Rozmowa o wolności musi być rozmową otwartą i wieloaspektową, gotową do sfalsyfikowania założeń i przedsądów, którymi kierujemy się przystępując do lektury.
Rok 2019 obfitował w książki, które każdy liberał musi znać, która każdy liberał musi przeczytać i z których każdy liberał bardzo dużo się nauczy. Niekoniecznie jednak każda z nich znajduje się w tzw. liberalnym mainstreamie czy tym bardziej – w neoliberalnym kanonie. Niemniej jednak każda z nich stanowi wartościowy i – jestem co do tego w pełni przekonany – ważny głos w dyskusji nad wolnością współczesnego człowieka, a także w dyskusji nad stanem wolności w Polsce. Cała dziesiątka sprawia, że wolności można przyglądać się z odmiennych perspektyw: z perspektywy indywidualno-jednostkowej, z perspektywy społeczno-wspólnotowej, z perspektywy polityczno-prawnej i ustrojowej, z perspektywy gospodarczej, a także z perspektywy międzynarodowej. Jednocześnie trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że rozmowa o wolności musi być rozmową otwartą i wieloaspektową, gotową do sfalsyfikowania założeń i przedsądów, którymi kierujemy się przystępując do lektury. Trzeba też pamiętać o tym, że wolność Locke’a nie jest tym samym, co wolność Milla; wolność Smitha różni się od wolności Hayeka i Misesa; podobnie jak wolność Rawlsa nie jest tym samym, co wolność Rand. To jednak ta sama tradycja myślenia o wolności, bo jednak jej postrzeganie zawsze jest wypadkową warunków i kontekstu. Trudno tutaj o aksjomaty inne niż klasyczny aksjomat Locke’a, ale jeszcze trudniej o jednoznaczną konkluzję w dobie globalizacji i cyfryzacji, w erze samoograniczającej się suwerenności państw narodowych, a jednocześnie w czasach po światowym kryzysie finansowym.
- Isaiah Berlin, Zdradzona wolność. Jej sześciu wrogów, przeł. J. Czernik, Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2019, s. 362
Dla każdego, dla kogo Cztery eseje o wolności Isaiaha Berlina stały się – obok wielkich dzieł Johna Locke’a, Johna Stuarta Milla, Johna Rawlsa i Friedricha Augusta von Hayeka – kanonem literatury wolnościowej, dla tego Zdradzona wolność, czyli sześć esejów o wrogach wolności, stanie się książką, do której będzie się chciało wracać. Eseje te powstały na bazie wykładów wygłoszonych przez Berlina w 1952 roku na antenie programu radiowego BBC, poświęconych myślicielom, których uznał on za głównych wrogów wolności. Pewnie dla większości współczesnych liberałów nazwiska wymienione przez Berlina będą zaskoczeniem, jednakże jego argumentacja, błyskotliwe przykłady i porywająca narracja nie tylko zadziałają przekonywającą, ale otworzą oczy na wiele procesów kształtowania się pojęć i idei w myśli politycznej. Warto zatem zdecydować się na to erudycyjne spotkanie z Helwecjuszem, Jean-Jacquesem Rousseau, Johannem Gottliebem Fichtem, Georgiem Wilhelmem Friedrichem Heglem, Henrim de Saint-Simonem i Josephem de Maistrem. Co mają ze sobą wspólnego współtwórca Wielkiej Encyklopedii Francuskiej, pomysłodawca teorii woli powszechnej, wpływowi przedstawiciele niemieckiego idealizmu z utopijnym socjalistą czy ultramontanistą tęskniącym za uniwersalistycznym imperium rządzonym przez papieża? Jedno jest pewne: łączy ich niechęć do wolności, choć niechęć ta nie zawsze była przez nich werbalizowana, często zaś próbowali ją ukrywać, niejednokrotnie pod oficjalnym hasłem obrony wolności. Berlin zdaje się i dziś przypominać nam, byśmy strzegli się przede wszystkim tych, którzy hasło wolności wykrzykują najgłośniej.
- David Runciman, Jak kończy się demokracja, przeł. Sz. Żuchowski, Biblioteka Kultury Liberalnej, Warszawa 2019, s. 256
David Runciman zachęca nas do tego, aby spróbować wyobrazić sobie niewyobrażalne, czyli aby spróbować wyjść poza liberalno-demokratyczne doświadczenie i dostrzec symptomy ewentualnego kresu demokracji. Przede wszystkim autor Jak kończy się demokracja temperuje wszystkich tych, którzy – przyglądając się kolejnym święcącym triumfy nieliberalnym i populistycznym przywódcom – wieszczą nadejście nowej fali faszyzmu. Jego zdaniem nie jest możliwe ukształtowanie się nowych totalitaryzmów na podobieństwo tych dwudziestowiecznych. W swojej książce próbuje on wskazać, skąd mogą nadchodzić niebezpieczeństwa i zagrożenia bądź też, jakie mogą być symptomy nadchodzącego kresu demokracji. Niewykluczone, że jej koniec będzie dla nas kompletnie niezauważalny – możliwe, że będzie to proces tak płynny, że jedynie z perspektywy dalekiej przyszłości nasi potomkowie będą w stanie dostrzec tę przemianę. Co ciekawe, wydarzeniem otwierającym książkę Runcimana jest zaprzysiężenie Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych 20 stycznia 2017 roku, jednakże – wbrew wielu defetystom – jest przekonany, że „amerykańska demokracja przetrwa prezydenturę Donalda Trumpa. Nie będzie zamachu stanu ani upadku rządów prawa (…). Polityka demokratyczna będzie powłóczyć nogami. Historia będzie się toczyć” (s. 235). Runciman przypomina nam, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć przyszłości, tak też nie przewidzimy dziś przyszłych losów demokracji. Jednakże musimy uważnie rozglądać się wokół, ze świadomością, że to, co nadejdzie, będzie najprawdopodobniej radykalnie inne od wszystkiego, co dotychczas było.
- Antoni Dudek, Od Mazowieckiego do Suchockiej. Pierwsze rządy wolnej Polski, Znak Horyzont, Kraków 2019, s. 604
Antoni Dudek kontynuuje swoje badania nad najnowszą historią Polski i w swojej najnowszej książce kontynuuje niejako rozważania, które zawarł w Reglamentowanej rewolucji, oraz zasadniczo rozwija charakterystyki działalności pierwszych rządów III RP zaprezentowane uprzednio w Historii politycznej Polski 1989-2005. Zasadniczo nie było jest w polskiej politologii książki, w której tak szczegółowo i precyzyjnie, a zarazem z krytycznym zacięciem, zaprezentowano całość dorobku rządów Tadeusza Mazowieckiego, Jana Krzysztofa Bieleckiego, Jana Olszewskiego i Hanny Suchockiej. Autor opisuje proces wdrażania zmiany systemowej, którą zapoczątkował rząd Mazowieckiego, od zmian polityczno-prawnych, poprzez ekonomiczne, gospodarcze i społeczne, aż po zmiany w polityce zagranicznej i obronnej. Dudek skupia się jednoznacznie na dorobku tych czterech rządów, nie zaś na całości działalności aparatu państwowego, pokazuje kształtującą się kulturę polityczną elit demokratycznej Polski, a także dostrzega – co w kwestiach politycznych nie jest bez znaczenia – charakterologiczne i osobowościowe czynniki, które odgrywały swoją rolę w kontaktach interpersonalnych między najważniejszymi członkami poszczególnych ekip rządowych. Bogata w cytaty z posiedzeń Rady Ministrów narracja sprawia, że osoby zainteresowane kształtowaniem się III Rzeczypospolitej wprost nie będą w stanie oderwać się od lektury.
- Jamie Bartlett, Ludzie przeciw technologii. Jak Internet zabija demokrację (i jak ją możemy ocalić), przeł. K. Umiński, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2019, s. 227
W momencie, kiedy wielu liberalnych demokratów spodziewa się, że zagłada demokracji będzie efektem działalności nowej fali faszystów, Jamie Bartlett wykazuje, że to zagrożenie przyjdzie z innej strony. W książce Ludzie przeciwko technologii udowadnia on, że to Internet i postępujący proces cyfryzacji współczesnych społeczeństw w większym stopniu zagraża społeczeństwom demokratycznym aniżeli wszystkie te środowiska, które choćby oficjalnie deklarują swój demosceptycyzm. Bartlett pokazuje namacalne przykłady tego, jak nowe technologie degradują systemy demokratyczne i – co najważniejsze – to właśnie dzięki nim poklask zyskują najbardziej ofensywni, nieprzewidywalni i kontrowersyjni populiści dzisiejszych czasów, jak chociażby Donald Trump. Współczesny człowiek poprzez narzędzia Internetu i powszechnej cyfryzacji staje się więźniem „nowego panoptykonu” – istotą bez prywatności, kontrolowaną i sterowaną przez ośrodki, których nie jest w stanie prima facie zidentyfikować. Kampanie wyborcze są dziś przygotowywane przez specjalistów od IT, którzy sprawiają, że oferta kandydatów trafia zawsze na ekran odpowiedniego smartfonu. Natomiast współcześni politycy stają się marionetkami w rękach kreatorów wizerunku, programistów, informatyków i wielkiego kapitału. Nasza demokracja powoli staje się „demokracją bezzałogową” i powoli zmierza w kierunku „kryptoanarchii”.
- Michał Paweł Markowski, Wojny nowoczesnych plemion. Spór o rzeczywistość w epoce populizmu, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2019, s. 366
Kiedy obserwatorowi polskiego sporu politycznego, jaki od kilkunastu lat toczy się nieustannie między plemieniem „platformianym” a plemieniem „pisowskim”, mija ochota na przyglądanie się jego kulisom, jednak chciałby – przynajmniej w jakimś zakresie – zrozumieć jego sedno, wówczas należy zachęcić go do przeczytania Wojen nowoczesnych plemion. Rozliczne przykłady z polskiego i amerykańskiego życia publicznego sprawiają, że lektura książki Michała Pawła Markowskiego wciągnie i jednocześnie zaintryguje. Kiedy bowiem coraz więcej z nas domaga się od polityków oparcia swoich postulatów i programów na aksjologicznym fundamencie, wtedy Markowski stopuje nas i wskazuje, że to właśnie wartości są głównym winowajcą. Wzywa tym samym to porzucenia polityki opartej na wartościach, gdyż takie jej sformatowanie sprawia, że uruchomione zostają nieokiełznane emocje. Przekonuje, że większość konfliktów społecznych dotyczy tego, „z kim chcielibyśmy wspólnie żyć”, a chcemy przecież żyć z tymi, którzy podzielają nasz świat wartości. Skłonność człowieka politycznego do posługiwania się retoryką dotyczącą wartości aktywizuje środowiska, które określa się mianem ekstremistycznych czy populistycznych. Wojny nowoczesnych plemion mogą zostać potraktowane jako kolejny głos wzywający do odbudowy źródłowych podstaw demokracji, do których można zaliczyć dialog, rozmowę i szacunek do drugiego człowieka. Tym samym znajdziemy tutaj wezwanie do wypracowania nowej formuły demokracji humanistycznej, a ma nią być deliberacja: skuteczna i szczera.
- David Graeber, Praca bez sensu. Teoria, przeł. M. Denderski, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2019, s. 451
Czy Twoja praca ma sens? Czy wykonujesz ją z pełną satysfakcją i czerpiesz radość z jej efektów? Czy Twoja praca sprawia, że świat staje się lepszy? Czy bez niej inni ludzie poczuliby swoisty brak, który wymusiłby na nich poszukiwanie innych źródeł zaspokojenia tego braku? A czy zdajesz sobie sprawę, że „mafijny płatny zabójca nie jest przykładem pracy bez sensu”? David Graeber namawia do zastanowienia się nad specyfiką współczesnego systemu gospodarczego oraz struktury współczesnego rynku pracy w krajach wysoko rozwiniętych. Ma to być – jego zdaniem – klucz do refleksji nad stanem człowieczeństwa. Choć Praca bez sensu to lektura na wskroś lewicowa, z której właściwie na każdej stronie czuć woń Marksa, to jednak skłania ona niewątpliwie do przesunięcia – przynajmniej na pewien czas – ciężaru rozważań środowisk liberalnych z gospodarki, państwa minimalnego czy niskich podatków na sferę jednostkową, czysto humanistyczną. Tym samym ta jednoznacznie lewicowa lektura przypomnieć powinna wszystkim liberałom o ich aksjologicznych źródłach. To przecież człowiek – rozumiany jako jednostka ludzka – był w centrum zainteresowania koryfeuszy liberalizmu. To przecież wolności człowieka liberałowie bronili i bronić powinni. A zatem konieczne jest postawienie pytania: czy współczesny człowiek – uczestnik systemu gospodarczego, pracownik i pracodawca, konsument i sprzedawca – jest człowiekiem wolnym? Czy czasem nie pojawiły się nowe formy zniewolenia, których współcześni liberałowie zwyczajnie jeszcze nie potrafią odpowiednio zdefiniować?
- Matthew Desmond, Eksmitowani, przeł, T. S. Gałązka, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2019, s. 512
Nie masz jeszcze własnego mieszkania? Weź kredyt i kup na raty. Nie masz zdolności kredytowej, żeby wziąć kredyt hipoteczny? Przejrzyj ogłoszenia i wynajmij mieszkanie na wolnym rynku. Nie stać cię na mieszkanie w Warszawie? Zreprywatyzuj się na mieniu zadłużonym w dwudziestoleciu międzywojennym, zniszczonym działaniami II wojny światowej, odbudowanym przez społeczeństwo Polski Ludowej i przez dziesięciolecia utrzymywanym przez mieszkających tam ludzi. Sarkazm? Owszem. Bo temat mieszkalnictwa nie powinien być sprowadzany do kilku głupich haseł, które zdają się stać w sprzeczności z mechanizmami działania społeczeństwa oraz standardami obowiązującymi w tzw. krajach wysoko rozwiniętych, do których podobno również się zaliczamy. Reportaż Desmonda nie pokazuje co prawda polskich realiów gospodarki mieszkaniowej, ale amerykańskie, jednakże robi to dość mocno i stanowczo. Eksmitowani to książka o losach ludzi, którzy znaleźli się na ulicy albo przynajmniej na granicy bezdomności, to książka o tym, jak Stany Zjednoczone – zapatrzone w ideę jednostkowej przedsiębiorczości i zaradności – nie poradziły sobie systemowo z problemem pomocy najsłabszym w dostępie do mieszkania. Czy jednak Polska po 1989 roku radzi sobie z polityką mieszkaniową lepiej? Nie trzeba deklarować się jako lewicowiec, aby dostrzegać, że w sprawach mieszkaniowych najlepiej radzą sobie jednak deweloperzy. Niestety wielu przedstawicieli kręgów liberalnych, którzy w innym kontekście nieustannie epatują tzw. zachodnimi standardami, zupełnie nie zna faktycznych standardów zachodnioeuropejskich w zakresie mieszkalnictwa. Tym bardziej warto poczytać Eksmitowanych, a zaraz po niej sięgnąć po jakiś podręcznik do historii Europy zachodniej po roku 1945.
- Charlie LeDuff, Shitshow! Ameryka się sypie, a oglądalność szybuje, przeł. K. Gucio, Wydawnictwo Czarne, Warszawa 2019, s. 272
Jeśli ktoś nadal nie rozumie przyczyn wyborczego sukcesu Donalda Trumpa w Stanach Zjednoczonych cztery lata temu i jeśli wciąż nie potrafi pojąć, dlaczego Trump wygra także zbliżające się wybory prezydenckie, to zdecydowanie powinien zacząć od lektury książki Charlie’go LeDuffa. Mam wrażenie, że wielu przedstawicieli środowisk liberalnych nie dopuszcza do siebie świadomości, że popularność tego kontrowersyjnego milionera ma swoje przyczyny i bynajmniej nie należy ich sprowadzać wyłącznie do światowej plagi populizmu i demagogii. LeDuff pokazuje nam współczesne Stany Zjednoczone nie przez pryzmat politycznych elit, które urzędują na waszyngtońskim Kapitolu ani nie oczyma amerykańskich elit intelektualnych, z którymi przeciętny europejski akademik czy działacz społeczny obcuje za pośrednictwem literatury, filmu, prasy czy mediów akademickich. Ameryka LeDuffa to Ameryka imigrantów, czarnoskórych robotników, bezdomnych, samotnych matek. Ameryka LeDuffa to Ameryka skorumpowanych elit politycznych, niesprawiedliwych sądów, nieskutecznie działającego aparatu ścigania, bezwzględnego biznesu. Ameryka z obrazów LeDuffa to właśnie Ameryka, która głosuje na Trumpa. Symbolizuje ona problemy tego niesamowicie zróżnicowanego społeczeństwa, borykającego się z niewyobrażalnymi dla Europejczyków nierównościami społecznymi oraz postępującym zagubieniem jednostki. Czy tak wyobrażamy sobie tę amerykańską wolność?
- Piotr Maciążek, Stawka większa niż gaz. Ukryta wojna o niepodległość Polski, Wydawnictwo Arbitror, Warszawa 2018, s. 219
Choć książka ta oficjalnie wydana została w rou 2018, ponieważ jednak wpadła mi w ręce na początku roku 2019, a uznałem ją za publikację niezwykle ważną, stąd zamieszczam ją w swoim zestawieniu najważniejszych lektur ubiegłorocznych. Książka w pewnym sensie stanowi nawiązanie do jakże hucznych obchodów 100-lecia niepodległości Polski, świętowanego w 2018 roku. Nawiązuje do idei niepodległości nie bez powodu – a mianowicie jej zasadnicza teza dotyczy pogłębiającego się uzależnienia wielu sektorów gospodarki Rzeczpospolitej od Rosji. Choć teoretycznie polskie elity polityczne z niezależności energetycznej i konieczności dywersyfikacji źródeł energii zdają sobie sprawę, to jednak – jak wskazuje Piotr Maciążek – daleko nam jeszcze do praktycznej realizacji postulatu suwerenności energetycznej. Autor wzywa wręcz do porzucenia mitu niewidzialnej ręki rynku w kwestiach energetycznych i domaga się, aby również polscy politycy zrozumieli, że energetyka to narzędzie uprawiania polityki zagranicznej, często nawet chętniej stosowane przez współczesne państwa. Gaz zaczyna zastępować czołgi, zaś rosyjski węgiel staje się narzędziem do wygrywania wyborów w Polsce. Ponadto Maciążek namawia do reaktywacji pojęcia interesu narodowego i racji stanu. Wielu euroentuzjastów uwierzyło, że w dobie integracji europejskiej pojęcia te zupełnie straciły rację bytu. Tymczasem właśnie polityka energetyczna – i chociażby przykład rurociągu NordStream – pokazuje dość wyraźnie, że pojęcia te nadal odgrywają ogromne znaczenie w stosunkach międzynarodowych, a energetyka może być narzędziem ich definiowania.
- Piotr Zychowicz, Wołyń zdradzony, czyli jak dowództwo AK porzuciło Polaków na pastwę UPA, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2019, s. 456
Pewnie niektórzy zastanawiają się, czym książka Piotra Zychowicza zasłużyła sobie na miejsce w zestawieniu Lektur Liberała 2019. Otóż są tego dwie przyczyny. Pierwsza wynika z przekonania, że historia – szczególnie zaś najnowsza historia Polski – wymaga nieustannych badań, a także ciągłego namysły i dyskusji nad nią. Czterdziestolecie „komuny” sprawiło, że namysł nad historią Polski uległ do dziś widocznemu skażeniu językiem propagandy totalitarnej i wyobraźni komunistycznej. Paradoksalnie, choć jesteśmy już 30 lat po okrągłym stole i demontażu komunizmu w Polsce, to wciąż prężnie funkcjonują środowiska – również intelektualne – które o pewnych fragmentach polskich dziejów mówią językiem propagandy. Sprawia to, że trzeba wciąż na nowo bronić wolności badań naukowych i wolności słowa. Przyczyna druga to zamieszanie, którego przyczyną stał się Wołyń zdradzony, w związku z konkursem na Książkę Historyczną Roku. Organizatorzy tego konkursu – TVP, Polskie Radio i Narodowe Centrum Kultury – wycofali ją z konkursu, następnie zaś anulowali cały konkurs. Po stronie Zychowicza i jego książki stanęli ludzie różnych poglądów i orientacji światopoglądowych czy też politycznych, którzy uruchomili niesamowitą machinę medialną, dającą książce ogromną popularność i reklamę, ale przede wszystkim stanowiącą konieczny sprzeciw przeciwko wszelkim formom cenzury, również dotyczącej badań historycznych i interpretacji historii. Także w tym miejscu trzeba powiedzieć stanowczo: STOP CENZURZE!
