Nominacja Andrzeja Czumy, to dalszy ciąg rewolucji w ministerstwie sprawiedliwości. Naturalne następstwo fali społecznego oburzenia sprawą Olewnika, która zmiotła zbytnio zadowolonych z siebie Zbigniewa Ćwiąkalskiego wraz z podwładnymi. Tusk i jego ekipa dobrze wie, że oddać inicjatywę, to przegrać. Trzeba samemu przejść do ofensywy zmieniając kierunek zainteresowania mediów.
Kandydatura Andrzeja Czumy może się wydawać zaskakująca. Jego nazwisko nie padało na dziennikarskiej giełdzie (co świadczy kiepsko o niej, a dobrze o dyskrecji otoczenia Tuska). Wprawdzie jest prawnikiem z wykształcenia, ale nie profesorem prawa, posłem znanym, choć nie z pierwszego szeregu i bez zaplecza w partii. Także jego praca jako przewodniczącego tzw. komisji ds. nacisków nie była oceniana w superlatywach. Ma jednak wiele innych atutów, które w tej trudnej dla Tuska sytuacji czynią go kandydatem bliskim ideału.
Czumę ciężko będzie krytykować opozycji, szczególne PiSowi. Nie jest „antyziobrą”, nie należy do prawniczych korporacji, jest jednym z najdzielniejszych opozycjonistów PRLu, który nawet zagrożony wysokim wyrokiem nie zdecydował się zeznawać. Czuma to prawdziwy republikanin, na wzór amerykański łączący surowość moralną z poparciem wolnego rynku, co biorąc pod uwagę jego wieloletni pobyt w USA nie zaskakuje.
Czuma ma wszelkie szanse, żeby stać się platformianym „szeryfem”, takim Ziobrą czy Lechem Kaczyńskim z rządów Buzka. PO długo na tym odcinku nie miało dobrej odpowiedzi na antykorupcyjny wizerunek PiSu, co pokazuje choćby sondaż „Rzeczpospolitej”, w którym Ziobro, mimo tylu padających przeciw niemu oskarżeń, oceniany jest jako minister wyżej od Ćwiąkalskiego.
Andrzej Czuma ma jednak pewną „wadę”. Jest człowiekiem, którym nie da się sterować. Może mu to zaskarbić sympatię szerokiej publiczności, zwłaszcza jeśli szybko wykaże się jakimś sukcesem, z drugiej strony, jego wyraziste przekonania, które spokojnie mogłyby go lokować w PiSie mogą być problematyczne dla sporej części elektoratu PO, który poparł ją wyłącznie jako mniejsze zło – możliwość odsunięcia od władzy Kaczyńskich. Trudno będzie udawać, że minister sprawiedliwości jest jednym z szeregowych posłów, a jego poglądy nie są dla partii reprezentatywne.
Poza przewodzeniem komisji ds. nacisków Andrzej Czuma szerszej publiczności znany jest z propozycji szerokiego dostępu do broni, tzw. „Obywatelskiej karty broni”. Pomysł był na tyle kontrowersyjny, że sama Platforma szybko się od niego odcięła, a i PiS wydawał się mocno zaskoczony. Niewykluczone, że sympatia środowisk prawicowych dla polityki nowego ministra okupiona będzie atakami liberalnych mediów i sprzeciwem co bardziej centrowych posłów PO, podobnie jak w przypadku bioetycznej ustawy Jarosława Gowina.
Jak pokazuje historia ostatnich lat, stanowisko ministra sprawiedliwości może być świetną trampoliną do politycznej pierwszej ligi. Dlatego brak zaplecza oraz przywódczych ambicji Czumy z punktu widzenia Tuska jest wielkim plusem. Nie jest ani Zdrojewskim ani Grabarczykiem mógł więc trafić do jednego z kluczowych resortów. Ewentualna popularność ministra będzie szła na konto rządu, może nawet odbierała elektorat PiSowi, a dla samego premiera nie stanie się zagrożeniem.