PiS w wyborach do Parlamentu Europejskiego dostał około ? głosów, jego nominat z Krakowa, Zbigniew Ziobro, około 10 punktów procentowych więcej. Powstaje pytanie: kto, oprócz zwykle głosujących na PiS, głosował na byłego ministra sprawiedliwości? Zagadka warta jest rozwikłania.
Kto bowiem głosuje na PiS, to raczej wiadomo. Ludzie zawistni, pełni uprzedzeń i obsesji, szukający zwykle przyczyn swoich życiowych niepowodzeń w spiskach knutych na ich zgubę przez wszystkich – od najbliższych kolegów czy sąsiadów aż po Niemców i Unię Europejską. Niezdolnych do refleksji, iż – być może – sami zainwestowali za mało wysiłku w swe wykształcenie, za słabo przykładali się do pracy, zlekceważyli naukę języków, itd.
Sam Ziobro pasuje do tego jak ulał: bardzo przeciętny student, nie ukończył aplikacji, nie zna języków, co mu wypomniał w powyborczych przepychankach Jarosław Kaczyński, który sam ich nie zna, ale – na razie – trzęsie PiS-em. Piszącego te słowa bardziej od samego Ziobry interesują ci, którzy na niego głosowali. A zwłaszcza te 10 procent, które normalnie na PiS nie głosuje.
I wydaje mi się, że znam odpowiedź. W znakomitym pastiszu Monty Pythona – Żywocie Briana – jest taki charakterystyczny moment. Otóż na wzgórzu proroków, koło Jerozolimy, poszczególni prorocy przedstawiają, każdy dla swojej grupki słuchaczy, własne wizje sprawiedliwego świata lub grożą karami, które spadną na tych, którzy owych reguł stosować nie chcą. Jednego z proroków, tytułowej postaci, słucha małżeństwo. I oto żona szarpie męża za ramię i mówi: „Chodźmy! Tam będzie kamienowanie przestępcy!”.
Jesteśmy na tropie podobnego sposobu myślenia. Mniejsza o czające się w tle okrucieństwo. Znacznie ważniejsze jest wyobrażenie o sprawiedliwości. Ludzie o nieskomplikowanej umysłowości często tak właśnie wyobrażają sobie wymiar sprawiedliwości. Publiczne karanie, piekielny ból, upokarzanie przestępcy na oczach tłumu uważają za rzecz normalną – za część kary za popełnione przestępstwa.
Pojęcie państwa prawa, w którym każdy jest niewinny, dopóki jego wina nie zostanie udowodniona, czy obowiązek przestrzegania odpowiednich procedur są im – niestety! – mentalnie obce. Dlatego wśród takich ludzi „walka z przestępczością” prowadzona przez Ziobrę jako ministra sprawiedliwości spotykała się z niemałym poparciem. I to poparcie – jak widać – pozostało.
To nic, że niemal w każdym z najgłośniejszych przypadków porannych zatrzymań w świetle przygotowanych z góry kamer TV, miało miejsce przekroczenie prawa. To nic, że były minister d/s prywatyzacji, Emil Wąsacz, wygrał sprawę sądową o bezprawne zatrzymanie, że obrzydliwie pomówiony o pozbawienie życia pacjenta dr Garlicki wygrał sprawę o zniesławienie i pan Ziobro musi przeprosić znakomitego kardiochirurga we wszystkich mediach, które to zniesławienie powtórzyły. To nic, że komisja śledcza w sprawie samobójczej śmierci posłanki Blidy jest coraz bliżej rozwikłania mechanizmu przedziwnie prowadzonego przeciw niej śledztwa za rządów Zbigniewa Ziobry.
Ludziom o prostym, by nie nazwać tego prostackim, widzeniu sprawiedliwości to wcale nie przeszkadza. I to oni, a nie Zbigniew Ziobro, stanowią zagrożenie dla państwa prawa w Polsce. W Anglii, Holandii czy Szwajcarii – gdzie państwo prawa jest normą od stuleci – Zbigniew Ziobro nie miałby żadnych szans. Podejrzewam, iż dużo (brudnej) wody popłynie Wisłą, nim doczekamy się u nas powszechności takiego podejścia.