Szwedzi, o czym warto wiedzieć, też przeszli swoją transformację, przykrawając w pierwszej połowie lat 90. swoje – najbardziej rozdęte na świecie – państwo opiekuńcze do nowych, wyraźnie mniejszych możliwości. Sławny model szwedzki wydatków publicznych, przedmiot uwielbienia socjaldemokratów z całego świata, został zmniejszony z 70% do 56% PKB. Nadal jednak, mimo drastycznej skali spadku, należy do najwyższych na świecie.
Szwedzi zrobili jeszcze jedną ważną rzecz. Po to, by móc uchronić państwo opiekuńcze przed całkowitym upadkiem, zrezygnowali z roli ideologicznego, „wszechinterwencjonistycznego” państwa-niańki. Porzucono jedynie słuszny model państwowego szkolnictwa, ochrony zdrowia, mieszkalnictwa itd. Zakres swobody wyboru obywateli zwiększył się niebywale.
Jeszcze silniej zderegulowano gospodarkę. U progu szwedzkiego kryzysu pod względem wolności ekonomicznej Szwecja, według rankingów, znajdowała się na granicy piątej i szóstej dziesiątki. Po tych zmianach plasuje się już w pierwszej dwudziestce krajów świata. Szwedzcy socjaldemokraci, którzy stanęli przed d a r w i n o w s k i m d y l e m a t e m: zaadaptować się do zmieniających się warunków lub zginąć, poświęcili państwo-niańkę, aby uratować państwo „socjalu”.
I to im się udało. Przez 40 lat od II wojny światowej Szwecja pod względem PKB per capita spadła z 4. kraju świata na 17. Od wielkich reform już dalej nie spada, a nawet przesunęła się o 1-2 miejsca w górę (bo inni rośli jeszcze wolniej). Szwedzki wzrost PKB jest dość powolny, jak prawie całego Zachodu, ale nieco szybszy niż kontynentalnej Zachodniej Europy. Rodzi się jednak pytanie: j a k d ł u g o ?
Odpowiedź, moim zdaniem, brzmi: raczej niedługo, a to ze względu na nieusuwalne wady k a ż d e g o przerostu „socjalu”. Ogromne wydatki socjalne wymagają bowiem nieuchronnie ogromnych podatków. I jeśli przeciętnie zarabiający Szwed, nawet po liberalizujących reformach z połowy lat 90., płaci średnio ponad 55% podatku od dochodów indywidualnych, to konsekwencje tego stanu rzeczy są silnie negatywne.
Pierwszą i niezwykle ważną konsekwencją jest trwały u w i ą d p r z e d s i ę b i o r c z o ś c i. Powstawanie nowych firm jest wszędzie podobne. Są to oszczędności własne i rodziny, plus pomieszczenie (przysłowiowa firma w garażu). Garaże, oczywiście, Szwedzi mają, ale znacznie gorzej sprawa wygląda z oszczędnościami. Przy takich stawkach podatkowych możliwość oszczędzania jest niewielka, a skłonność do oszczędzania jeszcze mniejsza (bo świadomość czekającego „socjalu” od kołyski po grób dodatkowo zniechęca do oszczędzania!).
Ktoś mógłby zaooponować i powiedzieć, że w dobie globalnych finansów dobre pomysły mogą zostać sfinansowane z zagranicznych oszczędności. Tyle, że kraje o wysokich podatkach odstraszają obcy kapitał. I to raczej Szwedzi inwestują u nas, niż np. Amerykanie u Szwedów.
Emigrują też całe firmy. Po ż a d n e j fuzji międzynarodowej siedzibą główną połączonej firmy nie stał się Sztokholm czy inne miasto szwedzkie! Szwecja jest też – z tych samych, podatkowych powodów – krajem odpływu netto kapitału ludzkiego. Co bardziej przedsiębiorczy Szwedzi (np. co trzeci-co czwarty inżynier) emigrują z kraju na stałe. Nie chcą pogodzić się z faktem, że płace realne netto w ich kraju nie wzrosły od 1975r.! Szwecję czeka więc – wcześniej czy później – albo kolejne przykrojenie „socjalu”, albo zmiana modelu…