Pod względem infrastruktury Polska szybko nadgania zapóźnienia wobec Europy Zachodniej. Jednak jeśli chodzi o kwestie obyczajowe jesteśmy dalej głęboko w Europie Wschodniej razem z Rosją i Białorusią. Czy Platformie Obywatelskiej uda się przemóc wewnętrzne podziały i przegłosować kompromisowe rozwiązanie kwestii związków partnerskich czy też dojdzie w niej do pęknięcia, którego nie uda się już załatać?
Donald Tusk doskonale zdaje sobie sprawę, że różnice światopoglądowe są największą słabością jego partii. Właśnie dlatego przez ponad pięć lat unikał dyskusji o kwestiach, które wywołują największe emocje. Do czasu. Część wyborców Platformy Obywatelskiej, która – jadąc autostradą z Warszawy do Berlina – poczuła się Europejczykami na płaszczyźnie infrastrukturalnej, zapragnęła także europejskiej mentalności. A gdy spojrzymy na mapę świata i nałożymy na nią państwa, w których można zawierać związki partnerskie, nie będziemy mieć wątpliwości, jakich rozwiązań prawnych ci wyborcy oczekują.
O sprawach światopoglądowych zaczęli rozmawiać także politycy Platformy Obywatelskiej: — Wydaje mi się, że dorośliśmy do wprowadzenia związków partnerskich — mówi Agnieszka Pomaska. — To dla mnie oczywiste, że powinniśmy jak najszybciej znaleźć takie rozwiązanie, które dla nikogo nie będzie upokarzające — dodaje posłanka, która w styczniu napisała na Twitterze, że wstydzi się swoich koleżanek i kolegów, którzy głosowali przeciwko ustawie o związkach partnerskich.
Właśnie wtedy w Sejmie przepadły trzy projekty ustaw, które zostały zgłoszone przez Platformę Obywatelską, Ruch Palikota oraz Sojusz Lewicy Demokratycznej. Ponad czterdziestu posłów PO głosowało przeciwko skierowaniu do dalszych prac ustawy własnej partii. Wiele obecnych problemów Platformy Obywatelskiej jest bezpośrednią konsekwencją tych głosowań. Wówczas zaczęły się problemy Jarosława Gowina, które zakończyły się jego dymisją przed kilkoma tygodniami. Koniec stycznia to także początek medialnej kariery Johna Godsona oraz rozłam rządzącej od sześciu lat partii na dwie frakcje, powszechnie nazywane „liberalną” i „konserwatywną”.
Od kilku tygodni sondaże pokazują wyraźny spadek poparcia dla Platformy Obywatelskiej. Partyjna prawica przekonuje, że wyborcy odsuwają się od PO, ponieważ politycy zaczęli zajmować się sprawami światopoglądowymi; druga strona odpowiada, że Polacy oczekują odważnych zmian w takich obszarach jak związki partnerskie czy zapłodnienie in-vitro. Trudno udowodnić, kto ma w tym sporze rację, za to z całą pewnością można stwierdzić, że ani zwolennicy, ani przeciwnicy związków partnerskich nie są zadowoleni z obecnego stanu: bezsilnej, niezdecydowanej i pogrążonej w wewnętrznych sporach partii.
Zespół powołany przez prezydium klubu Platformy Obywatelskiej przygotował nową wersję ustawy, która od swojej poprzedniczki różni się przede wszystkim w dwóch aspektach. Po pierwsze – nie mówimy już o „związku partnerskim”, ale o „umowie partnerskiej”; po drugie, będziemy mogli ją zawrzeć wyłącznie u notariusza (w poprzednim projekcie i u notariusza, i w urzędach stanu cywilnego). — Cel ustawy jest nadal taki sam: udogodnienie codziennego życia ludziom, którzy nie chcą lub nie mogą zawrzeć związku małżeńskiego — przekonuje Artur Dunin.
Czy zmiany nie poszły za daleko? O nowej wersji ustawy krytycznie wypowiadali się znani działacze środowiska LGBT, m.in. Yga Kostrzewa oraz Krystian Legierski. To zrozumiałe, ponieważ dla heteroseksualistów umowy partnerskie mogą być po prostu mniej zobowiązującą (i jednocześnie – mniej oficjalną) alternatywą wobec małżeństwa. Jednak homoseksualiści nie będą mieli wyboru, swoje związki będą musieli rejestrować wyłącznie u notariusza jako umowy partnerskie, w okolicznościach, które niewiele mają wspólnego z uroczystym charakterem.
Na temat tej ustawy nie rozmawiano z osobami zainteresowanymi, z organizacjami pozarządowymi. Jak zawsze Platforma Obywatelska wie lepiej, czego oczekuje społeczeństwo — mówi Robert Biedroń, poseł Ruchu Palikota, wcześniej wieloletni prezes Kampanii Przeciw Homofobii. Artur Dunin potwierdza, że ustawa jeszcze nie była konsultowana z organizacjami pozarządowymi, na razie została przesłana do parlamentarzystów Platformy Obywatelskiej, którzy na zgłaszanie swoich uwag mają czas do pierwszej połowy czerwca.
Artur Dunin: — Całkowicie rozumiem zastrzeżenia środowiska LGBT. Musimy mieć jednak świadomość, że w dzisiejszej sytuacji politycznej nie wszystko można osiągnąć. Mam nadzieję, że to, co udało nam się stworzyć spowoduje, że życie osób o orientacji homoseksualnej będzie łatwiejsze i bezpieczniejsze.
Rzeczywiście Dunin, który rozpoczął w PO dyskusję na temat związków partnerskich, musi radzić sobie z wyjątkowo trudną sytuacją wewnątrz partii. Przyzwyczailiśmy się do tego, że Platforma Obywatelska w wielu kwestiach jest niejednomyślna, rzadko rozdźwięk pomiędzy poszczególnymi frakcjami jest aż tak widoczny. Z jednej strony znajdują się posłowie tacy jak Agnieszka Pomaska i Paweł Olszewski, którzy konsekwentnie opowiadają się za liberalnym rozwiązaniem kwestii związków partnerskich; z drugiej w mediach najwyraźniej słychać głos Johna Godsona, który kilka tygodni temu, w rozmowie z Robertem Mazurkiem, przekonywał, że homoseksualizm jest zboczeniem.
Artur Dunin długo milczy po pytaniu o partyjnego kolegę: — Wolałbym się nie wypowiadać. Gdybym to zrobił musiałbym, delikatnie mówiąc, być nieprzychylny — odpowiada. — To, że John na jednym oddechu mówi o homoseksualistach i zoofilii po prostu nie mieści mi się w głowie — dodaje po chwili. Dokładnie tego samego sformułowania używa Agnieszka Pomaska: — Jest mi wstyd za te wypowiedzi, nie mieszczą mi się w głowie, nie ogarniam tego.
Słowa łódzkiego posła oburzają też Roberta Biedronia: — Jestem zniesmaczony, poseł Godson wykorzystuje mnie do swoich celów politycznych. Obraża gejów i jednocześnie zapewnia, że się znamy i lubimy — mówi poseł Ruchu Palikota. Czy Platforma Obywatelska powinna zareagować na wypowiedzi swojego posła? Granica została już dawno przekroczona, oczekiwałbym oficjalnej reakcji partii. Nie może być tak, że poseł Godson obraża jakąś grupę, mówi, że jesteśmy zboczeńcami, a nikt na to nie reaguje!
Głosowanie nad nową wersją ustawy o umowach partnerskich będzie najprawdopodobniej ostatnią szansą Platformy Obywatelskiej na stworzenie rozwiązań w tej kwestii. Po dwóch nieudanych próbach wydaje się mało prawdopodobne, żeby parlamentarzyści znaleźli w sobie entuzjazm do podjęcia kolejnej. Jakie są więc szanse na powodzenie? — Może jestem optymistą, ale czuję, że duże — przekonuje Artur Dunin.
Przedstawicieli frakcji, którą media określają jako „liberalną”, przekonują, że część spośród 46 posłów Platformy Obywatelskiej, którzy w styczniu głosowali przeciwko ustawie własnej partii, tym razem zagłosuje inaczej. — Rozmawiałam z co najmniej trzema posłami, którzy zmienili zdanie – twierdzi Pomaska. — Niektórzy zachowują się tak, jakby negowali samo istnienie związków. I to jest, niestety, bariera nie do przeskoczenia.
Być może konserwatywni politycy Platformy Obywatelskiej zaproponują własny, alternatywny projekt. Artur Dunin uważa, że poprawiona wersja jego ustawy jest wystarczającym kompromisem. — Chcemy dojść do porozumienia, żeby z Platformy Obywatelskiej wyszedł jeden projekt ustawy — twierdzi poseł. — Wiele moich koleżanek i kolegów, którzy w styczniu głosowali przeciwko mówiło mi, że teraz udało nam się wypracować rozwiązanie kompromisowe. Nie wykluczam jednak, że jakaś garstka naszych parlamentarzystów nie zmieni zdania — dodaje.
Wśród nich na pewno będzie Jacek Żalek. — Nie mogę głosować za projektem, który jest ewidentnie niekonstytucyjny. W tym projekcie Dunina zostały zmienione tylko nazwy — podkreślał kilka tygodni temu w „Gościu Radia ZET”. Ilu posłów Platformy Obywatelskiej na pewno będzie przeciwko? Na razie trudno wskazać na konkretne nazwiska, poza najbardziej medialnymi: Godsonem, Gowinem oraz właśnie Żalkiem. Może się jednak okazać, że konserwatywni posłowie PO są najmniejszym zmartwieniem twórców projektu. Arytmetyka pokazuje, że – jeśli ustawę poprze Ruch Palikota i Sojusz Lewicy Demokratycznej – przeciwko może głosować nawet trzydziestu posłów PO. Problem w tym, że poparcie lewicowej części parlamentu wcale nie jest przesądzone.
— Widzę dobrą wolę ze strony Artura Dunina, trzeba mieć odwagę i determinację, żeby robić takie rzeczy w konserwatywnej Platformie Obywatelskiej — mówi Robert Biedroń. —Uważam jednak, że ten projekt nie jest dobry, nikt nie będzie chciał zawierać takich związków. Poseł RP wymienia cały szereg zastrzeżeń wobec nowej wersji ustawy: metoda zawarcia i przerwania umów oraz prowadzenia ich rejestru, kwestie współwłasności oraz zależność od kodeksu pracy. — Chciałbym, żeby ta ustawa była dopracowana. Po co nam kolejny bubel prawny?
Biedroń proponuje dialog: — W każdej chwili mogę usiąść razem z Arturem Duninem i przekazać mu swoje uwagi. Nawet rezygnacja z urzędów stanu cywilnego na rzecz Krajowej Rady Notarialnej, choć przez to czuję się jak obywatel drugiej kategorii, jest dla mnie akceptowalna, jeśli w zamian otrzymałbym dobrą ustawę. Ale tak nie jest! Zapytany o to, czy jeśli projekt nie zostanie zmieniony, to Ruch Palikota będzie głosował przeciwko, odpowiada krótko: — Wydaje mi się, że tak.
Z nową wersją ustawy problem mogą mieć także liberalni politycy Platformy Obywatelskiej. — Mam wrażenie, że ten projekt jest zbyt konserwatywny — mówi Agnieszka Pomaska. Posłanka zastrzega, że nie poznała jeszcze dokładnie treści ustawy, ale uważa, że jej podstawowe założenia są zbyt restrykcyjne: — Nie czuję potrzeby, żeby w jakikolwiek sposób ograniczać związki partnerskie, moim zdaniem regulacje powinny dawać jak największe możliwości wszystkim osobom, które chcą ze sobą żyć. Zaraz jednak dodaje: —Nie chcę wywoływać kolejnej burzy, musimy przecież dojść do kompromisu.
W tej chwili najbardziej prawdopodobny scenariusz jest taki, że Platformie Obywatelskiej ostatecznie uda się przegłosować ustawę o umowie partnerskiej w obecnym kształcie. Liberalni posłowie, mimo zastrzeżeń, najprawdopodobniej poprą projekt i poczekają na zmianę politycznego (oraz społecznego) klimatu wokół związków partnerskich. Najprawdopodobniej część konserwatystów, zachęcona oddaleniem umowy partnerskiej od małżeństw, również zagłosuje za tą ustawą.
Problemem może być poparcie Ruchu Palikota oraz Sojuszu Lewicy Demokratycznej, jednak wydaje się, że wystarczy odrobina dobrej woli ze wszystkich stron, żeby partie doszły do wspólnego stanowiska w tej sprawie. W obecnym kształcie ustawa ma duże szanse na podpis prezydenta oraz pozytywną weryfikację w Trybunale Konstytucyjnym, do którego na pewno zostanie skierowana przez prawicową opozycję.
Na mapie drogowej Polska powoli zaczyna przypominać swoich zachodnich sąsiadów. Natomiast, gdy przyjrzymy się państwom, w których osoby tej samej płci mogą zawrzeć związek partnerski lub małżeństwo, doskonale widać, w jakiej strefie wpływów Polska znajdowała się przez znaczną część zeszłego stulecia – jesteśmy w jednej grupie z krajami postradzieckimi: Łotwą, Estonią, Białorusią i Ukrainą. Pod tym względem bliżej nam do (zakazującej parad homoseksualistów na sto lat) Rosji niż Francji, Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii.
Uchwalenie ustawy, która regulowałaby tę kwestię, byłoby dla naszego kraju ważnym etapem modernizacji. Najprawdopodobniej Platforma Obywatelska zyskałaby na tym politycznie. W tej chwili około trzydzieści procent Polaków popiera związki partnerskie osób homoseksualnych, znacznie więcej niż deklaruje poparcie dla PO. Najprawdopodobniej ta liczba będzie rosła, ponieważ polskie społeczeństwo staje się coraz bardziej tolerancyjne. Przeforsowanie ustawy może okazać się polityczną inwestycją na wiele lat.
Prawica często powtarza, że, zamiast rozmawiać o nieważnych sprawach, politycy powinni zajmować się tym, co naprawdę ma wpływ na życie Polaków. Tak samo – chociaż z innych przyczyn – postępował Donald Tusk, zastępując dyskusje światopoglądowe polityką „ciepłej wody w kranie”. Najprawdopodobniej ta ucieczka Platformy Obywatelskiej dobiegła końca, znaczna część wyborców zrozumiała bowiem, że 560 parlamentarzystów ma czas, żeby równocześnie zajmować się gospodarką i związkami partnerskimi.
Jeśli tak się stanie, Polska może wykorzystać swoją historyczną szansę i wkrótce w pełni przypominać kraje Europy Zachodniej. Nie tylko ze względu na sieć autostrad, ale także prawne uregulowanie związków osób tej samej płci.