Temat tego panelu – związek między demokracją a dobrobytem na wschodzie Europy – rodzi wiele pytań. Jaki jest związek między demokracją a rozwojem? Czy rozwój jest koniecznym warunkiem dla demokracji? Czy demokracja z kolei jest konieczna dla rozwoju? Czy demokracja zawsze musi prowadzić do rozwoju – przynosić rozwój innymi słowy – po to, żeby uzyskać legitymizację wśród społeczeństwa? Jak demokracja i wolny rynek wpływają na gospodarczą i społeczną równość?
W niektórych regionach, takich jak Azja Wschodnia czy Półwysep Iberyjski, rozwój gospodarczy był bez wątpienia kluczowym czynnikiem, który wpłynął na powstanie stabilnej demokracji. Nie chodzi o to, żeby umniejszać rolę demokratycznej walki politycznej w krajach takich jak Południowa Korea, Tajwan czy Hiszpania. Ale ta walka zakończyła się sukcesem w dużej mierze dzięki temu, że znaczny wzrost gospodarczy wykształcił silną klasę średnią i wyedukowane społeczeństwo, które żądało zaangażowania politycznego i poszanowania fundamentalnych praw człowieka. Poza tym sukces gospodarczy zapewnił solidną podstawę dla konsolidowania instytucji demokratycznych.
Inaczej było w Środkowej i Wschodniej Europie, gdzie komunizm stał na drodze gospodarczego rozwoju, a po jego upadku w 1989 roku nowe demokracje stanęły przed wyzwaniem przekształcenia swojego systemu gospodarczego w system wolnorynkowy, który mógłby osiągnąć europejski poziom produktywności.
Transformacje na wschodzie Europy nie były łatwe. Wyeliminowanie subsydiów cenowych, zatrudnienia sponsorowanego przez rząd i państwowych przedsiębiorstw doprowadziło do ogromnych wstrząsów, kiedy bieda i nierówności dramatycznie wzrosły w początkowej fazie transformacji. Z czasem liberalizacja rynku doprowadziła do inwestycji i wzrostu, a demokracja pozwoliła krajom ukierunkowywać i niwelować wpływ gospodarczej dyslokacji. Jak Mitchell Orenstein zauważył w swoim artykule Poverty, Inequality and Democracy w niedawnym zbiorze tekstów z Journal of Democracy, demokracja zapewniła kanały dla presji społecznej, żeby chronić wydatki socjalne i pomogła krajom „zorganizować swoje socjalno-ochronne programy w sposób, który odzwierciedla szeroki wachlarz żądań i interesów.”
Nie jest zaskoczeniem, że demokracja odegrała ten rodzaj ochronnej roli w transformacji w regionie. Istnieje obszerna literatura wiążąca demokrację z gospodarczym dobrobytem i socjalną ochroną społeczeństwa. To właśnie laureat Nobla Amartya Sen nazwał instrumentalną i zapobiegawczą funkcją demokracji. Składa się na nią kontrola rządu i zapobieganie nadużyciom władzy, promowanie wzrostu gospodarczego, zachęcanie rządów do uważnego wsłuchiwania się w potrzeby obywateli i promowanie zdrowia, edukacji oraz ogólnego dobrobytu społeczeństwa, a także ochrona ludzi i ochrona ich praw przeciwko okrucieństwom reżimów autokratycznych. Sen zidentyfikował również konstruktywną rolę demokracji, która polega na wsparciu uczenia się od siebie nawzajem za pośrednictwem dyskusji publicznych, ułatwiając tym samym definiowanie społecznych potrzeb, priorytetów i obowiązków.
Niektóre z najnowszych badań potwierdzają receptę na dobrobyt autorstwa Adama Smitha sprzed 250 lat: „Bardzo mało jest wymagane by doprowadzić państwo do dobrobytu nawet z najniższego poziomu barbarzyństwa, mianowicie pokój, niskie podatki i tolerancyjne kierowanie sferą sprawiedliwości.” Według Pillars of Prosperity Timothy’ego Beslera i Torstena Perssona z London School of Economics, brak politycznego konfliktu, sprawiedliwe i usankcjonowane podatki oraz rządy prawa są kluczem do wyjaśnienia tego, co autorzy nazywają „klastrami rozwoju”, które charakteryzują się wysokim dochodem per capita i efektywnymi instytucjami państwowymi. Rządy prawa wymuszają kontrakty i poszanowanie praw własności, podczas gdy reprezentatywny rząd ułatwia uzyskanie zgody od dużej części społeczeństwa na rozsądne podatki. Takie instytucje zapewniają również odpowiedni poziom inkluzji, który z kolei legitymizuje demokratyczny rząd i sprawia, że społeczeństwo może uniknąć konfliktów.
W innej niedawnej publikacji – Dlaczego narody upadają: Źródła potęgi, dobrobytu i biedy. – Daron Acemoglu i James Robinson podobnie wskazują, że “inkluzywne instytucje ekonomiczne, które wymuszają prawa własności, zapewniają wszystkim równe szanse i promują inwestycje w nowe technologie i umiejętności bardziej przyczyniają się do wzrostu gospodarczego niż ekstrakcyjne instytucje ekonomiczne nastawione na wykorzystywanie zasobów wielu przez niewielu.” Takie inkluzywne instytucje ekonomiczne, jak piszą autorzy, wzmocnione inkluzywnymi instytucjami politycznymi, pozwalają obywatelom „uwolnić” swój potencjał, wspierać i chronić ich możliwości w zakresie innowacji, inwestycji i rozwoju.
Demokracja ma jednak swoje słabości i dylematy. Trzy z nich, które chciałbym dzisiaj omówić, wiążą się z legitymacją, równością i moralnością. Jeżeli chodzi o legitymację, istnieje ogólna zgoda co do tego, że demokracja nie jest aż tak zależna od gospodarczej sytuacji jak dyktatury, ponieważ – w przeciwieństwie do dyktatur – ma polityczną legitymację, która wynika z rządzenia za ogólną zgodą. Mimo to ta legitymacja nie jest nienaruszalna i może być osłabiona przez poważne problemy gospodarcze.
Z raportu opublikowanego w grudniu przez Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju wynika, że światowy kryzys gospodarczy podkopał poparcie dla demokracji i wolnego rynku w Europie Środkowej i Wschodniej – najbardziej wyraźny spadek poparcia dla demokracji jest zauważalny na Słowenii i na Węgrzech, a także na Słowacji, gdzie ten odsetek wyniósł ponad 20%. Przyczyną takiego trendu było to, że ludzie winili rynki i demokrację, a także zachodnie demokracje gdzie kryzys się zaczął, za wyraźny spadek konsumpcji. Co ciekawe, popularność rynków i demokracji wzrosła w post-komunistycznych krajach w Azji Centralnej, Armenii i na Białorusi, gdzie demokracji jeszcze nie wprowadzono i w rezultacie nie można jej winić za trudności gospodarcze.
Wskaźnik dobrobytu (Prosperity Index) z 2011 roku opracowany przez Legatum Institute również potwierdza, że w rezultacie gospodarczego kryzysu obywatele Wschodniej Europy „cechują się nie tylko mniejszą tolerancją wobec imigrantów i mniejszości, ale również niższym poziomem satysfakcji z ich wolności wyboru.” Dodatkowo, ostatnie raporty Freedom House dotyczące wolności prasy donoszą, że połączenie nieliberalnych polityk i ponurych perspektyw gospodarczych w regionie ogranicza przestrzeń dla wolnych mediów. Węgry, Rumunia i Bułgaria zostały ocenione jako tylko częściowo wolne w zakresie wolności prasy, integralność i niezależność mediów codziennych jest podważana również na Łotwie, w Czechach i w Polsce. Według raportu Freedom House ten negatywny trend może stanąć na przeszkodzie w przeprowadzaniu kolejnych reform demokratycznych w tych krajach. Wskazuje również, że „poważne reformy w obszarze służby zdrowia, edukacji oraz zarządzania gospodarką mogłyby pójść w złym kierunku bez dokładnej kontroli mediów, a zrobienie postępu w walce z korupcją – która jest poważnym problemem w całym regionie – byłoby praktycznie niemożliwe.”
Niepokojący rozwój ekstremistycznych grup wrogich wobec mniejszości etnicznych, zwłaszcza wobec Romów, to złowrogi znak, że populizm i groźny nacjonalizm mogą wyrządzić szkody wciąż silnym instytucjom politycznym w regionie. Artykuł we wspomnianym wcześniej zbiorze Journal of Democracy autorstwa Dorothee Bole i Beli Greskovitsa kończy się złowrogimi słowami wskazując, że „w całej Europie Środkowej i Wschodniej radykalizujące się siły polityczne i zdesperowani wyborcy w takim samym stopniu wydają się gotowi wykorzystać swoich sąsiadów z innych grup etnicznych lub różnych pod innym względem jako kozły ofiarne. Jeżeli chodzi o delikatną politykę regionu, gospodarczy i polityczny brak stabilności prawdopodobnie przyspieszy trwający już proces, masowego rozczarowania centrowymi rozwiązaniami, dramatycznego spadku udziału ogółu i podnoszenia się radykalnych głosów.”
Druga słabość demokracji dotyczy równości. Wolny rynek nieuchronnie wiąże się w pewnym stopniu z gospodarczą nierównością, którą demokracje starają się zniwelować za pomocą polityki społecznej. Robią to w odpowiedzi na presję społeczną, a także dlatego, że nierówności mogą prowadzić do chorób społecznych takich jak nadużywanie narkotyków, przestępczość, zły stan zdrowia i innych problemów. Może również tworzyć podziały społeczne, prowadzące do konfliktów spowalniających wzrost gospodarczy i przyczyniające się do wzrostu braku stabilności politycznej.
Wykorzystanie polityki społecznej w walce z problemami nierówności może przynieść negatywne, nawet jeśli niezamierzone, konsekwencje. Transfery pieniędzy dla biednych ograniczają bodźce do pracy i powodują zależność – co było cechą systemu opieki społecznej w Stanach Zjednoczonych dopóki nie został zreformowany w 1996 roku. Takie transfery i związane z nimi uprawnienia mogą również pogorszyć dyscyplinę fiskalną – to problem, z którym mierzy się dzisiaj Grecja i inne europejskie demokracje, gdzie wskaźniki urodzeń i zwiększona długość życia przyczyniły się do redukcji państwowych przychodów i wzrostu emerytur, kosztów medycznych i innych. Rezultatem jest rosnący deficyt budżetowy i bankructwo państwa. Nie ma prostego rozwiązania tego problemu, który w najbliższej przyszłości będzie dominował w politycznych dyskusjach w rozwiniętych demokracjach, w tym również w Stanach Zjednoczonych.
I wreszcie kwestia moralności. Wielu ludzi, którzy głęboko zastanawiali się nad demokracją – chodzi mi tu o myślicieli takich jak Alexis de Tocqueville, Czesław Miłosz, Vaclav Havel i Leszek Kołakowski – podkreślali znaczenie religii dla zdrowia demokratycznych społeczeństw. Tocqueville uważał, że religia jest niezbędna dla demokracji, ponieważ kształtuje moralny charakter – to co nazywał „zwyczajami wspólnoty” i „nawykami serca” – który jest warunkiem koniecznym dla demokratycznego obywatelstwa. Miłosz obawiał się, że liberalne wartości takie jak szczerość i ludzka godność, które znajdują swoje podstawy w religii, mogą nie przetrwać „jeżeli nie będzie tej podstawy”. Havel również martwił się upadkiem religii, który jego zdaniem oddzielał współczesnego człowieka od „jego transcendentalnej kotwicy…. jedynego prawdziwego źródła odpowiedzialności i szacunku dla samego siebie.”
Podobnie jak Tocqueville, Kołakowski również postrzegał religię jako hamulec niebezpiecznej ludzkiej skłonności do chciwości i materializmu. „W ostatnich kilku dekadach szybkiego wzrostu gospodarczego,” powiedział Kołakowski w 1991 roku, „przyzwyczailiśmy się do myśli, że wszyscy my współcześni możemy mieć wszystko i że tak naprawdę na wszystko zasługujemy. Ale to zwyczajnie nie jest prawda.” Religia, jak powiedział, „nauczyła nas ograniczać się, dystansować nasze potrzeby od tego, co chcemy.” Razem z upadkiem religii ta granica niebezpiecznie zbliża się do zaniknięcia. „To będzie kulturalna katastrofa,” ostrzegł Kołakowski, „jeśli stracimy umiejętność utrzymywania dystansu pomiędzy tym, czego chcemy a naszymi potrzebami.”
Demokracja może prowadzić do dobrobytu, a jednocześnie sama może odnieść wielkie korzyści z gospodarczego postępu. Ale zamożność sama w sobie nie jest wystarczająca, a jeżeli towarzyszy jej upadek religii, konsekwencje mogą być straszne. To właśnie przesłanie Kołakowskiego i to przesłanie otrzeźwiające: „Przetrwanie naszego religijnego dziedzictwa,” powiedział, „jest warunkiem dla przetrwania naszej cywilizacji.” Powinniśmy pamiętać o tym przesłaniu rozważając wiele wyzwań, przed jakimi stoi demokracja w tym regionie i tak naprawdę na całym świecie.
Tłumaczenie: Martyna Bojarska
Uwagi wygłoszone podczas Wrocław Global Forum
1 czerwca 2012 Wrocław