Analiza polityki zagranicznej wymaga zarówno szczegółowej wiedzy na temat przedmiotu, jak i mistrzowskiej umiejętności łączenia szczegółów w precyzyjne i ogólne zarazem wypowiedzi. Jednocześnie analiza napisana przez niesumiennego lub po prostu stronniczego autora może przerodzić się w tekst po prostu zmanipulowany. Artykuł Nadii Alexandrovej-Arbatovej jest przykładem takiej manipulacji, czy jak niektórzy wolą propagandy, pozbawionej konkretów, pełnej intelektualnych skrótów i umyślnych nadinterpretacji. Jakkolwiek jest to odpowiedni artykuł dla wszystkich zainteresowanych analizą ideologii i filozofii „putinizmu”.
Kiedy po raz pierwszy poproszono mnie o napisanie recenzji artykułu Alexandrovej-Arbatovej dla Liberte, oczekiwałem intelektualnego wyzwania, opisu procesów, na które nie zwracałem uwagi mieszkając w Rosji i poza nią. Wydaje mi się, że moje oczekiwania były usprawiedliwione dobrą reputacją magazynu. Byłem zaskoczony, kiedy zdałem sobie sprawę, że pisząc recenzję będę zagłębiał się w doktryny ideologiczne serwowane powszechnie narodowi, którymi Ministerstwo Spraw Zagranicznych Federacji Rosyjskiej raczyło swoje odpowiedniki na całym świecie, podczas gdy inne organy sponsorowane przez rząd oraz kontrolowane media masowe przekazywały tę ideologię milionom Rosjan.
Jednak ten artykuł jest wart analizy, ponieważ może nam pomóc zrozumieć podstawy filozofii putinizmu, czyli poglądu, który ciężko jest zdefiniować w jednym zdaniu. Podobnie jak postmodernizm, putinizm składa się z konkretnych idei oraz kognitywnych struktur poznawczych, za pomocą których tłumaczy się współczesny świat wszystkim zwolennikom Władimira Władimirowicza.
Porównanie z „innymi”
Autorka artykułu rozpoczyna swoje poszukiwania odpowiedzi na pytanie „dlaczego się nie udało” od porównania z pierwszym prezydentem Rosji Borysem Jelcynem i usiłowaniami Rosji w dążeniu do rozwoju demokratycznego.
Autorka prezentuje tylko dwa sposoby myślenia, które według niej wydają się wyjaśniać rosyjski rozwój polityczny i które są nieprawidłowe.
Odnosząc się do tytułowego pytania: “Dlaczego się nie udało?”, wiele osób z Zachodu pokusi się o tłumaczenie zmiany relacji: Rosja – Zachód Putinowskim zakorzenieniem w KGB, czy nieodłączną tendencją Rosji do skłaniania się w kierunku autorytaryzmu.
To ostatnie wyjaśnienie jest faktycznie całkiem popularne i wpisuje się w orientalistyczny światopogląd, który charakteryzuje się rygorystyczną ścieżką, którą mogą podążać kraje i narody (co wyklucza jakąkolwiek możliwość zmiany i pomija istnienie zmian jako takich). Jednak autorka całkowicie pomija teorię demokratycznego przejścia, która zakłada, że regularne wybory, nawet jeśli demokraci przegrywają, są lepsze dla demokracji niż sytuacja, w której demokraci wygrywają bez względu na wszystko (według tej teorii Jelcyn powinien był przegrać wybory w 1996 r.).
Interesujący jest fakt, że w Rosji zwolennicy państwa autorytarnego również wydają się opowiadać za teorią, że Rosja ani nie może, ani nie byłaby w stanie stać się demokracją.
Następnie napotykamy kolejny skrót intelektualny:
Rosja rozpoczęła swoją drogę ku demokracji od zera, zaledwie 20 lat temu, gdy wiodące kraje Zachodu podążały nią, z różnym skutkiem, od dziesiątek lub setek lat.
To prawda, Wielka Rosja nie powinna być porównywana z nikim „mniejszym” niż „najpotężniejsze państwa Zachodu”. Bo dlaczego miałaby być? Rosja powinna być porównywana z równymi sobie, a ponadto dokładne porównanie z państwami Europy Środkowej i Wschodniej, które również przeszły długą drogę w kierunku demokracji (i udało im się ją osiągnąć, nie wspominając o krajach byłego ZSRR) obaliłoby to błędne stwierdzenie. Ale co to obchodzi autorkę?
Następnie autorka wskazuje, kto jest wszystkiemu winien:
Co więcej, Zachód nie docenia swojej roli w kształtowaniu Rosji w latach 90.
Trzy błędy, z których nikt nie zdaje sobie sprawy (poza autorką)
Ten znaczący „Inny”, który uniemożliwia Rosji odzyskanie dobrobytu to Zachód. Co więcej autorka uświadamia Zachodowi, że często się myli i wytyka błędy zachodniej elity. Niech będzie. Dobrze, że przynajmniej jest na tym świecie ktoś, kto jest nieomylny.
Według autorki pierwszym błędem było traktowanie Rosji jako przegranego Zimnej Wojny. Problem w tym, że putinistyczny i rosyjski patriotyczny dyskurs uważa wydarzenia lat 80-tych i 90-tych za przegraną. I tu mamy pewien rodzaj błędnego koła myślowego: Uważam to za przegraną, co oznacza, że oni też tak myślą, nie mają racji.
Następnie autorka nazywa konferencję w Jałcie (1943) konferencją pokoju po wojnie, która doprowadziła do zmiany porządku świata. Kogo obchodzi to, że podążając jej tokiem myślenia świat zakończył się w 1945 roku, nieprawdaż?
Wyrażenie W odróżnieniu od minionych wojen światowych zakończenie Zimnej Wojny nie zaowocowało odbudową międzynarodowych stosunków w strefie euroatlantyckiej wydaje się udowadniać „dogłębną” wiedzę autorki na ten temat. Oto kilka słów kluczowych dla podkreślenia mojej opinii: Unia Europejska, Strefa Schengen, liberalizacja podróżowania, duży wzrost handlu międzynarodowego – czy to nie są przykłady odbudowy strefy euroatlantyckiej przerwanej na dziesięciolecia przez Zimną Wojnę?
Nie mniej jednak Arbatova kontynuuje i ujawnia drugi błąd zachodnich elit: Rosja ani sama nie odnalazła, ani nie zostało jej zaproponowane miejsce w Europie po dwubiegunowym podziale. Można zauważyć tu dwa aspekty: po pierwsze, dlaczego ktokolwiek miałby komukolwiek proponować miejsce (znów widzimy, że obwinianie innych jest zawsze najlepszą metodą). Po drugie, nawet abstrahując od punktu pierwszego, takie próby były podejmowane, ale spełzły na niczym i nie była to wina Zachodu.
Trzeci błąd jest związany z zaangażowaniem Zachodu w ekonomiczne reformy lat 90., które doprowadziły do głębokiego i długotrwałego kryzysu oraz stagnacji, jak też zubożenia większości rosyjskiej populacji.
I znów Zachód jest tym złym. Jakkolwiek dogłębna analiza ukazuje, iż jeśli ktoś zakłada taką tezę to znaczy, że nie ma pojęcia o tym, co działo się w Rosji w latach 90’. Kryzys miał bardziej skomplikowane podłoże. Weźmy na przykład brak możliwości wczesnego zaplanowania reform spowodowany komunistycznymi dogmatami, ogromną presję w czasach bardzo niskich cen ropy, od których Rosja była już zależna, zerwanie licznych stosunków gospodarczych (nie wspominając o tym, że były niezmiernie nieefektywne) oraz duży wpływ kompleksu wojskowo-przemysłowego na gospodarkę. Zachodni konsultanci może nie zrobili wszystkiego co było w ich mocy, ale ich rola i tak była niewielka.
Po tym, jak autorka wyraziła wątpliwości co do możliwości zmian w Rosji i obwiniła Zachód za zniszczenie gospodarki rosyjskiej, która nie może odnaleźć swojego miejsca na arenie międzynarodowej, Arbatova przywołuje kolejny element putinizmu i wspomina kwestię „spraw wewnętrznych”:
Zachód nie tylko interweniował w wewnętrzne sprawy Rosji, ale także skorzystał na jej licznych słabościach.
W roku 2012, kiedy to USAID, UNICEF i kilka innych organizacji zostało wyrzuconych
z Rosji, a międzynarodowi niezależni obserwatorzy nie mogli wykonywać swojej pracy, wydaje się, że tylko Putin i rząd mają monopol na politykę. Och, czy słyszałem te słowa kluczowe w jakimkolwiek innym państwie autorytarnym?
I w związku z tymi wszystkimi błędami, decyzja Putina jest jak najbardziej uzasadniona (nie mogło być inaczej):
To nie tylko sam Putin zrobił zwrot w ewolucji polityki zagranicznej i wewnętrznej. Była to przede wszystkim krótkowzroczna i arogancka polityka zachodu, która popchnęła polityczne wahadło Rosji w stronę antyzachodnią.
Putinizm, tak samo jak na przykład stalinizm, widzi boską wolę swoich ukochanych przywódców. Taki sposób myślenia neguje istnienie milionów innych sposobów radzenia sobie z różnymi kwestiami. Tak samo jak zaprzecza się temu, że Putin obrał kierunek, który mu narzucono, a co do realizacji którego miał wystarczająco wyobraźni i strategiczną wizję. Tak samo jak w kwestii Stalina, putiniści będą się kłócić, że nie było lepszego sposobu. I nic w tym dziwnego, że był to antyzachodni sposób.
Jelcyn tak samo zły jak Putin (?)
Jednak moje ulubione zdanie to:
„Obaj przywódcy (Putin i Jelcyn) wykonali swoje misje z wielkimi stratami dla demokracji”
Jeśli poprzednio używałem słów takich jak „kłamstwa” i „manipulacje”, to teraz muszę wprowadzić nowe słowo jakim jest „hipokryzja”.
Skoro autorka tak chętnie porównuje dwóch przywódców (również dobrze znanych wśród putinistów), przeanalizujmy ich kariery polityczne.
Rządy Jelcyna zakończyły się: 1. nadal konkurencyjnymi wyborami, 2. nie pozostawiając po sobie żadnych więźniów politycznych, 3. wyborami na gubernatora, 4. pozostawiając po sobie niezależnie finansowane partie polityczne z mieszanym systemem wyborczym oraz 5. wolne kanały telewizyjne i inne media.
Jelcyn został wybrany na prezydenta w kraju, w którym tylko jedna partia polityczna miała rację bytu. Jego rządy doprowadziły do utworzenia dziesiątek partii zarówno tych regionalnych jak i federalnych. Rozpoczął swoje rządy w kraju, w którym wszystkie kanały telewizyjne były kontrolowane przez rząd. Gdy kończył kadencję, żadne stacje telewizyjne nie były bezpośrednio kontrolowane przez rząd. Putin konsekwentnie dąży do przywrócenia tego kraju, w którym rozpoczynał karierę polityczną Jelcyn. Czy to jest „jednakowa” ilość ciężkich strat w imię demokracji?
A oto stan rzeczy za rządów Putina w 2012 roku: 1. Brak konkurencyjnych wyborów (nie tylko istnieje zakaz zagranicznych niezależnych obserwatorów, ale również krajowi obserwatorzy są dręczeni i atakowani), 2. Duża liczba więźniów politycznych, zaczynając od Chodorkowskiego, przez członków Bolotnoye Delo, Pussy Riot, a kończąc na wszystkich głównych przywódcach opozycji, przeciwko którym wytoczone zostały sprawy sądowe (Navalny, Udaltsov, itd.) plus zaostrzone prawo dotyczące zdrady stanu i ujawnienia tajemnic rządowych, 3. W znacznym stopniu ograniczone wybory na gubernatora (niewielkie pozytywne zmiany po grudniowych protestach w 2011 roku), 4. Większościowy system wyborczy oraz niewielkie techniczne detale razem z bezprawnością zapewniające dominację partii rządzącej,
5. Kontrola telewizji, opustoszała przestrzeń medialna oraz rozwinięty system politycznej cenzury w Internecie (zaczynając od roku 2012)…
Wnioski
Autorka kończy swój artykuł poniższym stwierdzeniem:
Przyszła zmiana paradygmatu byłaby uzależniona od jasnego zdefiniowania strategii Zachodu wobec Rosji, opartego na równowadze pomiędzy wartościami i realistycznymi celami, jak też na wnioskach wyciągniętych z przeszłości.
Istotnie powinniśmy wyciągnąć wnioski. Najważniejsze jest to, że Rosja w trzeciej kadencji Putina osiągnęła całkowicie nowy poziom autorytaryzmu.
A jeśli łagodny autorytaryzm mógłby być tolerowany przez zachodnich przywódców (czego mieliśmy przykład w pierwszej dekadzie XXI wieku), surowsze i bardziej agresywne opcje są o wiele bardziej niebezpieczne dla sąsiadów agresywnego (i coraz bardziej zdesperowanego) autokratycznego reżimu.
Po pierwsze, widoczny jest brak wymiany informacji. Nawet zrecenzowany artykuł (napisany przez wykształconą badaczkę stosunków międzynarodowych) ukazuje lęk przed Zachodem najwidoczniej w obliczu ostatnich wydarzeń. Proszę wyobrazić sobie nie tylko wewnętrzne polowanie na czarownice, ale również ciągłe próby rozwiązania problemu kompleksu niższości kraju, jeśli nie siłą, to innymi działaniami.
Po drugie proszę pamiętać, że w latach 1933-1939 po wewnętrznych czystkach nastąpiły bardziej agresywne czystki w czasach II wojny światowej. Jeśli putinizm zmieniłby się w totalitarny reżim w stylu stalinowskim, to byłby mniej agresywny (czasy się zmieniają) lecz wciąż spowodowałby znaczne szkody dla wszystkich wokół.