Stoi na stacji lokomotywa,
Ciężka, ogromna i pot z niej spływa
Julian Tuwin „Lokomotywa”
Czas dołożyć do pieca
Frekwencja w Europie i w Polsce zaskakuje – na plus
Osoby nie korzystające z praw wyborczych przypominają dzieci chowające się pod kołdrą z wiarą, że skoro nie widzą, to same są niewidoczne. Można nie interesować się polityką, ale ona wciąż interesuje się nami. W demokracji akt zaniechania jest również aktem przekazania władzy – tyle, że w ręce tych, na których głosowali inni.
Mimo tych wszystkich zastrzeżeń jestem bardzo pozytywnie zaskoczony, że powyżej czterdziestu procent obywateli w całej Unii Europejskiej i około dwudziestu pięciu procent Polaków zdecydowało się pofatygować do urn. Większość głosujących zapewne nie miała pojęcia czym konkretnie będą zajmować się ich reprezentanci ani za jakimi rozwiązaniami się opowiadają. Fakt, że mimo wszystko uznali, że trzeba zagłosować świadczy o obywatelskiej postawie i wysokim poczuciu obowiązku. Może to ignorancja, ale szlachetna.
Komisja i Parlament Europejski, a w Polsce także organizacje pozarządowe w ramach akcji „Pępek Europy”, media, politycy, wszyscy namawiali – idźcie głosować. Wykonali wielką robotę, ale nie miejmy złudzeń, że kolejne efektowne strony internetowe, spoty telewizyjne, a nawet dowcipne smsy czy gwiazdy filmowe na bilbordach znacząco podniosą frekwencję.
Lecz choćby przyszło tysiąc atletów
I każdy zjadłby tysiąc kotletów,
I każdy nie wiem jak się natężał,
To nie udźwigną – taki to ciężar!
Żadna akcja informacyjno – mobilizacyjna nie zastąpi prawdziwego procesu demokratycznego. Wybory, to nie walka o przekroczenie planu pięcioletniego.
Europejska świnka morska
Spektakularny przykład obniżenia roamingu przez Europarlament miał pokazać, że spełnia on faktycznie istotną rolę. Przy całej satysfakcji z jaką otworzyłem kopertę z rachunkiem po ostatnich europejskich wojażach (choć i tak wciąż za wysokim!) nie mogę się zgodzić, że jest to argument, który kwestię znaczenia Parlamentu Europejskiego rozstrzyga ostatecznie i definitywnie. Rozbudza apetyt, stanowi bardzo interesującą przystawkę, ale wciąż czekamy na danie główne!
W obecnym kształcie, przy kompetencjach sprowadzających się do istotnych, ale konsultacji Parlament Europejski przypomina parlamenty z czasów monarchii absolutnych, kiedy to król ustanawiał ciało doradcze, od czasu do czasu łaskawie wysłuchując co też ma ono do powiedzenia.
Parlament Europejski jest jak świnka morska – ani świnka ani morska. Ani parlament ani europejski. Parlamenty krajowe z własnej inicjatywy tworzą prawo, wybierają i kontrolują egzekutywę. PE nie posiada w pełni żadnej z tych prerogatyw.
Parlament Europejski nie staje się także „europejski” dlatego, że zbierają się w nim przedstawiciele poszczególnych krajów UE ani dlatego, że jego instytucje podzielone są między Strasburg, Brukselę i Luksemburg. De facto, europosłowie wybierani są w zsynchronizowanych ze sobą wyborach narodowych, postęp od 1979 r. jest taki, że są to wybory powszechne. W tych „europejskich” wyborach partie narodowe realizują kampanie narodowe pod hasłami narodowymi. Trzeba za to uczciwie przyznać, że poselskie pensje są naprawdę europejskie.
To jest frekwencja na miarę naszych możliwości
W Polsce kampanię zdominowały dwa niespecjalnie nowatorskie hasła. Platformerskie -„pomożecie, pomożemy!” – zdobyć przewodniczącego Parlamentu dla Jerzego Buzka oraz pisowskie – „nie będzie Niemiec pluł nam w twarz”. Akcent europejski pojawił się dosłownie na ostatniej prostej w postaci świńskich zadów. Wtajemniczeni twierdzą, że w ten niewyszukany sposób polska trzoda chlewna wyraziła swoją opinię o rodzimych politykach.
Gdyby frekwencja w wyborach do Parlamentu Europejskiego miała być analogiczna, czy to do jakości debaty, czy czasu antenowego poświęconego na sprawy europejskie, PKW z łatwością mogłaby ogłosić wyniki tuż po zamknięciu lokali wyborczych. W ostatnich miesiącach na dyskusję o polskiej wizji Europy poświęcono promil tego, ile polityce krajowej przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi, w których frekwencja mimo zażartej walki i ogromnej mobilizacji wyniosła 54%.
Czy w tej sytuacji naprawdę można mieć do wyborców pretensje, że tylko (aż!) jedna czwarta z nich zdecydowała się mimo wszystko pójść do wyborów?
Cały czas próbujemy pchać, podnosić i szarpać tę europejską lokomotywę, co i rusz narzekając, że ani drgnie i jeszcze mamy pretensje do innych, że za słabo ciągną. Nie tędy droga.
Europejska raison d’etat
Gładko tak, lekko tak toczy się w dal,
Jak gdyby to była piłeczka, nie stal,
Nie ciężka maszyna zziajana, zdyszana,
Lecz fraszka, igraszka, zabawka blaszana
Dopóty Parlament Europejski nie będzie miał takich kompetencji w UE jak parlamenty narodowe w poszczególnych krajach, a kampania do niego nie będzie odbywać się pod szyldami europejskich partii i z europejskimi hasłami, dopóty obywatele Unii będą mieli słuszne poczucie, że co pięć lat biorą udział w jednym wielkim przedstawieniu, z którego nic nie wynika.
Pierwszym krokiem do silnej i demokratycznej Unii Europejskiej jest autentyczna debata o Europie – nie w dominującej w Polsce konwencji „wyrwać kasę i w krzaki”, ale o jej celach, przyszłości i interesach. Europejskiej racji stanu. To jedyna szansa, żeby europejski pociąg ruszył wreszcie pełną parą.
I gnają, i pchają, i pociąg się toczy,
Bo para te tłoki wciąż tłoczy i tłoczy,,
I koła turkocą, i puka, i stuka to:
Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to!…