Nikt inny (poza wymienionymi osobami oraz prof. Joanną Senyszyn, ale ona nie reprezentuje prawników) nie chciał komentować tego, że szef instytucji, która zajmuje się badaniem zgodności aktów niższego rzędu z ustawą zasadniczą, która orzeka w kwestiach światopoglądowych – odbiera papieski medal. Ten sam człowiek nazywa się publicznie dłużnikiem Kościoła.
Pytam: w jaki sposób Pan spłaca swój dług, Panie profesorze? Bo porządny dłużnik jest chyba zobowiązany, by swoje rachunki wyrównać. Tak to przecież działa. Czy w swojej pracy w Trybunale Konstytucyjnym zachowuje Pan niezbędną w tej roli bezstronność?
W tym samym Trybunale, który niedawno dopuścił ubój rytualny na skalę przemysłową, a nie tylko dla gmin żydowskich, czyli więcej niż chcieli wnioskodawcy. Argumentem była wolność wyznawania religii.
Wolność religijna nade wszystko? Ponad prawem? Świeckim? Jeśli pojawi się u nas mniejszość praktykująca rzezanie dziewczynek, zezwolimy jej na to? Wolę się upewnić, bo mam wrażenie, że takie orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego kieruje nas w bardzo, ale to bardzo niebezpieczną stronę.
Ale zostawmy ubój rytualny i przedziwne uzasadnienie decyzji TK.
W grudniu 2009 Trybunał uznał, że wliczanie do średniej ocen z religii jest zgodne z Konstytucją. Zdanie odrębne wyraziła wówczas prof. Ewa Łętowska. Niedługo później TK podtrzymał możliwość finansowania katolickich uczelni z budżetu państwa. I wreszcie, w 2011 roku, Trybunał uznał za sprzeczny z Konstytucją tylko jeden przepis ustawy dot. Komisji Majątkowej, nie dając tym samym samorządom możliwości domagania się zwrotu majątków od Kościoła.
Jak działała Komisja Majątkowa, wiedzą chyba wszyscy. Kościół otrzymywał grunty i nieruchomości w cenach niemających nic wspólnego z rynkowymi. Od decyzji komisji nie było żadnego odwołania. Samorządy bywały zaskakiwane tym, że muszą zwrócić jakieś ziemie czy budynki, bo nie zawsze brano je pod uwagę jako strony postępowania. W 2011 roku CBA sporządziło analizę, z której wynikało, że działalność komisji była niekorzystna dla Polski. Ale Trybunał nie wydał tu z siebie słowa krytyki.
Stosunki między państwem a kościołami opierają się na autonomii i niezależności – tak mówi art. 25 Konstytucji. Tymczasem faktem jest, że Kościół katolicki usiłuje wpływać na kształt polskiego prawa. A jeśli się nie da – to głosi, że prawo Boże jest ważniejsze niż to stanowione przez ludzi.
To, że ministrowie jeżdżą do siedziby Episkopatu, by omawiać kwestie konwencji antyprzemocowej czy matury na religii, to że nie mamy ustawy o związkach partnerskich czy in vitro, to także efekt nacisków ze strony władz kościelnych na bojących się utraty poparcia polityków.
Nawet gdyby Kościół zachowywał się zgodnie z Konstytucją i nie naciskał na kształtowanie prawa obowiązującego wszystkich (a nie jedynie katolików, których nikt nie zmusza do aborcji, antykoncepcji czy wchodzenia w związki partnerskie zamiast zawierania małżeństw) i tak profesor Rzepliński powinien był się powstrzymać od przyjęcia kościelnego wyróżnienia do czasu, gdy nie będzie pełnił funkcji prezesa TK.
Ale je przyjął i jest z tego dumny. Nielicznych swoich krytyków traktuje, nazwijmy to, z pobłażaniem. Nie udaje. Czy i my mamy więc udawać, że wierzymy (słowo wiara jest chyba na miejscu) w niezawisłość trybunału, kierowanego przez „dłużnika Kościoła”?
PS. W słynnym orzeczeniu dotyczącym uboju rytualnego kierowany przez prof. Rzeplińskiego trybunał uznał, że ochrona zwierząt nie ma waloru moralnego. W wywiadzie w Radiu Zet (28.01.2015) profesor stwierdził, że „zwierzę rzeźne ma swoje prawa takie, żeby było dowiezione”, a zdjęcia, dokumentujące horror zwierząt rzeźnych nazwał „ustawkami”. Sorry, taki mamy trybunał.