Spowiedź
Jestem o wiele bardziej martwa niż na to wyglądam.
Z powodu wszystkich twarzy zapomniałam własną twarz
i czystą pustkę w sobie zamurowaną obliczami
które wymyślałam dla potrzeb chwili.
Ale pisałam o tym wiersze
tak jakby rozgrzeszeniem mógłby być styl mojego pisania
tak jakby umysł mógł wszystko
usprawiedliwić w swoich szarych zwojach.
A rozumowi wierzyłam bardziej niż czemukolwiek –
tej wyniosłej latarni morskiej w moim ciele
która pełna pychy dawała sygnały mojej nieustraszonej flocie
wychodzącej po omacku by zbadać ciemność.
Rozum powstrzymywał mnie aby pokazać życiu
plecy obrażonej dziewczynki,
która słabnie i pada w objęcia
(ach co za chwila) straszliwej rozpaczy.
Przełożyły Angelika Adamczyk i Justyna Radczyńska
Pierścień
Pierwszy był najbardziej wymowny
ze wszystkich:
proste srebro,
trzy fiołkowe kamienie,
w sam raz na serdeczny palec.
Drugi, ze złota,
subtelny jak aluzja,
cztery krople gołębiej krwi
skapnęły na kamień.
Trzeci, szafirowy, już otwierał oko
Cyklopa,
a sześć płatków ametystu
jeden kwiat zmieniało w bukiet.
Był też czwarty.
Ze sznura.
Przełożyła Beata Tarnowska
„Nie było ofiar”
Jego nikt nie policzył,
osiołka z fotografii
poniżej nagłówka.
Biały osiołek,
którego życie zaprzęgnięto do dźwigania rupieci
i arbuzów,
zapewne stał cicho,
kiedy mocowano na jego grzbiecie siodło
z dynamitem,
a potem klepnięto go w zadek,
ponaglając okrzykiem
jalla itla,
żeby szedł w kierunku wroga –
ale w połowie drogi
zauważył zielone źdźbła trawy,
rosnące między kamieniami,
i przerwał akcję, żeby je poskubać,
sam ze sobą
w tykającej ciszy.
Nie napisano, kto strzelał:
jedni przestraszyli się, że on zawróci,
drudzy nie chcieli takiego prezentu.
Lecz kiedy pośród wichru on wstąpił do nieba
i przyjęty został w poczet męczenników,
siedemdziesiąt dwie nieskalane oślice
już czekały, aby lizać jego rany.
Przełożyła Beata Tarnowska
Żebrak
żebrak (przebrany za żebraka)
pyta mnie w nocy
czy jestem tą Agi Fried
z Gedery.
musi mieć pewność, ponieważ
to on wyzwala
kwiaty z doniczek na polu.
w jamie, którą wykopałam na dróżce
prowadzącej do domu
szlochałam jak dziecko
i nie z powodu smutku, lecz
z powodu uderzenia
jego pytaniem.
również jego oczy, powiedział, poszarzały
od wielkiego płaczu nad zmarłymi drugiej kategorii
i zgubił numer do Anioła Gabriela
mówi do mnie jednym tonem i wie
że słyszę również wysokie dźwięki
łzy – on dopowiada –
są poezją bólu
pisaną na policzkach
ocieranych wierzchem dłoni
Przełożyły Angelika Adamczyk i Justyna Radczyńska
Agnes Fried, czyli późniejsza Agi Mishol, urodziła się 20 października 1947 roku w miejscowości Cehu Silvaniei (węg. Szilágycseh) w Transylwanii. Jej rodzice byli węgierskojęzycznymi Żydami. Podczas wojny jej matka została zesłana do Auschwitz, ojciec zaś do obozu pracy. Obojgu udało się przeżyć, utracili jednak swoją pierwszą córkę.
Gdy Agnes miała cztery lata jej rodzice wyjechali do Izraela, gdzie urzędnik emigracyjny zapisał bardziej hebrajsko brzmiącą wersję jej zdrobniałego imienia: nie „Agi”, lecz „Hagi”. Po latach dorosła już pisarka przywróciła swemu imieniu pierwotne brzmienie, przyjęła też nazwisko drugiego męża – Mishol. Zmiany te w symboliczny sposób oddają kwestię złożonej tożsamości samej poetki: językiem jej dzieciństwa był węgierski (jak sama mówi, nadal potrafi się nim posługiwać, ale na takim właśnie, dziecięcym poziomie), zaś jej rodzice, którzy w Izraelu prowadzili skromny warsztat rowerowy, do końca życia nie opanowali dobrze hebrajskiego. Innymi słowy: nie mogli nigdy w pełni odczytać wierszy swej córki.
Agi Mishol swą pierwszą książkę publikuje w wieku lat 18. Wydany dzięki pomocy finansowej rodziców i podpisany jedynie imieniem Agi tom „Kodem Tafasti Rega” nie przetrwał jednak próby czasu nawet w oczach autorki. Mishol wspomina, że wkrótce wykupiła wszystkie egzemplarze (jeden z nich kradnąc nawet z Biblioteki Narodowej), by skrupulatnie je zniszczyć. Do prawdziwego debiutu dojrzała kilka lat później – w roku 1972, od tego czasu publikując blisko 20 książek poetyckich, nieodmiennie powstających w najbardziej tradycyjny sposób: z pomocą pióra i kartki.
W roku 1991 miała okazję poznać w Jerozolimie Zbigniewa Herberta, który odbierał tam Jerusalem Prize for the Freedom of the Individual in Society. Dziś sama ocenia: „kiedy czytam wiersze Herberta, Miłosza (we wspaniałych przekładach Davida Weinfelda) czy Szymborskiej, mam wrażenie, że są one hebrajską poezją”. Opowiada również: „w moim domu tomiki poezji stoją na półkach w salonie, w przedpokoju oraz na szafce przy moim łóżku. Te, które stoją na szafce, są mi najbliższe… Lubię Rilkego, Whitmana, ale też Szymborską, która o rzeczach skomplikowanych i trudnych umie pisać prostym, mocnym językiem”.
Twórczość Agi Mishol na język polski przekładały Angelika Adamczyk i Justyna Radczyńska („Literatura na Świecie” 2004, nr 11/12 oraz „Literatura na Świecie” 2005, nr 5/6), a także Beata Tarnowska („Fraza” 2011, nr 2). W tym ostatnim piśmie można także przeczytać rozmowę z Agi Mishol, przeprowadzoną przez Beatę Tarnowską.