Dzisiejsza demokracja modelu europejskiego i amerykańskiego nie jest czystą i niczym nieograniczoną władzą ludu. Bieżącą władzę sprawują przedstawiciele, którzy nie zmieniają się na każde zawołanie ludu, tylko raz na parę lat, do tego mamy jeszcze inne regulacje wyborcze, choćby próg – który jest jasnym ograniczeniem demokracji, a jednocześnie ograniczeniem bardzo potrzebnym. W ten sposób łączy się dobrą cechę autorytaryzmu, czyli pewną stabilność władzy z zabezpieczeniem państwa przed nieograniczonymi nadużyciami tejże, co jest jedną z najważniejszych cech demokracji.
Przez wieki rozwoju cywilizacja przeszła przez liczne ustroje – zarówno polityczne jak i gospodarcze. Wybierała zawsze sobie miejsce gdzieś pomiędzy anarchią i totalitaryzmem, między dzikim rynkiem i gospodarką planową. Przez krótkie i zwykle bardzo bolesne okresy historii zmierzaliśmy ku wariantom skrajnym – dość wspomnieć autorytarne rządy XX i XXI-wiecznych dyktatorów, czy próby wprowadzenia komunizmu choćby w Kambodży. Nigdy te próby nie wyszły narodom na dobre – nawet poprawienie pozycji państwa na arenie międzynarodowej (zwykle i tak krótkotrwałe) zawsze było okupione stratami ludności cywilnej.
Poszukiwać więc warto (i należy) kompromisów. W gruncie rzeczy takie kompromisy stosowano od dawna – nawet system feudalny bardzo ograniczał możliwości króla, choćby przez słynną zasadę „wasal mojego wasala nie jest moim wasalem”. Świetnym przykładem jest też dzisiejsza demokracja modelu europejskiego i amerykańskiego. Nie jest przecież czystą i niczym nieograniczoną władzą ludu – nie dość, że bieżącą władzę sprawują przedstawiciele, którzy nie zmieniają się (i dobrze) na każde zawołanie ludu, tylko raz na parę lat, to mamy jeszcze inne regulacje wyborcze, choćby próg – który jest jasnym ograniczeniem demokracji, a jednocześnie ograniczeniem bardzo potrzebnym. W ten sposób łączy się dobrą cechę autorytaryzmu, czyli pewną stabilność władzy z zabezpieczeniem państwa przed nieograniczonymi nadużyciami tejże, co jest jedną z najważniejszych cech demokracji.
Nie tylko ustroje polityczne dążą do kompromisu. Te same trendy możemy zobaczyć w teoriach ekonomii, która od stricte matematycznego wręcz opisu rzeczywistości na przykład według Smitha przeszła długą drogę do połączenia z psychologią (jedna z nagród Nobla z ekonomii została przyznana za opis nieracjonalnych zachowań człowieka) i stworzenia bardzo skomplikowanego opisu rzeczywistości. Choćby w kwestii zarządzania pracownikami zaczęliśmy od teorii X (pracownik potrzebuje tylko pieniędzy, nienawidzi pracy i odwala robotę jak najszybciej) przez teorię Y (najlepiej wysłać pracownika do basenu z ładnymi dziewczynami, wtedy będzie kreatywny) aż do teorii Z, która łączy pomysły dwóch pozostałych.
Jestem szczerze przekonany, że podobną strategię można zastosować w przypadku ustroju ekonomicznego. Wierzę, że można połączyć doświadczenia z polityki i zarządzania zasobami ludzkimi, aby stworzyć system, który wyciągnąłby to, co najlepsze z ekonomicznych skrajności. Na pewno najlepszą cechą kapitalizmu jest bardzo skuteczne skłanianie ludzi do ruszania tyłków sprzed telewizorów. Z drugiej strony nie oferuje on ani bezpieczeństwa, ani nie zapewnia jakiejkolwiek szansy tym, którzy zaczynają od zera (na przykład dlatego, że ich rodzice nie bardzo starali się zapewnić im godny byt). Dlatego, moim zdaniem najważniejsze są dwie cechy dobrego, sprawiedliwego ustroju – powinien on skłaniać do działania, ale także w tym działaniu pomagać.