najęcie świetnych dziennikarzy, choć powinniśmy o tym marzyć i do tego dążyć – to nie ulega kwestii. Wydaje mi się, że na małą skalę powinniśmy być pluralistyczni, dopuszczać różne punkty widzenia, tak aby ewentualny brak obiektywizmu był naprawiany przez różne punkty widzenia. Problemem jest oczywiście polaryzacja społeczeństwa – lewicowy bloger nie będzie pisał przy prawicowych blogerze, bo to dla niego hańba etc. Cóż, trzeba być cierpliwym i czekać na blogerów, którzy są tolerancyjni wobec osób o innych poglądach i nie wpadają w szał, gdy widzą obok swojego punktu widzenia punkt widzenia zupełnie odmienny.