W artykule Tusk i już!, który kilka dni temu opublikował Janusz Palikot na łamach Gazety Wyborczej próbuje on w dziesięciu punktach udowodnić, czemu Andrzej Olechowski nie ma szans w prezydenckim starciu z Donaldem Tuskiem.
Jest dziś ze mną w studiu profesor Tiddles z Uniwersytetu w Leeds. Wiele lat spędził pan na badaniach. Co pan o tym sądzi?
PROFESOR
Za wcześnie o tym mówić.
Ten skecz Monty Pythona wydaje się idealnym komentarzem odnośnie treści podnoszonych przez Palikota argumentów, choć naczelnemu błaznowi RP daleko do finezji angielskich komików. Nie jest jeszcze w stu procentach pewne, czy Olechowski będzie kandydował, natomiast z całą pewnością ma na to dużą ochotę. Jest jednak człowiekiem poważnym, który ma co robić w życiu i o ile nie zobaczy szansy na bycie „tym trzecim”, liczącym się w rozgrywce prezydent-premier, prawdopodobnie nie będzie, jak mówi, „zawracał Polakom głowy”. Wszystko tak naprawdę wyjaśni się w ciągu najbliższego pół roku, kiedy będzie wiadomo, czy SD jest tylko partią sezonowo-ogórkową czy też projekt Piskorski – Olechowski na dłużej zagości na polskiej scenie politycznej, czyli TVN24.
Ciekawiej się robi, kiedy dokona się dekonstrukcji tekstu Palikota i zobaczy, jakie polityczne działania sugeruje on między wierszami.
PO jest radykalnie centrowa. (to chyba oksymoron, L.J.) Jest taka, jakie jest centrum dzisiejszego polskiego społeczeństwa, i z tego powodu wszystko (tj. to, co nie jest PiS-em) się w niej mieści. Tylko dezintegracja samej PO może doprowadzić do pojawienia się jakiś nowych szans, ale na to się nie zanosi!
Czytaj – spróbujcie ruszyć Palikota, a zrobi on rozłam i wtedy dopiero powstanie zagrożenie dla PO. Palikot miał zawsze dobry kontakt z Olechowskim, jego naturalne miejsce jest na lewo od PO w obecnym kształcie i nie marnuje dobrej okazji, by o tym przypomnieć, a jest już zbyt rozpoznawalny, więc nie można lekką ręką się go pozbyć.
Główne polskie marzenia zostały nazwane przez PO i PiS i dopiero kiedyś rozwiną się bardziej lewicowe marzenia. W trakcie tego procesu obie formacje będą się zmieniały i adaptowały do nowego układu społecznych sił i marzeń.
Palikot zapowiada, że może jeszcze nie dziś, ale będzie rywalizował o oblicze ideowe PO. Podkreślanie swojej opozycyjności wobec Gowina (w sensie ideowym) oraz Schetyny (rywal o schedę po Tusku) to zaledwie przygrywka. Następnym akordem będzie szykowana od kilku miesięcy akcja w sprawie eutanazji, która, jak liczy Palikot, rozpęta burzę i na pewno podzieli także samą PO (która ma już wielki nierozwiązany problem z in vitro). Nie jest przypadkiem, że Platforma nie przyjęła ciepło przypomnień o tym, że zobowiązana jest uchwałą własnej rady krajowej przeprowadzić prawybory na kandydata na prezydenta. A co gdyby Palikot dla zgrywy wystartował?
Kryzys będzie raczej konserwował polskie społeczeństwo w tych marzeniach i dopiero wyjście z niego spowoduje gwałtowny skok w kierunku bardziej lewicowym.
Palikot określa „moment rewolucyjny”, czas na nowe polityczne działanie, świeżą siłę (a także najtrudniejsza chwila dla poobijanej PO) przyjdzie, kiedy pojawią się pierwsze jaskółki gospodarczego ożywienia. Ludzie w kryzysie mają głowy nisko pochylone, próbując dociągnąć jakoś do pierwszego. Kiedy kryzys zaczyna się kończyć, znów pojawiają się rozbudzone osobiste aspiracje. Jest już na tyle dobrze, że można pozwolić sobie na luksus zainteresowania polityką (i dokładania politykom), ale wciąż na tyle źle, że chciałoby się więcej. A jak wiemy w Polsce jeśli chodzi o roszczenia pod adresem władzy the sky is the limit.
Andrzej Olechowski nie jest atrakcyjnym kandydatem dla środowisk młodzieżowych.
W domyśle – Palikot jest i lepiej, żeby Schetyna o tym nie zapominał! Olechowski powinien intensywnie szukać szansy na dotarcie do młodych (zobaczymy z jakim skutkiem), którzy stanowią coraz większą część elektoratu i zdecydowali o zwycięstwie Tuska w 2007 roku. To, czy z obawy przed „Kaczorem” wybiorą mniejsze zło czyli Tuska, czy zaryzykują coś nowego, może zdecydować o tym, kto jesienią 2010 zasiądzie w Pałacu Prezydenckim. O ile oczywiście raczą się pofatygować do urn.
Projekt się więc nie uda, a zatem może warto raz jeszcze porozmawiać jesienią, Andrzeju? (poczekaj, aż zacznę walkę o przywództwo w PO i mnie poprzyj – wtedy mamy szansę na sukces). Na to jest już chyba za późno, ale na nowe rozdanie polityczne po wyborach prezydenckich? Tu rozgrywka dopiero się rozpoczęła.