7 i 8 czerwca odbywał się w Warszawie Kongres: Wolność w cyfrowym świecie, zorganizowany przez połączone siły Projektu: Polska, Kultury Liberalnej, Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka i Polski Przedsiębiorczej, a wspierany m.in. przez Gazetę Wyborczą. W panelach brało udział wielu interesujących gości z Polski (m.in. Władysław Kosiniak-Kamysz, Mikołaj Kunicki, Janina Paradowska) i paru mówców z zagranicy (np. Estończyk, Daniel Vaarik), reprezentujących środowiska NGO’sów, przedsiębiorców, świata polityki i nauki. Dużym plusem imprezy było zdominowanie jej przez pokolenie relatywnie młode i danie realnej szansy wypowiedzenia się każdemu uczestnikowi. Nie obyło się oczywiście bez „wykładów”, ale dzięki podziałowi na zagadnienia prawne, społeczne i biznesowe, tematy dostosowano do zainteresowań szerokiej publiczności. Całość została przygotowana i prowadzona z werwą przez grupkę zaangażowanej młodzieży na czele z Agnieszką Chmurą, wspieranej przez starszych działaczy. Wydawać by się mogło, że wydarzenie, reklamowane hasłem „zaprojektuj swój kraj” powinno przyciągnąć rzesze ludzi. Tymczasem nawet ono pokazało, jak wielki problem mamy w Polsce z partycypacją społeczną. I jak jest on poważny.
Nie licząc uczestników Projektu: Polska, którzy ściągnęli na Kongres z różnych części kraju i stanowili widoczny głos podczas dyskusji, na sali przeważały osoby znane w warszawskim środowisku działaczy społecznych. A ono nie jest nadmiernie duże. Organizatorami i odbiorcami imprezy byli więc w pewnym sensie ci sami ludzie. O konieczności włączenia się w proces decydowania o losach Polski przekonywano już przekonanych. Szkoda. Organizatorzy szacują, że przez Kongres przewinęło się ok. 200 osób – czy to znaczy, że tylko tyle wyraża zainteresowanie zmienianiem swojego kraju?
Oczywiście, liczy się jakość, nie ilość. Podczas Kongresu podawano wiele przykładów ciekawych inicjatyw i projektów realizowanych oddolnie (np. program dla licealistów „Choćby Dla Własnej Przyszłości” prowadzony przez stowarzyszenie Polska Młodych), ale ich zasięg nadal jest bardzo skromny. Osoby wypowiadające się na panelu o ruchach miejskich (Wojciech Kacperski, Marcin Wojciechowski) nieco wbrew zaproszonym, optymistycznie brzmiącym panelistom podkreślały nikły rozwój tych działań, czy wręcz niekiedy zastój. W trakcie dyskusji o protestach w sprawie ACTA nagle się okazało, że właściwie niewiele z całych tamtych manifestacji wynikło – owszem, jak podała Magdalena Szecówka, pojedyncze osoby zaczęły włączać się w akcje społeczne, ale nie powstała żadna trwalsza, zorganizowana siła. Być może należy przyzwyczaić się do tego, że teraz przez rok będzie modne mówienie o „pokoleniu ACTA”, tak jak parę lat temu usilnie lansowano rzekome „pokolenie Jana Pawła II”.
Ta specyfika zrywów wynika w duże mierze z charakterystyki działań w sieci, o których opowiadał Dominik Kaznowski – rozproszonych, spontanicznych, bez ośrodków koordynacji, skupiających się na działaniach efemerycznych, z reguły przeciwko czemuś, a nie na rzecz budowania stabilnych wartości. Nie ma się co obrażać na ten stan rzeczy, tak po prostu jest (słuszna konstatacja Igora Ostrowskiego). Ale nadal nie rozwiązuje to problemu niskiego zaangażowania młodych ludzi w państwo. Zwłaszcza, że nie wszyscy mają łatwy dostęp do Internetu i że zjawisko wykluczenia cyfrowego nie obejmuje wyłącznie ludzi starszych. Należy też pamiętać, że sieć to tylko instrument, którego można użyć na wiele sposobów i do różnych, także złych celów.
Paneliści i publiczność skupiali się najczęściej na opisie zjawisk współczesnego świata, co nie zawsze stanowiło inspirację. Konstruktywnych propozycji korekt obserwowanego stanu rzeczy było dość niewiele. Samo obniżenie wieku wyborczego, co sugerował Krzysztof Iszkowski, nic tu nie zmieni, a wręcz może doprowadzić do katastrofalnych skutków – oddajemy bowiem potężny oręż w ręce często zupełnie na to nieprzygotowanych osób. Bardzo rozsądnie przekonywała o bezsensowności takiego podejścia jedna z licealistek, Ola Chudaś, podczas panelu pt. „czy młodzież uzdrowi polską demokrację”. Gdzieś przebijał się również wątek edukacji, ale zginął nieco na tle rozważań o nowych technologiach.
Trudno było oprzeć się wrażeniu, że Kongres zdominowały sprawy narzędzi – mediów społecznościowych, metod projektowych, sposobów pozyskiwania pieniędzy na nowe przedsięwzięcia. Słyszało się też narzekania na jakość klasy politycznej i elit. Ale zagwozdkę mamy chyba o wiele głębszą i poważniejszą. Jest nią samo państwo. System, w którym żyjemy. Dalece zniechęcający do stania się częścią społeczeństwa obywatelskiego.
Struktura naszego kraju coraz bardziej odrywa się od obywateli. A oni od niej. Począwszy od braku przejrzystości funkcjonowania instytucji publicznych, a skończywszy na niewiedzy obywateli, na co przeznaczane są ich podatki, ludzie czują malejący związek z własnym państwem. Spada frekwencja wyborcza, ale także zaangażowanie w wolontariat czy akcje społeczne. Młodzież przerażona wizją braku pracy całkiem poważnie rozważa emigrację, co jeszcze bardziej dystansuje ją od śledzenia czy wpływania na losy Polski. Paulina Piechna-Więckiewicz podczas śniadania z politykami tłumaczyła wprawdzie, że partie posiadają pomysły na zmianę tego stanu rzeczy, ale ich efekt będzie widoczny dopiero w dalszej przyszłości. W dodatku obywatele nie wierzą w swą siłę sprawczą, nie widzą decydentów prawdziwie przejętych ich opinią na jakikolwiek temat, nie ufają obietnicom, nie mają potrzeby poświęcania czasu na działalność publiczną. Jeżeli już coś robią, to na małą skalę – upiększą ogródek pod blokiem, powalczą o kawałek ścieżki rowerowej. Zajmą się tym, co ich bezpośrednio dotyczy. Wszystkim, byle nie państwem. W kontekście 24 lat od odzyskania wolności jawi się to jako szczególnie dramatyczne.
I mało kto rozumie, że w ten sposób oddajemy państwo walkowerem. Tym wszystkim ludziom, którzy bez skrupułów wykorzystują naszą bierność. Którzy mają swój własny interes w cichej zgodzie na miałkość życia publicznego. Pasywna postawa smuci przede wszystkim w odniesieniu do ludzi młodych. Na Kongresie było widać, że ci nieliczni, którzy dali się porwać działaniu, mają wiele dobrych pomysłów i starają się je wcielać w życie. Za przykład niech posłuży łódzka inicjatywa „Obywatele decydują”, o której mówiła Monika Stasiak. Parę osób twierdziło wręcz, że można wszystko zrobić, tylko trzeba bardzo chcieć. Uprzeć się. Przekroczyć bariery fundowane przez samo państwo. Jednak często nie ma gdzie szukać wsparcia, pieniędzy, wiedzy. Wtedy takie inicjatywy lokalne skazane są na chwilowość, tymczasowość. Nie ma ich kto podtrzymać, włączyć w szerszy obieg. Zagospodarować zapału młodzieży.
Działania te nie tworzą także żadnych fundamentów systemowych. Kieruje nimi doraźność i chęć zaspokojenia najbardziej palących potrzeb. Jasne, że ludzie w pojedynkę czy nawet zebrani w niewielkich grupach nie będą w stanie przeprowadzić reformy państwa. Ważne jest jednak, by nie traktowali go jak ciała obcego, wobec którego jedyną bronią jest bądź otwarty sprzeciw, bądź obojętność. Ta ostatnia zwłaszcza daje pole do powstawania ruchów o charakterze władczym i skrajnym, o czym też była dyskusja na Kongresie w nawiązaniu do erupcji takich zjawisk w całej Europie. Nota bene niemal równolegle odbył się I Kongres Ruchu Narodowego.
W Polsce coraz głośniej słychać o rosnącym długu publicznym – niemal mrożąca krew w żyłach prezentacja Pawła Dobrowolskiego, który wyliczył, że na obywatela przypada 80 tys. zł zadłużenia, ale też niewydolnej administracji czy problemach z dopięciem budżetu. Pogarsza się drastycznie sytuacja samorządu terytorialnego, na który spycha się gros zadań publicznych. Służbie zdrowia grozi całkowity paraliż, o systemie emerytalnym nie wspominając. Aż się prosi, by obok Kongresu: Wolność w cyfrowym świecie zorganizować Kongres: Jak naprawić państwo. Bo wolność jest bardzo ważna. Zgoda. Ale bez sprawnych mechanizmów działania władzy publicznej informatyzacja, „usieciowienie”, a nawet konsultacje społeczne nie mają racji bytu. Państwo to pewna rama dla funkcjonowania obywateli. Od jej jakości wiele zależy. Nie będzie zaś zmian w politykach sektorowych, jeśli państwa nie zacznie się modyfikować od podstaw, czyli jego struktur i finansowania.
Agata Dąmbska dla Forum Od-nowa