Wydaje się, że pomyłka Francisa Fukuyamy z 1989 r. nauczyła wszystkich heglistów pokory i oduczyła przedwczesnego ogłaszania nadejścia kolejnych końców historii. Bieżąca sytuacja w Polsce – w szczególności w związku z burzliwą debatą publiczną wokół praw człowieka – jednakże przekonuje coraz mocniej, że jeśli Hegel miał rację, to Prawo i Sprawiedliwość znalazło się właśnie w dialektycznej pułapce, stając się bezwiednie narzędziem ducha dziejów i prowadząc Polskę w kierunku wielkiej lewicowej rewolucji obyczajowej. Tak, przed nami rewolucja! Tak, iskrą jej Prawo i Sprawiedliwość!
Rozwój drogą gwałtownych przemian
Georg Wilhelm Friedrich Hegel, jedna z najwybitniejszych i najbardziej pobudzających intelektualnie postaci nowożytnej filozofii niemieckiej, dowodził w swojej monumentalnej Fenomenologii ducha, iż wszelki rozwój dziejów człowieka, społeczeństwa i państwa dokonuje się skokowo. Zmiana społeczna nigdy nie dokonuje się na drodze ewolucyjnego procesu, ale wyłącznie na drodze wstrząsów, wybuchów i rewolucyjnych uderzeń. „Teza” utożsamiana z panującym ładem społeczno-politycznym będzie musiała zderzyć się z „antytezą”, czyli rewolucyjnymi siłami oporu, które dążą do przebudowy społeczeństwa. Efektem tego starcia jest „synteza” – nowy porządek. Każdy zatem nowo ustanowiony porządek społeczno-polityczny wyłania się jako produkt dialektycznego starcia starego ładu z radykalnym marzeniem o przyszłości. W Wykładach z filozofii dziejów Hegel przekonuje również, że historia dziejów człowieka to jednocześnie proces wzrostu wolności, którą każdorazowo człowiek musiał sobie wywalczyć, nigdy nie była mu ona czymś danym.
Przyglądając się wydarzeniom społecznym w Polsce w ostatnich kilku latach można mieć wrażenie, że w coraz większym stopniu stajemy się obserwatorami, ale – co najważniejsze – współuczestnikami przełomowego starcia tezy z antytezą. Siły obrony zastanego porządku – określające się mianem obrońców życia, tradycji i prawa natury – okopały się, a zdobywszy wpływ na najważniejsze instytucje współczesnego państwa, postanowiły zrobić wszystko, aby ów zastany porządek ugruntować. Siły te uwierzyły, że nadchodzącą zmianę uda się zatrzymać, a posiadane przez nie instytucje okażą się wystarczającym narzędziem do powstrzymania zbliżającej się rewolty. Antytezą jest wyobrażony świat przyszłości, który wyłania się z wypowiedzi, żądań i oczekiwań najbardziej radykalnych zwolenników zmiany społeczno-politycznej. To oni wychodzą na ulicę z najbardziej nawet kontrowersyjnymi hasłami. To oni domagają się praw dla tych, którym dziś praw tych się odmawia. To oni w coraz większym stopniu upodmiotawiają się i oczekiwanie, iż uda się zakneblować im usta przy pomocy policyjnych kordonów, orzeczeń konstytucyjnych sądów czy karnych represji jest zwyczajnie złudzeniem. Zburzenie Bastylii dokonało się najpierw w głowach rewolucjonistów, po tej zmianie w mentalności i świadomości powstrzymanie pochodu buntu było już niemożliwe.
Taka zmiana mentalnościowo-świadomościowa dokonuje się w głowach wielu Polaków. Możemy nie zdawać sobie sprawy z tego, jak szybko proces ten następuje, gdyż na ulice nie wychodzą wszyscy, nie wszyscy również z dnia na dzień ubiorą czarny płaszcz czy też owiną się w tęczową flagę. Wystarczy jednak porozmawiać z młodymi, wystarczy przejrzeć ich internetowe fora, wystarczy popracować trochę w polskiej szkole, aby zrozumieć, że to już się dzieje. Siły obrony starego porządku nie dostrzegają bądź udają, że nie dostrzegają, iż bronione przez nich elementy dawnego ładu przestały być przystającymi do współczesnego świata. Tzw. tradycyjnie rozumiana rodzina, „naturalna” koncepcja kobiecości czy płciowości, anachroniczno-paternalistyczny model edukacji – to jedynie pojedyncze przykłady idei, które dla współczesnych ludzi stają się coraz bardziej obcymi konstruktami. Te wytwory cywilizacji ludzkiej ulegają – mówiąc znowu językiem Hegla – procesowi alienacji, stają się obcymi „przedmiotami” dla zmieniającej się mentalności współczesnego człowieka. Dzisiejsza rodzina jest już czymś zupełnie innym! Kobieta współczesna jest już kimś zupełnie innym!
PiS we własnej pułapce
Jarosławowi Kaczyńskiemu wydaje się zapewne, że zastawił skuteczną pułapkę na Polaków, w szczególności zaś na polską opozycję. Wydaje mu się, że skutecznie odwrócił uwagę od totalnego nieprzygotowania państwa polskiego do jesiennego uderzenia pandemii, za które w pełni odpowiada rząd Mateusza Morawieckiego. Wydaje mu się, że kolejny raz uda mu się wygrać bitwę o sondaże z często nieudolną opozycją, która również tym razem wpadnie w pułapkę tak przecież obśmianego totalizmu. Tymczasem zupełnie nie zdaje sobie sprawy, że sam – wraz ze swoją formacją polityczną, zawłaszczonym Trybunałem Konstytucyjnym, który wziął na siebie rolę trzeciej izby parlamentu, oraz z instytucjonalnym Kościołem katolickim – znalazł się w dialektycznej pułapce rozwoju dziejów. Sam sprowokował siły rewolucyjne, nie zdając sobie sprawy, że właśnie w taki sposób dokonuje się prawdziwa zmiana. To Prawo i Sprawiedliwość swoją ślepotą na rzeczywiste problemy współczesnego społeczeństwa i rzeczywiste oczekiwania współczesnego człowieka prowokuje zwolenników społecznej zmiany do coraz większej aktywności. Kościół katolicki w Polsce – udzielając tym działaniom legitymizacji – sam godzi się na przyjęcie politycznej roli w tej już dziś przegranej sprawie. Tak, bo ta sprawa już dziś jest przegrana. Rzecz tylko w tym, jak długo trwać będzie dogorywanie starego porządku.
Rewolucja społeczna – kulturowa i obyczajowa – jest już coraz bliżej! A właściwie jest już na opłotkach! Paradoksalnie to nie lewicowo-liberalne partie i organizacje ją przybliżają, ale Jarosław Kaczyński wraz ze swoją partią, a także siły z nimi zwasalizowane: od hierarchów katolickich po organizacje konserwatywnych fundamentalistów. Rewolucja społeczna bowiem dokonuje się najpierw w głowach ludzi. Ludzi, którzy zaczynają zdawać sobie sprawę, iż świat, w którym funkcjonują, stał się względem nich zupełnie obcy. Ludzie ci domagają się świata, w którym będą się czuli bezpiecznie i komfortowo, świata, który będzie w stanie sprostać ich oczekiwaniom i nadziejom, świata, który będą mogli postrzegać nie w kategoriach opresji i przymusu, ale nadziei i harmonii. Taki świadomościowy przełom dokonuje się właśnie w głowach wielu Polaków. Jego postęp zachodzi szybciej niż jest to sobie w stanie wyobrazić Jarosław Kaczyński i jego akolici. Mam wrażenie – graniczące z pewnością – że w głowach młodych Polaków przełom ów już się dokonał.
