Na konta stowarzyszeń i fundacji wpływają właśnie ostatnie darowizny przekazane przez państwo w ramach mechanizmu 1% podatku dochodowego od osób fizycznych dla organizacji pożytku publicznego. To jeden z najbardziej skutecznych (a zarazem najbardziej kontrowersyjnych) elementów współpracy państwa z organizacjami pozarządowymi. Czy jednak rzeczywiście działa tak, jak działać powinien?
W projekcie „1% dla organizacji pożytku publicznego” łatwo odnaleźć liberalne korzenie. Próba wyzwolenia tkwiącej w obywatelach i ich stowarzyszeniach energii, czy postawienie na efektywne działanie państwa – te hasła z pewnością brzmią znajomo. Dlaczego zatem efektem okazała się być coroczna „giełda bólu i nieszczęść”?
Od welfare state do welfare society
XX wiek przyniósł prawdziwą rewolucję w mechanizmach funkcjonowania społeczeństwa. Zmieniły się kwestie obyczajowości, podejście do spraw społecznych i gospodarczych. Wykształciła się – zapoczątkowana przez Otto von Bismarcka pod koniec XIX wieku – polityka społeczna. Państwo bezpieczeństwa socjalnego stało się na Zachodzie normą.
Rządy dawały swoim obywatelom coraz więcej. Celem było stworzenie powszechnego poczucia bezpieczeństwa wobec podstawowych problemów: bezrobocia, choroby, niepełnosprawności czy starości. Wprowadzanymi przepisami starano się zagwarantować bezpieczeństwo etatu oraz wysokość minimalnej płacy. Państwo zaczęło gwarantować dostęp wszystkich obywateli do edukacji, służby zdrowia i emerytur. Powstawały nowe rodzaje zasiłków, ulg podatkowych i innych transferów socjalnych. Stworzono kulturę, w której za dostęp obywateli do pewnych rodzajów świadczeń stało państwo.
Dzisiaj widać jednak coraz wyraźniej, że ten model zbankrutował. I nie chodzi tu o ocenę zasadności prowadzenia działań zgodnych z ideą „państwa dobrobytu”. Okazało się, że większości państw po prostu nie stać na prowadzenie polityki powszechnych świadczeń, zaś coroczne „dziury budżetowe” prowadzą do narastania ogromnego deficytu, który może wymknąć się spod kontroli. Według tegorocznego budżetu zarządzanie długiem publicznym kosztować ma ponad 38 miliardów złotych. To mniej więcej tyle, ile wynosi deficyt budżetowy. Gdyby nie koszt obsługi deficytów z zeszłych lat Polska nie miałaby deficytu także dzisiaj! Ponadto na obsługę tegorocznego długu publicznego rząd wyda więcej pieniędzy niż na infrastrukturę transportową, edukację, wychowanie i opiekę oraz zdrowie łącznie.
Liberalną odpowiedzią na wady welfare state stał się model welfare society. Przesunięcie ciężaru odpowiedzialności z państwa na obywateli zagwarantować miało sprawniejsze wykorzystanie zaangażowanych w realizację zadań środków. Podmioty zewnętrzne – organizacje pozarządowe, czy komercyjne firmy – pomóc miały w wyeliminowaniu dotychczasowych problemów takich jak nadmierna biurokratyzacja, braki w kontroli czy centralizacja podejmowania decyzji. Głównym celem stało się jak najefektywniejsze wykorzystanie posiadanych środków i to właśnie ono decydować miało o tym, kto – państwo czy podmiot zewnętrzny – świadczył będzie konkretną usługę.
W praktyce przejście od welfare state do welfare society wymaga aktywnego udziału państwa. Organizacje, które podjąć się mają realizacji zadań użyteczności publicznej potrzebują źródeł finansowania. Te zaś w większości obszarów – wyjątkiem jest chociażby system otwartych funduszy emerytalnych – zapewnić musi państwo. Obecnie w Polsce działają dwa główne kanały, którymi państwo dotować może działalności zewnętrznych podmiotów: to konkursy ofert na realizację zadania publicznego i „1% dla OPP” – mechanizm, który stał się pretekstem dla naszych rozważań.
Zadanie publiczne, czyli welfare society w praktyce
Idea konkursów ofert na realizację zadań publicznych jest prosta. Podmiot administracji publicznej, który zauważa płynące ze zlecenia zadania „na zewnątrz” korzyści, może rozpisać otwarty konkurs na realizację zadania publicznego. Podstawą prawną dla tego rodzaju działań jest ustawa o działalności pożytku publicznego i wolontariacie. Swoje oferty złożyć mogą wszystkie zainteresowane podmioty, które zgodnie ze swoim statutem prowadzą działalność pożytku publicznego, w szczególności zaś dotyczy to organizacji pozarządowych.
Co ważne organizator konkursu zobligowany jest do opublikowania szczegółowego regulaminu oraz ogłoszenia jego wyników publicznie, w Biuletynie Informacji Publicznej. Wszelkie informacje dotyczące procedury konkursowej dostępne są zaś w trybie dostępu do informacji publicznej. W praktyce oznacza to, że wykonania zadania przez wygranego oferenta oraz samej procedury konkursowej pilnować będą nie tylko sami urzędnicy, ale także jego konkurenci. Zgodnie z założeniami Adama Smitha dbałość o interes własny jest w tym wypadku najlepszą gwarancją realizacji interesu publicznego.
Jeden krok dalej, czy „o jeden most za daleko”?
Umożliwienie przez państwo przekazywania 1% podatku dochodowego od osób fizycznych na rzecz organizacji pozarządowych może wydawać się – w porównaniu z konkursami na realizację zadań publicznych – kolejnym, radykalniejszym krokiem praktycznej realizacji idei „welfare society„. Państwo nie tylko zrzeka się na rzecz obywateli realizacji niektórych swoich zadań, ale także daje im możliwość decydowania o tym, co właściwie powinno być realizowane. Państwo tworzy – i rezygnując z części dochodów animuje – rynek usług publicznych, zaś lud dostaje do swoich rąk kolejny element bezpośredniej władzy.
Wydawać by się mogło, że od tego momentu o wydajne funkcjonowanie wprowadzonego mechanizmu zadbać powinna „niewidzialna ręka rynku”. Tak się jednak nie dzieje, zaś przyczyna wydaje się oczywista. Ludzie pode
jmując decyzję o organizacji, której przekażą swój 1% podatku raczej nie kierują się zazwyczaj wyimaginowanym „dobrem publicznym” lub parafrazując wypowiedź Bronisława Geremka, „obywatele nie dorośli do 1%”.
Największą popularnością cieszą się organizacje charytatywne, wspomagające chorych (w szczególności chore dzieci) i pokrzywdzonych przez los. Ludzie lubią postrzegać się lepszymi, a przekazanie pieniędzy dla pokrzywdzonych jest ku temu wspaniałą okazją. I nieważne, że te pieniądze w rzeczywistości wcale nie należały do przekazujących. W 2010 roku w pierwszej trzydziestce podmiotów, których wpływy z 1% podatku są największe nie ma ani jednej organizacji działającej na rzecz nauki, edukacji, kultury, czy rozwoju społeczeństwa obywatelskiego. Podmioty te zebrały prawie 160 milionów złotych, czyli około 46% wszystkich pozyskanych przez organizacje pozarządowe z 1% dla OPP środków.
Bezpośrednim efektem tej tendencji jest coroczny – trwający od stycznia do kwietnia – zalew mediów wykupowanymi przez organizacje dobroczynne reklamami. Większość opowiada historię konkretnych osób i ich chorób. Obywatel ma tylko wybrać, czy woli swoje 41 złotych (średnia kwota 1% z formularzy PIT-36, PIT-36L i PIT-37 w 2010 roku) przekazać na rzecz pięciolatka z autyzmem, czy dziesięciolatka, który od urodzenia nie porusza się samodzielnie i wymaga stałej opieki. I rzeczywiście najczęściej pieniądze zbierane są na rzecz konkretnych osób, nie zaś na rzecz pewnego ogólniejszego celu, jakim jest ochrona zdrowia dzieci. Wystarczy odpowiednia umowa podpisana między organizacją pozarządową, a rodzicami.
Problemem okazuje się też możliwość kontroli wykorzystania gromadzonych z 1% dla OPP środków, nie mówiąc już o celowości podejmowanych przez obywateli decyzji o ich przyznaniu. Bo decyzji obywateli po prostu nie da się kontrolować (kto miałby to robić!?), zaś możliwości, które daje ustawa na wykorzystanie środków, są naprawdę duże. W przeciwieństwie do zleconych zadań publicznych, w przypadku środków z 1% podatku dochodowego organizacja nie musi (a najczęściej – nie znając wysokości środków, które dostanie – także nie może) określić sposobu, w jaki pozyskane środki zostaną wykorzystane. Wystarczy, że przeznaczone one zostaną na wpisane w statut cele „pożytku publicznego”.
Jak pokazuje nam przypadek „1% dla OPP” udział aparatu państwowego w funkcjonowaniu mechanizmów polityki społecznej czasami może okazać się znacznie korzystniejszy od tego, co początkowo skłonni bylibyśmy sądzić. Rozmawiając o polityce społecznej warto oprzeć się dogmatom i zachować otwarty umysł. Tylko dzięki temu znaleźć będziemy mogli najlepsze rozwiązania.
?
