Kryzys demokracji to kryzys instytucji, kryzys zaufania do organów państwa, czy wreszcie kryzys zaufania społecznego, który doprowadził do tego, że z politycznymi przeciwnikami się już „nie da rozmawiać”, można tylko z nimi walczyć.
Polska demokracja znajduje się w kryzysie. To proste zdanie stanowi sumę przemyśleń i analiz dokonywanych w środowisku prawniczym i liberalnym. Kryzys demokracji nie oznacza jednak, że uważamy, iż problemem jest to, że wybory wygrywa ta czy inna partia, z poglądami której niekoniecznie się zgadzamy. Kryzys demokracji to kryzys instytucji, kryzys zaufania do organów państwa, czy wreszcie kryzys zaufania społecznego, który doprowadził do tego, że z politycznymi przeciwnikami się już „nie da rozmawiać”, można tylko z nimi walczyć.
Kryzys demokracji nie oznacza wreszcie (i na całe szczęście), że obawiamy się sfałszowania wyborów w tym najbardziej wąskim znaczeniu, dosypywania głosów czy czynienia ich nieważnymi. Wydaje się, iż takie sfałszowanie wyborów nie będzie możliwe, zresztą rozmaite organizacje społeczne wykonują ogromną pracę, aby tak się nie stało. Ale wydarzyć się mogą o wiele subtelniejsze manipulacje wynikiem wyborczym, poprzez zmiany w kodeksie wyborczym, tworzenie nowych okręgów, czy też preferowanie jednej opcji politycznej w mediach publicznych.
Uwidocznienie tych subtelnych manipulacji jest szczególnie ważne w kontekście przypomnienia, od czego rozpoczął się kryzys praworządności w Polsce. A zaczął się dość niewinnie. Dążąca do zdobycia władzy partia „Prawo i Sprawiedliwość” odnotowała istnienie zasadniczego mechanizmu zabezpieczającego reguły praworządności, trójpodziału władzy i check & balance i decyzją prezesa tej partii rozpoczęła walkę z „imposybilizmem prawnym” jeszcze za czasów ich pierwszych rządów w latach 2005-2006.
Po zdobyciu władzy w 2015 roku jedną z pierwszych decyzji były kolejne nowelizacje ustawy o Trybunale Konstytucyjnym wraz ze słynną czynnością techniczną – polegającą na nieopublikowaniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego, co uniemożliwiło jego wejście w życie i usunięcie z systemu obarczonych wadliwością konstytucyjną przepisów. Trybunał Konstytucyjny funkcjonujący w kształcie zaproponowanym w Konstytucji RP z 1997r., wraz z ustawami obowiązującymi przed 2015 rokiem stanowił zwornik systemu praworządności, a jednocześnie manipulacje związane ze składem Trybunału, jego kompetencjami oraz faktycznym sposobem wykonywania pracy w Trybunale stanowią papierek lakmusowy stanu praworządności i demokracji w naszym państwie.
Na marginesie nie można nie odnotować, że znów czynności „techniczne” zadecydowały o kształcie tego organu ustrojowego, gdyż to tutaj Prezydent RP wstrzymał się od zaprzysiężenia wybranych sędziów Trybunału Konstytucyjnego i jednocześnie zaprzysiągł innych w dziwnych zupełnie – nocnych okolicznościach. To tutaj mamy do czynienia z pojęciem dla polskiego porządku prawnego zupełnie nowym, czyli tzw. „sędzią dublerem” – osobą, która przy zachowaniu pozorów legalności została wybrana i zaprzysiężona na stanowisko w Trybunale Konstytucyjnym, które już było obsadzone przez innego sędziego – od którego Prezydent ślubowania nie odebrał[1].
Wszystkie te „harce” dookoła trybunału stanowiły pierwszą z „czerwonych flag”, jaką można było podnieść w istniejącym systemie, której obecność przesądza o problemie z demokracją na poziomie instytucjonalnym. Organ, którego zadaniem jest ocena zgodności ustaw z Konstytucją stał się podwładnym jednej opcji politycznej i orzeka „po linii partii”, a nie w zgodności z ustawą zasadniczą.
Przykład Polski nie jest niestety jedyny, gdyż podobny proces odchodzenia od reguł praworządnościowych przeżywają Węgry. Na Węgrzech jednak zasadniczą różnicą była ta, iż tam rządząca koalicja Fideszu i Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej dokonała przeobrażenia ustrojowego sensu stricto i zmieniła obowiązującą na Węgrzech Konstytucję. Niemniej ciekawe jest to, co jest wspólne: otóż zarówno Viktor Orban, jak i Jarosław Kaczyński dopatrzyli się w niezależnych instytucjach sądowych głównego przeciwnika dla zmian o charakterze cywilizacyjnym, stanowiących zaprzeczenie dotychczasowego dorobku prawnego, wyrażającego się w szczególności w akceptacji wartości demokratycznych i europejskich.
Niewątpliwie partie, które posiadają pełnię władzy – zdobytą, co należy odnotować, w warunkach pokojowych i demokratycznych, w rękach których jest władza ustawodawcza i wykonawcza, rozglądają się za przeciwnikami i eliminują z systemu te instytucje, które stoją na straży ograniczeń nakładanych na parlamenty, aby nie doszło tam do niedemokratycznej rewolucji.
Oprócz sądów konstytucyjnych są jeszcze jednak inne elementy systemu, z którymi rodzący się autorytaryzm musi poradzić sobie w pierwszej kolejności – media, tzw. czwarta władza. Jako kolejną czerwoną flagę w systemie zauważyć należy przejęcie mediów publicznych w Polsce metodami – a jakże – w pełni legalnymi. Stało się to poprzez błyskawiczną nowelizację prawa, która umożliwiła ominięcie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (organ konstytucyjny) przy wyborze zarządu TVP, a następnie powołano nowy zupełnie twór: Radę Mediów Narodowych (organ konstytucji nieznany)
Wolne media stanowiły sól w oku także premierowi Węgier, Viktorowi Orbanowi. Przykład węgierski jest jednak dużo bardziej subtelny i sprowadza się do przejmowania poszczególnych tytułów i redakcji przez biznes przychylny władzy lub przez rozmaite spółki z tą władzą powiązane, czy też wreszcie poprzez kierowanie rynkiem ogłoszeniowym przez dużych węgierskich graczy w taki sposób, aby reklamy pojawiały się wyłącznie w prasie przychylnej władzy[2].
W obu państwach trwa natomiast nieustająca walka z mediami, które w ten czy inny sposób postrzegane są jako media opozycyjne lub władzy nieprzychylne. Jak się wydaje, najnowszą odsłonę tej walki stanowi biegnący w zastanawiająco długi sposób proces rekoncesji jednej z głównych krytycznych wobec władzy stacji radiowych tj. Tok FM[3]. Pamiętamy także o fali protestów, jaka przetoczyła się przez wszystkie wolne media w 2021r. w związku z przyjęciem tzw. „lex TVN”.
Wszystkie te zmiany, tj. wyeliminowanie kontroli konstytucyjności prawa, przejęcie mediów i uczynienie z nich mediów „narodowych” służą przeprowadzeniu znacznie dalej idących i mających wpływ na społeczeństwo reform, w szczególności w obszarze oświaty. Populiści dostrzegli, iż w edukacji i wychowaniu młodego człowieka kryje się klucz do ich sukcesu w perspektywie długoterminowej.
Wspólne dla Polski i Węgier jest znaczące scentralizowanie systemu edukacji, zwiększenie roli kuratorów oświaty (czy ich odpowiedników) i większa kontrola nad finansami szkół. Wreszcie walka z wyimaginowanymi wrogami, organizacjami pozarządowymi, które przez realizowanie swoich programów w szkołach mają niszczyć tradycyjny model rodziny, prawo rodziców do wychowania dzieci itp., przez co władza musi (oczywiście w imię ochrony najmłodszych) kontrolować kto, kiedy i czego naucza w szkole i czy jest to zgodne z jedyną słuszną ideologią wyznawaną przez rządzących. W zmianach w edukacji Węgry znacząco wyprzedzają Polskę i stanowią niejako wzorzec dla reform oświatowych w naszym kraju[4].
Podsumowując, wskazuję zatem na 3 czerwone flagi których podniesienie musi budzić poważne obawy o stan porządku demokratycznego w każdym państwie.
Flagi te to: zmiany (czy niekiedy wręcz ataki) w zakresie sądownictwa konstytucyjnego (lub wprost zmiany konstytucji na taką, która nie pozostaje w zgodności z wyznawanymi wspólnie wartościami europejskimi i standardem wypracowanym przez ETPCz), przejęcie mediów, w tym mediów publicznych i ataki na media od władzy niezależne, czy reformy edukacyjne eliminujące wychowanie obywatelskie i zakazujące wstępu NGO do szkół.
Ciekawą, ale bardzo pesymistyczną analizę problemu praworządności w Polsce i na Węgrzech przeprowadził Mikołaj Bednarek pod kierownictwem dr. Michała Paździora[5]. W ocenie autora, kryzys praworządności w naszych krajach wywołany jest wykorzystaniem przez władze niewystarczającego rozwoju społeczeństw naszych krajów i niedostatecznej internalizacji wartości demokratycznych i europejskich, czego konsekwencją jest brak wprowadzenia rządów prawa w praktyce.
Uważam, iż artykuł ten wart jest odnotowania, gdyż w mojej ocenie pokazuje wagę, jaką należy przykładać zarówno tu i teraz, jak i w przyszłości do edukacji społecznej, prawnej i konstytucyjnej społeczeństwa.
Uważam, iż rządzące przez 25 lat w Polsce elity winne są zaniedbaniom w tym zakresie, co umożliwiło przejęcie władzy przez populistów w sytuacji, gdy odporność społeczeństwa na niedemokratyczne zmiany jest relatywnie niska, a znajomość praw obywatelskich i Konstytucji na dość niskim poziomie.
Wypada także uderzyć się we własną, prawniczą pierś. Jako praktyk sądowy i uczestnik setek (jeśli nie tysięcy) postępowań sądowych odnotowuję, iż przed zakwestionowaniem uprawnienia obecnego TK do orzekania w sprawach zgodności prawa z Konstytucją stosowanie tzw. rozproszonej kontroli konstytucyjności prawa w praktyce występowało w bardzo znikomej części praw i sądy nie były chętne do stosowania Konstytucji wprost. Nawet teraz sięganie do argumentów konstytucyjnych lub wynikających ze standardów Europejskiej Konwencji Praw Człowieka postrzegane jest przez sądy dość niechętnie, co nie wpływa pozytywnie na wzrost zaufania obywateli do systemu sądownictwa.
A przecież to ten brak zaufania, niezrozumienie treści uzasadnień wyroków sądowych i brak przekonania, że sądy stoją na straży praw i wolności obywatelskich (zwłaszcza w konflikcie z władzą) spowodował, że hasło „kasta” padło na tak podatny grunt.
[1] Słynne orzeczenie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z 7 maja 2021r., w sprawie Xero Flor sp. zo.o. przeciwko Polsce, w której ETPCz potwierdził, iż fakt, że w składzie Trybunału Konstytucyjnego zasiadała osoba wybrana na miejsce zajęte przez innego sędziego powoduje, że Trybunał w takim składzie nie jest sądem ustanowionym zgodnie z ustawą i że narusza to standardy Europejskiej Konwencji.
[2] Na marginesie mówiąc, przykład węgierski został niejako transponowany do systemu polskiego, gdy PKN Orlen wykupił właściwie całą lokalną prasę, więcej o obawach z tym związanych w: https://www.press.pl/tresc/64605,iwp_-przejecie-polska-press-przez-orlen-moze-zdeformowac-rynek.
[3] Oświadczenie redaktorki naczelnej radia TOK FM Kamili Ceran https://www.tokfm.pl/Tokfm/7,103085,29735468,czy-krrit-szuka-pretekstu-do-nieodnowienia-koncesji-radia-tok.html.
[4] https://niedlachaosuwszkole.pl/2020/02/11/edukacja-u-bratankow-czy-czeka-nas-budapeszt-nad-wisla/.
[5] M. Bednarek, „Kryzys praworządności w Polsce i na Węgrzech. Spojrzenie teoretycznoprawne”, https://repozytorium.uni.wroc.pl/Content/110390/PDF/10_Bednarek_M_Kryzys_praworzadnosci_w_Polsce_i_na_Wegrzech_Spojrzenie_teoretycznoprawne.pdf.
Fundacja Liberté! zaprasza na Igrzyska Wolności 2023 „Punkt zwrotny”! 15-17.09.2023, EC1 w Łodzi. Partnerami strategicznymi wydarzenia są: Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń. Więcej informacji na: https://igrzyskawolnosci.pl/
