Jaką Polskę zbudowało nam ugrupowanie polityczne, które na swych sztandarach latami niosło ponad głowami hasło o uczciwości, jako o najwyższym standardzie w życiu publicznym? Jakim państwem jest Polska Prawa i Sprawiedliwości kierowana przez polityka, którego latami to środowisko polityczne kreowało na niemalże świętego, w najgorszym razie pustelnika, który całe swoje życie oddał Ojczyźnie?
Całą prawdę o nim pokazują „taśmy Kaczyńskiego”, czyli namacalny dowód na moralny, na razie, upadek tego największego kłamstwa ostatniego 30-lecia.
A wszystko przez zwykłą zachłanność. Zwykłe, typowe dla określonych ludzi, ściubienie kasy. Gdyby to jeszcze na biednego trafiło, ale w tym przypadku mamy przecież do czynienia z jednym z najbogatszych Polaków – oczywiście nieoficjalnie, oficjalnie wiadomo, że główny bohater spektaklu mieszka w starej willi na Żoliborzu, której nawet nie chce od lat odmalować choćby z zewnątrz, bo jej odmalowanie mogłoby się gawiedzi kojarzyć z jakimś niebotycznym bogactwem. Z tych samych powodów ów polityk na co dzień chodzi w starym garniturku i znoszonych bucikach. Tymczasem okazuje się, że buduje dwa dwustumetrowe wieżowce, nie jakieś tam pięćdziesiąt głupich metrów – dwieście, a jakże. Więc skoro komuś po głowie chodzą takie wizje warte ponad miliard złotych, to robienie przy tym problemów przy wypłaceniu głupich 4 baniek za wykonaną w końcu robotę, potwierdza tylko jedno – pan prezes zwykłą sknerą jest i basta. Zapłaciłby te głupie 4 miliony i Gery siedziałby do dzisiaj cicho, a kult świętego mógłby sobie nadal kwitnąć w najlepsze. Ale nie, trzeba było ściubić, cholera jasna!
Co wiemy na dzisiaj, po kolejnych ujawnionych rewelacjach Gazety Wyborczej? Ano wiemy, że:
Wybory wygrywa się tylko po to, aby zdobyć wuzetkę.
Jeśli ktoś sądził, że wybory wygrywa się po to, aby realizować program polityczny, to pan prezes właśnie pokazał, że są w polityce byty, które służą do celów zgoła innych, z polityką mających wspólnego tyle, co policzenie z policzkiem. Celem pana prezesa było wygranie wyborów w Warszawie wyłącznie po to, aby zdobyć upragnione warunki zabudowy pod Kaczyński Towers.
Umowy zawiera się po to, aby później za nie nie płacić.
Od teraz każdy nieuczciwy zleceniodawca będzie mógł skorzystać z casusu prezesa Kaczyńskiego. Na mocy danej mu przez suwerena, pan Kaczyński właśnie uwiarygodnił działalność biznesową polegającą na świadomym zawieraniu umów w celu ich niepłacenia. Nie ma to żadnego związku z sytuacją, kiedy zamawiający popada nagle w kłopoty finansowe z nie swojej winy i z przyczyn od niego niezależnych popada w zwłokę lub w całkowity brak zapłaty. W tej sprawie pan prezes wielokrotnie potwierdzał, że zapłacić chce, ale z braku dowodów wykonania zlecenia – nie może. To oczywista ściema, bo pan prezes wielokrotnie też potwierdzał, że prace zostały wykonane, o istnieniu dowodów nie wspominając.
Biznesy (i politykę też) robi się wyłącznie przy pomocy słupów i agentów służb.
Do tej pory wiedzieliśmy jedynie, że filozofia rządzenia pana prezesa polega na tym, aby nie brać za nic odpowiedzialności. Gdzieś tam między słowami mówiło się tylko, że politykę pan prezes robi także rękami byłych agentów SB – oczywiście tych dobrych, Konradów Wallenrodów, bo ci źli są wyłącznie w Platformie. Teraz wyszło na jaw, że filozofią biznesową pana prezesa jest także zarządzanie poprzez podstawione osoby: sekretarkę, kierowcę, przyjaciółkę domu. Okazało się także, że i przy pomocy pięciorzędnych agentów, których (nie wiedzieć czemu, skoro pięciorzędnych) należało natychmiast odwołać.
Potrzebne dokumenty do realizacji celu załatwia się dzięki łapówkom.
To jak na razie najnowsza wiedza o zdolnościach biznesowych pana prezesa. Do tej pory można było jedynie mówić o tym podczas niedzielnych obiadów u teściowej, od dzisiaj naród ma inną perspektywę. I tylko ktoś bardzo naiwny lub zakochany w prezesie, co na jedno wychodzi, może sądzić, że ujawnianie tej prawdy pod groźbą więzienia może być konfabulacją zeznającego. Osobiście zresztą jestem przekonany, że to Gery usłyszy w końcu zarzuty a nie pan prezes. Konia z rzędem temu, kto ma inne zdanie na ten temat.
Fundacja i partia, to dwa różne byty, jeno prezes jeden.
Suwerenowi można oczywiście wkładać do głów różne bzdury, także i tę, że Fundacja Instytut im. Lecha Kaczyńskiego (która formalnie zarządza Srebrną) oraz Prawo i Sprawiedliwość (które nieformalnie żyje ze Srebrnej), to całkowicie odrębne i niezależne byty, a unia personalna w tym przypadku jest całkowicie nieistotna. Wiadomo, suweren mało zna historię, a jeśli już to wyłącznie tę właściwą, a poza tym przecież ciemny lud wszystko kupi – zgodnie z maksymą obecnego prezesa TVP. Rzecz w tym, że owym ślepym suwerenem nie da się wygrać wyborów, co potwierdzają wszystkie działania pana prezesa oraz zaprzyjaźnionych z nim mediów od czasu wybuchu tej gargantuicznej afery.
Jednym słowem na oczach znokautowanego suwerena wali się właśnie wizerunek „uczciwego ojca narodu, który całe swoje życie poświęcił Polsce, Ojczyźnie naszej”. Dzisiejszą jedynkę Gazety Wyborczej warto zachować dla dzieci swoich i wnuków, koniecznie w kolorze czarno-białym, który jest bardziej adekwatny do tej sytuacji, bo nikt mnie nie jest w stanie przekonać, że czarne nie jest czarne. Czarne to czarne, panie prezesie, i nie będzie inaczej.
A co ma robić Opozycja i wolne, niezależne media w tej sprawie? Cisnąć. Tylko presja metodami prawnymi nawet w państwie bezprawia ma jedynie sens. Dokładnie jak w przeddzień Czerwca 1989 roku.
