Lata 60-te XX wieku to niesamowity okres w dziejach. Stulecie dwóch największych zbrodniczych systemów totalitarnych, było również świadkiem absolutnej metamorfozy człowieka, która do dzisiaj nie w pełni wyjaśniona, współcześnie trochę zatracona, dalej pozostaje fenomenem i nadzieją na przyszłość. Karnawał młodości i wolności na zawsze odmienił oblicze zachodu, wdzierając się również w „zamknięty” świat komunistycznego kołchozu państw. Aby dostrzec fenomen lat 60-tych, należy zrozumieć świat przedhipisowski. Geneza dzieci kwiatów, wiąże się z obecnie dość bezrefleksyjnie opisywaną generacją, mającą okazję żyć i dorastać w obliczu II Wojnie Światowej, a także tuż po niej. Mówiono o nich Beat Generation, czasem nazywano Hipsterami.
Kim jesteśmy?
To pytanie stawiane jest od tysięcy lat. Musieli odpowiedzieć na nie również młodzi ludzie, wracający z pól bitewnych II Wojny Światowej. O ile państwo w mniej lub bardziej udolny sposób starało się zaopiekować weteranami wojennymi, o tyle ich rany psychiczne nie były w stanie się zabliźnić. Szok wywołany ogromem okrucieństwa wojny, a tuż po powrocie dostrzegalny brak autorefleksji w mentalności społecznej i archaiczność relacji międzyludzkich uświadamiały im, iż nadszedł najwyższy czas na zmiany. Rodząca się wątpliwość w głowach młodych ludzi, już niedługo miała przerodzić się w bunt.
USA w 1946 roku to kraj jeszcze sprzed II Wojny Światowej. Amerykanom zajęło kilka długich lat, aby zorientowali się, że obudzili się w nie swoim łóżku, za oknem biega obcy pies, a dotychczasowy miraż zmienił się w karykaturalny kubistyczny pejzaż. Poukładany świat w pięknych salonkach z porcelany i rzeźbionego drewna, okazał się nie tyle zdegenerowany co wręcz destrukcyjny dla gatunku ludzkiego. Doświadczenia masowej eksterminacji rasy ludzkiej, jaka miała miejsce z rąk niemieckich i radzieckich oprawców, wywarły niepowtarzalne piętno na młodych ludziach. Cóż więc w takie sytuacji świat ludzi dorosłych mógł zagwarantować młodej generacji? Jaki przykład mieli im do zaprezentowania? Kto miał wyznaczać reguły gry w nowej rzeczywistości?
W poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie o sens życia wielu ludzi, w drugiej połowie lat 40-tych, podróżowało po całych USA. Obraz takiej Ameryki możemy poznać w książce On The Road Jacka Karouaca, w której główni bohaterowie wędrują po kraju, ukazując nam świat pociągów towarowych z setkami osób na dachach, podróżujących na zachód w poszukiwaniu pracy. Obraz państwa wielkich sprzeczności, w którym obok siebie istnieją wielkie metropolie, małe miasteczka żyjące własnym trybem, niczym odrębne małe planety orbitujące na przełomie XIX i XX wieku, a także getta czarnoskórej ludności, gdzie bieda i choroby wpychają mieszkańców w otchłań degeneracji, oddalając od reszty społeczeństwa. Wreszcie wyrastające jak grzyby po deszczu osiedla przybyszów z Meksyku i Europy, którzy w poszukiwaniach swego edenu trafili do miejsca, gdzie nic na nich nie czekało.
II Wojna Światowa sprawiła, iż wielu mężczyzn, którzy zaciągnęli się do wojska w młodym wieku, po powrocie nie potrafiło odnaleźć swojego miejsca. Problemy z powrotem do społeczeństwa były na tyle głębokie, iż w 1948 roku powstał gan motocyklowy Hells Angeles, terroryzujący amerykańskie drogi, założony przez byłych żołnierzy. Frustracja i brak perspektyw spowodowały, iż trudnili się oni rozbojami, wymuszeniami oraz handlem narkotykami. W swej historii mieli również etap, kiedy to świadczyli usługi w charakterze firmy ochroniarskiej. Zabezpieczali oni m. in. Festiwal Woodstock w 1969 roku oraz trasę koncertową Rolling Stones po USA.
Czy możemy czegoś oczekiwać od życia?
Stosunki społeczne po II Wojnie Światowej w USA opierały się na tych samych starych przedwojennej zasadach, które można określić terminem: amerykańskiej osady. Mieszkańcy małych miasteczek byli ściśle związani ze swoją społecznością de facto od narodzin, aż po śmierć. Relacje społeczne, zgodnie z amerykańskim etosem, określał kościół oraz rodzinne spotkania, ewentualnie w gronie sąsiadów. W miastach stosunki międzyludzkie były tylko nieco bardziej wyzwolone, lecz segregacja rasowa oraz podziały klasowe, ze względu na stan majątkowy, były rażąco widoczne.
Istotą konfliktu międzypokoleniowego był brak realnych perspektyw na samorealizację. Fakt, iż urodziłeś się w rodzinie prawnika, czy lekarza determinował, iż będziesz musiał kontynuować dzieło ojca, jak to, iż urodzony w slumsach, z dużym prawdopodobieństwem skończysz tam swój żywot. Obraz tego mamy w filmie Absolwent, gdzie główny bohater kończąc studia, nie może odnaleźć swojej drogi życiowej, a jego ukochana ma być wydana za innego, zgodnie ze starą zasadą aranżowania małżeństw przez rodzinę. Dzisiaj wydaje się to nie do pomyślenia.
USA po II Wojnie Światowej borykały się z ogromnymi problemami społecznymi. Państwo mające być ostoją wolnego świata, filarem zachodniej cywilizacji w czasach zimnej wojny, same nie było w stanie w pełni przestrzegać praw człowieka. Dyskryminacja czarnoskórej mniejszości, samosądy lokalnych społeczności, czy prawo do studiowania tylko dla białych obywateli, to obraz USA lat 50-tych. W dzisiejszych czasach kuriozalna wydaje się historia z roku 1957, kiedy to gubernator stanu Arkansas zabrania przy pomocy Gwardii Narodowej wejścia czarnoskórych słuchaczy na teren Central High School w Little Rock. W celu udaremnienia tego haniebnego działania, prezydent Eisenhower wysyła siły federalne. Ostatnia taka interwencja sił federalnych miała miejsce podczas Wojny Secesyjnej.
Zrozumiałe jest zatem, iż skostniałe i anachroniczne relacje międzyludzkie, doświadczenia okrucieństwa minionej wojny, a także wręcz karykaturalna wolność, o obliczach z jednej strony gospodarczego sukcesu American Dream, a z drugiej białych kapturów Ku Klux Klanu, zniechęcały młode pokolenie do kultywowania reguł swych rodziców.
W taki oto czasach narodziła się subkultura Beatników.. Była to niewielka grupa literatów mieszkająca w San Francisco w dzielnicy Haight-Ashbury, zajmująca się w swej twórczości tematem egzystencjalizmu, krytyką ówczesnej Ameryki oraz obłudnego stylu życia. Głównymi myślicielami tej subkultury był m. in. Allen Ginsberg, twórca głośnego i wywołującego oburzenie Ameryki poematu Skowyt, Jacka Karouac twórca m. in. On The Road, Aldous Huxley oraz Neal Cassady. Byli jednymi z pierwszych, którzy postawili pytanie: czy Ameryka i świat idą w dobrym kierunku? Czy wyścig szczurów w walce o lepszy status majątkowy jest tym do czego każdy z nas powinien dążyć, w czym odnajdzie szczęście?
Mówimy Nie!
Ruch hipisowski rodził się falami. Ostatecznego potwierdzenia jego istnienia można upatrywać w roku 1967, kiedy to 14 stycznia miał miejsce happening Human Be-In, zainicjowany przez m. in. Gary Snyder, Jerry Rubin oraz Allena Ginsberga. Pierwotnym powodem zorganizowana tego wydarzenia było zdelegalizowanie LSD, narkotyku bardzo popularnego w latach 50-tych i 60-tych. Realny powód happeningu został ogłoszony dwa dni wcześniej. Celem było zebranie wszystkich młodych aktywistów politycznych i kulturalnych, szczególnie z dzielnicy Haight-Ashbury, w celu ogłoszenia nowej historycznej epoki w dziejach Stanów Zjednoczonych. Tego dnia światło dzienne ujrzały oficjalne postulaty ruchu hipisowskiego.
Sky is The Limit!
W rzeczywistości hipisi byli to młodzi ludzie zażenowani światem dorosłych. Ten wspomniany anachronizm stosunków społecznych oraz kapitalistyczny wyścig szczurów, stał się wypaczeniem ideałów liberalizmu i wolności człowieka. Brak chęci ujrzenia problemów Ameryki sprawił, iż duża rzesza młodych ludzi zaczęła odwracać się od społeczeństwa, tworząc kontrkulturę – alternatywny świat. Społeczna obłuda, terroryzowanie mniejszości, a tuż obok „walka” o prawa człowieka w trzecim świecie oraz nakładający się na to kryzys ekonomiczny. To wszystko podważyło amerykański ideał wolności i dobrobytu American Dream.
Sytuacja ta doprowadziła do tego, iż wielu młodych ludzi postanowiło uciec z domu. Związane to było niejednokrotnie z chorymi relacjami panującymi w rodzinie, brak akceptacji, zdrady, wysokie wymagania dorosłych wobec dzieci.
Hasła hipisowskie, z perspektywy naszych czasów nie są zbytnio szokujące, lecz dla ówczesnych stały się rewolucyjnej. Prawo do życia, samorealizacji i bycia człowiekiem! Wolność i Równość! Stop przemocy! Nie dla wojny oraz Wszyscy jesteśmy braćmi! Znaczenie tych haseł ukazuje fakt, na jakąś skalę w latach 60-tych rozpowszechnił się ruch hipisowski. Protesty studenckie w USA, Londynie, zamieszki z policją w Paryżu, Madrycie, Niemczech, gdzie dwadzieścia lat po wojnie, młodzi Niemcy odmawiają obowiązkowej służby wojskowej paląc niczym w USA swoje karty poborowe. Wreszcie w Czechosłowacji, czy w Polsce, gdzie w 1968 roku po zdjęciu z afisza Dziadów A. Mickiewicza w Teatrze Narodowym, fala niezadowolenia z polityki i cenzury rządzących rozlała się na uniwersytety w Warszawie, Krakowie, Gdańsku i Poznaniu.
Nowy młodzieżowy ruch sprzeciwiał się nie określonej ideologii, czy politykom, ale konserwatywnemu podejściu do życia. Nie zatrzymała tego ruchu żelazna kurtyna, ani agresywna policja, czy milicja. Przelała się czara goryczy, a świat stanął przed obliczem rewolucyjnej seksualno-mentalnej rewolucji społecznej.
Wolność umysłu
W poszukiwaniu wolności oraz swojej ziemi obiecanej, członkowie ruchu podejmowali liczne, często szokujące, inicjatywy. Tym mianem można określić tworzenie komun hipisowskich, w których mieli oni żyć jako samowystarczalna społeczność. Niestety od samego początku pomysł ten okazał się utopijny, prowadząc do degeneracji, wypaczenia ideałów, a członków tych społeczności prowadząc do apatii i wykluczenia społecznego. Dwie największe komuny hipisowskie tamtych czasów to Morning Star i Strawberry Fields.
Środki psychoaktywne w kulturze hipisowskiej, miały jasno określone miejsce. Były one elementem stymulującym medytowanie, możliwością otworzenia drzwi swej percepcji. Te twarde (LSD), szczególnie często stosowane były przez Guru, którzy prowadzili pamiętniki ze swych widzeń. Paradoksalnie umiejętne stosowanie takowych środków sprawiło, iż nie odnotowano przypadków, aby ci popadali w narkomanię.
Warto jednak zwrócić uwagę, iż to właśnie młodzi ludzie związani z ruchem lat 60-tych, próbowali podejmować najtrudniejsze pytania o ludzką egzystencję co sprawiło, iż wiele osób nauki i kultury (Bob Dylan, John Lennon) chętnie nawiązywało z nimi relację. Środowisko to również aktywnie wspierało akcje antywojenne, emancypacyjne. Skala jaką przybrał ruch w roku 1969 ukazuje festiwal Woodstock, który miał być małym wydarzeniem komercyjnym, a stał się ogólnokrajowym manifestem miłości, wolności i równości, zachwycając nie tylko wspaniała muzyką i atmosferą Amerykę, inspirując świat na lata.
Co nam pozostało
Dla prawicy, lewicowi zwyrodnialcy lub gówniarze podburzani przez komunistów. Dla komunistów, kapitalistyczni przewrotowcy – uzurpatorzy lewicowych idei. Dla wielu wrogowie, dla świata drogowskaz. A oni tylko chcieli żyć po prostu po swojemu.
Co pozostało nam z hipisowskich ideałów? Przykładów możemy znaleźć wiele. Od czysto politycznych, czyli powstania partii tzw. zielonych, z których największy sukces odniosła ta stworzona w Niemczech, przez ruchy na rzecz praw człowieka, czy zwierząt, po popkulturę, która zrzuciła okowy kolonializmu, umożliwiając rozpowszechnienie licznych nurtów muzyki i sztuki kolorowym artystom.
Najważniejsza jednak jest zmiana mentalna ludzi, którzy przestali postrzegać świat kolektywnie. Każdy człowiek jest indywiduum, które należy tak samo szanować. Jasną sprawą jest, iż do dzisiaj mamy z tym problem. Ważnym jednak jest, iż wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę i dążymy do ideału.
Czy idea ruchu hipisowskiego może kiedyś się odrodzić? Jest taka szansa. Pytanie tylko, czy w swych powielanych błędach i odsuwaniu się od siebie w otchłań konsumpcjonizmu i techniki komputerowej nie przekroczymy granicy, w której dokonać się będzie musiała kolejna rewolucja mentalnościowa.