W sobotę Andrzej Celiński, który po 15 latach powrócił do tego środowiska politycznego, został wybrany przewodniczącym Partii Demokratycznej. W czasie kongresu mojego byłego ugrupowania przegrała więc koncepcja likwidacji partii i fuzji z Ruchem Palikota, wygrała zaś koncepcja trwania na scenie politycznej, nawet bez określonej koncepcji lub strategii. Przewodniczący Celiński swoją koncepcję dopiero przedstawi, nie uczynił tego szczegółowo przed wyborami szefa partii. Wotum (bardzo wyraźne) na jego rzecz to nie tyle wybór konkretnej strategii, co wyraz sprzeciwu członków wobec propozycji likwidacji PD. Jest to także wyraz zrozumiałego niezadowolenia z pracy przewodniczącej Brygidy Kuźniak, która została wybrana na to stanowisko trzy lata temu, a teraz spektakularnie poległa w boju z Celińskim. Niestety, stan partii dziś jest nieporównywalnie gorszy niż jej stan w momencie przejęcia odpowiedzialności przez panią Kuźniak, a już wtedy był on bardzo zły. Jako przewodnicząca, po klęsce wyborczej koalicji „CentroLewica” w wyborach do PE w 2009 r., Kuźniak nie podjęła żadnej nowej inicjatywy politycznej, która miałaby szanse poprawić położenie PD. Być może warunki nie dawały na to żadnych szans, jednak całkowite zniknięcie przedstawicieli partii z mediów w ostatnich dwóch latach na pewno obciąża jej kierownictwo. Przede wszystkim zbyt dużym ryzykiem był wybór przez partię o niskim (wynoszącym w 2009 r. około 1-2%) poparciu osoby niemal całkowicie anonimowej na stanowisko przewodniczącej. Kreować liderów może partia o dość silnej pozycji w mediach. Gdy jest na to za słaba, to musi grać otrzaskanym nazwiskiem, które będzie promować słabą partię. Gdy słaby jest i szyld, i nazwisko, to nie ma żadnych nadziei na zwiększenie obecności w przestrzeni publicznej i na zwiększenie poparcia. Ja i inni działacze PD, którzy 3 lata temu proponowaliśmy wybór Bogdana Lisa na przewodniczącego, ostrzegaliśmy przed taką właśnie sekwencją zdarzeń. Mam wyjątkowo mało satysfakcji z tego, że ta prognoza się spełniła, wolałbym się mylić. W tym kontekście wybór Celińskiego jest zrozumiały. Nowy szef PD jest osobą rozpoznawalną przez większość zainteresowanej polityką opinii publicznej. Być może będzie w stanie, dzięki swoim kontaktom w mediach i obecności na antenie, przypomnieć części wyborców o szyldzie Demokratów.pl.
Andrzej Celiński jest jednak socjaldemokratą. Oznacza to, że zamiana Kuźniak na Celińskiego nie oznacza zmiany kierunku politycznego PD, która pozostanie partią centrolewicową i socjalliberalną, podobną pod względem usytuowania na scenie do holenderskich Demokratów 66 lub duńskiej Radikale Venstre. Nie jest to szczyt liberalnych marzeń, ale na pewno pole do podjęcia współpracy.
Z tego powodu, w czasie gdy przewodniczący Celiński akurat pracuje nad nowym projektem dla PD, ze swojej strony zgłaszam pomysł połączenia Partii Demokratycznej ze Stronnictwem Demokratycznym. Nie wydaje się, aby istniał sens dla utrzymywania odrębności tych dwóch centrolewicowych i socjalliberalnych, małych partii. SD dysponuje środkami na prowadzenie działalności politycznej, które PD bez dotacji wkrótce się skończą. PD natomiast dysponuje rozpoznawalnym szyldem Unii Wolności. Właśnie pod taką nazwą sugerowałbym PD i SD zjednoczenie. To szyld o nadal sporym rezonansie społecznym w Polsce, kojarzony pozytywnie od centrolewicy do centroprawicy, kojarzony z pomnikowymi „ojcami-założycielami” współczesnej polskiej państwowości. Obudowany sensownym nowym programem na lata 2015-20 mógłby mieć pewne szanse, zwłaszcza w wyborach kończących drugą kadencję rządów PO i wobec prawdopodobnego odejścia premiera Donalda Tuska z bieżącej polityki krajowej. Szczególnie jeśli Nowa Unia Wolności uzyskałaby poparcie Lecha Wałęsy, które uważam za niewykluczone. Myślę, że Andrzej Celiński, Janusz Onyszkiewicz, Bogdan Lis, Paweł Piskorski i Władysław Frasyniuk powinni zastanowić się na tym, lub podobnym pomysłem!