Liberałowie często są zmuszeni podkreślać, że państwo nie jest jedyną instancją zdolną ograniczać wolność jednostki. Pomimo iż liberalizm rozwijał się pierwotnie jako idea ograniczenia arbitralności władz państwowych i za cel stawiał sobie ochronę prywatnej sfery życia przed zakusami interwencjonistycznymi biurokratów, to po osiągnięciu politycznych celów budowy ustroju konstytucjonalnego państwa prawa i dość skutecznym ograniczeniu tych zjawisk, musiał dostrzec niedostateczność tych zabiegów. Ochrona sfery prywatnej przed publiczną była tylko częścią krucjaty o realne zabezpieczenie wolności człowieka. W samej sferze prywatnej czaił się bowiem wróg wolności w postaci obyczajów i praktyk związanych z narzucaniem ludziom o tradycyjnie słabszej pozycji społecznej ograniczeń wolności przez jednostki bardziej wpływowe. Ta część krucjaty o wolność okazała się naturalnie o wiele trudniejszym zadaniem dla liberałów. Państwo relatywnie łatwo pozbawić narzędzi ograniczania wolności. Liberałowie musieli zdobyć w nim władzę oraz przeforsować konstytucje i ustawy zgodne ze swoimi wyobrażeniami ideowymi. W latach 1830-90 stało się to w zasadzie we wszystkich krajach Europy zachodniej, a działania te cieszyły się sporym poparciem opinii publicznej, tradycyjnie wrogo lub choćby nieufnie do organów państwa nastawionej. Zupełnie czym innym była jednak próba wejścia liberalnego ustawodawstwa w sferę prywatną celem ochrony wolności jednostki przez wpływami jej społecznego otoczenia. Zakaz narzucania innym swojej woli był, jak w przypadku obowiązku szkolnego, interpretowany jako zamach na wolność własną jednostek dominujących w różnych układach społecznych, takich jak parafia czy rodzina i budził nieporównywalnie większy opór. Budzi po dzień dzisiejszy, co ilustrują niektóre reakcje na nowe polskie ustawodawstwo w sprawie przemocy w rodzinie. Szczególnie delikatnym problemem w tych ramach problemowych jest oczywiście wszystko to, co wiąże się z ludzką seksualnością. Jest to już nie tylko sfera prywatna, ale i intymna. I jak mało która inna była i jest poddawana opresyjnym, nieformalnym regulacjom zwyczajowym, w sposób oczywisty noszącym znamiona gwałtownego ograniczania wolności, zwłaszcza ludzi młodych, a szczególnie młodych kobiet.
Od zawsze
Restrykcyjne podejście do seksualności ludzi młodych ma bardzo długie „tradycje”. W bardzo wielu plemionach, z których wyrosła cywilizacja zachodnia, intymna sfera życia była poddawana ścisłej kontroli i prawdziwej reglamentacji. Narosły wokół tego niezliczone, irracjonalne rytuały i zabobonne wierzenia oraz cała mentalność, każąca traktować seksualny potencjał młodych kobiet jako szczególnego rodzaju „dobro”, na straży wartości którego stoi plemienna starszyzna, a bezpośrednio ojciec i bracia kobiety. Winni oni trzymać skutecznie pieczę nad jej dziewictwem i przekazać kobietę w stanie nienaruszonym w ręce przyszłego męża. Seksualność młodych kobiet była zatem traktowana w charakterze prywatnej własności ojca, który miał prawo nią dysponować (z wyłączeniem tabu kazirodztwa), do czasu przekazania tego uprawnienia mężowi. Oznaczało to poddanie tych kobiet niewolnictwu, choć nie w zakresie całościowym ich osobowości, a tylko w jednej z istotnych sfer życia, ale jednak. W sposób nieco mniej rygorystyczny, ale formalnie w etyce chrześcijańskiej równie kontrolowana była seksualność młodych mężczyzn, których także obowiązywał zakaz seksualny do momentu zawarcia małżeństwa. Społeczność także i w ich przypadku rozciągała zniewalającą kontrolę, natomiast jej słabsza moc była wynikiem przedchrześcijańskiego kodu kulturowego i patriarchalnej struktury społecznej. W Anglii utarło się nawet wyśmiewane dziś powiedzenie „zamknij oczy, myśl o Anglii” w odniesieniu do kobiet, które stawały w historii przed zadaniem dostarczenia rodom królewskim męskich potomków. Myśleć o Anglii miały w czasie stosunku także dlatego, aby broń Boże przez myśl im nie przeszła potencjalna możliwość ekstazy. W niektórych kręgach kulturowych powyższy opis skrajnie represyjnej etyki seksualnej pozostaje aktualny i dziś. W cywilizacji łacińskiej zmieniło się wiele i zasięg etyki restrykcyjnej malał, ale mentalność, instynkt czy skłonność do rozciągania kontroli i stosowania zakazów pod adresem ludzi młodych przetrwała. W wielu społecznościach nadal wysoko ceniona jest abstynencja seksualna, także po zawarciu małżeństwa, jako zdolność samokontroli, dyscypliny i powstrzymania się od ulegania popędom, które z irracjonalnych przyczyn postrzegane są jako „niskie”, „nieczyste”, „niegodne”. W idealnym przypadku seks powinien służyć wyłącznie celom prokreacyjnym, nigdy utylitarnym, ponieważ czerpanie zeń przyjemności jest postrzegane jako grzeszne.
Po drugiej wojnie światowej, a szczególnie w wyniku zmian obyczajowych i pojawienia się doustnej antykoncepcji w latach sześćdziesiątych XX w., znaczenie i wartość przypisywana przedmałżeńskiej abstynencji seksualnej zmalała drastycznie. W odniesieniu do ludzi młodych problem kontroli i restrykcji zyskał jednak wręcz na społecznym znaczeniu. Po pierwsze, znacznie wydłużył się „okres kontrolny”. Dzięki polepszającemu się poziomowi życia, a zwłaszcza żywienia, spadł wiek dojrzewania fizycznego nastolatków. W przypadku dziewcząt z około 17 lat przed dwoma stuleciami do nawet 12 lat współcześnie. Rośnie zaś średni wiek zawierania małżeństw, który przed rewolucją obyczajową sprzed pół wieku wynosił w USA niewiele ponad 20 lat, zaś dziś jest to 25 lat dla kobiet i 27 dla mężczyzn. Jeśli za „okres kontrolny”, w którym rodzina musi poddawać seksualność swoich młodych zakazom i represjom przyjmiemy czas od osiągnięcia potencjalnej fizycznej zdolności seksualnej do wejścia w związek małżeński, a więc osiągnięcia sankcjonowanej zwyczajem zdolności do „legalnego” seksu, to uległ on wydłużeniu z około 3 do 13 lat, a więc o ponad 400%. Dochodzi do tego dużo większa świadomość seksualnych potrzeb u dzisiejszej młodzieży, co jest związane z dostępem do materiałów o charakterze erotycznym oraz zmniejszająca się dojrzałość emocjonalna, która jest wynikiem wielu czynników, w tym także ogólnej infantylizacji kulturowej. „Okres kontrolny” stał się więc wyzwaniem o wiele trudniejszym i bardziej skomplikowanych dla wychowawców, zarówno tych, którzy w dalszym ciągu pozostają zwolennikami restrykcyjnej etyki seksualnej, jak i dla tych, którzy w dorastaniu i dojrzewaniu młodzieży upatrują realnie istniejących problemów i analizują je w sposób racjonalny, wolny od zabobonu pradawnego kodu kulturowego.
„Moralność” i moralność
W krajach zachodnich dominuje dziś liberalna etyka seksualna. Etyka restrykcyjna pozostaje jednak żywotna w licznych grupach społecznych, które zazwyczaj są głośniejsze i bardziej skłonne w jaskrawy sposób prezentować swoje stanowisko, oczywiście nader chętnie sięgając po argumenty religijne. Jedną z grup wyraźnie najsilniej trwających w okowach etyki restrykcyjnej są elity polityczne większości krajów. Elementem swoistej umowy społecznej rządzących i rządzonych, rytuałów związanych z uprawianiem polityki, a nawet politycznej poprawności jest to, że w kwestiach seksualnych lider polityczny, „przywódca narodu”, powinien być raczej pruderyjny i generalnie bardziej konserwatywny aniżeli przeciętny obywatel. Osoby o
liberalnych poglądach na te problemy pogodziły się z tym i zwykle zadowalają się legislacyjną bezczynnością polityków w tej dziedzinie i ograniczaniem przejawów ich przywiązania do restrykcyjnej etyki seksualnej do deklaracji, gestów i poz. Te wizerunki oczywiście regularnie legają w gruzach po ujawnianiu „skandali” obyczajowych polityków, co nic nie zmienia i ich następcy znów ochoczo oddają się rytuałom tworzenia konserwatywnych pozorów. Wydaje się to być pokłosiem tradycji plemiennych starszyzn, które za swój obowiązek pojmowały obejmowanie powiernictwem młodych, niedoświadczonych ludzi z ich wspólnoty i dążyły do ochrony ich przed konsekwencjami ulegania pokusom. Główna przyczyna tej naturalnej inklinacji do postaw konserwatywnych w zakresie seksualności wynika jednak z tego, że restrykcyjna etyka seksualna jest nadal postrzegana jako bardziej moralna i bardziej odpowiedzialna od etyki liberalnej. Pytanie brzmi, czy jest to teza uzasadniona.
Odwołanie się do tradycyjnej, chrześcijańskiej hierarchii wartości, w której każda forma seksu przed- i pozamałżeńskiego jest uznawana za moralne zło, jest podstawą do postawienia tezy, że moralność nakazuje dokonanie wyboru restrykcyjnej etyki seksualnej. Jeśli abstynencja seksualna do ślubu i dziewictwo jako takie są istotnymi wartościami, to działania skutecznie zapobiegające ich utracie, mocne nakazy i zakazy w „okresie kontrolnym”, są moralnie uzasadnione same w sobie. Uzyskują moralną wyższość nad strategią wychowawczą, która dopuszcza utratę tych wartości. Oczywiście z kwestiami wiary nie można dyskutować. Nie mają sensu próby wykazania niskiej czy braku wartości dziewictwa i seksualnej abstynencji. Ale i bez tego, przy tezie o wysokiej moralnej jakości restrykcyjnej etyki seksualnej pojawiają się znaki zapytania. Nie ulega dyskusji fakt, że człowiek jest istotą w sposób naturalny i niezależny od swojej woli generującą popęd i potrzeby seksualne. Stosowanie kar za popęd jest zatem bezdyskusyjnie niemoralne, ponieważ zawsze niesprawiedliwe jest karanie jednostki za okoliczności przez nią niezawinione lub niezależne. Dyskusyjna jest natomiast zasadność hamowania popędów i zakazów konkretnych czynów będących popędu konsekwencjami. Osoba, która absolutyzuje wartość dziewictwa i abstynencji, uzna oczywiście tą zasadność. Zaś osoba, która pod uwagę weźmie także inne przesłanki moralne, niewykluczone, że udzieli innej odpowiedzi. Po pierwsze, restrykcyjna etyka seksualna jest oparta na wierzeniach i poglądach co do dozwolonych i niedozwolonych aktów seksualnych, które są całkowicie arbitralne, zatem narzucanie ich drugiemu człowiekowi z liberalnego punktu widzenia budzi już moralny sprzeciw. Po drugie i przede wszystkim jednak potrzeby seksualne stanowią potężną siłę. Ich hamowanie, penalizowanie i pobudzanie w młodych ludziach potężnego poczucia winy, obarczanie ich sumienia tak wielkim ciężarem i stawianie przed niezwykle trudnymi dylematami z powodów ideologicznych przekonań arbitralnych budzi wątpliwości natury moralnej właśnie. Jest to rodzaj nadużycia.
W końcu pojawia się także pytanie o to, czy absolutyzowanie dziewictwa osiąga moralne cele, jakie samo sobie stawia. Hipokryzja i „dulszczyzna” towarzyszą restrykcyjnej etyce seksualnej od bardzo dawna. Typowe jest zjawisko zastąpienia standardowego stosunku seksualnego, który jest zakazany, innymi seksualnymi zachowaniami, szczególnie seksem oralnym, który nie narusza formalnie wartości absolutyzowanej, dziewictwa. To zjawisko obyczajowe, zwane „dziewictwem technicznym„, trudno uznać za moralny sukces strategii zakazów i seksualnej opresji.
„Odpowiedzialność” i odpowiedzialność
Po stronie odpowiedzialności niepodważalnym argumentem na rzecz seksualnej abstynencji i strzegącej jej restrykcyjnej etyki w wychowaniu jest fakt, że abstynencja jest gwarantem uniknięcia niechcianej ciąży i niemalże gwarantem uniknięcia chorób wenerycznych. Problem leży gdzie indziej. Restrykcyjna etyka niesie bowiem ze sobą także przekonanie, że posiadanie wiedzy na temat seksu, a szczególnie antykoncepcji jest zaproszeniem i zachętą do seksu. Zatem wiedza ta stanowi zagrożenie dla ultymatywnego celu uchronienia dziewictwa, więc zadaniem w wychowaniu młodzieży jest ją od tej wiedzy w miarę możliwości odizolować. W tym przejawia się zaś właśnie skrajna nieodpowiedzialność restrykcyjnej etyki seksualnej.
Gdyby ludzkie popędy seksualne były impulsami słabymi, to odcięcie młodych od wiedzy i utrzymywanie ich w ciemnocie ignorancji miałoby być może jakiś cyniczny sens. Ponieważ jednak są one siłami potężnymi, w znacznym stopniu modyfikującymi ludzkie zachowania, brak wiedzy jest niebezpieczny i zwiększa ryzyko. Zwolennicy restrykcyjnej etyki nader opornie przyjmują do wiadomości, że ich system zakazów i kontroli w wielu przypadkach okazuje się nieskuteczny i ponosi porażkę. Młodzi w odpowiednich okolicznościach decydują się złamać zakaz. Wówczas brak wiedzy naraża ich na dodatkowe niebezpieczeństwa, chorób i niechcianej ciąży. Wiedza o seksie i antykoncepcji jest tymczasem mało znaczącą zachętą do oddania się aktom współżycia płciowego w porównaniu z niezliczonymi impulsami w mediach, kulturze, grupie rówieśniczej. Skuteczna byłaby tylko izolacja od całego współczesnego świata, rówieśników wychowywanych w innej etyce, życie pustelnicze lub w religijnej komunie. Jeśli na to się nie decyduje, to należy wiedzę dostarczać. Inne działanie jest nieodpowiedzialne.
Przynosi ono konkretne negatywne rezultaty. Nastolatki cierpią na ignorancję i nadmierny wstyd w związku z intymną sferą życia. Nie potrafią przełamać utrwalonych w ich osobowości barier, aby uzyskać potrzebną im wiedzę z innych źródeł, poza domem rodzinnym, gdzie uzyskać jej nie mogą. Zdarzają się przypadki dziewcząt przekonanych, że umierają w dniu pierwszej menstruacji, ponieważ nie dostarczono im potrzebnej wiedzy na ten temat. Szeroko opisywany jest tzw. „syndrom zaskoczonej dziewicy”, a więc dziewcząt, które pierwszy stosunek płciowy przeżyły nieświadome faktu, iż ze stosunkiem płciowym mają do czynienia. Badania socjologiczne dotyczące ruchów w rodzaju „True Love Waits” w Stanach Zjednoczonych, w ramach których młodzież uroczyście przysięga zachowanie czystości do ślubu, pokazują z jednej strony ich pewną skuteczność w postaci statystycznie późniejszego momentu inicjacji seksualnej aniżeli pośród młodzieży nieprzysięgającej. Z drugiej jednak strony w grupie ich członków, którzy złamali przyrzeczenie, bardzo duży odsetek nie używał żadnej formy antykoncepcji, statystycznie więcej niż w całej populacji przyznaje, iż nie planowała stosunku, a szkolne inicjatywy na rzecz abstynencji nawet zwiększają liczbę nastoletnich ciąż. Wszystko to spowodowane jest oczywiście oporami przed przekazywaniem młodym rzetelnej wiedzy z powodów zupełnie absurdalnych. Kulturę zachodniej cywilizacji nadal dotyka problem w postaci niezdolności do postrzegania nastolatków jako istot posiadających wymiar seksualny i częstego braku zdolności dojrzałego podejścia do ich edukacji, bez tabu, stereotypów czy szkodliwej pruderii. Odpowiedzialne jest bowiem podejście racjonalne, a więc oparte na otwartości i dialogu międzypokoleniowym na tematy seksualne.
Oczywiście przeciwieństwo restrykcyjnej etyki seksualnej, czyli zachęcanie do wczesnej inicjacji seksualnej byłoby równie, a może nawet i bard
ziej nieodpowiedzialne. Istnieją w istocie dobre powody, dla których opóźnienie inicjacji jest sensowne i działania podejmowane na rzecz tego są odpowiedzialne. Argumentem za tym nie są jednak irracjonalne przekonania czy wierzenia o wartości abstynencji, zahamowań, zwalczania potrzeb i popędów, w końcu mitycznej „czystości”. Dobrym powodem dla rozwagi jest rozziew pomiędzy tempem dojrzewania fizycznego a tempem dojrzewania emocjonalnego ludzi. Nie jest pomysłem dobrym oddawanie się działaniom, do których jest się przygotowanym fizycznie, ale faktycznie niezdolnym emocjonalnie, o ekonomicznej gotowości stawienia czoła konsekwencjom w postaci ciąży nie wspominając. Z wolności, także seksualnej, jednostka powinna korzystać, jeśli osiągnęła zdolność odpowiedzialnego przyjęcia ewentualnych, prawdopodobnych konsekwencji. Jest to refleksja oparta o jak najbardziej racjonalne przesłanki, a nie quasi-religijny dogmat. Jest to propozycja, do której należy zachęcać młodzież na drodze uczciwego przedstawienia tej problematyki, dostarczenia pełnej i wolnej od ideologicznych filtrów wiedzy, przedstawienia argumentów „za” i „przeciw” oraz przestrzeżenia przed całym szeregiem obiektywnie istniejących, możliwych konsekwencji negatywnych. W ostatecznym rozrachunku jednak nie ma innej drogi jak pozostawienie wolnego wyboru. Pełnej kontroli i skutecznej represji i tak nie uda się ustanowić. Trzeba zamiast tego wiary w rozsądek odpowiednio ukształtowanego młodego człowieka i szacunku dla niego, w postaci przyjęcia, że jego wolny wybór dotyczący momentu seksualnej inicjacji będzie wyborem właściwym dla jego indywidualnego przypadku.
Zamiast odpowiedzialności
Brak otwartości, racjonalizmu i wolności od obyczajowych zahamowań ma wiele niedobrych konsekwencji, które stale obserwujemy. Wychowanie w warunkach skrajnej opresji wobec własnej seksualności powoduje, że także człowiek nawet całkowicie dorosły nadal nie jest w stanie osiągnąć emocjonalnej dojrzałości w zakresie intymnej sfery życia. Obarczenie osobowości, sumienia i poczucia winy mieszanką tabu, wstydu i odruchowych reakcji powoduje poważne zaburzenia behawioralne. Utrzymuje się także ignorancja w sprawach seksualnych, ponieważ pozostaje opór przed posiadaniem takiej wiedzy. Wpływa to katastrofalnie na wychowanie własnego potomstwa, a dyskomfort takich rodziców powoduje, że dzieci rezygnują z zadawania im pytań. Nie tylko powoduje to dziedziczenie opresyjności seksualnej przez kolejne pokolenia, ale może wręcz utrudnić jakikolwiek dialog w rodzinie, na wszystkie tematy, i naruszyć nić zaufania pomiędzy rodzicami a dziećmi.
Idealizowanie przedmałżeńskiej abstynencji seksualnej ma także negatywne konsekwencje dla małżeństw. Silne poligamiczne inklinacje wielu ludzi są oczywiście powodem niezliczonej liczby rozwodów na całym świecie. Posiadanie przedmałżeńskich doświadczeń z wielością partnerów może, choć oczywiście nie jest żadną gwarancją, ograniczyć prowadzące do naruszenia wierności potrzeby seksualne. Brak takich doświadczeń i „odkrycie” sfery seksualnej życia człowieka dopiero po ślubie niewątpliwie może być impulsem do rekompensaty wcześniejszej abstynencji i zdrady małżeńskiej.
Dlatego koncentracja wysiłków w wychowaniu seksualnym na promocji abstynencji przedmałżeńskiej mogą mieć także fatalne konsekwencje w życiu po ślubie. Obecnie rysuje się wyraźna opozycja w praktyce zinstytucjonalizowanego wychowania seksualnego po obu stronach Oceanu Atlantyckiego. Podczas gdy w USA w sferze politycznej i społecznej bardzo silne są ruchy radykalnie religijne, które uzależniają finansowanie programów edukacyjnych od promowania przez nie przede wszystkim abstynencji, tak w zachodniej Europie o profilu wychowania decydują przesłanki bardziej pragmatyczne. A racjonalna analiza rzeczywistości społecznej każe zrezygnować z podejścia amerykańskiego, jako wysoce nieskutecznego.
Niestety, Polska plasuje się znacznie bliżej modelu amerykańskiego, co oczywiście jest także wynikiem nadmiernych wpływów religijnych na życie społeczne w naszym kraju. Wychowanie seksualne jako takie jest więc postrzegane jako zło, deprawacja, demoralizacja i „psucie” młodzieży. Zamiast tego w szkołach uczy się przedmiotu o eufemistycznej nazwie „wychowania do życia w rodzinie”. W tym przypadku eufemizm jednak sam nieopacznie demaskuje ideologicznie motywowaną nieadekwatność. Sens edukowania młodzieży polega bowiem na przygotowaniu ich do życia przed założeniem rodziny, a nie po jej założeniu.
Strach złym doradcą
Restrykcyjna etyka seksualna jest produktem ignorancji, nieufności, niewiary, arogancji, zacietrzewienia ideologicznego, religijnego dogmatyzmu, ale przede wszystkim strachu. Strach przed problemami niechcianej ciąży czy chorób, szczególnie takich jak AIDS, generuje potrzebę sięgnięcia po pozornie najprostsze rozwiązanie: zakaz, kontrolę, restrykcje i groźbę kary. „Mocna” reakcja na zagrożenie najlepiej stwarza iluzję bezpieczeństwa. Raz po raz zaś przekonujemy się, że ludzie nie analizują problemu racjonalnie i rzekome bezpieczeństwo, nawet jego ułudę, preferują i stawiają nad wolnością. Jest tak w przypadku bezpieczeństwa publicznego, gdy na wzrost przestępczości reaguje się zaostrzeniem kodeksu karnego, na terroryzm odebraniem wolności obywatelskich, a na korupcję poszerzeniem uprawnień tajnych służb specjalnych. Analogicznie jest w przypadku strachu przed utratą pracy czy ubóstwem, na które reaguje się usztywnieniem kodeksu pracy, zwiększeniem zasiłków i podatków. Zawsze są to reakcje błędne, ale bliższe naturze ludzkiej.
Liberalna etyka seksualna oferuje wolność, która zawsze powoduje jakieś ryzyko. Jest jednak oparta na idei poszanowania autonomicznego charakteru osoby ludzkiej. Człowiek ma prawo wyboru, ale i obowiązek posiadania zdolności do poniesienia odpowiedzialności. Ma prawo sam determinować swój los. Jeśli posiada wystarczającą wiedzę najprawdopodobniej dokona właściwego wyboru. Umiejętność podjęcia decyzji odpowiedzialnej jest podstawą moralnego postępowania. Dążenie do przyjemności w życiu jest normalne i nie zasługuje na potępienie. Dlatego też nie są automatycznie niemoralnymi nienaturalne czynności seksualne. Jedynym warunkiem moralności jest dobrowolność udziału w danej praktyce seksualnej wszystkich w nią zaangażowanych. Gdy jest dobrowolność jest dopuszczalność. Jedynym z definicji aktem niedopuszczalnym i absolutnie niemoralnym jest więc gwałt. Gwałtem jest przy tym każdy akt seksualny z udziałem ludzi, którzy ze względu na wiek lub np. upośledzenie umysłowe nie są zdolni do wyrażenia własnej wolnej woli.
Nieodpowiedzialny jest zaś seks z udziałem ludzi niedojrzałych emocjonalnie do niego. Skrajnie nieodpowiedzialne jest jednak też podtrzymywanie tej niedojrzałości lub ignorowanie faktu jej nadejścia poprzez odmowę młodym ludziom dostępu do wiedzy i wychowanie w atmosferze tabu, zakazanych tematów. Natomiast seks przedmałżeński, jako taki, nie jest ani niemoralny, ani nieodpowiedzialny, podobnie jak seksualne eksperymentowanie, które nie powinno być przedmiotem zainteresowania czy ewaluacji osób postronnych, a tym bardziej instytucji społeczno-politycznych.