W związku z rosnącą dostępnością internetu coraz częściej powstają problemy co do kwalifikacji prawnej blogów, portali społecznościowych czy forów internetowych. Czy w pewnych sytuacjach możemy traktować blogerów jako dziennikarzy a portale internetowe jak czasopisma lub dzienniki? Od tego jak odpowiemy na powyższe pytania będzie zależało jakie prawa, ale i obowiązki będą mieli poszczególni internauci. Nie należy jednak zapominać, że niezależnie od tego czy ktoś ma status dziennikarza czy też nie, nie wolno mu w internecie nikogo zniesławiać i znieważać.
Regulacje wolności słowa w Polsce
W Polsce wolność słowa jest regulowana w kilku aktach prawnych. Przede wszystkim należy w tym miejsce wymienić Konstytucję RP z 1997 roku. Art. 14 Konstytucji stanowi, że „Rzeczpospolita Polska zapewnia wolność prasy i innych środków społecznego przekazu”. Bardziej dokładne unormowania dotyczące prasy, wolności słowa i mediów znajdziemy w Ustawie o prawie prasowym z 1984 roku.
W myśl tej ustawy termin prasa oznacza publikacje periodyczne, które nie tworzą zamkniętej, jednorodnej całości, ukazujące się nie rzadziej niż raz do roku, opatrzone stałym tytułem albo nazwą, numerem bieżącym i datą, a w szczególności: dzienniki i czasopisma, serwisy agencyjne, stałe przekazy teleksowe, biuletyny, programy radiowe i telewizyjne oraz kroniki filmowe; prasą są także wszelkie istniejące i powstające w wyniku postępu technicznego środki masowego przekazywania, w tym także rozgłośnie oraz tele- i radiowęzły zakładowe, upowszechniające publikacje periodyczne za pomocą druku, wizji, fonii lub innej techniki rozpowszechniania; prasa obejmuje również zespoły ludzi i poszczególne osoby zajmujące się działalnością dziennikarską (art. 7 ust. 2 pkt. 1 prawa prasowego).
Z kolei zgodnie z art. 7 ust. 2 pkt. 5 prawa prasowego dziennikarzem jest osoba zajmująca się redagowaniem, tworzeniem lub przygotowywaniem materiałów prasowych, pozostająca w stosunku pracy z redakcją albo zajmująca się taką działalnością na rzecz i z upoważnienia redakcji.
Prawo prasowe zasadniczo odnosi się więc do profesjonalnych dziennikarzy. W pewnych przypadkach jednak każda osoba może być w internecie traktowana przez prawo jak dziennikarz a jego twórczość będzie określana jako prasa w rozumieniu prawa prasowego. „Jeżeli publikacje umieszczane w Internecie mają charakter prasowy, ich autorzy mogą podlegać przepisom Prawa prasowego niezależnie od świadomości tego faktu a nawet od faktu zarejestrowania działalności prasowej w sądzie (lub jej braku)” – twierdzi Michał Jaszewski, ekspert prawny Centrum Monitoringu Wolności Prasy (CMWP).
Trzeba stwierdzić, że bloger – zasadniczo – dziennikarzem nie jest a jego blog nie jest prasą i nie podlega pod regulacje prawa prasowego. Należy mieć jednak na uwadze, że ocena stanu prawnego danego przekazu w internecie w znacznej mierze zależeć będzie od charakteru zawartości a czasem nawet od okoliczności działalności danej osoby w sieci. Podobne stanowisko przyjęły polskie sądy przy kwalifikacji danego materiału jako prasa. „Internetowy przekaz o charakterze periodycznym, spełniający wymogi przewidziane przez ustawodawcę (…) niewątpliwie jest prasą” (III KK 234/07).
Blog takich wymogów – co do zasady – nie spełnia. Po pierwsze nie ukazuje się on periodycznie. Wpisy na blogu są umieszczane bez ustalonego harmonogramu. Czasem pisze się dwa wpisy dziennie a czasem jeden na tydzień czy miesiąc. Immanentną cechą prasy jest ukazywanie się kolejnych numerów w określonych odstępach czasu. A więc prasą nie będą też pisma okolicznościowe, kalendarze, programy teatralne, poradniki W doktrynie podkreśla się również, że ważną „cechą prasy jest ukazywanie się jej pod stałym tytułem albo nazwą oraz opatrzenie poszczególnych wydań kolejnymi numerami i datą” – J. Sobczak, Prawo prasowe. Komentarz.
Problem portali internetowych
Duże kontrowersje wiążą się jednak z prawną kwalifikacją portali internetowych. W przypadku uznania ich za dzienniki lub czasopisma, zgodnie z prawem prasowym, będą musiały podlegać rejestracji. W polskim orzecznictwie panuje w tej kwestii jednak niejednoznaczne stanowisko.
Z pewnością nie można całego internetu traktować jako prasy. Tym większe kontrowersje wzbudził wyrok Sądu Najwyższego z dnia 26 lipca 2007 roku (sygn. akt IV KK 174/07), w którym stwierdzono, że aktualizowana przynajmniej raz w roku sieciowa witryna jest prasą i podlega rejestracji. Sąd Najwyższy stwierdził, że dzienniki i czasopisma wydawane periodycznie nie tracą znamion tytułu prasowego przez to, ze ukazują się w formie przekazu internetowego. Powyższe postanowienie Sądu Najwyższego nie przeszkadzało jednak sądom wcześniej (sygn. akt I Aca 277/05) jak i później (sygn. akt I Ns – Rej. Pr. 4/08) odmawiać wpisania do rejestru dzienników i czasopism publikacji o charakterze internetowym.
Zdaniem Dominiki Bychawskiej Koordynator Obserwatorium Wolności Mediów w Polsce (Helsińska Fundacja Praw Człowieka) stosowanie prawa prasowego „od dłuższego czasu nastręcza problemów osobom prowadzącym portale internetowe”, gdyż nadal nie do końca jasne jest na ile przepisy prawa prasowego mają zastosowanie do działalności dziennikarskiej, jednak prowadzonej w sieci.
Bychawska pokazuje to na przykładzie problemów redaktora naczelnego portalu internetowego www.gazetabytowska.pl, przeciwko któremu prowadzone były dwa postępowania sądowe. W pierwszym z nich – dotyczącym obraźliwego wpisu na forum – został uniewinniony. Sąd uznał, że portal nie jest objęty regulacjami prawa prasowego (II K 367/08). W innej sprawie redaktor nie miał już tyle szczęścia do sądu, który orzekł, że „prowadzenie portalu, w myśl prawa prasowego, wymaga rejestracji” (VI Ka 409/07).
Problem jest tym poważniejszy, że złamanie obowiązku rejestracji portalu internetowego, który jest tytułem prasowym opatrzone jest sankcją karną – zgodnie z art. 45 prawa prasowego grozi za to kara grzywny albo pozbawienia wolności (a co za tym idzie i wpis do rejestru skazanych).
Niezależnie czy jesteś dziennikarzem
Abstrahując od tego czy bloger może i powinien zostać uznany za dziennikarza ze wszystkimi tego prawnymi przywilejami i konsekwencjami, to także jego – jak każdego innego obywatela – obowiązują regulacje kodeksu karnego. Potwierdziły to również sądy w swoim orzecznictwie stanowiąc, że za pośrednictwem środków masowego komunikowania (internet), „można dopuścić się zarówno zniesławienia, jak i znieważenia” (III KK 234/07).
Tak więc bloger będzie mógł być ścigany z oskarżenia prywatnego za zniesławienie z art. 212 kodeksu karnego. Zgodnie z tą regulacją kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną nie mającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności za pomocą środków masowego komunikowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch.
Takie sprawy przeciwko blogerom toczą się już w naszym kraju. Obserwatorium Wolności Mediów w Polsce informuje, że procesy o zniesławienie wytoczono m.in. blogerowi prowadzącemu blog www.mosina.blox.pl, który niepochlebnie wyrażał się o pani burmistrz gminy Mosina. O ten sam art. 212 kk (w związku z art. 226 mówiącym o znieważeniu funkcjonariusza publicznego) oparta jest sprawa internauty z Brzegu, który na stronie www.forumbrzeg.pl napisał takie oto zdanie: „Ale i tak szerzą kolesiostwo i nachapanie się, a to wszystko chcą popijać dobrą wódką za państwowe… Brak słów… nieroby, złodzieje i „przekręciarze”. Internauta stanie przed sądem za obrazę starosty brzeskiego.
Wolność słowa w Internecie
Kwestia wolności słowa jest sprawą drażliwą społecznie – wystarczy sobie przypomnieć chociażby emocje jakie były związane ze sprawą Kataryna vs. Dziennik, czy ostatnimi pomysłami rządu Donalda Tuska przy okazji nowelizacji ustawy hazardowej.
Z jednej strony mamy gwarantowane konstytucyjnie prawo do wolności słowa – art. 54 Konstytucji RP stanowi, że każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji a cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane. Z drugiej jednak strony nie sposób nie zauważyć, że wolność, która istnieje w internecie jest niezwykle szeroka i praktycznie niczym nieskrępowana.
Każdy może umieścić na swoim blogu informację, komentarze i analizy, gdyż nie wymaga to żadnych kwalifikacji i nie podlega ocenie redaktorskiej. Jedynym „śladem” po takiej osobie jest jego nr IP, z tym, że w wielu przypadkach jest to niewystarczające do identyfikacji osoby, gdyż w internecie można zamieścić komentarz nie tylko ze swojego prywatnego komputera (można to uczynić np. w kafejce internetowej). Do tego powszechniej niż w tradycyjnych mediach, w internecie używa się pseudonimów, co pozwala prawie bezkarnie rzucać oskarżenia i obelgi.
Dziennikarze nie mają takiego „przywileju anonimowości”, gdyż z jednej strony pozostają w stosunku pracy (bądź cywilnoprawnym zlecenia lub umowy o dzieło) z redakcją, która płaci im za dobre i rzetelne artykułu (to redaktor w pierwszej kolejności odpowiada za złamanie prawa przez publikację dziennikarza), a z drugiej strony ze względu na to, że zależy im na własnym nazwisku i szacunku środowiska muszą – teoretycznie – znacznie bardziej przykładać się do swojej pracy.
Złe prawo, kryzys i kondycja polskiej prasy
Stan prawny obowiązujący blogerów i innych internautów w Polsce należy ocenić jako niepewny. Dobrze więc, że Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego planuje nowelizację prawa prasowego. Do czasu, w którym internauci, właścicieli portali i blogów nie będą wiedzieli czy ich działalność jest już (jeszcze) hobby czy już profesjonalnym dziennikarstwem będziemy nadal tkwili w stanie niepewności co do obowiązującego prawa. Niestety projekt budzi dużo kontrowersji i nie sposób na razie stwierdzić w jakim kierunku pójdą nowe regulacje prawne.
Eksperci zwracają uwagę, że nie tylko niejednoznaczne prawo i niespójne orzecznictwo dotyczące prawa prasowego jest problemem polskich mediów – w tym tych elektronicznych. Wiktor Świetlik – dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Mediów – uważa, że „największym problemem jest to, że dziennikarz wciąż może odpowiadać za zniesławienie w procesie karnym i grozi mu za nie kara do dwóch lat więzienia”.
Złe prawo w połączeniu z czynnikami ekonomicznymi (kryzys gospodarczy i szerzej kryzys tradycyjnej prasy, której coraz trudniej jest konkurować z internetem) może doprowadzić do pogorszenia jakości demokracji w Polsce. Wiktor Świetlik podkreśla, że „wzrosło uzależnienie dziennikarza od wydawcy, a z kolei wydawcy, choćby ze względu na ryzyko ewentualnych kosztów procesu i odszkodowania, mniej chętnie akceptują trudne, kontrowersyjne tematy”.