Niechybnie zbliża się kontrowersyjny u nas dzień kobiet. Jedni dadzą kwiaty, inni je dostaną, jedni zaprotestują, drudzy się pomodlą.
Przeglądając od lewa do prawa nasze tygodniki doznałem wrażenia, że oto na naszych (czytelniczych) oczach ma miejsce specyficzne przeciąganie liny. Z lewa dochodzi do „przecinania pępowin” , walki o damskie końcówki, kobiecą tożsamość, nazwy ulic i alei oraz prawa do pełnego stanowienia o sobie płci pięknej. Z prawa z kolei, leją się łzy i lamenty, że prawdziwa kobieta się skończyła, że brak w tym poszanowaniu chrześcijańskich idei, że dla współczesnej kobiety liczy się tylko praca i sukces egoistyczny.
Jak zwykle my, naród Polski wykazujemy pewne zadęcie w kwestiach, ponoć mało kogo nad Wisłą obchodzących. Jednak to chyba obyczajowość wzbudza w nas więcej emocji niż podatki, gospodarka, ekonomia etc. Kto ma w tym wszystkim rację? Slogan pt. „prawda leży po środku”, nie będzie raczej daleki od prawdy w tym przypadku.
Moim zdaniem można się z feministkami zgodzić z tym, że bardzo dobrze by było, aby i pani Skłodowska-Curie miała swoją ulicę/aleję, i żeby więcej zasłużonych kobiet było w naszej pamięci uwiecznionych, czy to w postaci odpowiedniego uwzględnienia zasług historycznych, czy w postaci innego uhonorowania. Ponadto faktem jest, że z tymi końcówkami nie ma problemu gdy idzie o salową, prostytutkę czy sprzątaczkę, ale już trudniej przełknąć filozofkę, premierkę czy ministerkę (lub ostatnio modną ministrę). Dobrze, że lewicowe pisma przypominają przy takich okazjach o źle jakim jest gwałt, męska wyniosłość względem kobiet czy jawny ich (nasz) szowinizm.
Nieco przesadne wydaje mi się jednak lamentowanie nad brakiem neutralności językowej Wikipedii – czyli baczenie na to by nie napisać „Będziesz wiedział” lecz „będziesz wiedzieć”. Gloryfikacja ukraińskich feministek, które „edukują tamtejsze społeczeństwo” poprzez obnażanie swoich piersi uważam nawet za zabawne. Natomiast rozważania p. Wandy Nowickiej o wprowadzaniu pod ewentualnym przymusem parytetu na stanowiskach kierowniczych w korporacjach, to już nie czarna komedia, ale zamach na wolność bardzo poważny. Mam nadzieję, że obecna marszałkini uzna w końcu taki pomysł za niestosowną gafę, podobnie jak w przypadku „Wisłockiej”, i rychło się z takich zapędów wycofa.
Prawicowi publicyści i publicystki mówią nam, że kobiety są zapatrzone tylko w pisma mówiące kobietom o byciu fit, sexy i independent. Mówią, że kobiety przestają i przestawać będą chcieć być matkami, że złe moce chcą rozwalać rodzinę i deprecjonować kobietę – Hestię. Z pewnością części kobiet zdarza się iść złą drogą – takie czasy, takie media, realia i niełatwe życiowe wybory. Z pewnością wiele kobiet zamiast myśleć o potomstwie, myśli o prawie do aborcji.
Czy rzeczywiście jednak ma być to taki armageddon, jak rysują go prawicowcy? Te kobiety, które chcą się spełniać w byciu podporą małżonka, „otwieraniu mu pewnych życiowych etapów jako matka, siostra i żona” – jak napisała jedna z dziennikarek, będą zawsze mieć taką możliwość. Nie zabraknie kobiet chcących być szczęśliwymi matkami i spełniających się w roli pań domu. Trzeba pogodzić się z tym, że czasy się zmieniają, część kobiet będzie obierać inne życiowe kursy, otwierać w swoim życiu inne wrota. Konserwatyści – świat się nie zawali!
Mamy więc swoiste tango „postępowców” i „tradycjonalistów”. Ta kłótnia będzie sobie dalej trwać, a zmiany będą się utrwalać, bo rzeczywistość się po prostu zmienia. Szkoda życia na dławienie w sobie złości na tych, czy innych publicystów, tryskanie jadem. Cieszmy się, że 8 marca i każdego innego dnia możemy się przytulić ze swoimi bliskimi, uśmiechnąć się do nieznajomych, pracować, uczyć się i żyć w ciekawych czasach. Przecież napsuć sobie krwi za nas może spokojnie sąsiad/ka.