Poezja Williama Blake’a na dwóch albumach
William Blake był postacią wyjątkową. Jego owiana lekką tajemnicą biografia, nie pasowałaby do życia większości ludzi współczesnych. Żyjąc na krawędzi ubóstwa, utrzymywał się z pracy rytownika. Dzięki połączeniu malarstwa z poezją, stworzył swoją oryginalną sztukę. Na rycinach opatrzonych pismem ukazał autorską hermetyczną mitologię. Wyrażał nią mistyczne prawdy duchowe niedostępne dla ogółu. Stąd bierze się niezrozumienie przesłania jego prac. W epoce, w której przyszło mu żyć, człowiek oświecenia wkraczał w czas powszechnego racjonalizmu oraz rewolucji przemysłowej. Do takiego modelu świata, Blake oraz jemu podobni mistycy (E. Swandenberg czy J. Saint-Martin), po prostu nie pasowali.
Odczytywanie sensu dzieł artysty do łatwych nie należy. Bez znajomości Biblii, sztuki antycznej, mistycyzmu, nurtów szeroko pojętej gnozy i hermetyzmu oraz czasów, w których przyszło żyć Blake’owi (okres Wielkiej Rewolucji Francuskiej), poezja ta staje się niezrozumiała. W związku z tym, dopiero człowiek XX wieku, na nowo odkryje spuściznę Blake’a. Często jest tak, że niektóre wybitne postaci, bywają docenione dopiero po śmierci.
Podczas gdy w muzeach i galeriach rosło zainteresowanie pracami Blake’a, a w szkołach i bibliotekach była przedstawiana jego poezja (lecz często ta łatwiejsza w interpretacji), do wierszy i grafik, poematów i obrazów, można było w końcu dodać jeszcze jeden element, którym był dźwięk. I tak, w 1916 roku, Hubert Perry napisał muzykę do wiersza Jerusalem, którą potem w latach 70. spopularyzowało trio z nurtu jazz-rocka, czyli Emerson, Lake & Palmer. Pierwotny utwór określa się czasem jako hymn Wielkiej Brytanii.
Dzieło Blake’a najwyraźniej wybrzmiało na dwóch albumach Tyger z 1987 roku z repertuaru Tangerine Dream oraz The Chemical Wedding Bruce’a Dickinsona z 1998 roku. Chciałbym omówić pokrótce niektóre piosenki znajdujące się na tych płytach.
Elektroniczny zespół z RFN, Tangerine Dream (nazwa zespołu to zapożyczenie z piosenki The Beatles Lucy in the sky with diamonds), powstał pod koniec lat 60. ubiegłego wieku. Początkowo łączył ze sobą rocka progresywnego z muzyką eksperymentalną i wątkami surrealizmu (ich pierwszy album nosił nazwę Elektroniczne medytacje). Jego liderem przez cały okres istnienia zespołu był Edgar Froese, uczeń Salvadora Dali. Drugim ważnym ogniwem była osobowość i muzyczny geniusz Christofera Franke, który zdobył wcześniej solidne muzyczne wykształcenie. To były dwa motory napędowe tego zespołu. Długoletnimi członkami TD byli Peter Bauman i Johannes Schmoelling. Przez pierwszy okres w skład zespołu wchodził jeszcze Klaus Schulze, inny pionier muzyki elektronicznej, który poszedł własną drogą i łączy w swojej twórczości nawet elementy techno. Tangerine dream zasłynął wieloma udanymi płytami m.in. Stratosfear, Phedra czy Rubycon, lecz była to muzyka bez śpiewu (wyjątek stanowił album White Eagle). Ekipa często nagrywała i dawała liczne koncerty. Zespół symbolicznie przysłużył się politycznemu pojednaniu brytyjsko-niemieckiemu, dając koncert w katedrze w Coventry (miasto ucierpiało podczas nazistowskich bombardowań w operacji „Lew morski” w czasie drugiej wojny światowej). Podczas politycznej zawieruchy za Żelazną Kurtyną, dnia 10 grudnia 1983 roku, zespół przyjechał do warszawskiej hali Torwar, nagrywając tym samym album koncertowy pt. Poland. Ten kolejny symboliczny gest, został odczytany jako wsparcie dane Polakom tuż po stanie wojennym. Jednak to album Tyger z 1987 roku zamyka pewną epokę. Zaraz po jego nagraniu zespół opuszcza Chris Franke. Na kolejnych albumach zmienia się brzmienie. Zespół powoli traci popularność.
Płyta Tyger okraszona jest poezją wcześniej wspomnianego artysty Williama Blake’a. Swojego głosu użyczyła Jocelyn Bernadette Smith. W nagraniach uczestniczył jeszcze muzyk Paul Haslinger.
Jako pierwszy wykorzystano wiersz Blake’a Tygrys. Oryginalnie zaczynał się tak: „Tygrysie, błysku w gąszczach mroku/Jakiemuż nieziemskiemu oku/Przyśniło się, że noc rozświetli/Skupiona groza twej symetrii?” (tłum. Stanisław Barańczak), ale zwrotka ta potraktowana została jako refren. Tak więc piosenka zaczyna się od słów z początku drugiej zwrotki i od wersu: „Jakaż to otchłań nieb odległa…”. Utwór jest bardzo melodyjny i chyba jest to najlepsze wykonanie tego zespołu. Przypomina dokonania Vangelisa czy Mike Oldfielda, a więc innych legend nurtu muzyki elektronicznej. Odnośnie samej poezji, artysta William Blake, zadaje tu fundamentalne pytanie, które nurtuje ludzkość: Skąd bierze się istota zła? Od Boga, który stworzył tygrysa? Od człowieka? Czy może po prostu od tego zwierzęcia, które jest symbolem dzikości wpisanej w naturę ludzką? Jednak na końcu wiersza jest też mowa o baranku, który stanowi symbol łagodności (jako przeciwieństwo do gniewu azjatyckiego króla zwierząt). A zatem, czy tygrys i baranek to nie awers i rewers tej samej monety? Czy przypadkiem nie jest to jasna i ciemna strona tej samej twórczej energii? Warto też wspomnieć, że archetypu tygrysa, poeta i malarz użył jeszcze w poemacie Zaślubiny Nieba i Piekła, w swoich Przysłowiach Piekielnych – „Tygrysy gniewu są mądrzejsze niż konie pouczeń…”.
Inną, trochę słabszą emocjonalnie piosenką jest Londyn. Poza cytatami z całego wiersza, nie wyróżnia się ona niczym szczególnym. Nie pomagają jej lekkie zmiany tempa oraz góry i doły wokalistki. Zespół zszedł kilka poziomów niżej, a sama piosenka jest przydługa i po prostu nudna (a może taka miała być?). Wpleciono w nią też nieco fraz z wiersza Mucha. Londyn dla poety jest symbolem zepsucia i ciągłego zagrożenia. Miasto fałszywych dżentelmenów, złodziei, bezdomnych i prostytutek. To wszystko w cieniu wielkiej polityki. Tej na Kontynencie, i tej na Wyspach Albionu. Życie wizjonera z Lambeth to egzystencja w ciągłym zagrożeniu, jakie niesie ze sobą Londyn. To zagrożenie ze strony materialistycznej nauki i epoki przemysłowej, której poeta po prostu nienawidził. Pamiętajmy, że Blake był orędownikiem Wielkiej Rewolucji Francuskiej, jednak nie poparł on terroru jakobinów. Ale Londyn jest też innym symbolem. W poetyckim słowniku mitologii poety mieszkają w nim Ludzie. Nad miastem świeci Księżyc. Zapala się i gasi ogniska. Geniusze i Emanacje zamieszkują Serce Miasta. Londyn jest twarzą Anglii… Nie da się tego wyrazić w jednej piosence. Poza tym, czyż każdy z osobna nie ma swojego Blake’a?
Po lekkim ostudzeniu nastroju dochodzimy do trzeciej piosenki w albumie (a jest to czwarta kompozycja z kolei, jako trzecią wpleciono Alchemy of the Heart już bez śpiewu), którą jest Smile. I w końcu mamy poziom podobny do pierwszej piosenki na płycie, chociaż jest znacznie spokojniej niż na otwarciu. Robi się łagodnie, lirycznie i romantycznie. „Jest Uśmiech Miłowania/I Uśmiech Podstępnej Uciechy/I jest Uśmiech nad Uśmiechami/W którym łączą się te dwa Uśmiechy (tłum. Jerzy Pietrkiewicz). Kiedyś Blake powiedział do swojej życiowej partnerki, Catherine Sophii, że nienawidzi nieuśmiechniętych ludzi, a uwielbia uśmiechniętych. Choć może to pierwsze jest zbyt drastycznym słowem. Wyżalił się jej kiedyś na temat swojej niespełnionej miłości. Catherine powiedziała, że mu współczuje. Wtedy Blake wyznał jej miłość… „Tylko Jeden – ten co się raz zdarza/Między naszą Kołyską a Mogiłą/Lecz gdy taki Uśmiech zajaśnieje/Znika wszystko co Cierpieniem było”.
W Boże Narodzenie 1975 roku w Londynie, młody utalentowany basista oraz junior piłkarskiego klubu West Ham United, zakłada zespół heavymetalowy – Iron Maiden (żelazna dziewica była średniowiecznym narzędziem tortur). Bazując na dokonaniach i stylu takich zespołów jak Deep Purple czy Judas Priest, postanowiono poszerzyć bardziej brzmienie oraz zastosować fugi z muzyki klasycznej J.S. Bacha, dodając do tego jeszcze punkowy charakter. Dwie pierwsze płyty zespołu, z Paulo Di’Anno na wokalu, wpisały na dobre do nowego gatunku, który nazywano Nową Falą Brytyjskiego Heavy Metalu.
W 1982 roku nastąpiła zmiana wokalisty. Za mikrofonem stanął Bruce Dickinson
i tak jest do dzisiaj (choć z małą przerwą w latach 90., ale o tym za chwilę). Począwszy
od tamtego roku, zespół wylansował swój klasyczny styl oparty na „galopie” sekcji rytmicznej i gitar elektrycznych. Dobrym przykładem jest tutaj piosenka The Trooper zainspirowana poematem Alfreda Tennysona Szarża Lekkiej Brygady, traktująca o wojnie krymskiej z lat 1863-1866. Nowa stylistyka połączyła się z poezją. Nieco podobnie było
w piosence The Rime of The Ancient mariner/Pieśń o Starym Żeglarzu zainspirowanej poematem Samuela Taylora Coleridge’a, zresztą jego część jest recytowana w utworze. Jak się potem okazało, były one preludium do autorskich poszukiwań Dickinsona.
Zespół wielokrotnie w swojej twórczości inspirował się nie tylko poezją, ale też książkami czy nawet filmami. Styl zespołu przeszedł istną metamorfozę, zaczynając od metalu z elementami muzyki punkrockowej, a dziś skłania się ku bardziej złożonym kompozycjom, nawiązując tym samym do metalu progresywnego (rocka neoprogresywnego).
W 1993 roku Bruce Dickinson odszedł z zespołu i poświęcił się całkowicie twórczości solowej. Jego pierwsze albumy nawiązywały do rocka klasycznego i hard rocka. Dopiero na Accident of birth z 1997 roku wraca do korzeni i prawdziwego metalowego grania. Drugą próbą utrzymania tej stylistyki był album The Chemical Wedding z 1998 roku traktujący o poezji Williama Blake’a.
Właściwie cała ta płyta nawiązuje do poczynań wspomnianego artysty. Jednak, tak jak wcześniej, zajmiemy się tylko trzema piosenkami, tymi najbardziej wyrazistymi. Zazwyczaj są to reinterpretacje. Wyjątek może tutaj stanowić swoisty hymn Jerusalem, choć też nie do końca.
W Gates of Urizen dostaliśmy metalową balladę, która zaczyna się od słów: „Jak na górze, tak na dole”. Jest to maksyma z Tablicy Szmaragdowej Hermesa Trismegistosa. Jest to podstawa hermetyzmu, antycznego ruchu i doktryny filozoficzno-religijnej. „Przed Wrotami Urizena/Płoną upadłe orły/Przed Wrotami Urizena/Wieczne bliźnięta potępione/Przed Wrotami Urizena/Rozpoczynają się oddzielne życia…” – wyśpiewuje wokalista. Kim jest tytułowy Urizen? U Blake’a jest to nazwa obłąkanego demiurga albo nawet Lucyfera (złego anioła, któremu się wydaje, że stworzył Świat). Symbolizuje też rozum, w którym pokładali nadzieję filozofowie oświecenia. To bóstwo zostało już zarysowane w wierszu poety Do oskarżyciela, który jest Bogiem tego świata i nosi w sobie silne znamiona gnostycyzmu. Przeciwnikiem tego nieudanego bóstwa i jego dzieła jest Los, który jest wyobraźnią, a zatem też wolnością. Jest Chrystusem, czyli „żywą informacją”, jakby to ujął Philip K. Dick. Dość śmiały „heretycki” pogląd, by przeciwstawiać Syna Bożego Bogu Ojcu. W refrenie piosenka zyskuje żywsze tempo. Nie przypomina już w niczym zwrotek, w których wokalista starał się zawrzeć kilka prawd tajemnych…
W dość długiej kompozycji The Book of Thel/Księga Thel dostajemy coś unikatowego, czego nie można porównać do innych piosenek w albumie. Najpierw wchodzi dość mroczny basowy riff al’a pianino, natomiast po nim następuje już heavy metal w całym swoim kunszcie. Bohaterką zarówno piosenki Dickinsona, jak i poematu Blake’a, jest młoda dziewczyna o imieniu Thel. Lubi chodzić po łąkach i po lesie. Jej dziewiczy świat jest pełen magii. Młoda dorastająca Thel panicznie boi się seksu, czyli… Śmierci. I tak w piosence mamy nawiązania do kultu Bogini Matki w matriarchacie, czy znacznie późniejszego kultu węża u Ofitów. W końcu gad zostaje rzucony na ołtarz, by potem nawiązać romans z księżniczką. Tak samo jak u młodej Thel, miłość przeplata się ze śmiercią, gdyż na końcu piosenki wokalista śpiewa o umarłych. By uściślić trochę tę tematykę: Życie (Zoa) i Miłość (Eros) przeplatają się z lękiem przed śmiercią. Zazwyczaj przemija on wraz z nastaniem dorosłości u człowieka, kiedy ten jest już całkowicie odpowiedzialny za swoje życie. Problem w tym, że większość ludzi boi się śmierci aż do końca swoich dni. U naszego bohatera było inaczej. Blake nie bał się śmierci. Zmarł, śpiewając. Na końcu poematu Thel zostaje ukazany jej własny grób. Czy tym razem już się nie bała?
Ostatnią piosenką, którą chciałbym omówić jest hymn Jerusalem. „William Blake był postacią nonkonformistyczną, a niektóre jego wierzenia są dość mocno niezrozumiałe, więc postanowiłem zreinterpretować jego poezję” – powiedział Bruce Dickinson pewnego grudniowego dnia w katedrze, wykonując utwór (jego akustyczną wersję) wspólnie z Ianem Andersonem z Jethro Tull.
Na początku piosenki główną rolę spełnia gitara klasyczna. Lecz wszystko zmienia się, gdy nadchodzi refren. „Niech pada deszcz/Zmyje zasłony z moich oczu/Niech pada deszcz/Niech pozwoli mi znowu ujrzeć…”. Ponownie, tak jak
w poprzedniej, opisanej piosence, mamy popis tego, czym Bruce Dickinson zasłynął wraz Iron Maiden. Obaj gitarzyści: Roy Z i Adrian Smith (również Iron Maiden) wykonują gigantyczną pracę. „Z zamarzniętych fal/Król znów powstanie/Z dwoma słońcami na niebie”. Cytuję tutaj „wstawki” dodane przez Dickinsona, których nie ma w oryginale u Blake’a. Następnie słyszymy długie finezyjne solo gitarowe. Ta zadziwiająca „gitarajda” ma jednak swój koniec. A ten jest dość zaskakujący. Muzyka wycisza się i następuje recytacja jednego z wierszy Blake’a, który kończy się słowami: „…Oto Jerusalem zakute w kajdany/W jaskiniach Babilonu…”.
Wszystkie wiersze na albumie, a naliczyłem ich trzy, recytuje Arthur Brown. Wśród wymienionych wcześniej muzyków (B. Dickinson, A. Smith, Roy Z), którzy stanowili zespół, trzeba też wymienić Eddie Casillasa – bas, oraz Davida Ingrahama – perkusja.
Warto przejrzeć również okładki obydwu omawianych albumów. Płyta Tangerine Dream, wraz z jej reedycjami, posiadała zmienione okładki. Chyba najciekawsza jest wersja ze „wschodząca Ziemią” – zdjęciem naszej planety wykonanym z Księżyca. Jest też wersja błękitno-biała z logo jako kształtami geometrycznymi. I wreszcie dość mało oryginalna z namalowaną „wykadrowaną” twarzą samego tygrysa. Jednak na odwrocie widnieje blake’owski obraz Ameryka. W edycjach tych, często znajduje się reprint wiersza Tyger.
U Dickinsona przewodnią rolę na awersie okładki pełni obraz Williama Blake’a Duch pchły. Na rewersie mamy scenę z Biblii: Szatan obrzuca Hioba wrzodami.
Pomimo że muzyków obydwu zespołów dzieli ich artystyczna twórczość, można zauważyć, że nie ma Tangerine Dream bez Edgara Froese’a i Chrisa Franke; tak jak nie ma Iron Maiden bez Steve’a Harrisa i Bruce’a Dickinsona. Gdy jeden z tych motorów napędowych i potencjałów twórczych odpada – odejście Frankego oraz odejście Dickinsona, brzmienie zespołu zmienia się całkowicie. Historia to dokładnie pokazała. I, jak obok Edgara Frose’a, który grał potem razem ze swym synem Jerome, wyrosła rzesza muzyków sesyjnych i koncertowych. Jednak ruch ten nie zapewnił sukcesów takich jak dawniej. Tak samo, jak po odejściu Bruce’a Dickinsona (wrócił w 1999 roku), albumy nagrane z nowym wokalistą, Balzem Bayley’em, nie były udane. Okazuje się, że nie tylko twórczość Williama Blake’a łączy te dwa, jak bardzo od siebie dalekie muzycznie, zespoły.
William Blake niewątpliwie był prekursorem romantyzmu. Człowiekiem z olbrzymimi darem, który starał się wykorzystywać jak najlepiej. Wszystko, co miał nam do powiedzenia, przekazał za pomocą malowideł i poezji. W podziemiach cywilizacji, którą mieliły i mielą nadal „Szatańskie młyny”, znalazł swój dom, swoje schronienie. Pomimo biedy, nie było to życie duchowo nędzne. Pokazał jak mało człowiekowi jest potrzebne do szczęścia. Myślę, że swoją życiową misję, którą była Sztuka, wypełnił znakomicie. Polskim specjalistą od poezji i prywatnej mitologii Wiliama Blake’a jest znawca literatury, Jan Tomkowski.
„…Widzę tych, co jak on szli przez szarzejące ulice/w stronę różowej orchidei świtu” – pisał Adam Zagajewski w wierszu Blake o nim i o jego wyznawcach.
Piotr Wildanger
Źródła: Wszystkie grafiki za wikipedia.org. Odnośniki do piosenek – youtube.com