W ostatnich tygodniach, kiedy trwał strajk nauczycielski, słyszeliśmy z ust kapłanów katolickich najgorsze inwektywy pod adresem zdesperowanych belfrów. „Nauczyciele są swołoczą, którą trzeba przepędzić” – krzyczał jeden z nich w kościele św. Jadwigi w Złotoryi. W Niedzielę Palmową w Jeżewie inny ksiądz mówił o „niemądrych” nauczycielach, którzy strajkując rzekomo działają na szkodę dzieci . Według księdza domagają się „za nic” tysiąca złotych podwyżki.
Duchowni katoliccy aktywnie uczestniczą w bieżącym życiu politycznym. Inne – poza kościołem – organizacje i instytucje zasadniczo w dziedzinie politycznej są bez żadnych szans wobec kościelnej supremacji. Kościół bowiem dysponuje ogromną infrastrukturą ambon i konfesjonałów, z pomocą której sprawnie przeprowadza kampanie wyborcze swoich kandydatów na wszelkie polityczne stanowiska, począwszy od najniższych w samorządach, skończywszy na parlamentarnych.
Dlatego utarło się, że ugrupowania polityczne zabiegają o względy kościelne. Tak czynił SLD i podobnie PO. Jednak dopiero PiS doprowadził do prawdziwego sojuszu tronu i ołtarza.
Bądźmy sprawiedliwi: to była zawsze taka zabawa w dobrego i złego policjanta; mam tu na myśli episkopat i hierarchów kościelnych. Przykładowo, na czele tego gremium stoi teraz arcybiskup Gądecki, zaś jego zastępcą jest Jędraszewski. Pierwszy, jak donosiła prasa w ubiegłym roku, łaje polityków partii rządzącej, drugi im schlebia. Kościół jest niejednoznaczny, choć głosy chwalące dobrą zmianę są o wiele lepiej słyszalne od tych krytycznych. Pamiętam przed laty podział na kościół łagiewnicki i kościół toruński. Dawno i nieprawda. Pozostał arcybiskup Grzegorz Ryś z Łodzi, który zdaniem komentatorów pozytywnie się wyróżnia na tle pozostałych.
Angażując się do bieżącej polityki i wspierając kandydatów partyjnych, kościół musi się liczyć z falą krytyki. Taką krytykę przyoblekł w słowa Leszek Jażdżewski, w słynnym już przemówieniu przed Donaldem Tuskiem na terenie Uniwersytetu Warszawskiego.
Profesor Wojciech Sadurski pisze o tym wystąpieniu redaktora naczelnego „Liberté!”: „Kościół katolicki w Polsce, (…) opętany walką o pieniądze i wpływy stracił moralny mandat do sprawowania funkcji sumienia narodu.” Których słów nie rozumiecie? Co jest nieprawdą? Tymczasem Kaczyński w Pułtusku zagrzmiał ochoczo: „Kto podnosi rękę na Kościół, chce go zniszczyć, ten podnosi rękę na Polskę”. Wszystko wskazuje jednak na to, że to sami kościelni funkcjonariusze, reprezentanci tej nobliwej niegdyś instytucji, dążą do jej zniszczenia. Szermują jej autorytetem, angażując się do partyjnych przepychanek.
I kolejny passus z przemówienia Jażdżewskiego:
„Polski Kościół zaparł się Ewangelii, zaparł się Chrystusa i gdyby dzisiaj Chrystus był ponownie ukrzyżowany, to prawdopodobnie przez tych, którzy używają krzyża jako pałki do tego, aby zaganiać pokorne owieczki do zagrody.
(…) Dziś agendę tematów dnia układają nam czarnoksiężnicy, którzy liczą, że przy pomocy zaklęć i manipulacji złymi emocjami będą wstanie zdobyć władzę nad duszami Polaków. Ale rywalizacja na inwektywy i złe emocje z nimi nie ma sensu, dlatego że po kilku godzinach zapasów ze świnią w błocie orientujesz się w końcu, że świnia to lubi. Trzeba zmienić zasady gry”.
Prof. Marcin Matczak tak to skomentował: „Występ pana Jażdżewskiego uznaję za prymitywny co do treści – pełen nieuzasadnionych generalizacji i obraźliwy dla ludzi, którzy w dobrej części Kościoła odnajdują strawę duchową. Nie sądzę jednak, żeby fragment o zapasach w błocie odnosił się do katolików – odnosi się do polityków.”
Kiedy w Sejmie pisowska straż marszałkowska szarpała matki niepełnosprawnych tam protestujące przeciwko dyskryminacji, jakoś nie zauważyłem, by kościół się za nimi ujął. Nie było masowych manifestacji katolików broniących matki niepełnosprawnych, a przynajmniej kościół niczego takiego nie organizował. Kościół nie staje w obronie słabszych, kościół obraża się jedynie i oburza, gdy ktoś wyraża pretensje pod jego adresem. Wierni utożsamiają się z klerem i organizują nieledwie wojnę religijną. Zew krwi i potrzeba linczu. Spalono kilka książek, czas na pieczenie ludzkiego mięsa?!
Faktem pozostaje, że kościół w warstwie werbalnej pozostaje niekiedy poprawny politycznie. Oto nie dalej, jak w styczniu rzecznik episkopatu stwierdził: „Stanowisko kościoła jest jasne. Propagowanie nazizmu trzeba absolutnie potępić.” Cóż z tego, skoro za słowami nie podążają czyny – oto bowiem ojcowie Paulini na Jasnej Górze, przed obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej błogosławią regularnie bojówkom neofaszystowskim, święcąc ich sztandary…
Dopóty w Polsce będzie współrządził kościół, dopóki będzie rządził PiS w cichej koalicji z ugrupowaniami skrajnymi, faszyzującymi. Dlatego trzeba uznać słowa Leszka Jażdżewskiego za właściwie diagnozujące patologię na polskiej scenie politycznej. Wszystko bowiem ma swoje miejsce: magiel w maglu, gumno we wsi, a kościół w kruchcie. Fatalnym pomysłem było zaangażowanie kościoła w bieżącą politykę, lecz gorszącą jest konstatacja, że kościół się na to bez zastrzeżeń zgodził.
Leszku, stoję za Tobą murem. Nie da się przywrócić w Polsce demokracji i praworządności bez potępienia kościoła za jego przyzwolenie na demontaż świeckiego państwa. Nie ma naszej zgody na państwo wyznaniowe!
________
Zdjęcie z sierpnia 2015 z Bożeną Przyłuską, Niną Sankari i Markiem Łukaszewiczem, którzy zbierali podpisy pod obywatelską inicjatywą ustawodawczą „Świecka szkoła”
