Zdaniem rządzących Polska aktualnie „wstaje z kolan”. W ramach procesu pozorowanej „dobrej zmiany” to Węgry są dziś przedstawiane, jako największy sojusznik Polski rządzonej przez Jarosława Kaczyńskiego. Nie jest co prawda jasne czy Victorowi Orbánowi, który regularnie przyjmuje i jest przyjmowany przez Vladimira Putina, bliżej w polityce zagranicznej do Warszawy czy do Moskwy. Rządzącym, pomimo anty-rosyjskich haseł na ustach, zdaje się to nie przeszkadzać. Także w Unii Europejskiej, zamiast grać pierwsze skrzypce jak na jedno z największych państw członkowskich przystało, polski rząd woli zacieśniane anty-unijnej koalicji z Orbánem. Koalicji przeciwko obowiązującym w Unii Europejskiej zasadom i wartościom, bo pieniądze płynące w ramach różnych programów UE im już nie przeszkadzają.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości już od lat jest zapatrzony w Orbána i jego politykę. „Jestem głęboko przekonany, że przyjdzie taki dzień, kiedy będziemy mieli w Warszawie Budapeszt” – powiedział po przegranych wyborach w 2011 r. Jak pisałem kilka miesięcy temu Jarosław Kaczyński podąża drogą Orbána, ze szkodzą dla polskiej gospodarki, zasad państwa prawa i demokracji, a z węgierskich doświadczeń powiela najgorsze działania, ignorując prawdziwe dobre zmiany w tym kraju. Ponadto, jak celnie zauważył pod jednym z wpisów w mediach społecznościowych Tomasz Kasprowicz „w tym tempie to za chwilę Kaczyński będzie inspiracją dla Orbána”. Przejęcie politycznej kontroli nad sądownictwem, pod którym podpisał się w grudniu 2017 r. Prezydent Duda, to faktycznie przyśpieszenie w złych zmianach i otwarta furtka do dalszego osłabiania polskiej demokracji i gospodarki. Rządzący politycy wymontowali kolejny bezpiecznik.
Takie rozmontowywanie bezpieczników może mieć w długim okresie katastrofalne skutki. Jak napisano w deklaracji na rzecz demokracja w Europie Środkowo-Wschodniej to, co jest poważnym regionalnym problemem to „brak niezależności i odpowiedzialności kluczowych instytucji politycznych, w tym niezawisłości sądownictwa, co prowadzi do nadużywania władzy i korupcji oraz powoduje, że pojawia się zagrożenie dla sytuacji gospodarczej krajów regionu i następuje delegitymizacja demokracji w oczach opinii publicznej”. Priorytetem prawdziwej dobrej zmiany, która będzie naprawiać zniszczenia po rządach PiS, powinna być odbudowa i lepsze umocowanie w systemie prawnym szeregu instytucjonalnych bezpieczników, które chroniłoby Polskę przed zarysowanym powyżej złym scenariuszem rozwoju.
W analizie Fundacji FOR z grudnia 2016 r. dr Wiktor Wojciechowski przypomina, że „rząd Orbána wprowadził w życie wiele działań, które w świetle badań i doświadczeń międzynarodowych są szkodliwe dla długofalowego tempa wzrostu gospodarki”. Podobne złe zmiany miały miejsce w Polsce, a zaliczyć do nich można m.in. nowe podatki sektorowe, zwiększanie własności państwowej w gospodarce, ograniczanie rynkowej konkurencji czy przejmowanie kontroli nad wymiarem sprawiedliwości, z sądem konstytucyjnym na czele.
Lista złych zmian w Polsce jest dłuższa i została szczegółowo omówiona w raporcie FOR „Perspektywy dla Polski. Polska gospodarka w latach 2015-2017 na tle lat wcześniejszych i prognozy na przyszłość”. Niektóre są unikalne dla polskiej „dobrej zmiany”, inne należą do cech wspólnych. „Europejskie kraje postsocjalistyczne będące członkami Unii Europejskiej w dużym stopniu upodobniły się w swojej strukturze gospodarki własnościowej do krajów Europy Zachodniej (…). Jednak w ostatnich latach w wyniku nagłej zmiany doktryny politycznej obserwujemy w dwóch z tych krajów (Węgry i Polska) tendencję do radykalnej zmiany polityki własnościowej na strategię zmierzającą do zmniejszenia sektora prywatnego, zwiększenia państwowego i „udomowienia” przedsiębiorstw zagranicznych” – napisała w raporcie FOR prof. Barbara Błaszczak.
We wstępie do wspomnianego już raportu FOR prof. Leszek Balcerowicz, przypominając o udanej transformacji, przez którą przechodziła po 1989 r. Polska, wspomniał także o złych ścieżkach rozwoju zauważając, że „tak zasadniczych odchyleń od początkowego kierunku zmian nie było w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Od niedawna wyjątkami stają się Węgry (od 2010 r.) i Polska (od 2015 r.)”. Jak widać kraje, które weszły na ścieżkę złych transformacji trzymają się dziś razem, ze szkodą dla swoich własnych mieszkańców i przyszłego rozwoju.
Podczas wystąpienia na Komisji Helsińskiej w Kongresie USA podkreślałem, że „Polska ma potencjał do bycia inspiracją dla społeczeństw z Europy Wschodniej (m.in. Białorusi, Ukrainy i Rosji) oraz Bałkanów, które chciałyby dążyć do poprawy poziomu życia i większej wolności jednostek”. W 2014 r. Orbán wymienił Rosję, Turcję i Chiny, kraje autorytarne z wysokim udziałem przedsiębiorstw kontrolowanych przez władze centralne, jako wzory do naśladowania. To jest jedno z ważnych znaczeń hasła „Budapeszt w Warszawie”, o którym należy pamiętać. Niestety inspirowanie się przez rządy PiS złymi zmianami Orbána na Węgrzech osłabia potencjał Polski, jako dobrego wzoru dla innych krajów regionu.
Po tym jak Komisja Europejska zdecydowała się na rozpoczęcie wobec Polski procedur związanych z Artykułem 7 Traktatu o Unii Europejskiej sojusz rządów polskich i węgierskich urósł na wzajemnym znaczeniu. To Orbán ma bronić rządu PiS przed konsekwencjami łamania zasad państwa w prawa w Polsce, które w końcu doprowadziły do reakcji zapisanych w unijnych traktatach. Rządzący w Polsce sami sobie na taką reakcję zapracowali, a jak ujawniliśmy w FOR dodatkowo MSZ przekazywało Komisji Europejskiej materiały zawierające manipulacje na temat zmian w sądownictwie.
Odtwarzanie szkodliwych polityk rządu węgierskiego i wzmacnianie sojuszu anty-brukselskiego z Orbánem szkodzi Polsce i jej mieszkańcom. W ramach „wstawania z kolan” polskiej polityki zagranicznej rządzący wskoczyli ochoczo na kolana Victora Orbána, uzależniając się od dobrej woli premiera Węgier w instytucjach unijnych. Szkoda, że to dziś najpotężniejszy sojusznik polskiego rządu w Europie, choć wszystko skazuje na to, że jest on sojusznikiem na miarę ich możliwości.