O tym, jak w przyszłości restytuować państwo prawa w Polsce, prawnicy zaangażowani w obronę konstytucyjnych i europejskich standardów myślą od dawna, w zasadzie od początku tego niespotykanego dotąd zamachu konstytucyjnego. Na szczęście nie skończyło się na myśleniu…
O tym, jak w przyszłości restytuować państwo prawa w Polsce, prawnicy zaangażowani w obronę konstytucyjnych i europejskich standardów myślą od dawna, w zasadzie od początku tego niespotykanego dotąd zamachu konstytucyjnego. Na szczęście nie skończyło się na myśleniu i dziś jest gotów bardzo konkretny pakiet rozwiązań legislacyjnych, przygotowanych przez środowiska prawnicze, przy największym udziale stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”, zespołu ekspertów prawnych Fundacji Batorego i prokuratorskiego stowarzyszenia „Lex Super Omnia”. To projekty ustaw gotowych do procedowania w parlamencie od zaraz, kiedy tylko opozycja demokratyczna przejmie rządy w Polsce.
Ale zanim o tych rozwiązaniach, słów kilka przypomnienia, co tak naprawdę wydarzyło się w ostatnich ośmiu latach w przestrzeni destrukcji praworządności. Na razie wciąż mam to wszystko w głowie i mogę dość precyzyjnie odtworzyć, ale dla celów archiwizacyjnych sporządzamy jako fundacja #WolneSądy na bieżąco specjalny raport. Zaczęliśmy w 2021 roku od „2000 dni bezprawia”. Dziś jest już ponad 2800 tych dni (https://wolnesady.org/files/2500-dni-bezprawia-update-raportu-2000-dni-PL-.pdf).
Zaczęło się, jak wszyscy pamiętamy, od brutalnej operacji przejęcia Trybunału Konstytucyjnego. Pamiętamy doskonale na trybunie sejmowej impertynencki uśmiech od ucha do ucha prokuratora stanu wojennego Piotrowicza, który energicznie i służalczo zaczął zaprowadzać autorytarne porządki w sądzie konstytucyjnym. PiS unieważnił wówczas wybór trzech legalnych sędziów TK (wyłonionych przez poprzedni Sejm) i wskazał na ich miejsca trzech tak zwanych dublerów. Potem w ciągu roku władza polityczna zmieniła 8 razy ustawy ustrojowe, a na końcu wbrew prawu (bez wymaganej uchwały Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK) wybrano Julię Przyłębską na prezesa. Całą operację czynnie wspierał Andrzej Duda, zaprzysięgając nocą dublerów, podpisując oczywiście niekonstytucyjne nowelizacje i nominując Przyłębską. W ciągu roku sparaliżowany został jeden z najważniejszych organów ustrojowych, który odpowiada za systemową kontrolę konstytucyjności ustaw, umów międzynarodowych i rozporządzeń, a zatem zapewniać ma kluczową ochronę mniejszości przed nadużyciami władzy dokonywanymi przez parlamentarną większość. Od momentu przejęcia politycznej kontroli nad trybunałem władza zaczęła uchwalać w parlamencie dowolne ustawy bez obawy, że zostanie zakwestionowana ich zgodność z Konstytucją. Zyskała też swoisty formalny instrument legalizacyjno-legislacyjno-blokujący. Na wnioski rządzących TK Przyłębskiej legalizował niekonstytucyjne ustawy, uznawał międzynarodowe traktaty za niezgodne z ustawą zasadniczą, uchwalił de facto zaostrzone prawo wyborcze, zatrzymywał orzeczenia TSUE i Sądu Najwyższego, a nawet ingerował w postepowania sądowe (sprawa Kamińskiego i Wąsika – sztucznie wykreowany spór kompetencyjny).
Przy braku kontroli konstytucyjnej PiS przeprowadził w 2016 roku radykalne zmiany w prokuraturze, czyniąc z niej „urząd carski”, czyli organ całkowicie dyspozycyjny i sterowany ręcznie przez ministra sprawiedliwości, którego naczelnym zadaniem stało się ściganie przeciwników politycznych, sianie strachu i obrona swoich, a nie obrona obywateli przed przestępcami.
Następnie zabrano się za sądy. W 2017 roku zmienione zostały radykalnie przepisy o Krajowej Radzie Sądownictwa, Sądzie Najwyższym i sądach powszechnych. Nowa KRS (odtąd zwana neo-KRS) stała się niekonstytucyjną fabryką neosędziów, czyli ludzi lojalnych wobec władzy, wadliwie powołanych i awansowanych na stanowiska sędziowskie. W dużej mierze takich, których kwalifikacje merytoryczne i moralne były znacznie niższe od kolegów i koleżanek ze środowiska. Z Sądu Najwyższego postanowiono wyrzucić 40% składu wraz z ówczesną Pierwszą Prezes prof. Małgorzatą Gersdorf (w środku jej konstytucyjnej kadencji). W ustroju sądów wprowadzone zostały gruntowne zmiany dające ogromną władzę ministrowi sprawiedliwości i (jednocześnie) prokuratorowi generalnemu, szczególnie w zakresie zmian personalnych (na stanowiskach prezesów sądów i innych) i postępowania dyscyplinarnego wobec sędziów. Wreszcie utworzono niesławną Izbę Dyscyplinarną, czyli de facto organ inkwizycyjny do ścigania i karania tych prawników, którzy nie są posłuszni władzy politycznej.
Wówczas, podobnie jak w przypadku zmian w Trybunale Konstytucyjnym (2015/2016), choć na większą skalę, mieliśmy do czynienia z protestami w całej Polsce. Przez wiele dni ludzie tłumnie demonstrowali we wszystkich miejscach w kraju, gdzie zlokalizowane są sądy. Wówczas też rozpoczęły się pierwsze prawne interwencje instytucji unijnych przeciwko naruszaniu porządku wspólnotowego i podstawowych standardów europejskich. Po raz pierwszy w historii Unii Europejskiej Komisja Europejska rozpoczęła postępowanie z art. 7 Traktatu o UE (nazywane „opcją atomową”), przewidziane na wypadek naruszania przez kraj członkowski fundamentalnych wartości Unii. W 2018 roku Trybunał Sprawiedliwości UE (na podstawie tzw. postanowienia tymczasowego) skutecznie przywrócił do orzekania polskich sędziów Sądu Najwyższego i pozwolił Małgorzacie Gersdorf dokończyć kadencję. Potem posypała się lawina postępowań przeciwnaruszeniowych (inicjowanych przez KE) i prejudycjalnych (na podstawie pytań zadawanych przez polskie sądy) przed trybunałem luksemburskim i skarg do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Do tej pory mamy już kilkadziesiąt wyroków obu europejskich sądów, które potwierdzają jednoznacznie, że wszystkie zmiany dokonane przez PiS w obrębie wymiaru sprawiedliwości naruszały fundamentalnie prawo unijne i Europejską Konwencję Praw Człowieka. Polski rząd przegrał do zera wszystkie procesy. Począwszy od słynnej sprawy „A.K.”, w której TSUE w wyroku z 2019 roku nakreślił kryteria, z których wynikało, że neo-KRS nie jest organem niezależnym, zdolnym do należytego prowadzenia procesu powołań sędziowskich, a Izba Dyscyplinarna nie jest sądem.
Im właśnie orzecznictwo europejskich trybunałów oraz polskich sądów, w szczególności Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego, jest kluczem i mapą drogową do odbudowy praworządności. To ono pokazuje wszystkie zdemontowane w Polsce elementy europejskiego standardu niezawisłości i bezstronności sądownictwa, który jest podstawowym prawem człowieka i ramą konstrukcji demokratycznego państwa prawa, a także wskazuje precyzyjnie, co i jak należy naprawić. Na podstawie tych wyroków powstał pierwszy projekt ustawy, autorstwa „Iustitii”, sygnowany w grudniu 2021 roku przez wszystkie liczące się w batalii o praworządność organizacje społeczne oraz partie demokratyczne w ramach koalicji „Porozumienie dla Praworządności”, złożony następnie do Sejmu (i odrzucony oczywiście przez PiS w pierwszym czytaniu). To projekt legislacyjny zawierający przepisy o natychmiastowej likwidacji neo-KRS, wyborze konstytucyjnej Rady (15 sędziów w KRS wybieranych zgodnie z ustawą zasadniczą przez całe środowisko sędziowskie w demokratycznych wyborach) oraz określający status neosędziów i wydanych przez nich orzeczeń. Przewiduje on, że wszyscy neosędziowie, a jest ich już ponad 3 000 (na 10 000 sędziów w całym systemie), wracają na swoje wcześniej zajmowane miejsca. Czyli jeśli ktoś był prokuratorem, a trafił na stanowisko sędziowskie, wraca do prokuratury. Jeśli ktoś był radcą prawnym, wraca do radcostwa. Jeśli ktoś był sędzią sądu rejonowego, a awansował (często ekspresowo, w ciągu roku) poprzez sąd okręgowy do sądu apelacyjnego, a nawet Sądu Najwyższego (bo i takie spektakularne kariery neosędziowskie miały miejsce), to wraca do pierwotnego miejsca pracy, czyli do sądu rejonowego. Na swoich miejscach pozostaną zaś młodzi sędziowie, absolwenci Krajowej Szkoły Sądownictwa i prokuratury, ponieważ w procesie ich powołania nie podejmowała merytorycznych decyzji neo-KRS, odegrała jedynie formalną rolę.
To jedyny, systemowy, sprawiedliwy i zgodny z kryteriami konstytucyjnymi i europejskimi mechanizm, umożliwiający sprawną naprawę sądownictwa. Jest też pozbawiony rewanżyzmu, jakiejkolwiek wendety. To jedynie uporządkowanie systemu i zapewnienie bezpieczeństwa obrotu prawnego w taki sposób, żeby w przyszłości sądy działały prawidłowo od strony formalnej, a klienci sądów (czyli wszystkie strony procesowe, które mają jakiekolwiek postepowania, czy cywilne, karne, czy administracyjne) nie byli narażeni na sytuację, w której wyrok w ich sprawie wydaje osoba nieuprawniona, co w konsekwencji powoduje, że można go podważyć. Neosędziowie nie są w żaden sposób pokrzywdzeni, nie jest to dla nich kara. Mogą wziąć udział w konkursach przed konstytucyjnie wybraną Krajową Radą Sądownictwa i uzyskać awanse, tym razem w transparentnej i uczciwej procedurze, gdzie liczyć się będą wiedza, doświadczenie, stabilność orzecznictwa i walory etyczne.
To rozwiązanie zapewnia także przerwanie nieustającej fali skarg do ETPCz, które składają obywatele i inne strony w sprawach, w których wydane zostały orzeczenia przez neosędziów. W tych sprawach strasburski trybunał ugruntował już orzecznictwo i za każdym razem zasądza od polskiego skarbu państwa odszkodowania.
Pojawiają się oczywiście pojedyncze głosy mówiące, że sceptycznie określają powyższe rozwiązanie i byliby raczej zwolennikami indywidualnej weryfikacji wszystkich neosędziów przez prawidłowo wybraną KRS. Jako wieloletni praktyk sądowy i jednocześnie osoba zaangażowana w aktywności chroniące państwo prawa w Polsce i przygotowanie naprawczych rozwiązań legislacyjnych powiem, że w mojej ocenie, a także ocenie większości środowiska sędziowskiego jest to nietrafiony pomysł z kilku względów. Po pierwsze ze względów formalnych. Jeśli jest wadliwe powołanie sędziowskie (a to wiem, ponieważ potwierdzają to dziesiątki wyroków), to taka osoba nie ma prawidłowego statusu sędziego. A zatem w przypadku orzekania mamy do czynienia z wadliwą obsadą sądu. A tego nie można konwalidować. Poza tym technicznie „weryfikowanie” trzech tysięcy osób przez Radę zajęłoby kilka lat. Jakie przesłanki miałyby lec u podstaw takiej weryfikacji? Jakie dowody należałoby przedstawić, aby uznać, że jeden neosędzia jest prawidłowo powołany, a drugi nie? To byłoby swoiste „polowanie na czarownice”, procedura, która nie jest ani skuteczna formalnie, ani sprawiedliwa. Do tego dochodzi ogromnie ważny aspekt moralny. Pozostawianie na stanowiskach neosędziów, powołanych w ponad wszelką wątpliwość wadliwej procedurze, byłoby bardzo negatywnym sygnałem ze strony państwa do całej rzeszy sędziów i innych prawników, którzy nie zdecydowali się przez lata startować w konkursach organizowanych przez neo-KRS i tym samym rezygnowali z awansów w imię zasad, w imię obrony Konstytucji i praworządności. Pochwała dla nikczemnych i jednocześnie napiętnowanie pięknej i słusznej postawy moralnej.
Co ogromnie ważne w tej naprawie, wyroki wydane przy udziale neosędziów pozostaną co do zasady ważne. Wymaga tego zasada zaufania obywateli do państwa. Nie mogą oni płacić ceny za szaleństwa władzy i destrukcję systemu. Natomiast każdy, kto będzie chciał, uprawniony będzie do podważenia takiego wadliwego wyroku przy użyciu normalnych instrumentów procesowych.
W sprawie Trybunału Konstytucyjnego mamy projekt ustawy ustrojowej oraz przepisów przejściowych przygotowany przez wspomniany zespół Fundacji Batorego. Przewidują one oczywiście usunięcie z TK dublerów, zaprzysiężenie sędziów prawidłowo powołanych, prawidłowy wybór prezesa trybunału i powtórzenie wszystkich spraw, w których orzekali dublerzy. Nie ma ich paradoksalnie tak wiele, ponieważ TK Julii Przyłębskiej „orzekał” bardzo oszczędnie.
Są nowe projekty ustawy o KRS i prawa o ustroju sądów powszechnych, znów autorstwa „Iustitii”, zawierające bardzo nowoczesne uregulowania systemowe, często zaczerpnięte z państw Europy Zachodniej, tak aby nasze sądownictwo stało się nowoczesne i sprawne, na miarę XXI wieku. Jest także nowy projekt ustawy o Sądzie Najwyższym, przygotowany przez sędziów SN i w końcu projekt nowego prawa o prokuraturze, przygotowany przez Lex Super Omnia. Niezależną prokuraturę trzeba będzie zbudować praktycznie od nowa, na gruzach tej ziobrowej.
Teraz wszystko w naszych, obywateli rękach, aby ten plan można było wprowadzić w życie.