16 września 2020 roku na stronie rządowej pojawił się projekt ustawy przewidujący dodatkowe opodatkowanie spółek komandytowych CITem. Zmiana ma obowiązywać według uzasadnienia projektu już od 1 stycznia 2021 roku. Dzięki niej każdy właściciel spółki komandytowej będzie płacił podwójny podatek dochodowy. Najpierw CIT 19% (lub 9% w przypadku przychodu brutto przedsiębiorstwa poniżej 2mln euro w 2020 roku), a potem drugi raz PIT dzięki czemu łącznie zapłacony podatek dochodowy w spółce komandytowej wyniesie realnie powyżej 34-35%. Zmiany będą dotyczyć nie tylko spółek komandytowych, ale również spółek jawnych. Warto też od razu na wstępie wspomnieć, że pomysł nie jest nowy, bo w 2013 roku koalicja PO-PSL też chciała to przeforsować, ale wtedy na szczęście skończyło się to tylko na podwójnym opodatkowaniu spółek komandytowo-akcyjnych.
W Polsce mamy zarejestrowanych według danych za 2019 rok ponad 40 tysięcy takich spółek komandytowych, których będzie dotyczyła ta zmiana. Dlaczego pomysł podwójnego opodatkowania tych spółek to niesprawiedliwa, szkodliwa idea postaram się opisać w 10 punktach, ale tych punktów mogłoby być znacznie więcej.
1.) W uzasadnieniu projektu Ministerstwo Finansów twierdzi, że chęć objęcia spółek komandytowych podatkiem dochodowym wynika z ich wykorzystywania do optymalizacji podatkowych i wyprowadzania zysków do państw stosujących szkodliwą konkurencję podatkową. Jest to kłamliwa interpretacja, bo gdyby intencją ustawodawcy byłoby ograniczenie transferowania zysków do rajów podatkowych, to obowiązek zapłaty CIT powinien być obowiązkowy jedynie dla niektórych spółek komandytowych, czyli tych gdzie występują podmioty zagraniczne. Co przy dzisiejszych narzędziach typu JPK nie byłoby żadnym problemem wyegzekwować. Naprawdę trzeba nas społeczeństwo/przedsiębiorców traktować jak idiotów, by wciskać nam taki kit. Opodatkowanie spółek komandytowych służy jedynie zwiększeniu obciążeń podatkowych przedsiębiorców i pokryciu dziury budżetowej wygenerowanej przez polityków obozu rządzącego, którzy w odróżnieniu od sąsiadów zza Odry środki z prosperity gospodarczej ostatnich lat przeznaczyli nie na wygenerowanie nadwyżki budżetowej, a na kupowanie głosów wyborczych społeczeństwa różnymi plusami. Teraz muszą podnosić podatki, co oczywiście nie wygeneruje żadnych dodatkowych przychodów do budżetu, a wręcz przeciwnie, ale o tym za chwilę.
2.) Spółki komandytowe powstają od paru lat jak grzyby po deszczu, bo przedsiębiorcy CHCĄ w końcu płacić PROSTE podatki dochodowe. Wskazuje na te dane zresztą samo ministerstwo w uzasadnieniu projektu. Otóż czytamy tam, że według danych MF w 2019 roku istniało w Polsce ponad 419 tysięcy ,,klasycznych” spółek z ograniczoną odpowiedzialnością. Tymczasem tylko 114 tysięcy z tych spółek zapłaciło podatek CIT, czyli 75% tych spółek wykazało stratę. Nikt mi nie powie, że 300 tysięcy spółek istnieje po to by nie przynosić żadnego dochodu w skali roku. Te dane pokazują czarno na białym jaki jest efekt podwójnego opodatkowywania dochodów spółki, bo właśnie w spółkach zoo właściciel by wypłacić sobie zysk musi najpierw zapłacić CIT jako spółka, a potem drugi raz PIT od dywidendy. W efekcie robi sztuczne koszty i fiskusowi zostaje figa z makiem. W spółkach komandytowych zdecydowana większość podatników wykazuje zaś zysk i odprowadza podatek od dochodu do budżetu. Dlaczego? Tylko wyjątkowo nierozgarnięty by się nie domyślił, że jest to związane z tym, że nikt nie ma zamiaru 2x być opodatkowany za to samo i zrobi wszystko by tego podatku 2x nie płacić.
3.) Jak szkodliwa jest podatkowa polityka prowadzona konsekwentnie przez nasze kolejne rządy każdej politycznej opcji od 1989 roku pisałem już wielokrotnie. Jednak trzeba tu do tego znowu wrócić. Gospodarka większości państw starej Unii opiera się na sukcesie małych i średnich, często rodzinnych przedsiębiorstw. Wbrew powszechnemu przekonaniu polski sektor małych i średnich przedsiębiorstw (MŚP), czyli zatrudniających więcej niż 9 pracowników, a mniej niż 250 pracowników, lub mających obrót w skali roku ponad 2 mln euro, a nie większy niż 50mln euro (wystarczy jeden z tych dwóch parametrów spełniać, by przestać być mikro, a stać się mały, lub średni) jest drastycznie mniejszy niż w innych krajach Unii. Liczba MŚP w przeliczeniu na mieszkańca jest najniższa wśród państw członkowskich – na 1000 Polaków przypada zaledwie 1,9 przedsiębiorstwa, podczas gdy na Węgrzech jest to 2,8, a w Niemczech 4,6. Wyprzedzają nas wszyscy. Nie tylko Europa zachodnia, ale i Rumuni, Łotysze, Litwini. Każdy. Na dodatek te dane to nie wszystko. Na MŚP w Polsce przypada ledwie 36 procent łącznych przychodów, czyli o jedną piątą mniej niż w przypadku dużych firm, podczas gdy w większości krajów Unii to właśnie sektor MŚP jest większy. Co więcej, firmy zatrudniające mniej niż 10 osób rozwijają się dwa razy wolniej od konkurencji wtedy gdy stają się małymi. W Polsce tylko co druga mała, co trzecia średnia i co piąta duża firma wyrosła z najmniejszych przedsiębiorstw. Nic więc dziwnego, że w Polsce co druga firma założona nie przeżywa okresu pięciu lat. Widać więc, że droga do bogactwa, którą przeszedł przedsiębiorca na zachodzie od pucybuta do milionera naszym przedsiębiorcom bardzo rzadko jest dana. Założenie najpierw mikrofirmy, która potem staje się mała, następnie średnia, a na końcu duża to historia, która w III Rzeczpospolitej jest raczej ewenementem niż regułą, a tak przecież jak pokazywała historia państw zachodnich rodził się w Europie dobrobyt. Polską anomalię zawdzięczamy niezmiennej od 30 lat polityce rządowej, która skupia się na pomocy przedsiębiorcy na starcie, przy założeniu firmy, lub pomocy nierozwijającym się mikrofirmom marnotrawiąc miliardy złotych co rok i w dłuższej perspektywie krzywdząc tych wszystkich, których albo niepotrzebnie na drogę przedsiębiorczości skierowało, lub przedłużając sztucznie życie tym którzy nie mają szans w gospodarce rynkowej bez tej kroplówki przetrwać. Czterech fryzjerów w jednej wiosce to nie efekt schizofrenii polskiego przedsiębiorcy, a schizofrenii polskiego urzędu pracy, który bezrobotnemu daje 20 tysięcy złotych na założenie pierwszej działalności gospodarczej, by znikł z jej rejestru. Na dwa lata znika, bo tyle potrzeba prowadzić działalność, by tych 20 tysięcy nie zwracać. Potem kończy działalność, a na fikcyjne bezrobocie trafia jego żona i zakłada tą działalność od nowa mając znowu 20 tysięcy na start i zakładając trzeci salon kosmetyczny w okolicy, który bez tej pomocy państwa nie ma racji bytu. Tak samo wspieranie startupów z których 99% po skonsumowaniu publicznej pomocy upada, czy estoński CIT proponowany dziś przez premiera Morawieckiego to bardzo szkodliwe pomysły ugruntowujące polskich przedsiębiorców w mniemaniu, że rozwijanie swojej firmy się nie opłaca, bo tylko sprawia, że wysokość podatków i związane z tym dodatkowe obowiązki wzrastają. Spółka komandytowa była lekiem na te bolączki, ale widać rządowi to nie od dziś przeszkadza.
4.) Zmiany mają wejść od 1 stycznia 2021 roku, czyli za trzy miesiące. Projekt pojawił się na stronach rządowych 16 września a organizacje przedsiębiorców mają czas by się to tego ustosunkować do poniedziałku 21 września. Tak wyglądają konsultacje społeczne w czasach rządów PIS. To kpina i bezprawie. Tak samo jak danie przedsiębiorcy trzech miesięcy na dostosowanie się do tak istotnej zmiany. Przecież w tej chwili część budżetów na 2021 rok już jest zamknięta. Ja sam mam podpisane umowy z niektórymi kontrahentami na dostawy do września 2021 roku gdzie uwzględniałem licząc opłacalność tych kontraktów, że zapłacę 19% podatek dochodowy, a nie 35 procentowy. Żadnego vacatio legis w tak istotnej sprawie pokazuje gdzie rząd ma polskich przedsiębiorców. Chcecie podwyższać podatki, bo nie umieliście zabezpieczyć budżetu na trudne czasy? – Proszę bardzo, ale zróbcie to od 2022 roku, a nie w środku pandemii gdzie wiele firm walczy o przeżycie.
5.) Podwójne opodatkowanie spółek komandytowych jeszcze bardziej skomplikuje nasz system podatkowy zamiast go upraszczać. Znowu zacznie się szukanie lewych kosztów tak jak to dzieje się obecnie w spółkach zoo. Zacznie się znowu handel długami. Znowu właściciele firm zaczną swój czas poświęcać nie na to jak rozwijać swój biznes, a na to jak nie przekroczyć 2mln euro i nie dać się zrobić przez fiskusa na szaro. Jak przypadkiem urosnąć tak żeby nas nikt w skarbówce nie zauważył. W efekcie będę teraz stawał do przetargów z firmami z których jedna zapłaci 9% dochodowego, inna zapłaci 5,5% ryczałtu, bo jest rolnikiem, a następna efektywnie nic, bo jej spółka matka płaci ostateczny podatek na Malcie. W handlu gdzie dobra rentowność zaczyna się od 2% to naprawdę ma znaczenie jaki podatek dochodowy zapłacę. Ten kto zapłaci mniej będzie rozwijał swoją firmę. Ten kto zapłaci 35% będzie się zwijał z rynku.
6.) Większość obecnych spółek komandytowych (ponad 95%) to polskie podmioty. Raczej większe niż mniejsze. Ma to znaczenie, bo duża część tych przedsiębiorstw wyrosła na tyle, że walczy skutecznie o miejsce na naszym rynku z zagranicznymi podmiotami, które mają lepszy dostęp do tanich kredytów, mają już zakumulowany przez lata kapitał na rozwój. Mają też zoptymalizowane podatki na poziomach zdecydowanie niższych niż te nasze 19%. Zamiast walczyć z tymi podmiotami nasze ministerstwo konsekwentnie walczy z naszymi rodzimymi firmami, które próbują w tej nierównej walce utrzymać się na ringu. Jeżeli niemiecki podmiot odpowiadający naszemu polskiemu komandytowi płaci raz podatek dochodowy, a my mamy płacić dwa razy to można tylko zakrzyknąć znowu za pewnym prawicowym politykiem z Krakowa- Niemcy nas biją! Nawet jeśli ten podatek dochodowy niemiecka spółka komandytowa zapłaci w wysokości 25% to i tak jest to o 10% mniej niż jej polski odpowiednik. A przecież Niemcy to nasz główny partner, ale również i rywal na polskim i unijnym rynku. W taki sposób nigdy nie dogonimy Europy. Nigdy nie będziemy konkurencyjni.
7.) Te rozwiązanie jest ułomne prawnie i logicznie, bo przecież spółka komandytowa nie ma osobowości prawnej i do tej pory taka była interpretacja przepisów, że dla tego nie płaci CIT, bo to podatek od osoby prawnej. W definicji spółki komandytowej jest jasno zapisane, że ,,Spółka komandytowa nie posiada osobowości prawnej, a więc nie należy do kategorii osób prawnych, do której zaliczamy m.in. spółkę z o.o. Wprawdzie spółka komandytowa nie posiada osobowości prawnej, to Kodeks spółek handlowych przyznaje jej zdolność prawną, czyli zdolność do bycia podmiotem praw i obowiązków prawnych. Jednak nie jest to jasne i będzie na pewno przedmiotem sporów sądowych. Jest mi znany przynajmniej jeden wyrok prawomocny TSUE w tej sprawie na niekorzyść polskiego fiskusa. Oczywiście Polska jest znana z tego, że bardzo niechętnie te wyroki wdraża, ale otwieramy kolejną puszkę Pandory. Prawnicy znowu zacierają ręce kosztem przedsiębiorców.
8.) Rząd szacuje, że dzięki tym zmianom pozyska około 17mld złotych w 10 lat. Jednak to wróżenie z fusów. Widać po ostatnich pozytywnych zmianach od 2015 roku w ściągalności przez budżet PIT-u i CIT-u, że jest lepiej. Ściągalność CIT wzrosła z 32,9mld w 2015 roku do 50,9mld w 2019 roku. Dzięki między innymi spółkom komandytowym. Jednak nie od dziś wiadomo, że istnieje coś takiego jak krzywa Laffera. To jest jasne, że wyeliminowanie spółek komandytowych uniemożliwiających podwójne opodatkowanie sprawi, że ten trend się znowu odwróci.
9.) Spółka komandytowa jest spółką na trudne czasy. Takie jakie mamy właśnie dziś. Gdzie w dobie pandemii ryzykowanie całym własnym majątkiem nie jest wskazane i rządowi powinno zależeć na tym by takie rozwiązania prawne wspierać. Sam chciał przecież przed chwilą zwolnić z odpowiedzialności swoich urzędników. Tymczasem odwrót od spółek zoo, czy komandytowych, który niewątpliwie nastąpi w związku z wprowadzanymi zmianami pogorszy jeszcze nieciekawą sytuację polskich przedsiębiorców i kryzys gospodarczy. Banki wolą dawać kredyty osobom fizycznym niż spółkom z ułomną osobowością prawną. Kolejny raz niby przypadkiem rząd pod kierownictwem byłego bankowca kreuje rozwiązanie dla tej branży korzystne, a niekorzystne dla przedsiębiorców. Może w końcu czas by na czele rządu, Ministerstwa Finansów staną ktoś kto jest, lub chociaż był kiedyś przedsiębiorcą, a nie bankowcem, lub pracownikiem naukowym renomowanej uczelni?
10.) Zmiana ta wpisuje się w szerszy obraz całości. Z tego obrazu bije po oczach polityczna korupcja. Wiadomo, że spółka komandytowa jest kosztowna w prowadzeniu, bo choćby księgowo trzeba podliczać dwa podmioty wchodzące w jej skład. To oczywiście generuje dodatkowe comiesięczne nakłady, co powoduje, że raczej większe podmioty decydują się na takie rozwiązanie. Tymczasem w matematyce wyborczej liczy się ilość głosów, a nie ich jakość. Dlatego utrzymanie przygnębiającego obrazu polskich przedsiębiorstw, gdzie ponad 95% ich to mikrofirmy, jest bardzo na rękę kolejnym rządzącym. To dla nich kolejne rządy przygotowują kolejne ułatwienia i zwolnienia podatkowe często przy aplauzie związków pracodawców, które też umieją liczyć. Czym więcej firm, tym większy dla nich rynek na którym łowią swoich członków. Czym mniejsza firma, tym więcej mają im do zaoferowania. Większe podmioty ich wsparcia, doradztwa w sumie nie potrzebują. Przecięcie tego węzła gordyjskiego to wyzwanie dla partii, organizacji, która jeszcze nie powstała. Bez tego nigdy nie dogonimy Zachodu, bo dobrobyt tam budują małe i średnie rodzinne firmy, którym u nas nie odpowiednią polityką podatkową uniemożliwiamy rozwój.