Gniew
Co innego złość, a co innego słuszny gniew. Złość od zła pochodzi. Jest emocją negatywną i powinniśmy jej unikać dla dobra otoczenia ale też i swojego, bo bardzo jest niezdrowa. Oczywiście nie chodzi mi o gierki słowne, tylko sens, który każdy myślący człowiek zrozumie. A gniew? Rozumem to jako słuszną emocję w reakcji na zło. Szczególnie, kiedy nie możemy mu się od razu i bezpośrednio przeciwstawić. Kiedy nie możemy uporać się z nim i doprowadzić do pomyślnego rozwiązania, zapobiec czyjejś krzywdzie, czy powstrzymać grożące nam nieszczęście. Bezradność w takich wypadkach podsyca gniew i jego wykrzyczenie jest raczej zdrowe, bo uwalnia nas od szkodliwego napięcia. Tak rozumiem na przykład Strajk Kobiet i hasło „wyp…” tak bardzo potępione przez „porządnych ludzi”. Obydwa zwroty są ujęte w cudzysłów, bo ich względność wymagałaby daleko idącego uściślenia. Tak rozumiem krzyk białoruskiej opozycjonistki, która krzyczałaby pewnie dwa razy dłużej, gdyby wiedziała, że jej protest będzie tak powszechnie komentowany z racji biustu. To żenujące, jak rozpaczliwy gniew może odbijać się od ściany męskiego szowinizmu. Było już kilka takich wypadków. Świadczą one, że gniew kobiet wobec przemocy, zła, lekceważenia ich praw, jest sprawiedliwym odwetem wobec przewagi fizycznej mężczyzn, która mimo szlachetnych praw i przepisów wciąż nie pozwala mówić o pełnym równouprawnieniu. Czy więc kobiety jedyną nadzieję na równe traktowanie mogą odnaleźć w siłowniach i na treningach karate? No bo co mogą przedsięwziąć, żeby raz na zawsze skończyć z ich biciem w czterech ścianach własnego domu? Czuję jak za każdym razem wzbiera we mnie gniew, że nie mogę im pomóc i moje przekonania o słuszności równouprawnienia muszę wykrzyczeć w takim prostym tekście. Jak długo jeszcze obrzydliwi starcy, korzystając że świat został zbudowany przez mężczyzn i dla mężczyzn, będą korzystali ze swojej władzy i wtrącali się w zagadnienia seksu, ślubów, aborcji i tych wszystkich spraw, które powinno się pozostawić kobietom? Jak długo jeszcze problemem będzie kapłaństwo kobiet, przyznanie im prawa do wybierania partnerów nie tylko w eleganckich dzielnicach miejskich, ale też w zabitych deskami wioskach? Jak długo jeszcze kobiety będą musiały wyrażać swój gniew krzykiem, zamiast przejść do czynów i zrobić porządek z krzywdzącymi ich facetami? Ja – starszy już gość, który widział, ale i popełnił wiele zła, czekam na to nadejście sprawiedliwości, żeby i mój gniew mógł się wreszcie uspokoić.
Groteska
To estetyka miłościwie nam panująca od dłuższego już czasu. Miesza brzydotę z pięknem, komizm z tragizmem, baśniowość z naturalizmem, mądrość z idiotyzmem, wzruszenia z pogardą. Epatuje patosem i wyśmiewa jednocześnie. Z racji swej złożonej struktury przypominającej popularną potrawę ulubioną w mojej Ojczyźnie jaką jest bigos, szczególnie myśliwski, nie poddaje się łatwej ocenie. Można ją kochać i nienawidzieć. Niektórzy robią to jednocześnie. Nie podlega żadnej klasyfikacji i krytyce, bo nie ma w niej logiki ani jakiegokolwiek porządku. Jest dżunglą pełną niespodzianek. Jakże wielu twórców upodobało sobie groteskę, która zwalnia ich z wielu obowiązków artystycznych takich jak odpowiedzialność za słowo, głoszenie prawdy, szacunek dla odbiorcy i mozolne cyzelowanie szczegółów dzieła. Groteska ciekawa i ekspansywna przełamała stereotypy i nudę, ale też z czasem spowodowała, że odechciewa się chodzić do teatru i czytać książki, bo jednak umysł ludzki do życia potrzebuje sensu, jak tlenu i cukru. Groteska nie tylko nie dba o sens, ale regularnie oszukuje, że prowadzi nas w jego kierunku, by za chwilę szydzić, że daliśmy się na to nabrać i stoimy nad przepaścią bezradni. Ja osobiście groteski nienawidzę, mimo zasług w rozwoju sztuki, które już wymieniłem. Walczę z nią jak umiem, ale upodobanie większości słabych umysłów do jej bełkotu jest nie do pokonania. Jednak czym są szkody jakie niesie władza groteski w sztuce w porównaniu ze szkodami, jakie czyni estetyka groteski w życiu politycznym? Tu dopiero destrukcja sensu jest zatrważająca. Tak się składa, że rządzi nami mistrz groteski. Miesza patos z błazenadą, powagę z komizmem, porządek z chaosem tak skutecznie, że szalona działalność jego i zastępów oddanych mu paskudników powoduje, że wielu zacnych nawet ludzi głupieje w tym zamieszaniu i nie wie jak ocenić otaczającą ich rzeczywistość. Boleję nad tym, że wśród nich są też tacy, których uważałem za przyjaciół i tacy, z którymi zasiadam przy rodzinnym stole, z miłością do nich i rozpaczą, że nie można im już niczego wytłumaczyć, bo sens przestał być dla nich ważny. Zamiast tego ich mózgi karmią się emocjami, które mistrz groteski wzbudził w nich bez żadnej odpowiedzialności, jak owi podli artyści, o których wspomniałem. Straszne jest to, że podstawową emocją, którą karmią ludzi oszuści z armii groteski, jest nienawiść do tych, co myślą inaczej, wyglądają inaczej, mówią inaczej, modlą się inaczej i kochają się inaczej. Szczucie na nich jest o tyle groteskowe, że gdyby tak ujawnić wizerunki i czynności tych, co szczują, rozbudzana tak skutecznie nienawiść obróciłaby się przeciwko nim samym. To też jest część tego groteskowego panowania, że nawet oburzenie i nienawiść zaprawione są komizmem, parodią i gorzkim śmiechem, że nie ma już porządku i żadnej drabiny wartości, skoro tak jak schodów, postawionych na cześć tragicznie zmarłych, musi tej drabiny pilnować wojsko i policja.
Autor zdjęcia: Raul Marin