Red. Jacek Żakowski ostro zaatakował rząd w swojej publicystyce, gromiąc kolejne rządy nie za popełnione błędy, lecz za to, że komercjalizują, czy też czynią przedsięwzięciem biznesowym, ochronę zdrowia. Oczywiście, jako zdeklarowany socjalista, jest on zdania, że wszystko powinno być bezpłatne, czyli opłacane przez państwo. Tylko socjaliści, etatyści i wszyscy amatorzy wszechobecnego państwa – paternaliści z lewa i z prawa – zapominają, że p a ń s t w o t o m y, czyli podatnicy. Czyli chcą ono powrotu do jednego wielkiego państwowego garnka, z którego państwo nalewa do różnych mniejszych garnuszków nadstawianych przez lekarzy, nauczycieli, górników i wielu innych chcących żyć na koszt innych.
I państwo, czyli głównie p o l i t y c y, czynią to wedle swojego, politycznego, widzimisię, kalkulując czy opłaca się poprzeć takie lub inne żądania z punktu widzenia politycznego kalendarza. I niewiele robią sobie z faktu, że ktoś – czyli my, podatnicy – muszą ten jeden wielki garnek napełniać w wysokości zgodnej z potrzebami polityków (i biurokratów). Podatnicy bowiem to bardzo rozproszony i w związku z tym, trudny do zorganizowania sie w lobby elektorat. A więc stosunkowo mało groźny dla polityków.
Bez głębszej refleksji, lub też może z bezrefleksyjną (by nie nazwać tego ostrzej) pasją atakuje ministra za to, że stawia sprawę ostro i stwierdza, iż nie będzie rozmawiać z jednym z lekarskich lobbies jeśli najpierw nie otworzą przychodni, a potem dopiero powróci do negocjacji.
I min. Arłukowicz, i lekarskie lobbies n a l e ż y krytykować. Tyle że z sensem, merytorycznie. Ministra za to, że zamiast argumentów merytorycznych, np. porównań z innymi krajami, gdzie stosuje się ostrzejsze kryteria, np., w ocenie niezbędności zakwalifikowania do leczenia onkologicznego (na co zwracała np. uwagę w porównaniach z Wielką Brytanią była szefowa NFZ, pani dr Pachciarz). Porozumienie Zielonogórskie należy krytykować nie za to, że chcą wyższych stawek, tylko za to, że jak widać z powyżej podanego przykładu, chcą kryterium jeszcze rozmiękczyć, mimo iż zaproponowane przez NFZ było już na starcie dwa razy niższe niż obowiązujące w brytyjskiej ochronie zdrowia (w tamtejszym też monopolistycznym NHS).
Jedna teza natomiast jest absolutnie pewna. I warto byłoby, aby przyswoił je sobie red. Żakowski i inni „żakowskopodobni” żurnaliści. Otóż nie ulega wątpliwości, że t r z e b a l i c z y ć! Czas cielęcego socjalistycznego zachłyśnięcia się wszechmocą dobroczynnego państwa, które pomoże każdemu w potrzebie, a nawet pomoże takiemu, któremu istnienie potrzeb wmówią polityczni lub urzędniczy amatorzy robienia dobrych uczynków, już się kończy. I to mimo prób jego reanimacji w kryzysie wywołanym przede wszystkim dotychczasowymi tendencjami bezkrytycznej, pozbawionej rachunku ekonomicznego, ekspansji państwa opiekuńczego.
Dlatego, jak to powtórzyłem dwukrotnie, trzeba liczyć. Tylko ideologiczni ślepcy nie są w stanie dostrzec, że ledwo zipiąca bogata Europa zmierza od względnie wolnego wzrostu gospodarczego wczoraj , do bezwzględnie wolnego, semi-stagnacyjnego wzrostu dziś i pełnej stagnacji jutro. Jutro, czyli za 3-7 lat, jeżeli właśnie nie zaczną liczyć, czyli w tym przypadku zmniejszać i przekształcać proefektywnościowo państwo opiekuńcze, którego gigantyczny ciężar powoduje stopniowy uwiąd wzrostu gospodarczego od lat 60. XXw.
Ideologiczne popychanie nas w tym samym kierunku oznaczać będzie, iż nawet owe 3%plus, które staje sie pułapem dla naszego wzrostu gospodarczego – właśnie w wyniku stagnacyjnych tendencji u naszego głównego partnera – stanie się niemożliwe do osiągnięcia. Takie działania, czy namawianie nas do takich działań jest czymś wysoce szkodliwym. Np. Niemcy nic nie robą w tym względzie, mimo iż pani kanclerz Merkel zwraca uwagę na poniższe proporcje: otóż unijna Europa stanowi niespełna 8% ludności świata, 25% wytwarzanego PKB oraz 50% – połowę” światowego „socjalu”, czyli wydatków państwa opiekuńczego. Takiej ilości jemioły nie wytrzyma długo nawet najzdrowsze drzewo, czyli najefektywniejszy w historii świata system gospodarczy kapitalizmu!…