W tym odcinku Liberal Europe Podcast Leszek Jażdżewski (Fundacja Liberté!) gości Sarah Durieux, współdyrektorkę Fundacji Multitudes. Wcześniej współtworzyła platformę mobilizacyjną Change.org we Francji i pomogła milionom Francuzów zmienić prawo, praktyki biznesowe i rozwijać ruchy społeczne, które wpłynęły na debatę w kraju. Rozmawiają o aktywizmie, społeczeństwie we Francji, przemianach społecznych w Europie i partycypacji społecznej.
Leszek Jażdżewski (LJ): Jaka idea przyświeca działaniom Fundacji Multitudes?
Sarah Durieux (SD): Celem tej organizacji jest wspieranie twórców zmian politycznych, którzy chcą uczynić politykę bardziej inkluzywną, ludzką i pełną nadziei. Próbujemy na nowo wyobrazić sobie sposób, w jaki powinna funkcjonować polityka i to, w jaki sposób ludzie wchodzą w relacje z osobami u władzy. Nasza praca koncentruje się głównie na udzielaniu grantów, ale także na tworzeniu społeczności praktyków w tej dziedzinie w całej Europie. Działamy z różnych miejsc w Europie – ja mieszkam w Paryżu, moi koledzy są w Berlinie, Madrycie i Londynie.
Obecnie większość prac skupiających się na próbie zmiany podejścia do polityki jest mocno niedofinansowana. Dlatego też pełnimy rolę nie tylko wspierającą i służymy za organizatora przestrzeni, ale także partnera dla organizacji filantropijnych i darczyńców, którzy chcą zaangażować się w prace nad zredefiniowaniem zasad funkcjonowania polityki.
Czeka nas dużo pracy, ale jest też dużo energii i wielu ludzi zaangażowanych w tę misję.
LJ: Co sprawiło, że zdecydowałaś się obrać tę drogę?
SD: Zajmuję się aktywizmem w wielu różnych formach – jak choćby organizowaniem społeczności – aby wspierać osoby, których bezpośrednio dotyka konkretny problem, aby pomóc im się zorganizować i wprowadzić realne zmiany. Jestem bardzo zadowolona z tego, co do tej pory udało się nam osiągnąć.
Do Change.org dołączyłam w 2012 roku. W tym czasie z platformy w języku angielskim korzystało 60.000 bardzo odważnych Francuzów. Później udostępniliśmy platformę wielu osobom aktywnym w obszarze aktywizmu, ruchów społecznych itp. Stała się ona ulubioną przestrzenią dla tych osób, które próbowały działać na rzecz zmiany. Kiedy odchodziłam z organizacji, liczba zaangażowanych osób wzrosła do 13 milionów – co wynika z dobrej pracy, którą wykonaliśmy, ale także z bardzo głęboko zakorzenionego poczucia frustracji i wiary, że wszystko może się zmienić, jeśli wspólnie się zorganizujemy.
Praca w Change.org pokazała mi, że – poza tym, że sama w sobie robi wrażenie – gdy ludzie są wyposażeni w odpowiednie narzędzia, otrzymują wsparcie i coaching, to mogą naprawdę wiele osiągnąć. Współpracowaliśmy także z osobami organizującymi masowe ruchy – na przykład z ruchem Żółtych Kamizelek, który częściowo powstał w wyniku petycji rozpoczętej na Change.org we Francji przez kobietę, która miała dość podwyżek cen paliw . Później kwestia ta stała się czymś więcej niż tylko kwestią cen paliwa i zaczęła dotyczyć funkcjonowania polityki i rządu. To doświadczenie było bardzo interesujące.
Ściśle współpracowałem z ludźmi zajmującymi się polityką. Negocjowaliśmy także i współpracowaliśmy z wybranymi urzędnikami i partiami politycznymi, aby zobaczyć, jak możemy zbudować koalicję, aby doprowadzić do zmian. Zdałam sobie sprawę, że są dwie główne kwestie, które wpływają na ten obszar.
Po pierwsze, niepokoi mnie osłabienie demokracji – z wielu powodów, które podawali już różni badacze i komentatorzy polityczni. Istnieje coraz większy rozdźwięk pomiędzy decydentami politycznymi a obywatelami (lub ludźmi w ogóle). Podczas mojej pracy w Change.org widziałam, jak opinia publiczna traci na znaczeniu i wydaje się, że nie jest już narzędziem podejmowania decyzji. Kiedy mówię o opinii publicznej, nie mam na myśli tylko dyskusji i sondaży medialnych, ale także ludzi angażujących się politycznie – poprzez stowarzyszenia, związki zawodowe, którzy demonstrują i działają jako aktywiści lub lobbują. Mówiąc z bezstronnego punktu widzenia – ponieważ pracowałam w Change.org pod rządami dwóch różnych prezydentów, Francois Hollande’a i Emmanuela Macrona – ludzie mają coraz mniej możliwości nawiązania kontaktu z decydentami politycznymi i wywierania realnego wpływu na władzę.
Po drugie, rozmawiałam z wieloma ludźmi, którzy aktywnie działali i próbowali wpłynąć na władzę, ale w końcu zdałam sobie sprawę, że może nadszedł czas, aby spróbować zobaczyć, co by się stało, gdyby ludzie zorganizowani w swoich społecznościach również dzierżyli władzę i podejmowali decyzje. Wspierałam niektórych działaczy, którzy chcieli zaangażować się w politykę w wyborach parlamentarnych we Francji w 2022 r. – wspaniałych ludzi, którzy są blisko związani ze swoimi okręgami wyborczymi. Byli kompetentni, inteligentni i skuteczni. Na ich drodze pojawiło się jednak wiele poważnych przeszkód (finansowanie, możliwość nawiązania kontaktu z partiami politycznymi w celu uzyskania wsparcia i poparcia, prześladowanie). Wiele z tych osób jest obecnie niedostatecznie reprezentowanych w polityce i marginalizowanych ze względu na rasę, płeć, orientację seksualną lub pochodzenie z obszarów wiejskich.
Krótko mówiąc, czułam, że jeśli naprawdę chcemy dokonać zmiany, musimy wypełnić lukę między aktywizmem a polityką. Musimy zbudować i utrzymać ekosystem tego, co nazywamy w Multitudes „politycznymi twórcami zmian”, którzy wykonują pracę nad uczynieniem polityki dostępną i inkluzywną dla osób, które udowodniły swoje zaangażowanie na rzecz dobra wspólnego i które są wspierane przez innych ludzi, którzy postrzegają ich jako swoich przedstawicieli, którzy mogą wnieść w przestrzeń polityczną swoje potrzeby i nadzieję na przyszłość. To właśnie sprowadziło mnie do Multitudes.
LJ: Jaka jest główna różnica między aktywistami a politykami? Co dzieje się z aktywistami, gdy wchodzą do polityki?
SD: Co ciekawe, wielu polityków identyfikuje się jako aktywiści. Wielu obecnych polityków było kiedyś aktywistami – działając w organizacjach pozarządowych, biorąc czynny udział w protestach lub po prostu będąc zaangażowanymi obywatelami w przestrzeni publicznej. Sposób, w jaki postrzegamy, definiujemy, krytykujemy, a nawet nienawidzimy politykę, sprawia, że bardzo trudno jest pozostać w kontakcie z obiema stronami.
Niektórzy aktywiści, z którymi pracowałam, weszli do polityki i naprawdę mieli trudności z utrzymaniem kontaktu ze swoimi wyborcami i społecznościami. Ludzie zadają sobie pytanie, czy mogą zaufać takiej osobie. To jest problem, ponieważ politycy to aktywiści, którzy wybrali urząd publiczny, aby coś zmienić – a przynajmniej mam nadzieję, że więcej aktywistów, którym zależy na zmianie, wchodzi do polityki i próbuje tego dokonać.
Dla mnie jest różnica tkwi w otoczeniu. Jeśli jednak naprawdę zależy ci na zmianie i wsparciu głosów osób, które chcesz reprezentować, możesz to zrobić na ulicach, w urzędzie, parlamencie, samorządzie lokalnym, a nawet w swojej szkole. Chodzi zatem o przełamanie barier między aktywizmem a polityką, jednocześnie uznając, że jeśli chcemy, aby ludzie ponownie pokochali politykę, to musimy sprawić, by była ona wspaniała. Musi to być miejsce, w którym można się rozwijać – nawet jeśli tylko na poziomie lokalnym.
Partie polityczne powinny być znacznie bardziej otwarte. Musimy także porozmawiać o inkluzywności i o jednorodności w polityce – zwłaszcza na poziomie przywództwa politycznego. Nie sprawimy, że demokracja będzie działała na korzyść wszystkich, dlatego też zadbanie o to, aby polityka była inkluzywna i przyjazna to jedyny sposób, aby aktywiści i politycy mogli połączyć siły i współpracować.
Wniosek jest taki, że aktywiści powinni czasami być bardziej polityczni, podczas gdy politycy powinni być trochę bardziej podobni do aktywistów. Aktywiści muszą myśleć strategicznie i lepiej rozumieć, gdzie leży władza, aby móc lepiej się organizować. Z drugiej strony, jeśli chodzi o polityków, instytucje mogą pokrzyżować naszą energię skupioną na osiągnięciu zmian. Dlatego ważne jest, aby próbować przełamywać style i bariery w polityce – poprzez współpracę z ruchami społecznymi i okazywanie im otwartości, a także głośne wyrażanie tego, co jest niewłaściwe (w tym we własnej partii politycznej). Krótko mówiąc, aktywizm i polityka powinny być ze sobą bardziej powiązane.
LJ: Jakie są przyczyny napięć, które możemy zaobserwować we Francji od ostatnich kilku lat?
SD: Choć czasem bywamy zaskoczeni tym, co dzieje się obecnie, to nie jest to nic nowego. Widzieliśmy już niejedne wyzwania gospodarcze. Kiedy ludzie nie czują się widziani, słyszani i szanowani, popadają w skrajności i są gotowi zaakceptować najbardziej przerażające pomysły.
Istnieje wiele powiązań między przeszłością a tym, co dzieje się dzisiaj. Oczywiście pewne rzeczy się zmieniły – teraz mamy media społecznościowe, które jeszcze bardziej przyspieszają te zjawiska i mogą rodzić frustrację. Jestem zdecydowaną zwolenniczką prób tworzenia powiązań pomiędzy ludźmi – aby mogli porozmawiać o swoich wartościach i zobaczyć, jak należy się dostosować, aby mogli razem osiągnąć pewne rezultaty. Musimy jednak także ustalić, dlaczego w ogóle pojawiła się ta polaryzacja i zrozumieć jej podstawowe przyczyny.
To, co widzieliśmy w przypadku Żółtych kamizelek i ruchów emerytalnych we Francji, jest bezprecedensowe. Żółte Kamizelki są ruchem całkowicie organicznym. Oczywiście niektóre siły polityczne wykorzystały tę energię dla własnych korzyści. Wszystko to tak naprawdę zaczęło się od ludzi, którzy nie mogą związać końca z końcem. Musimy przyznać przed samymi sobą, że to jest właśnie punkt wyjścia – i widzieliśmy to w wielu innych krajach.
Martwi mnie ta polaryzacja. Jednak w pewnym sensie czuję, że jest ona po części nie tylko związana z tym, że ludzie mają odmienne poglądy, ale także z frustracją i trudnościami, z jakimi się oni borykają. Musimy się zająć tym problemem w takim samym stopniu, w jakim zajmujemy się podziałami między ludźmi.
Uważam za interesujące, że większość doniesień medialnych, jakie widzieliśmy we Francji i innych krajach, na temat niedawnych ruchów społecznych, skupiała się w dużej mierze na przemocy, która miała miejsce. Oczywiście mnie także bardzo poruszyła ta przemoc, ale chciałabym też usłyszeć więcej o historiach, których sama byłam świadkiem. Widziałam ludzi, którzy wcześniej byli bardzo odizolowani ponownie nawiązujących kontakt ze swoimi sąsiadami – zwłaszcza w ramach ruchu Żółtych Kamizelek. Widziałam ludzi wreszcie spotykających się z osobami mieszkającymi 20 metrów dalej – tworzących tym samym więzi, przyjaźnie i znajdując sposoby na zmniejszenie poczucia izolacji.
Chociaż ruch Żółtych Kamizelek nie protestuje w każdą sobotę, mogę powiedzieć, że wiele osób znalazło dzięki niemu wspólnotę i cel. Wiele z nich zaczęło angażować się w politykę – część dołączyła do stowarzyszeń, inni zdecydowali się kandydować na stanowiska lub zająć się aktywizmem albo lobbowaniem.
Musimy uważnie słuchać tego, co mówią ludzie. Musimy szczerze i zgodnie z prawdą przyznać, że trudności z jakimi się borykają mają związek z brakiem godności w życiu własnym, dzieci czy rodziny. Niepewność we Francji rośnie i wiemy dlaczego tak się dzieje. Zatem działajmy w oparciu o fakty, które znamy.
Z drugiej strony ruch emerytalny, jaki pojawił się we Francji, jest również fascynujący. Istniały bowiem jawne związki pomiędzy ruchem emerytalnym a ruchem feministycznym, klimatycznym i ruchem przeciwko rasizmowi. Widzieliśmy ludzi z ruchu klimatycznego maszerujących w marszach emerytalnych. Brały w nich też udział także grupy feministyczne. Ludzie, których łączą różne kwestie, zaczynają się do siebie zbliżać.
Wszystko to pokazuje, że istnieje tylko jeden sposób rozwiązania bieżących problemów. Musimy przyjrzeć się przyczynom źródłowym. Sprawnie funkcjonująca demokracja nie może mieć charakteru wykluczającego, musi działać dla wszystkich. W przeciwnym razie stworzymy przestrzenie dla polaryzacji, a ludzie, którzy nie mają dobrych intencji, znajdą swoich zwolenników.
LJ: Biorąc pod uwagę potrzebę reprezentacji i usłyszenia głosów wszystkich, czy istnieją idee, które nie powinny być reprezentowane? W jakim stopniu należy z nimi walczyć?
SD: Jest takie powiedzenie: „Jestem szczęśliwy, wszystko w porządku, jestem otwarty na twoją opinię, o ile nie kwestionuje ona mojej godności i istnienia”. Kiedy zaczynałam pracę w Change.org, bardzo wierzyłam w model otwartej platformy i fakt, że w pewnym momencie musimy zjednoczyć ludzi. Teoria zmiany stojąca za Change.org miała na celu otwarcie się i umożliwienie ludziom połączenia sił w konkretnych kwestiach. Jednak w przypadku Facebooka i innych platform zaobserwowaliśmy, że tak się nie dzieje, ponieważ kontekst polityczny nie stworzył odpowiednich warunków do gromadzenia się ludzi.
Wierzę w otwartość i chcę wysłuchać innych głosów, ale jednocześnie wierzę w wartości, które są dla mnie bardzo ważne. Dlatego w pewnym momencie zdecydowałam się opuścić Change.org, zarówno ze względu na ewolucję funkcjonowania świata, jak i rolę, jaką platforma mogła odegrać w ruchach kwestionujących godność człowieka. Postanowiłam więc zmienić pracę i teraz jestem bardzo szczęśliwa, ponieważ dzięki Multitudes znalazłam coś, co ma dla mnie duży sens. Nie jesteśmy neutralni, wyznajemy określone wartości – w tym równość, sprawiedliwość, godność i szacunek dla tożsamości i doświadczeń każdego człowieka – i działamy na ich rzecz. Jednocześnie pozostajemy otwarci na włączenie w nasze działania jak największej liczby osób. To moje miejsce na najbliższy czas.
Rozmawiamy z ludźmi z bardzo różnych partii, więc są kwestie, w których się nie zgadzamy. Nie możemy jednak pozwolić, aby ludzie kwestionowali samo istnienie innych, w przeciwnym razie demokracja przestałaby funkcjonować. Na tym polega paradoks tolerancji – nadal musimy wytyczać czerwoną linię, abyśmy mogli się rozwijać. Nie możemy przestać kwestionować idei i ideologii.
LJ: Co motywuje cię jako osobę? Czy mogłabyś zająć się czymś innym niż aktywizmem?
SD: Napędzają mnie idee samostanowienia, sprawiedliwości, miłość i inne wartości, które są dla mnie ważne. Bazując na swoich doświadczeniach życiowych, staram się podejmować decyzje, które pozwalają mi być osobą wolną, podtrzymującą więzi z innymi. Bycie aktywistką to bardzo męcząca praca, jeśli chce się ją wykonywać dobrze. Wymaga to dużej empatii, co może być wyczerpujące.
Czasami żałuję, że nie odmówiłam wzięcia „pigułki jak z Matrixa”, która sprawiła, że zobaczyłam świat takim, jakim jest naprawdę. Tak więc, szczerze mówiąc, nie sądzę, że mogłabym robić coś innego. Próbuję to robić w różnych formach, dlatego przeniosłam się z Change.org do Multitudes. Ale trudno byłoby mi nie robić nic.
Niniejszy podcast został wyprodukowany przez Europejskie Forum Liberalne we współpracy z Movimento Liberal Social i Fundacją Liberté!, przy wsparciu finansowym Parlamentu Europejskiego. Ani Parlament Europejski, ani Europejskie Forum Liberalne nie ponoszą odpowiedzialności za treść podcastu, ani za jakikolwiek sposób jego wykorzystania.
Podcast jest dostępny także na platformach SoundCloud, Apple Podcast, Stitcher i Spotify
Z języka angielskiego przełożyła dr Olga Łabendowicz
Czytaj po angielsku na 4liberty.eu