Powyższe słowa pochodzą z mojego własnego tweeta, który w ciągu ostatnich 36 godzin zyskał 270 polubień i 320 retweetów. Niewiele głosów z prawicy odezwało się jednak w proteście przeciwko tym słowom. Poza kilkoma irrelewantnymi, standardowymi bluzgami, pojawił się argument, że przecież prawica chce gwałcicieli surowo karać. To oczywiście prawda. Wszyscy, także prawica, jesteśmy przeciwko przestępstwom seksualnym wszelkiego rodzaju, a ich sprawców chcemy i będziemy bezwzględnie karać, tak jak na to zasłużyli. Ale nie o to oczywiście w moim tweecie chodziło.
Chodziło nie o czyn, a o jego konsekwencje. Prawicowcy zgadzają się z resztą społeczeństwa, że gwałt jest zbrodnią na człowieku i wielką traumą dla jego ofiar. Pomimo tego, stawiają ofiarę i jej psychologiczne potrzeby nisko w hierarchii priorytetów. Twierdzenie, że aborcja jest drugą traumą, a poród nią nie jest, jest nonsensownym teoretyzowaniem. Mamy położenie skrzywdzonego człowieka, który ma prawo przyjąć w tej sytuacji różne drogi postępowania. Niektóre ofiary zdecydują postąpić po myśli prawicy i mają do tego prawo. Tego prawa nikt spoza prawicy im też przecież nie odbiera – czy ktoś zgłasza postulat obowiązkowej aborcji w sytuacji powstania ciąży wskutek gwałtu? Oczywiście, że nie. To byłby całkowity nonsens. Jednak inne ofiary gwałtu mają prawo chcieć – i mieć psychologiczną potrzebę – aby koszmar, który je dotknął, jak najszybciej się skończył. Chcą postarać się zapomnieć, przepracować, wrócić do normalnego funkcjonowania. Trudno sobie wyobrazić realizację tych dość naturalnych potrzeb w sytuacji wymuszonego donoszenia ciąży spowodowanej aktem brutalnego przestępstwa. Te 9 miesięcy to właśnie jest (dla niektórych spośród ofiar gwałcicieli) druga trauma, którą prawica chce przymusowo zafundować Polkom w imię własnych wyobrażeń religijno-moralno-plemiennych. Nawet nie sama ciąża jest tu głównym, źródłem tej traumy (choć ewentualne powikłania, komplikacje oraz ryzyko stanów depresyjnych, które ciąża powstała w takich okolicznościach może z łatwością wywołać, nie mogą zostać zwyczajnie pominięte). Jej głównym źródłem jest świadomość przymusu. Oto kobieta została przez jednego (lub i kilku) mężczyzn brutalnie zmuszona do odbycia stosunku seksualnego. Następnie zostaje zmuszona do donoszenia ciąży przez innych mężczyzn (bo to mężczyźni w zaawansowanym wieku, często wspierani przez pryszczatych studencików lubujących się w uniformach i odzieży „patriotycznej”, są w Polsce zarówno większością pośród prawodawców parlamentarnych, jak pośród promotorów zaostrzania ustaw aborcyjnych). Tych samych, którzy do swoich koleżanek w Sejmie mówią z chęcią, iż są one „fajnymi dupeczkami”.
Prawica nie uznaje gwałtu za moralny, to jasne. Ale uznaje za moralne wymuszenie urodzenia dziecka na ofierze wymuszonego seksu. Takie urodzenie jest zatem w ocenie prawicy bardziej moralne od urodzenia dziecka poczętego in vitro. Metoda objawowego leczenia niepłodności ma bowiem w Polsce zostać przez prawicę de facto zakazana przez wykluczenie mrożenia zarodków i ograniczenie ich tworzenia do jednego w danym cyklu. W takich okolicznościach szanse powodzenia in vitro spadają z ok. 35 do ok. 5%. Takiego in vitro nie warto w ogóle wykonywać, szkoda ponosić koszty, szkoda poddawać się uciążliwej terapii hormonalnej (no, ale ta terapia nie dotyczy przecież mężczyzn w zaawansowanym wieku, ani pryszczatych studencików…). Skoro ktoś ma już wydać znaczną sumę z własnych środków na in vitro, to – po przyjęciu ustawy zaawansowanego wiekowo Jana Klawitera –lepiej, aby dołożył nieco do tych wydatków i zrobił in vitro za granicą, w świecie normalnych ludzi.
W dniach #CzarnyProtest pokazujemy wam, pozbawieni empatii i rozumu politycy, wyprostowany, środkowy palec. Tak, wielkie „fuck you” dla was wszystkich. To akt niemocy z naszej strony, bo nic więcej nie możemy zrobić. Taka mamy sejmową większość i jesteśmy zdani na jej łaskę-niełaskę. Ale kadencje się kończą, większości przemijają, przychodzą nowe. Musicie wiedzieć, że in vitro przywrócimy, a będzie to jedna z pierwszych czynności nowej większości. Musicie też wiedzieć, że jeśli pogrzebiecie tzw. kompromis z lat 90-tych, to nie będzie i tutaj „zmiłuj”. Wprowadzimy legalną aborcję z przyczyn społecznych do 12-18 tygodnia ciąży. Dotąd trend w badaniach społecznych pokazywał spadek gotowości na liberalizację ustawy aborcyjnej w Polsce. Ale gdy zmusicie zgwałcone nastolatki do rodzenia, to my wygramy bój o serca obywateli.
A wy znowu „zmieścicie się śmiało”.
