Czy nowy-stary rosyjski prezydent będzie w stanie podjąć się wyzwań jaki stawiają przed nim protestujący, a które przecież są zupełnie sprzeczne z filozofią sprawowania władzy jaką do tej pory prezentował? Rosja się zmienia, ta którą przyjdzie kierować Władimirowi Putinowi dziś jest zupełnie inna od tej, którą zastał, gdy po raz pierwszy stanął na jej czele. Kluczowe pytanie jego prezydentury to czy będzie w stanie ją zrozumieć.
Kiedy w 2000 roku, Władimir Putin zastępował schorowanego Borysa Jelcyna stanął przed niezwykle trudnym zadaniem, z którym wcześniej nie poradziły sobie siły prodemokratyczne. Rosja wciąż nie mogła się podnieść po upadku ZSRR. Decyzje władz centralnych często trafiały na opór starej nomenklatury regionalnej. W tych okolicznościach pozbawiony skrupułów były kagiebista, okazał się człowiekiem niemal idealnym. Putinowi udało się skonsolidować Rosję, różnymi metodami przywrócił kontrolę centrum nad regionalną władzą, podporządkował sobie oligarchów, zapanował nad chaosem. Kryzys finansowy 1998 roku okazał się sprzymierzeńcem, wymógł bowiem przeprowadzenie licznych, radykalnych zmian w finansach. Dodatkowo korzystna koniunktura na rynku surowcowym ustabilizowała sytuację w kraju.
Po okresie zapaści i hiperinflacji z początku lat 90, neoliberalnych reformach rządu Gajdara, po kryzysie 1998 roku, w którym większość obywateli ponownie utraciła swe oszczędności, społeczeństwo rosyjskie po raz pierwszy mogło odetchnąć z ulgą. Początkowy zapał reformatorski, rządy silnej ręki i sukcesy ekonomiczne sprawiły, że Władimir Władimirowicz stał się najpopularniejszym politykiem kraju.
Nic dziwnego, że swą kampanie wyborczą przeprowadził wokół haseł kontynuacji, stabilności, przewidywalności. Na prowincji, w licznych w Rosji industrialnych miastach, Putin wciąż jest symbolem regularnie wypłacanej pensji, emerytury, od czasu do czasu podwyżki, jest gwarantem zatrudnienia i socjalnego bezpieczeństwa. Ta część społeczeństwa nadal obawia się powrotu chaosu lat 90, na którym ucierpiała najbardziej.
To właśnie czynnika historycznego – tradycji politycznej Rosji – nie wolno lekceważyć. Pamiętajmy, że ostatnie lata, są okresem największej wolności, jaki kiedykolwiek to państwo przeżywało, sterowana demokracja Putina jest najmniej opresyjnym systemem w wielowiekowej historii rosyjskiej.
Jak ciężko walczyć z nadmierną biurokracją w Polsce nie trzeba nikomu tłumaczyć. Ogromna administracja państwowa, którą Rosja odziedziczyła po ZSRR jest jednym z głównych czynników spowalniających zmiany. W Związku Radzieckim, to partyjna nomenklatura urzędnicza sprawowała realną władzę, w znikomym stopniu odpowiadając przed obywatelem. To poczucie bezkarności utrzymuje się do dziś. Po poprzednim systemie pozostała też ogromna korupcja, przenikająca aparat państwowy od najwyższych do najniższych stanowisk. Niestety, bardzo często traktowana jest ona jako rekompensata za niską pensje, a przyzwolenie na nią obecne jest nie tylko wśród urzędników ale i obywateli. Walka z korupcją a także zmiana mentalności urzędników, przygotowanie nowych kadr, oraz zasad panujących w administracji, to jedno z najważniejszych zadań jakie stoją przed Rosją.
Protesty rosyjskiego społeczeństwa, głównie młodej, dobrze wykształconej i nieźle zarabiającej klasy średniej, są efektem zachodzącej w Rosji modernizacji. Po osiągnięciu stabilności ekonomicznej ludzie ci zaczynają domagać się coraz większych praw obywatelskich. Podróżując po świecie czy korzystając z internetu dużo wyraźniej widzą niedostatki rosyjskiej demokracji. Na razie żądają niewiele, uczciwych wyborów, wolnych mediów, szacunku władzy i transparentności jej działania. Na razie urządzają manifestację i happeningi. Na razie.
Putin dostał wyraźny sygnał ostrzegawczy. Na początku popełniał błąd za błędem: wpierw ignorując protestujących, później mówiąc: „chodźcie do mnie bandar-logi”, sugerując, że manifestanci są opłacani z zagranicy, w celu destabilizacji kraju. Porównał też białe wstążki – symbol gromadzących się na placach ludzi – do prezerwatywy. Wszystkie te wypowiedzi zostały przez opozycjonistów wykorzystane by szydzić z Putina na transparentach i w internecie.
Ostatecznie jednak Władimir Władimirowicz zmienił front i zadeklarował, że jest gotów rozpocząć negocjacje z przedstawicielami „Ligii Wyborców” czyli organizacji powstałej podczas protestów, stawiającej sobie za cel walkę o prawa człowieka. Trudno już teraz snuć domysły na jak daleką liberalizację Putin jest się w stanie zgodzić. Jednak każde zaostrzenie stanowiska może znów zmobilizować ludzi do jeszcze większych protestów, których skutków nie można przewidzieć.
Czy nowy-stary rosyjski prezydent będzie w stanie podjąć się wyzwań jaki stawiają przed nim protestujący, a które przecież są zupełnie sprzeczne z filozofią sprawowania władzy jaką do tej pory prezentował? Rosja się zmienia, ta którą przyjdzie kierować Władimirowi Putinowi dziś jest zupełnie inna od tej, którą zastał, gdy po raz pierwszy stanął na jej czele. Kluczowe pytanie jego prezydentury to czy będzie w stanie ją zrozumieć.