Benjamin Hall jest brytyjskim dziennikarzem – wolnym strzelcem. Współpracuje z poważnymi mediami– New York Times’em, Guardian’em, BBC czy Fox News. Pracuje od 2006 roku w Turcji, Syrii, Iraku – rozmawiając, relacjonując, próbując zrozumieć. Efektem tej pracy jest książka „Inside ISIS The Brutal Rise of a Therrorist Army” wydana niedawno w Polsce przez wydawnictwo MUZA SA jako „ISIS Państwo Islamskie”.
To nie jest pozycja dla tych, co wszystko wiedzą. Nie dla tych, co widzą problem Bliskiego Wschodu w kategoriach wojny religii czy światów i modlą się o nowego Jana III Sobieskiego, który geniuszem wojennym i wiarą naszą katolicką niewzruszoną pokona tych wszystkich niedobrych islamistów.
Hall zadaje sobie trud dotarcia do źródeł, zrozumienia jak powstało ISIS i co jest źródłem sukcesów właśnie tej organizacji, sukcesów o których mogłaby pomarzyć Al Kaida, Bractwo Muzułmańskie, Hamas i wiele innych. Wygodny dla nas obraz jednolitego frontu muzułmanów napierających na cywilizację Zachodu zaczyna być rozmyty, zniuansowany, momentami ośmieszony.
ISIS powstaje w pustce. Na terenach pozbawionych faktycznie jakiejkolwiek formy państwowości i związanej z nią administracji. Powstaje w próżni, odwołując się do idei kalifatu, ale faktycznie stworzone przez byłych oficerów służb specjalnych Saddama Husajna i funkcjonariuszy irackiej BAAS, którzy o swojej religii przypomnieli sobie całkiem niedawno.
Warto przypomnieć, że BAAS – Socjalistyczna Partia Odrodzenia Arabskiego – była formą faktycznego wskrzeszenia idei kalifatu – zastępując religię idą panarabską. Była to koncepcja omijająca ostry spór pomiędzy największymi grupami islamu – szyitami i sunnitami. BAAS to była partia Husajna w Iraku, ale także Assadów w Syrii. Zbieżność terytorialna z ISIS – chyba nieprzypadkowa.
Z europejskiej czy amerykańskiej perspektywy partia działająca, a nawet rządząca w różnych państwach jest zjawiskiem dziwnym, ale jeśli dodamy do elementów układanki zupełną sztuczność granic w tym rejonie świata – nie uwzględniających podziałów etnicznych (tych poza problemem Kurdów jest niewiele), jak też religijnych (tu sytuacja się mocno komplikuje) a na koniec przypomnimy sobie, że Zjednoczona Republika Arabska była państwem egipsko – syryjskim do 1961 roku, a przystąpić do niej miał też Irak – to można na to co się obecnie dzieje spojrzeć z innej perspektywy.
USA i koalicja antyiracka rozbiła w pył saddamowski Irak. W relacjach wewnętrznych tego kraju oznaczało to osunięcie od władzy reżimu opierającego się na sunnitach. Dodatkowo zarządca Iraku, Paul Brenner wykonując swoje zadanie odtworzenia irackiej państwowości oparł się, chcąc nie chcąc, na szyickiej większości, formalnie wykluczają byłych członków BAAS z uczestnictwa w strukturach nowego państwa (coś na kształt projektowanej niegdyś w Polsce dekomunizacji – z tą różnicą, że zrealizowanej).
Wytworzyło to całą kastę, często dobrze przygotowanych, przeszkolonych oficerów i funkcjonariuszy bez możliwości jakiejkolwiek legalnej formy aktywności w strukturach państwa. Duża część z nich odnalazła się w działalności czysto kryminalnej, inni „przypomnieli” sobie o sunnickiej tożsamości religijnej i pod tymi hasłami stawili opór Amerykanom i powiązanemu z nimi rządowi irackiemu.
Nieco później, na fali „Arabskiej Wiosny” nieudaną próbę usunięcia Assada podjęli Syryjczycy. Nieudaną – bo formalnie nadal rządzi Syrią, choć jego faktyczna władza nie obejmuje całości terytorium tego państwa.
Aktywna w tym rejonie świata Al-Kaida nie stawiała sobie celów pozytywnych, państwowotwórczych. Była raczej reaktywna. W sposób zdecydowany przegrała z Amerykanami w Iraku.
Tu pojawia się Abu Bahr al Baghdadi, dziś nazywający się kalifem Państwa Islamskiego.
Kariera al Baghdadiego zaczyna się od przejęcia przywództwa irackiej Al Kaidy w momencie osłabienia tej organizacji i związania się z nieformalnymi strukturami stworzonymi przez byłych funkcjonariuszy irackiej BAAS. Oni dają al Baghdadiemu zaplecze wojskowych profesjonalistów. Wtedy zapewne powstaje plan zajęcia ziemi faktycznie niczyjej – irackiego zachodu i syryjskiego wschodu, gdzie nie ma struktur mogących stawić czoło niezbyt może licznym, ale dobrze zorganizowanym oddziałom ISIS. To jest dzisiejsze Państwo Islamskie
Benjamin Hill opisuje okrucieństwa armii ISIS, przedstawia relacje ofiar, świadków, dezerterów. Wiele miejsca poświęca historii zachodnich dziennikarzy – ofiar spektakularnych egzekucji. Wyjaśnia, dlaczego jazydzi są gorzej traktowani od chrześcijan, a salaficki zapał skierowany jest nieporównanie bardziej przeciw szyitom niż komukolwiek innemu. Tłumaczy, dlaczego kalifatu ISIS nie uznaje przemożna większość liderów islamu – tak szyickich jak i sunnickich. Przedstawia skomplikowane zależności i konflikty pomiędzy lokalnymi mocarstwami ( Arabia Saudyjska, Iran) oraz sumę błędów USA i ich sojuszników. Komplikuje nam wygodną, prostą napaści wizję islamu na świat zachodu, po tej lekturze staje się bardziej zrozumiałe przed kim i przed czym uciekają ci, którzy napierają na granice UE.
Książka Hilla to nie jest lektura dla tych co boją się każdego uchodźcy i wierzą, że islam jest złem. To lektura dla tych, którzy chcą zrozumieć. Autor w tym pomaga.
Benjamin Hill „ISIS. Państwo Islamskie” tłum. Paweł Woźniak Warszawskie Wydawnictwo Literackie „MUZA SA” 2016.
