Tamte lata to nie tylko czarno-biała telewizja, to także pokoje pełne papierosowego dymu i gorących od ważnych myśli głów ludzi, którzy nie akceptowali naginania praw człowieka. Tam – szalonych wizji makkartyzmu, u nas – bezkarnej komuny w jej najgorszym, stalinowskim wydaniu. Tutaj cenę za bycie w zgodzie z własnym sumieniem ludzie płacili cenę najwyższą, tam co najwyżej utratą pracy lub więzieniem. Tu i tam chodziło o człowieka godność, prawo podstawowe do wyrażania własnych przekonań, wiary i swojego zdania. W zgodzie z Konstytucją.
Jest połowa lat 50-tych. Zimnowojenna Ameryka. Dziennikarz raczkującej stacji telewizyjnej CBS, Edward Murrow, wypowiada wojnę człowiekowi – instytucji, senatorowi Josephowi McCarthy’emu, inicjatorowi kampanii tropienia komunistów wśród postaci ze świata polityki, kultury i show-biznesu. McCarthy jest sekretarzem senackiej komisji badającej działalność rządu oraz stałej podkomisji śledczej. Głównym celem tych ciał stało się badanie powiązań z komunistami osób zatrudnionych w urzędach państwowych. Polityk ten, na fali antykomunistycznej histerii pierwszej połowy lat 50-tych XX wieku, robi oszałamiającą karierę, tropiąc i oskarżając domniemanych „czerwonych” lub ich zwolenników. Murrow jako pierwszy rzuca wyzwanie McCarthy’emu i staje w obronie jednej z jego ofiar, a następnie ujawnia na antenie niecne metody działania senatora i jego popleczników. To okazuje się początkiem końca McCarthy’ego. Każdą swoją audycję Murrow kończy znamiennymi słowami: dobrej nocy. Good night and good luck.
Tamte czasy, to także początki telewizji, gdy niektórym wydaje się, że to medium będzie wypełniało ważną misję, a nie stanie się jedynie rozrywką. Rozumie to Murrow i rozumie to też producent jego programów – Fred Friendly. Razem tworzą duet dla makkartyzmu zabójczy.
W ciemnym zaciszu zadymionego pokoju, gdzieś w siedzibie CBS, Murrow, siedząc na skromnym foteliku Art déco, słucha, wypowiadanych z całkowitą świadomością kłamstw i manipulacji, słów McCarthy’ego, który patrząc w kamerę telewizyjną stacji CBS, mówi do telewidzów: Bronimy demokracji! To my jesteśmy tropicielami czerwonych diabłów, a nasze działania usprawiedliwia Ustawa o Zdradzie. Nie powstrzymają nas zastępy panów Murrowów. Zrealizujemy nasz plan!
Tydzień później, w kolejnej audycji Murrow odpowie McCarthy’emu: Każdy kto pokaże jego prawdziwą twarz i walczy o prawa zapisane w Konstytucji jest natychmiast komunistą. Nie dziwi mnie to. Nie należałem nigdy do Związku Robotników Przemysłowych Świata i zawsze uważałem, że potrafimy konkurować z komunistami swoją wiarą, wiedzą i przekonaniami, bez ulegania ich ideologii.
Murrow trwa przy swoich przekonaniach nawet wówczas, gdy szefowie stacji, w obawie przed naciskami politycznymi i odpływem reklamodawców, przenoszą program na niedzielne popołudnie, który oznacza jego fizyczną śmierć. Tak właśnie zaczyna się upadek niezależnych mediów. Od odpływu reklam lub jego napływu, w zależności od punktu widzenia i przyklaskiwania władzy. Murrow trwa w przekonaniach nawet mając dylematy: A co jeśli się mylimy? Oni mówią, że walczą dla dobra ogółu. Niech walczą, ale nie takimi metodami – pada odpowiedź.
Przechodząc korytarzem, po wyjściu z gabinetu naczelnego redaktora CBS, który degraduje ich program, Murrow i Friendly mijają wmontowany w ścianę telewizor, z którego padają słowa – klucze, dla wolnego świata najważniejsze: Jesteśmy dumni, bo człowiek może dzisiaj chodzić z podniesioną głową. Bez obawy, że zostanie wtrącony do więzienia bez prawa do obrony w sądzie. Nie może być zgody na to, aby aresztować obywatela bez nakazu niezawisłego i wolnego od nacisków politycznych sędziego, który obawiać się będzie o swoją pracę czy swoją przyszłość.
Era McCarthy’ego skończyła się, mimo że odwoływał się on do najniższych emocji ludzkich. Jakże podobne jest to do tego, co dzieje się obecnie w Polsce. Stojąc przed słuchaczami podczas swego wykładu, Murrow powie ówczesnym, i nam dzisiaj, te znamienne słowa:
Historia będzie taka jaką ją stworzymy. Zemści się na nas jeśli się nie zmienimy. Zastanówmy się nad wagą myśli i informacji. Niektórzy mówią, że to nikogo nie interesuje, bo mają oni swoje życie i są obojętni. Odpowiem im, że mogę udowodnić coś całkiem odwrotnego. Jeśli telewizja będzie tylko bawić i izolować od świata, wkrótce okaże się, że tę bitwę przegraliśmy. Telewizja może uczyć, kształcić i inspirować, ale tylko jako narzędzie w rękach świadomego człowieka. Inaczej będzie zwojem kabli w mrugającej skrzynce.
Good night and good luck Państwu.