Minioną niedzielę mogłem spędzić tak jak chcę, także na zakupach. I rzeczywiście, zdecydowałem, że zrobię większe zakupy na cały tydzień – w jednej z polskich, w jednej z zagranicznych dużych sieci, a także na weekendowym targu. To mój wolny wybór.
Jednak od marca nie w każdą niedzielę jest normalnie. Nie w każdą niedzielę możemy decydować sami o sobie: kupować kiedy chcemy, pracować kiedy chcemy, planować czas w tygodniu zgodnie ze swoimi potrzebami i przekonaniami. Wkrótce nasza wolność w tym zakresie zostanie jeszcze bardziej ograniczona. Zakaz handlu obejmie bowiem w przyszłym roku już trzy niedziele w miesiącu a w kolejnych latach wszystkie niedziele. Wszystko przez związkowców z Solidarności i uległą im rządzącą większość PiS, którzy „obdarowali” nas wszystkich ustawą o zakazie handlu w niedzielę.
W miniony czwartek w Sejmie dyskutowaliśmy z zaproszonymi ekspertami o ekonomicznych, prawnych i społecznych konsekwencjach wprowadzenia tej ustawy. Pretekstem do dyskusji był raport Sieci Eksperckiej Lepsza Polska na temat pierwszych widocznych skutków zakazu handlu w niedziele po trzech miesiącach obowiązywania ustawy.
Najważniejsze pytanie, na które staraliśmy się znaleźć odpowiedź brzmiało: komu tak naprawdę służy zakaz handlu w niedziele?
Przyjrzyjmy się, jakie są skutki zakazu handlu w niedziele, dla głównych grup, których dotyczy ta ustawa.
Konsumenci
Przede wszystkim została ograniczona wolność każdego obywatela do planowania własnego czasu. Ustawodawca uzurpuje sobie, że wie lepiej niż obywatele, jak powinniśmy spędzać wolny czas: na wycieczkach, na grillu z rodziną, na festynach, w kinie, a najlepiej w domu przed narodową telewizją albo w kościele. Inicjatorzy ustawy bardzo źle muszą myśleć o Polakach, jeśli zakładają, że bez ustawowego zamknięcia sklepów, Polacy nie będą potrafili zorganizować sobie wolnego czasu z rodziną.
Ustawa rodzi też chaos – nie wiemy, które niedziele są bez handlu, a w które można robić zakupy (wg badań aż 2/3 konsumentów nie jest w stanie wskazać, które niedziele są handlowe). Zakaz handlu w niedziele sprawia też, że wszyscy tracimy czas – w wydłużonych kolejkach na sobotnich zakupach i na stacjach benzynowych w niedziele.
Przeczytaj także: Krzysztof Serafiński „Zakaz handlu w niedzielę”
Te niedogodności w krótkim okresie mogą być rekompensowane przez dodatkowe promocje dużych sieci, zachęcające nas do zakupów na zapas w piątki i soboty. Ale kiedy na rynku przetrwają tylko najsilniejsi – kosztem sklepów rodzinnych i mniejszych – bardziej wyspecjalizowanych sieci, zostaniemy z mniejszym wyborem i wyższymi cenami.
Polscy przedsiębiorcy
Jednym z celów inicjatorów ustawy miało być wsparcie polskiego przedsiębiorcy – handlowca – kosztem przedstawianych jako złe i zachłanne – zachodnich sieci handlowych. Jednak pierwsze obserwacje rynku wskazują, że może być dokładnie odwrotnie.
Mniejsze sklepy nie mogą sobie pozwolić na większe gromadzenie się klientów w soboty, tak jak centra handlowe: nie maja tylu kas, miejsc parkingowych, przestrzeni do składowania towaru. Nie są też w stanie zainwestować we wdrożenie strategii marketingowych, które przekonywałby klienta do zakupów w tygodniu (np. aplikacji mobilnych obsługujących programy lojalnościowe). Wreszcie, przy znacznie mniejszych obrotach mają słabszą pozycję negocjacyjną wobec swoich dostawców przy ustalaniu rabatów dla klientów.
Przeczytaj także: Sławomir Drelich „Wolność ‚do’ czy ‚od’ konsumpcji? Zakaz handlu w niedzielę w ujęciu liberalnym”
Tracą też galerie i centra handlowe oraz polscy właściciele mniejszych sklepów, gastronomii i punktów usługowych zlokalizowanych w takich obiektach. Większość Polaków (wg ostatnich badań 61% osób) uważa, że galerie i centra handlowe są zamknięte w niedziele. Nie dziwi zatem, że np. w jednej z popularnych polskich sieci lodziarni utargi w niedziele niehandlowe spadły przeciętnie do kilkuset złotych. Problemy galerii i centrów handlowych oraz najemców powierzchni w galeriach tylko się pogłębią wraz z rozszerzaniem zakazu o kolejne niedziele.
Bardzo prawdopodobne, że realizujemy eksperyment na własnej gospodarce przerobiony już przez Węgrów. Przez wzmocniony marketing i promocje w dużych sieciach, oraz kupowanie „na zapas” bankrutowały małe sklepy – ich liczba spadła tam o 13% w trakcie obowiązywania zakazu.
Duże sieci handlowe
Trudno mówić jeszcze o skutkach dla sprzedaży, bo wiarygodnie można będzie je ocenić po roku obowiązywania ustawy. Możemy zaobserwować tylko, że duże sieci handlowe twardo walczą – promocjami, wydłużonymi godzinami i reklamami – o utrzymanie weekendowych klientów. Za wcześnie, by przesądzać, czy te nakłady pozwolą zrekompensować stratę niedzielnych klientów. Za to już w pierwszych miesiącach obowiązywania zakazu handlu w niedziele widać zmianę naszych przyzwyczajeń zakupowych. Na ustawie zyskuje handel internetowy. Ta zmiana dodatkowo przyspiesza przenoszenie się naszych zakupów do internetu.
Pracownicy handlu
Solidarność chwali się, że głównym pozytywnym skutkiem ustawy jest oddanie należnych wolnych niedziel pracownikom handlu. Ale wielu pracowników wcale nie chce wolnej niedzieli. Studenci a także osoby dorabiające w weekendy w handlu, gastronomii i drobnych usługach tracą na tej ustawie. Ogranicza bowiem liczbę miejsc pracy dostępnych dla nich w niedziele. Przy dobrej koniunkturze i dwóch niedzielach niehandlowych ten efekt nie jest dramatyczny, ale z czasem ujawni się znacznie mocniej.
A nawet jeśli założyć, że większość pracowników handlu chce wolnych niedziel, to ustawa związkowców i PiS nie daje im takiej gwarancji. W ustawie mamy wprost zróżnicowanie pracowników handlu na lepszych i gorszych, bo określono, że 32 grupy placówek – a co za tym idzie pracowników – nie będą podlegały temu zakazowi. To bezpośrednia dyskryminacja. Zatem obietnica wolnych niedziel jest realizowana tylko dla wybranych. Dużo lepiej ten cel byłby realizowany przez zmiany w kodeksie pracy gwarantujące dwie wolne niedziele w miesiącu pracownikom handlu. Taką ustawę zgłosiła w trakcie dyskusji nad zakazem Nowoczesna.
Przeczytaj także: Piotr Oliński „Niedzielny handel i sens prawodawstwa”
Wniosek? Ustawa wylobbowana przez związkowców z Solidarności i przegłosowana przez większość PiS nie służy nikomu. Łącznie z głównymi adresatami tego rozwiązania – pracownikami handlu. Do tego tracą polscy przedsiębiorcy i zagraniczni inwestorzy. Zaburzona jest również swoboda konkurencji i ograniczana nasza wolność spędzania wolnego czasu.
Wszystkie środowiska, które widzą i odczuwają absurdy tej ustawy powinny skoordynować działania i przygotować wielką kampanię społeczną, która pozwoli odkręcić tę fatalną ustawę. Zróbmy wszystko, żeby przywrócić wolność handlu we wszystkie niedziele. Jak najszybciej.