Jeszcze kilka dni temu zastanawiałem się nad napisaniem analizy działań Jarosława Kaczyńskiego w tegorocznej kampanii prezydenckiej. Powodowało mną zdziwienie kompletnie nietrafionym rozpoznaniem sytuacji przez dziennikarzy oraz przeciwników PiSu, którzy zaniepokojeni rosnącym poparciem dla Kaczyńskiego wytoczyli ewidentnie zwietrzałe argumenty o zagrożeniu IV RP.
Tymczasem od momentu wystąpienia, w którym prezes PiSu zwracał się do Rosjan oczywistym jest to, że mamy do czynienia z nowym człowiekiem i nowym projektem. Powrót do współpracy z PO jest po prostu najlepszą strategią, jaką może obecnie obrać PiS, nie tylko w kampanii wyborczej, ale także jako strategię na najbliższe lata. Czemu więc nie miałby tego zrobić? Chodzi o mniej więcej 30% przepływowego elektoratu pomiędzy obiema prawicowymi partiami w Polsce, który nie musi, ale może rozstrzygnąć o zwycięstwie kandydata PiSu. Powrót do projektu POPiSu to w pierwszym rzędzie skuteczna strategia zejścia z linii ognia kierowanego przeciw IV RP.
Drugą z wątpliwości wyrażanych wobec Jarosława Kaczyńskiego pozostaje to, czy uda mu się wytrwać w nowej roli. Tu także jestem skłonny udzielić odpowiedzi pozytywnej. Nie znam się na genetyce, ani psychologii, więc nie zamierzam rozstrzygać o konstrukcji charakterologicznej prezesa PiSu. Widzę jednak, że przez lata stał się politykiem niezwykle dojrzałym, co oznacza, że potrafi podporządkować swoje zachowanie oraz działania realizowanemu projektowi. Dlatego niezależnie od tego jaki był do tej pory i co w duchu sobie myśli, będzie trzymał się wizerunku polityka opanowanego, z wizją najważniejszych działań dla kraju oraz gotowego do współpracy dla Polski.
Powodem rozpoczęcia nowego koncyliacyjnego projektu jest nie tylko jego skuteczność, ale rozpoznanie nowej sytuacji otwierającej możliwość jego realizacji. Kaczyński powoła się zapewne na ustanie wielu przyczyn, które dotychczas utrudniały współpracę. Być może zniknięcie partii ekstremalnych (LPR, Samoobrona) lub ewolucję PO i PiS, bez wątpliwości jednak i bez większego trudu sztabowcy znajdą uzasadnienie dla nowej polityki zgody oraz rezygnacji dotychczasowej postawy konfrontacji i rozliczeń. W tym drugim argumencie tkwi zresztą kluczowy czynnik, który pozwala prezesowi PiS realizować nowy projekt polityczny. Mówiąc najprościej bez zagłębiania się w niuanse, nowe zaplecze Jarosława Kaczyńskiego to bardzo atrakcyjne środowisko dla znacznej części działaczy oraz wyborców PO. Poseł Kluzik-Rostkowska, czy Paweł Poncyliusz to osoby, które bez trudu mogłyby przecież pełnić rolę liderów w Platformie Obywatelskiej. W konsekwencji odrzucenie przez działaczy PO propozycji ze strony PiSu byłoby dla grupy wyborców Platformy niezrozumiałe i może przesunąć ich głosy na rzecz konkurenta. Podjęcie współpracy będzie wiązało się jednak nie tyle z zawiązaniem trwałej koalicji, ale przeciągnięciem sporej części PO w kierunku PiS, co doprowadzi do znacznego osłabienia pozycji Donalda Tuska.
W kontekście zbliżających się wyborów interesującym pozostaje natomiast to, że w kręgu potencjalnych partnerów projektu Jarosława Kaczyńskiego znajduje się także konserwatywny Bronisław Komorowski. Prezes PiSu nie powinien mieć żadnych trudności z nawiązaniem dobrej współpracy z prezydentem Komorowskim, co zapewne uczyni natychmiast po ewentualnej przegranej. Co więcej, projekt ten może być realizowany także po przegranej kandydata PiSu, ale przy założeniu, że partia ta uzyska znaczący wynik w najbliższych wyborach parlamentarnych, na co wskazują najnowsze sondaże. Zatem w sytuacji, w której w drugiej turze znajdą się Komorowski i Kaczyński może się okazać, że istnieje wybór personalny, ale w wymiarze polityczno-ideologicznym, projektu uruchomionego przez PiS będzie to wybór pozorny.
