Pisałam już kiedyś, w formie metaforycznej, że Polska jest zainfekowana wieloma wirusami. Wirusami umysłu. Odpowiedzialnymi za agresję, wszechobecną mowę nienawiści, chęć podporządkowania sobie innych, dbanie tylko o wyciąganie jakiś korzyści.
To bardzo smutny obraz, zwłaszcza w kraju, który tyle przeszedł. Polsce, w której żyje, tak wielu zadeklarowanych katolików. Dla których miłość lub choćby poczucie empatii w stosunku do drugiego człowieka, powinno być czymś naturalnym. Ale, jak się okazuje, nie do końca tak jest.
Wielu z nas wspierało ostatnio, w różny sposób, choćby myślami czy modlitwą, walczącego przez wiele godzin o życie ciężko rannego człowieka i bliskich mu ludzi. Ale w tym samym czasie, kiedy lekarze go ratowali, przez portale społecznościowe przetaczała się też fala nienawiści, wzajemnych oskarżeń, nawet akceptacji dla brutalności i agresji.
13 stycznia 2019 roku śmiertelnie raniono człowieka. Osobę publiczną, docenianą i lubianą przez wiele osób, zwłaszcza mieszkańców miasta, którego od dwudziestu lat był gospodarzem. Zrobiono to nawet na ich oczach. Podczas finału przepięknej akcji, która od 27 lat budzi i jednoczy ludzkie serca. Nie wszystkie, ale to akurat nie ma znaczenia, skoro każdy z nas ma wolność wyboru. Zamordowano człowieka, który myślał i postępował w wielu sprawach inaczej niż ci, którzy dzierżą obecnie ster władzy. Zamordowano człowieka, który od tak wielu lat robił coś dobrego. Nie tylko dla swojej małej społeczności. Prezydenta miasta, któremu „wszechpolacy”, czyli ci, którzy sami stawiają się wyżej, od innych Polaków, wydali w 2017 akt politycznego zgonu. Tak jak i na 10 innych. Tyle, że ten akurat akt się urzeczywistnił. Niestety wcale nie wymiarze politycznym, tylko rzeczywistym. Naturalnym, ludzkim, bo zginął człowiek.
Kiedy zatem, my Polacy, opamiętamy się w tym, co robimy? W tym podżeganiu i eskalowaniu mowy nienawiści do drugiego człowieka. Ta mowa nie obejmuje wyłącznie polityki, ale to właśnie polityka najbardziej ją wykorzystuje. Ile osób musi jeszcze zginąć? Bo przecież Prezydent Gdańska, nie jest pierwszą ofiarą wrogości do jakiegoś obozu politycznego.
Nie wiem jakie będę ustalenia prokuratury. Z jakich prawdziwych pobudek działał nożownik, który zadał te ciosy. Ale wiem dzisiaj jedno: od czasu katastrofy w Smoleńsku agresja, nienawiść i podział w naszym społeczeństwie stają się coraz silniejsze. W znacznym stopniu ma na to wpływ poziomu debaty publicznej. Zachowanie, nie tylko naszych polityków, ale i innych osób. Także dziennikarzy i duchowieństwa. Tych, którzy są w stanie docierać do nas, milionów zwykłych ludzi, bardzo różnymi kanałami. I to niestety na nich, w dużej mierze, spada odpowiedzialność za to, co robią dzisiaj jednostki chore, słabe, będące pod wpływem środków psychotropowych, podatne na różne sugestie i manipulacje. Przenoszące odpowiedzialność za swoje niepowodzenia lub nieudane życie na innych. Niszczące przy tym, w bardzo różny sposób, na swojej drodze wartościowych ludzi.
Smoleńsk był olbrzymią ludzką tragedią, którą tak bardzo mocno upolityczniono. I nadal wiele, pojedynczych nieszczęść i tragedii tak właśnie się wykorzystuje. Niemal się na tym lansując. Próbując osiągnąć jedynie jakieś własne cele. Przez ich upolitycznienie. Nie pozwólmy na to teraz. Uszanujmy choćby wolę rodziny zmarłego.
Zastanówmy się, co robimy. I to wszyscy. Bez wyjątku. Także na portalach społecznościowych.
Zastanówmy się, dokąd rzeczywiście może nas zaprowadzić, sączący się stale jad z mowy pełnej nienawiści i zawiści. Przestańmy stawać się czyimiś wyznawcami, bo to nieuchronnie prowadzi do jakiegoś fanatyzmu. I to niekoniecznie religijnego.
Jurek! Jesteś wspaniałym człowiekiem. Empatycznym, wrażliwym i bardzo odpowiedzialnym. Nie każdy rozumie, co tak naprawdę zrobiłeś. Ja jestem pełna podziwu i szacunku dla Twoich, niewątpliwie bardzo trudnych, decyzji. Rozkręciłeś przez te 27 lat coś niesamowitego, co będzie się dalej kręcić. Bo akurat Ty jeden nie potrzebujesz wyznawców, tylko ludzi słuchających. Ale nie czyjejś gadki. Słuchających głosu własnych serc i rozumów. A tych na szczęście, u nas w kraju i na całym świecie, nadal nie brakuje.
Na zakończenie dwa cytaty.
Jeden autorstwa Roberta Louisa Stevensona.
„Jeżeli pozwolicie, żeby jakiś człowiek mówił dostatecznie długo, to znajdzie wyznawców”.
I drugi, znacznie starszy. Platona.
„Miarą mowy nie jest ten, który mówi, lecz ten, który słucha.”
Może zamiast stale gadać i słuchać, dobrze jest też czasem pomyśleć. Choćby nad tym, w jakim kierunku zmierzasz, moja Polsko. Zwłaszcza, że każdy z nas jest w jakimś stopniu za to odpowiedzialny.
Wyrazy współczucia dla najbliższych Ś.P. Pawła Adamowicza.