Zauważyliście tę radykalną zmianę? To śmiertelne zagrożenie, jakim był każdy uchodźca, nawet dziecko, które straciło rodziców w wojnie, już nie straszy. Nie budzi lęku.
PiS-owska propaganda zachowuje się tak, jakby uznała, że to paliwo przestaje mobilizować politycznie. Nie sprawia, że Polki i Polacy meldują się w jednym szeregu, by popierać rząd, który mówi, że ochroni nas przed hordami barbarzyńców u naszych bram, ale zarazem nie potrafi ochronić własnych obywateli, jak Igora Stachowiaka, który na komendzie policji w wyniku tortur traci życie.
Każde kreowanie nowego wroga zaczyna się od języka. Od napiętnowania. Odbiera się człowiekowi godność i człowieczeństwo. Uprzedmiotawia, by już potem bez wyrzutów sumienia – jeśli przyjdzie taka potrzeba – użyć wobec niego przemocy.
Wróg, najczęściej wyobrażony, bo takim lepiej straszyć, jest utkany z sumy wszystkich naszych lęków i negatywnych skojarzeń. Pamiętacie, co Jarosław Kaczyński mówił o imigrantach? Ano to, że są nosicielami zarazków. „Różnego rodzaju pasożyty, pierwotniaki, które nie są groźne w organizmach tych ludzi, mogą tutaj być groźne” – przekonywał prezes PiS.
W ten sposób Jarosław Kaczyński dał sygnał, że o imigrantach można powiedzieć wszystko, co tylko ślina na język przyniesie. A więc że każde dziecko tylko dlatego, że pochodzi z Syrii, musi od razu być terrorystą. Że każda cierpiąca rodzina, która straciła dorobek życia, która ucieka przed cierpieniem, to groźni fundamentaliści, którzy będą wysadzać w powietrze nasze kościoły.
Foto: climatalk via Foter.com / CC BY-NC
Język nienawiści, który zastosował tu Kaczyński wykonał swoją brudną robotę. Potwierdza to zrobione przez Centrum Badań Nad Uprzedzeniami badanie w ramach projektu „Postawy Polaków względem uchodźców i kryzysu migracyjnego” mówiące, że aż 47 proc. Polaków dehumanizuje uchodźców, a najchętniej popieranymi sposobami rozwiązania kryzysu migracyjnego są te oparte na przemocy (1).
Cóż jednak się dzieje w chwili, kiedy podsycanie nienawiści do uchodźców/obcych się wypala? Ano trzeba znaleźć nowego wroga. Bardziej swojskiego. Kaczyński zawsze był w tym niedoścignionym mistrzem.
Przypomnijmy określenia prezesa wobec swoich politycznych przeciwników, które dziś brzmieć muszą jak zwykłe pieszczoty: „łże-elity”, „wy stoicie tam, gdzie ZOMO”.
Potem, gdy już PiS dostał władzę, Kaczyński poszedł krok dalej. Swoich wrogów politycznych określał mianem: „najgorszy sort”, „element najbardziej zdemoralizowany, podły, animalny”. I etap trzeci budowy tej mowy nienawiści wobec tych, którzy mają czelność nie zgadzać się z prezesem: „mordy zdradzieckie”, „jesteście kanaliami”, „zamordowaliście mi brata”.
Jak widzimy, mechanizm odzierania ludzi z godności Jarosław Kaczyński ma wpisany w swój DNA. Najpierw uprzedmiotowił imigrantów, którzy stali się obiektem ogólnopolskiej nienawiści. Bogu ducha winnych ludzi, którymi straszył po nocach Polaków. Dokładnie ten sam mechanizm dziś stosuje PiS wobec każdego, kto chodzi na protesty, broniąc niezależnych sądów i domagając się w Polsce trójpodziału władzy.
Dlatego dziś o Polkach i Polakach, którzy każdego dnia zbierają się na ulicach i placach swoich miast, także można powiedzieć wszystko. Dla wiceministra Jarosława Zielińskiego protestujący to „komuniści”, „esbecy”, „zdrajcy”, „łotry”. Dla PiS-owskiego senatora protestujący to z kolei: „stare upiory bolszewickie”, „ubeckie wdowy”, „oczadzeni” i „pożyteczni idioci”.
Kropkę na „i” stawia dr hab. Artur Górak z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublienie, który tak widzi rozwiązanie problemu protestujących: „Ja bym kazał strzelać do tego bydła”.
Język nie jest niewinny. Ba, to od języka zaczynają się nie tylko rewolucje, ale i pogromy. Mowa, która jest przesycona, jak dzisiejsza mowa PiS, językiem nienawiści, nie chce patrzeć i nie potrafi dostrzec racji drugiej osoby. Nie chce uznać jej praw. Nie chce zaakceptować odmienności. Nie umie sądzić, jak mówiła mi w rozmowie prof. Barbara Skarga, nie szuka dystansu wobec własnych uczuć, własnego oburzenia.
Dalej Skarga przekonywała, że nienawiść zawsze uderza ślepo. Ślepnie zupełnie, gdy zastyga, utrwala się, gdy jak jad się sączy. Jest zaś zupełnie tragicznie, gdy nienawiść przestaje być tylko uczuciem, odrazą, jaką kierujesz wobec innego, obcego, a przeradza się w sposób życia. Wtedy człowiek nie pozwala jej zgasnąć, lecz wciąż ją podsyca, choćby straciła już wszelkie racje.
Nie dziwi więc, że każdy protestujący jest dziś naznaczony. PiS-owska władza widzi w nim esbeka, zdrajcę, komunistę… Nieważne, że masz osiemnaście lat. Nie ma znaczenia, że głosowałeś na Andrzeja Dudę czy Beatę Szydło. Dziś, jeśli nie popierasz PiS, ba, jeśli chodzisz na demonstrację i domagasz się przestrzegania przez rząd konstytucji, jesteś zdrajcą.
Co w tej opowieści jest przerażające? To, że PiS, by funkcjonować, potrzebuje wroga jak człowiek potrzebuje powietrza, aby żyć. Jeśli go aktualnie nie ma, to szybko potrafi go sobie stworzyć.
Wczoraj dla PiS wrogiem był uchodźca, dziś jest nim każdy protestujący. Jutro tym wrogiem może być każdy, kto sądzi, że pozostanie z boku, że zachowanie obojętności uchroni go od zderzenia się z władzą, która karmi się nienawiścią. I z nienawiści do – najczęściej wykreowanych wrogów – żyje.
Jarosław Makowski – historyk filozofii, publicysta, radny sejmiku śląskiego V kadencji, szef projektu bomiasto.pl
(1) Zob. A. Ambroziak, „Prawie połowa Polaków i Polek odmawia człowieczeństwa uchodźcom. Nowy sondaż postaw”, OKO.press, 24.06.2017, dostępny w internecie [25.07.2017].
