
Broń chcemy mieć do samoobrony. I w niektórych sytuacjach jest to jak najbardziej uzasadniona potrzeba. Wiedzą o tym osoby mieszkające w odizolowanych domach, którym nie raz i nie dwa potencjalni włamywacze potruli psy. Ale szansa na to, że dopadniemy włamywacza z bronią w ręku jest stosunkowo niska. Dane z USA pokazują, że włamywacze potrafią się świetnie dostosować do sytuacji.
Podstawowym problemem jest to, kiedy obrona jest uzasadniona a kiedy przekraczamy jej granice. Mieszkańcy USA rocznie zabijają ok. 250 osób w uzasadnionej samoobronie [6]. To niewiele jeżeli weźmiemy pod uwagę 22 000 osób popełniających samobójstwo czy ginących w wypadkach z bronią. Ale powiecie – ok – to nie ważne – przecież do obrony domu wystarczy kogoś przestraszyć – nie trzeba zabijać. I macie rację ale tu dane też nie są po waszej stronie.
Mimo tego, że posiadanie broni jest tam praktycznie powszechne – na 84 miliony przestępstw przeciwko mieniu w USA (lata 2007-2011) w 88% przypadków – nie było komu bronić mienia, bo właściciele byli nieobecni. W pozostałych 12% przypadków (10 milionów przestępstw) zaledwie w 100 tysiącach przypadków wykorzystano do obrony broń [6]. To oznacza, że broń teoretycznie przydała się w 0,1% przypadków. W kraju, gdzie ponad 30% obywateli jest uzbrojonych. W przypadku przestępstw w użyciem przemocy, broń do obrony wykorzystano w 0,8% przypadków.
Dla uczciwości analizy – są istotne różnice między np. USA a UK. W USA, gdzie posiadanie broni jest powszechne, włamania kiedy właściciel jest w domu są znacznie rzadsze niż w UK (odpowiednio 28% i 56%) ale te różnice mogą wynikać z kilku innych czynników (w UK spora część włamań jest oportunistyczna – ot ktoś zostawi uchylone drzwi). I oczywiście pokazuje, ze przestępcy umiejętnie obchodzą broniących posesji właścicieli przez to, ze kradną kiedy nawet Kevina nie ma w domu.
Zostaje te 100 tysięcy przypadków kiedy broń jest wykorzystana do obrony mienia. Ale posiadanie broni niekoniecznie jest czymś co zwiększa nasze bezpieczeństwo. Badania sugerują, że jest wręcz przeciwnie. Okazuje się, że posiadacze broni mają 4,5 razy wyższe ryzyko postrzelenia przez napastnika niż nieuzbrojeni [7] – co zresztą jest logiczne – dla napastnika uzbrojony obrońca staje się pierwszym logicznym celem do wyeliminowania.
Czy Polacy potrzebują broni do obrony? Wątpimy.
Dodatkowym problemem jest to, że więcej broni w obiegu oznacza więcej broni w rękach przestępców. W USA co roku skradzionych zostaje ok. 600 000 sztuk broni [8]. Trafia ona na czarny rynek, a że czarny rynek jest prawdziwie wolny – większa ilość oznacza niższe ceny co zwiększa dostępność broni dla przestępców terrorystów i osób niestabilnych psychicznie, które planują zamachy. Zła regulacja w sprawie broni może mieć opłakane skutki, których legislacja nie przewidziała. Przykładem jest tu prawo na Słowacji, które umożliwiało sprzedaż replik tak, że można je było w prosty sposób przerobić na w pełni funkcjonalną broń. Broń, która została po przeróbkach wykorzystana do przeprowadzenia zamachów w Paryżu [9].
Nasze propozycje? Nie trzeba karać miłośników broni. Większość pozwoleń w Polsce dotyczy broni sportowej i myśliwskiej. Nie ma potrzeby przechowywania broni sportowej w domu – skoro są wyspecjalizowane strzelnice wyposażone w odpowiedni sprzęt do przechowywania broni. To pozwoliłoby pasjonatom uprawiać swoje hobby, jednocześnie zwiększając bezpieczeństwo publiczne (choćby przez zmniejszenie ryzyka kradzieży broni).
Jak wspomnieliśmy wcześniej – warto byłoby się zainteresować wyeliminowaniem uznaniowości przyznawania pozwoleń i tu jest sporo miejsca na poprawę. Ale nie sądzimy, żeby zwiększenie dostępu do broni zwiększyło bezpieczeństwo Polaków. A przecież o to chyba chodzi w regulacji?
#neuropapolska
