Motorem zmian zawsze są przedsiębiorcy, nie polityczni szarlatani.
Platforma Obywatelska, sukcesorka Kongresu Liberalno-Demokratycznego, od samego początku swego powstania uznała przedsiębiorców za swoją bazę. Spośród trzech założycieli PO, to Donald Tusk miał być gwarantem tej sukcesji. Jako człowiek, który w młodości bardzo dobrze poznał pracę „na swoim”, nie bał się jej i głęboko doświadczył, stał się oczywistym tego symbolem. Także działalność w partii gdańskich liberałów była tego dowodem.
Gdy w 2007 roku Platforma przejęła w Polsce władzę, polscy przedsiębiorcy uwierzyli, że mogą wreszcie przyjść dla nich lepsze czasy. Świadomość, że to polskie małe i średnie firmy od początku były motorem zmian w Polsce, generowały i generują cały czas największą część polskiego PKB, dając jednocześnie najwięcej miejsc pracy, czyniła i czyni nadal z każdego przedsiębiorcy osobę, która powinna czuć się doceniana. W zasadzie patrząc historycznie, od 1989 roku, tylko w krótkim okresie przedsiębiorcy mieli prawo do takich odczuć. Niestety, nie na długo. Przez blisko trzydzieści lat transformacji (z małym wyjątkiem jej początków) byli właściwie grupą wyzyskiwaną przez państwo i to niezależnie od panującej w Polsce władzy.
Postulat 3×15 dawał nadzieję nie tylko na obniżenie obciążeń podatkowych, ale przede wszystkim na uproszczenie systemu fiskalnego. O ile bowiem zdarzały się przypadki obniżania podatków (wyrywkowo), to nadal w sensie ogólnym system podatkowy w Polsce stawał się coraz bardziej skomplikowany i ma to miejsce w zasadzie nieprzerwanie od 30 lat.
Ciepła woda w kranie.
Oczywiście w 2008 roku pojawiły się niespodziewanie przeszkody, aby ten wiodący w kampanii wyborczej postulat wprowadzić w życie. Na Polskę, Europę i świat spadł niespodziewanie największy od dziesięcioleci kryzys finansowy, podczas którego upadać zaczęły nie tylko największe na świecie banki, chwiać się w posadach globalne fundusze emerytalne, ale zagrożone też zostały niektóre państwa. W świecie powiązań gospodarczych zagrożenia te były na tyle poważne, że liberalizację podatków należało odłożyć ad acta, choć jest wielu ekonomistów i praktyków gospodarczych, którzy do dzisiaj uważają, iż należało zadziałać wtedy odwrotnie, czyli złagodzić fiskalizm i uwolnić przedsiębiorczość jeszcze bardziej. Można się spierać, czy Polska jako jedyny kraj w Europie, który nie zanotował ujemnego PKB, to dobry przykład działań rządów PO/PSL, czy zły? Czy koncepcja ciepłej wody w kranie (a więc możliwie jak najbardziej łagodnego przepłynięcia przez wzburzony ocean), to błąd, czy dalekosiężna wizja Tuska? Nie brak dziś głosów, że to błąd. Ja mam zdanie tu całkiem odmienne, skłaniające się ku temu, że w owym czasie był to wybór mniejszego zła i że na rewolucję wtedy miejsca nie było.
Podatkowi rozbójnicy.
Czasy rosnącej koniunktury gospodarczej, które w większości przypadły na rządy PiS, wyraźnie pokazały, że to była właściwa koncepcja. W 2015 roku obóz polityczny Kaczyńskiego przejmował państwo nie w ruinie, tylko w całkiem dobrym stanie. Co dla przedsiębiorców zrobił? Nic.
Rządy PiS to kolejne rządy w Polsce, dla których polscy przedsiębiorcy, to swoista dojna krowa, grupa społeczna, która nigdy nie zastrajkuje i którą można wyciskać do woli, w imię idiotycznych, populistycznych, a więc mocno niesprawiedliwych społecznie haseł. Jedynym efektem polityki gospodarczej tych rządów jest to, że polscy przedsiębiorcy w zdecydowanej większości składają się na najbardziej rozbudowany program rozdawnictwa pieniędzy w historii poczerwcowej Polski. Transfery te są także dlatego niesprawiedliwe, bo trafiają do osób, do których w ogóle trafić nie mają prawa. I to jest to jedne z największych oszustw tej władzy.
No dobrze, wiadomo już, że polscy przedsiębiorcy nie mają co liczyć na Zjednoczoną Prawicę. Ale czy mogą liczyć na PO, Nowoczesną, PSL i SLD? Czy mogą liczyć na Wiosnę? Nie jest to pytanie pozbawione sensu. Oczywistym jest, że nie da się dzisiaj wygrać wyborów, nie obiecując wyborcom zachowania status quo w wielkim dziele rozdawania pieniędzy z budżetu. Nieszczęściem Polski jest to, że aby ją uratować przed totalną władzą niezbędne jest świadome odejście od liberalnych gospodarczo ideałów. To największy minus, jaki widzę w programach szeroko pojętej Opozycji. Czy znajdzie się tu miejsce dla przedsiębiorców? Czy wśród tej powodzi populizmu, znajdzie się ktoś odważny, kto powie: obniżamy podatki i upraszczamy system, bo tylko dobrze działająca gospodarka, wsparta na trzech filarach: konsumpcji, eksporcie i inwestycjach, będzie gwarantem owego status quo? Szczerze powiem, dzisiaj tego nie wiem. I żeby była sprawa jasna: nie widzę tego przede wszystkim w obozie władzy, ani też w Wiośnie i u Kukiza, który jest dla mnie ugrupowaniem groteskowym prawie pod każdym względem.
Być może mitycznym światełkiem w tunelu będzie projekt, który PO skierowała wprost do przedsiębiorców. Ten projekt to podatkowirozbojnicy.pl. Ma on pomoc wszystkim przedsiębiorcom, którzy borykają się z kłopotami związanymi z działaniem wszelakich urzędów, od urzędu skarbowego począwszy, na urzędzie celnym kończąc. Jeśli czeka cię, przedsiębiorco, spór lub toczysz wojnę z urzędem, zgłoś się do projektu, wypełniając ankietę. Być może pomogą ci wyspecjalizowani posłowie, wsparci profesjonalną obsługą prawną, specjalizującą się w tych zagadnieniach.
Przyszłością Polski muszą być ONI.
Aby Polskę wyciągnąć z bagna, w którym jest, przyszła władza musi oprzeć się w głównej mierze na dwóch grupach społecznych: polskich małych i średnich przedsiębiorcach oraz na nauczycielach wszystkich stopni edukacji. Z dwóch powodów: przedsiębiorcy zagwarantują niezbędny wzrost gospodarczy, a nauczyciele wykształcą Polaków, którzy już nigdy nie dadzą się wziąć na lep braku podstawowej wiedzy ekonomicznej, populizmu i strachu przed innością.
Jeśli te grupy społeczne nie uzyskają wyraźnego wsparcia w Polsce po PiS, nic nam nie pomoże zbudować tu nowoczesnego państwa, którego nie będziemy się musieli wstydzić.
