Jeśli ktoś wrócił z dłuższego urlopu i kupił w poniedziałek „Wprost” i „Newsweeka” musiał przeżyć niemały szok. Wstępniak do „Newsweeka” pisze Aleksandra Karasińska, ale co akapit wspomina swojego szefa Tomasza Lisa. Na ostatniej stronie zamiast Tomasza Jastruna Magda Gessler. We „Wprost” nie ma już felietonu najbardziej znienawidzonego celebryty Zbigniewa Hołdysa, za to pojawia się na okładce i w środku „Newsweeka”. Okazuje się, że jego miejsce zajął Jastrun. Po Wojtku Maziarskim, naczelnym „Newsweeka” ani śladu, przepadł, nie wiadomo jak gdzie i kiedy. Zaskoczony czytelnik nie może sobie nie zadać pytania – wtf?
Każdy wydawca autonomicznie podejmuje decyzje o tym kogo desygnuje na naczelnego. To jego święte prawo. Kiedy jednak powstaje wrażenie, że właściwie w ciągu tygodnia dwa z trzech najważniejszych tygodników właściwie zamieniają się redakcjami to coś jest nie w porządku. Zwłaszcza, że zmiana przyszła bez zapowiedzi i żadnego wytłumaczenia. Zdziwienie budziło wyrzucenie Lisa w dniu gali „Wprost” – z punktu widzenia wydawcy był to najgorszy moment, klasyczny samobój. Natomiast kiedy dziś widać jak płynnie odbyło się jego przejście do Ringier – Springera nie można sobie nie zadawać pytania czy Lis idąc na zwarcie z wydawcą nie wiedział już gdzie wyląduje za chwilę. Springer zwalniając w wyjątkowo paskudny sposób ostatniego naczelnego „Newsweeka”, z zupełnego zaskoczenia, bez możliwości pożegnania z czytelnikami, też sobie nie wystawia najlepszego świadectwa. Poprzednie zmiany odbywały się z zachowaniem wszystkich form, ciągłości redakcyjnej, dziś tygodnik przechodzi całkowitą rewolucję, a że są ofiary? Rewolucja wymaga daniny krwi.
Pytanie co z szacunkiem do autorów, którzy o zakończeniu współpracy dowiadywali się od innych mediów, co z szacunkiem do czytelnika, który nie rozumie skąd tak radykalne zmiany, a przecież głupio jest szczerze odpowiedzieć – że tak naprawdę chodzi tylko o kasę. Trudno sobie nie zadawać pytania czy na dłuższą metę komercyjny model funkcjonowania mediów jest do pogodzenia z ich jakąkolwiek misją? Czy szczytne idee mediów jako strażników demokracji objaśniających skomplikowany świat zostaną bez sentymentu rozjechane przez rachunek ekonomiczny?
Jednego możemy być pewni. Na rynku tygodników opinii w Polsce zaczęła się brutalna wojna na wyniszczenie. There will be blood.