Donald Tusk oficjalnie przekazał symboliczny dzwoneczek i stanowisko Przewodniczącego Rady Europejskiej swojemu następcy Charlesowi Michelowi. Jak może ocenić pięć lat Tuska w Brukseli?
Tusk był jednym z liderów Unii Europejskiej więc jego ocenę warto zacząć od rzucenia okiem na stan instytucji, której przewodził. Ostanie lata były dla Unii bardzo trudnym okresem, w zasadzie pasmem poważnych kryzysów. Kryzys zadłużeniowy i groźba rozpadu strefy euro, kryzys migracyjny, wzrost nastrojów nacjonalistycznych i antyeuropejskich a wreszcie niekończący się proces Brexitu to tylko część problemów, z którymi musieli mierzyć się europejscy przywódcy, a wśród nich Tusk. Nawet zapiekli przeciwnicy Tuska, jak prof. Legutko, europoseł PiS, przyznają, że władzę sprawował w naprawdę trudnych czasach.
Tymczasem następcy przejmują Unię, w której w ostatnich latach sytuacja w wielu sferach zdecydowanie się poprawiła. 14 milionów nowych miejsc pracy zmniejszyło wagę problemu bezrobocia, który był kluczowy w wielu krajach europejskich jeszcze 5 lat temu. Za tym sukcesem stoją między innymi podpisane przez UE umowy liberalizujące handel z 16 nowymi krajami, które przyczyniają się do tworzenia miejsc pracy i tworzą szansę ekspansji handlowej firm europejskich. Zwolenników integracji europejskiej cieszyć muszą też rekordowe wyniki poparcia dla waluty europejskiej. Euro popiera 76% ankietowanych w badaniu Eurobarometru – jest to najwyższe poparcie w historii. Kryzys migracyjny został czasowo zażegnany, a przynajmniej znacząco spadła liczba osób ubiegających się o status uchodźcy w Europie. Wyniki ostatnich wyborów do Europarlamentu okazały się być porażką partii antyeuropejskich i nacjonalistycznych. Ustępujący przywódcy, obok Tuska ze stanowiska odchodzi też szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker, oddają więc następcom Unię w stanie lepszym niż ją zastali.
Pozytywnie oceniając ostatnich 5 lat w UE spróbujmy zrobić listę rzeczy, które się w tym okresie przywódcom europejskim udały. Liczba mnoga nie jest tu przypadkowa, gdyż władza w Unii jest mocno podzielona tak pomiędzy ludzi, jak i instytucje. Sukcesy i porażki będą więc, jak w piłce nożnej, zawsze efektem gry zespołowej a nie tylko postawy kapitana.
Lista sukcesów
Kolejność na mojej prywatnej liście sukcesów ostatnich 5 lat stanowi odwrotność mojej wiary w sukces działań europejskich, kiedy wydarzenia się odbywały. Jest więc siłą rzeczy subiektywna i ograniczona do tych sfer działania Unii, które z racji moich zainteresowań naukowych baczniej śledzę i w których udział Tuska był znaczący. Zakres kompetencji Przewodniczącego Rady jest bowiem ściśle określony i na wiele spraw ma on ograniczony wpływ.
- Utrzymanie jedności państw UE wobec Wielkiej Brytanii w negocjacjach brexitowych.
Przyznam szczerze, że gdy zaczynał się proces Brexitu podobnie jak Brytyjczycy uważałem, że państwa członkowskie UE dadzą się Londynowi rozegrać, że nie będą w stanie utrzymać wspólnego stanowiska. Stało się dokładnie odwrotnie. Urzędnicy brukselscy z kupiecką skrupulatnością przygotowali się do rozliczeń rozwodowych z Wielką Brytanią, a przywódcy unijni i negocjatorzy przełożyli to na spójne stanowisko polityczne 27 krajów. Nadzieje Londynu zderzyły się z murem, chroniącym interesy europejskie. Powstanie tego muru jest w dużej mierze zasługą Tuska, który dodatkowo wziął na siebie dużą część politycznej komunikacji z Brytyjczykami. Jego słowa o „specjalnym miejscu w piekle” dla osób, które doprowadziły do Brexitu bez planu jak ma on wyglądać, już przeszły do historii. Sam Tusk stał się zaś niezwykle popularny w oczach zwolenników pozostania Wielkiej Brytanii w Unii, którzy na demonstracjach nieśli nawet zdjęcia z jego podobizną. Młody chłopak z Gdańska z pewnością nie mógł nawet marzyć o tym, że kiedyś dla tysięcy ludzi w Anglii stanie się uosobieniem ich „europejskiego marzenia”.
- Zatrzymanie kryzysu migracyjnego
Liczba wnioskujących o azyl w Europie z 1,3 miliona w 2015 roku spadła o kilkadziesiąt procent. Problem uchodźców i migrantów przybywających do Europy jest daleki od rozwiązania, ale udało się opanować sytuację, która w pewnym momencie wymknęła się spod kontroli. Tusk był bezpośrednio zaangażowany w przeniesienie środka ciężkości dyskusji w Europie z tematu relokacji uchodźców w obrębie UE na temat sposobu ochrony zewnętrznych granic Wspólnoty. Wszedł przy tym w ostry konflikt z Angelą Merkel, która podejmowała wiele działań (np. podjęcie negocjacji z Turcją) bez konsultacji z innymi stolicami. Zostało to wtedy bardzo dobrze przyjęte przez wielu przywódców europejskich, którzy chcieli być włączeni w proces decyzyjny w kwestii kryzysu imigracyjnego. Był to też dowód na to, że „proniemieckość” Tuska jest czystym wymysłem propagandowej machiny PiSu. Prawda jest taka, że w Unii często pełnił on rolę reprezentanta interesów małych krajów, w tym w szczególności grupy „nowych” krajów członkowskich. Nie bez przyczyny właśnie one były głośnymi orędownikami utrzymania Tuska na stanowisku, po upływie pierwszej dwuipółletniej kadencji.
- Utrzymanie sankcji na Rosję i europejskich nadziei Ukrainy
Gdyby 10 lat temu zapytać jakiegokolwiek eksperta zajmującego się europejską polityką zagraniczną czy możliwe jest nałożenie przez UE sankcji gospodarczych na Rosję, odpowiedź zdecydowanej większości byłaby negatywna. To było raczej nie do pomyślenia, mając na uwadze zupełnie rozbieżne interesy krajów członkowskich, ich różne wrażliwości i doświadczenia historyczne. A jednak, sankcje po agresji na Ukrainę zostały nie tylko nałożone, ale przez wiele lat utrzymane. Duża w tym zasługa Tuska, który najpierw jako polski premier, a potem szef Rady Europejskiej, konsekwentnie bronił sensowności sankcji oraz prawa Ukrainy do integracji ze Wspólnotą. Co nie było wcale tak oczywiste w Europie, że wspomnę tylko holenderskie „nie” w referendum dotyczącym podpisania umowy stowarzyszeniowej z Kijowem, które w końcu udało się przełamać. Aktywnie proukraińska działalność Tuska została uhonorowane zaproszeniem go do wygłoszenia przemówienia przed parlamentem ukraińskim w piątą rocznicę Majdanu. Przemówienia wygłoszonego zresztą po ukraińsku i znakomicie przyjętego. Chciałbym bardzo, żeby następca Tuska kontynuował takie podejście do Ukrainy.
- Zatrzymanie rozpadu strefy euro
Do listy sukcesów „za czasów” Tuska zaliczyć należy też na pewno utrzymanie jedności strefy euro, która była zagrożona rozpadem za sprawą kłopotów Grecji. Problem był potężny i potencjalnie mógł zagrozić konstrukcji nie tylko strefy euro, ale i Unii jako takiej. Bodaj aż cztery spotkania Rady Europejskiej były poświęcone niemal wyłącznie temu. Podczas jednego z nich doszło do kluczowej, nocnej rozmowy między greckim premierem Tsiprasem i kanclerz Merkel z udziałem Tuska, który „wymusił” osiągnięcie porozumienia narzucając format „konklawe”, czyli kontynuowania rozmów do skutku. Efekt jest taki, że strefę euro nie tylko dało się utrzymać, ale jest ona znacząco wzmocniona instytucjonalnie i politycznie.
Największa porażka? Polska
Przeciwnicy Tuska z PiS bardzo często negatywnie oceniają jego pracę w Brukseli zarzucając mu, że „nic nie załatwił” dla Polski. Ci sami ludzie zresztą, gdy obejmował tę funkcję umniejszali jej znaczenie, sugerując, że Przewodniczący Rady Europejskiej „niewiele może”. Prawda jednak jest taka, że osoba sprawująca tę funkcję może całkiem sporo, ale na pewno nie może „załatwiać” interesów kraju pochodzenia, a przynajmniej nie może tego robić wprost i nie może się do tego publicznie przyznać. Podobnie jak inni wysocy urzędnicy brukselscy może być jednak „wykorzystywany” w subtelnych, zakulisowych i nieformalnych grach politycznych w Brukseli. Jest też, albo on sam albo jego otoczenie, znakomitym źródłem informacji o procesach politycznych w Europie. Przewodniczący Rady pełni bowiem rolę „dealmakera” pomiędzy państwami członkowskimi i jest w centrum najważniejszych procesów decyzyjnych, mając najwięcej informacji.
Tych możliwości z całą pewnością Polska w czasie kadencji Tuska nie wykorzystała. Sam Przewodniczący też w tym nie pomógł nigdy do końca nie wycofując się z polityki krajowej i szykując swój start w wyborach prezydenckich. Oczywiście prowadzący od lat „czarny PR” wobec Tuska obóz rządzący wcale porozumienia z Tuskiem nie chciał, ale efekt jest warty odnotowania: mając swojego byłego premiera na najwyższym urzędzie europejskim rola Polski w Unii Europejskiej sukcesywnie spadała. Oczywiście, że winę za to ponosi rząd a nie Tusk, ale jego ambicje powrotu do polskiej polityki i momentami ostra retoryka (porównanie PiS do „bolszewików” na Igrzyskach Wolności w Łodzi) na pewno nie ułatwiały ułożenia poprawnych stosunków z rządem.
W tym kontekście największą porażką Tuska jest dla mnie to, że nie udało mu się wykorzystać minionych 5 lat do zbudowania sobie pozycji umożliwiającej start w wyborach prezydenckich przeciwko Andrzejowi Dudzie. Chwalony za korzystanie z narzędzi PR-owskich, sprawnie poruszający się w mediach społecznościowych, przegrał jednak z pisowską machiną propagandową dorabiającą mu gębę „volksdeutscha”. Zamiast pięknego zwieńczenia spektakularnej kariery politycznej doczekał się politycznej emerytury jako szef Europejskiej Partii Ludowej.
W samej polityce europejskiej porażek Tusk nie odniósł dużo, albo potrafił je sprawnie przykryć, tak aby nie wyszły na światło dzienne. Co najmniej dwie kwestie jednak na pewno obciążą jego bilans. Po pierwsze, nie udało mu się doprowadzić do konsensusu w sprawie kontynuowania polityki rozszerzenia Unii. Efektem było francuskie veto wobec planów rozpoczęcia rozmów akcesyjnych z Albanią i Macedonią Północną, które nadszarpnęło wizerunek i pozycję Unii na Bałkanach, a bardzo ucieszyło Moskwę i Pekin.
Po drugie, kierowana przez Tuska Rada Europejska nie utrzymała zasady wskazywania szefa Komisji Europejskiej przez większość parlamentarną. Wskazani przez Parlament tzw. „Spitzenkandidaten” nie zostali wybrani Radę, która wskazała na szefową Komisji Ursulę von Leiden, która w ogóle wyborach nie uczestniczyła. Choć spór sprowadzić można do międzyinstytucjonalnej walki o władze (kto wskazuje kandydata na szefa Komisji), to w istocie dotyczy sprawy znacznie ważniejszej: wpływu wyborców na przywódców europejskich i demokratycznej legitymizacji UE. W tym kontekście Tusk źle przysłużył się Europie.
Koszmar Trumpów
Tusk wyszedł poza biurokratyczne ramy sprawowania funkcji przez swojego poprzednika Hermana Van Rompuya i nadał jej wyraźny rys polityczny. Nie uchylał się od konfrontacji, komunikował się jasno i stanowczo, jego przemówienia były dobrze przygotowane i politycznie istotne. Choć w Polsce znany był raczej z pragmatyzmu, a mających „wizje” odsyłał do lekarza, to na tle technokratycznych elit brukselskich był osobą bardzo wyrazistą. Nie ukrywał emocji ani politycznych przekonań. Bardzo mocno bronił jedności europejskiej, kosmopolityzmu i liberalizmu, krytykował zaś nacjonalizm i zaściankowość myślenia.
Bardzo ostro ścierał się więc z Donaldem Trumpem, nie szczędząc słów krytyki jemu samemu („fake leader”, „jeśli mamy takich przyjaciół to nie potrzeba nam wrogów”) i jego wizji świata. Dał temu wyraz między innymi w swoim pożegnalnym przemówieniu w Organizacji Narodów Zjednoczonych, w którym oprócz uszczypliwości wobec Trumpa znalazły się także piękne słowa o współczesnym patriotyzmie: „Patriotyzm XXI wieku musi mieć swój wymiar globalny. Jeśli go nie ma to staje się nacjonalistycznym egoizmem”. Z takimi poglądami reprezentuje Tusk wszystko to czego nienawidzi Trump i podobni mu politycy na świecie. Nic więc dziwnego, że relacje między oboma Donaldami układały się kiepsko, a Trump zdecydowanie wolał spotykać się z Junckerem.
* * *
Kiedy Tusk obejmował funkcję Przewodniczącego Rady Europejskiej głównym problemem zaprzątającym polskie media było to, czy da sobie radę z angielskim. Gdyby oceniać tylko pod tym względem to Tuskowi nic nie można zarzucić i zasługuje na ocenę celującą. Po prawdzie to jednak tylko w naszym zakompleksionym grajdołku stopień znajomości angielskiego jest tak ważny, w Brukseli jednak większą uwagę przywiązuje się do treści a nie formy. Warto posłuchać jakim „strasznym” „Frenchglishem” posługuje się następca Tuska Charles Michel. Oceniając „treści”, jakie pozostawił po sobie tandem Tusk-Juncker w Brukseli, to życzyłbym sobie i Europie żeby ich następcy nie okazali się politycznie słabsi. Europa potrzebuje wyrazistych liderów, którzy będą potrafili komunikować się ze światem i mówić własnym głosem w imieniu Europy. Tusk do tej roli dorósł i ją spełnił. Chciałbym doczekać się jakiegoś innego polskiego polityka, o którym będziemy mogli powiedzieć to samo.
