Skoro równość jest tu celem czemu by nie podnieść niskich emerytur do poziomu tych wyższych? Jeśli nie chcemy być zaś tak hojni czemu by nie zwiększyć waloryzacji niskich emerytur, zamiast obniżać waloryzację emerytur wysokich? Odpowiedź jest bardzo prosta: nie o równość tu chodzi tylko o finanse publiczne.
Podczas dyskusji o ‘reformie’ OFE usłyszeliśmy wiele kłamstw, półprawd, a także stwierdzeń trudnych do zweryfikowania. Do tych ostatnich zaliczały się te dotyczące wysokości emerytur zapewnianych przez ZUS i OFE oraz bezpieczeństwa naszych środków w obu instytucjach. Pierwsza kwestia jest zasadniczo nieistotna – różnice są na poziomie kilku procent, zamykające się kwotą kilkudziesięciu złotych, w perspektywie kilkudziesięciu lat ta kwestia może jeszcze się kilkukrotnie zmienić na korzyść jednej lub drugiej instytucji.
Bezpieczeństwo emerytury to jednak zupełnie inna kwestia. Zasadniczo wiadomo, że nasze oszczędności emerytalne muszą ulec uszczupleniu. To konieczność demograficzna i choć nieprzyjemna nie mamy na nią większego wpływu. Pozostawało jednak pytanie w jaki sposób to uszczuplenie nastąpi. Zainteresowanie waloryzacją kwotową i zatwierdzenie jej przez Trybunał Konstytucyjny dawało pewne wskazówki. Dziś mamy pewność. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej wezwało do walki z niesprawiedliwościami w systemie emerytalnym. Wynikają one z faktu, że wszystkie emerytury są waloryzowane o ten sam procent. W efekcie różnica w złotówkach pomiędzy emeryturami najwyższymi i najniższymi z czasem rośnie – w efekcie rośnie także rozwarstwienie pomiędzy emerytami.
W myśl starej marksistowskiej zasady sprawiedliwie – znaczy po równo. Aby takie wyrównanie osiągnąć ministerstwo proponuje by istniejący system waloryzacji (inflacja plus 20% wzrostu poziomu wynagrodzeń) stosować tylko dla emerytur najniższych, wyższe zaś waloryzować samą inflacją. W ten sposób równe żołądki mają podlegać równiejszemu traktowaniu.
Pozostaje oczywiście pytanie – skoro równość jest tu celem czemu by nie podnieść niskich emerytur do poziomu tych wyższych? Jeśli nie chcemy być zaś tak hojni czemu by nie zwiększyć waloryzacji niskich emerytur, zamiast obniżać waloryzację emerytur wysokich? Odpowiedź jest bardzo prosta: nie o równość tu chodzi tylko o finanse publiczne. Zmiana waloryzacji spowoduje spadek ukrytego długu publicznego – istnienia którego strona rządowa do niedawna nie dostrzegała. Niech nadzieją napawa fakt, że urzędnicy uczą się szybko.
W całym tym rozwiązaniu widać wyraźnie, że koszty problemów demograficznych mają ponieść ludzie zasilający dziś system emerytalny w największym stopniu – wszyscy dobrze zarabiający i uczciwie płacący składki. Z punktu widzenia rozsądku ma to sens, ale niewątpliwie nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością. Za to obserwując bieżące wydarzenia niewątpliwie będziemy mogli zauważyć, że liczba osób chętnych do finansowania tych rozwiązań będzie się zmniejszać. Rekordy pod względem ilości osób na samozatrudnieniu i zatrudnionych na umowy cywilno-prawne dopiero przed nami.
W całej sytuacji zadziwia jednak co innego. Jeszcze miesiąc temu rządzący przekonywali nas, że im więcej środków w ZUS tym bezpieczniejsza nasza emerytura. Dziś już wprost pokazują, że środki w ZUS będą uszczuplane i to zaczynając już dziś – zarówno emerytom dzisiejszym jak i przyszłym. A im więcej środków mamy w ZUS tym uszczuplenie będzie dotkliwsze. W tym kontekście decyzja czy pozostać w OFE dla lepiej zarabiających pozostaje formalnością – w OFE spadek wartości będzie przynajmniej proporcjonalny. Za to zagadką pozostaje jakiego poziomu schizofrenii wymaga zapewnianie o bezpieczeństwie emerytur, które w tym samym momencie próbuje się obniżyć.

