Kryzys ekonomiczny ujawnił ogromny strukturalny problem systemu zarządzania Unią Europejską. W obliczu ogromnych trudności ekonomicznych i finansowych okazało się, że wspólnoty nie są w stanie skutecznie i szybko reagować na zagrożenia i skutecznie im zapobiegać. W zasadzie było to już wiadomo wcześniej, cała procedura głosowania i upadku projektu tzw. konstytucji europejskiej ukazała z pełną brutalnością niesprawność systemu. Wtedy jednak wprowadzanie zmian nie było tak niezbędne jak jest teraz.
Wypracowanie jakiejkolwiek decyzji w UE wymaga miesięcy negocjacji i zwykle ze skutecznego planu reform pozostaje jedynie „ogryzek” na który godzą wszystkie rządy. To zjawisko nasila się na naszych oczach. Następnie ów kompromis jakże łatwo może być rozbity na poziome każdego z krajów tworzących UE. Byliśmy tego świadkami podczas referendów dotyczących wprowadzenia konstytucji europejskiej. Dziś jesteśmy tego świadkami w przypadku Grecji i premiera Papandreu, która na naszych oczach popełnia seppuku, ciągnąc za sobą w przepaść całą Europę.
Trzeba przestać się oszukiwać. Unia Europejska jaką znamy, strefa euro nie przetrwa jeśli nie zmienimy systemu zarządzania całą wspólnotą, który pozwalał m.in. na takie finansowe nadużycia jakie działy się w Grecji. Jedynym wyjściem wydaje się być wprowadzenia sprawnego i decyzyjnego ekonomicznego rządu europejskiego, który przejmie kompetencje od poszczególnych państw wspólnoty. To trudna ale niezbędna decyzja. Oczywiście powinien być on wybierany demokratycznie przez wszystkich obywateli Europy, ale kiedy ów rząd dostanie już mandat, musi mieć narzędzia do szybkiego i sprawnego zarządzania finansami i gospodarką Europy.
Bez europejskiego rządu ekonomicznego Unia Europejska jaką znamy nie przetrwa. A polityczne i ekonomiczne konsekwencje tego procesu są trudne do wyobrażenia. Wbrew pozorom Jacek Rostowski przemawiając w Parlamencie Europejskim miał rację.