Herosi
Są z nami od zawsze – Gilgamesz, Herakles, Achilles, Hektor, Eneasz, Roland, Joanna d’Arc, Zawisza i setki innych. Zwykle odznaczają się nadludzką siłą i wielką szlachetnością. Bronią słabszych i walczą z przeważającymi siłami zła. Prawie zawsze giną z poświęceniem. Ich potrzeba jest w społeczeństwach zwykłych zjadaczy chleba tak wielka, że często wynosi się na piedestał herosa każdego, kto chociaż przez chwilę sprawia wrażenie, że się na bohatera zbiorowości nadaje. Bywa, że nas zawodzą. To niewybaczalne. Gorzko to przeżywamy. Czasem są nam narzucani mimo braku zasług jakie się im przypisuje. Sława takich fałszywych bohaterów obraca się potem przeciwko nim. Im wyżej wzlecieli tym boleśniejszy ich upadek. Uwielbienie herosa to nie tylko uczczenie lepszych od siebie, ale też marzenie o własnej doskonałości. To rodzaj zbiorowej miłości skłonnej do ubóstwienia. A ubóstwienie jest niesprawiedliwe, bo każdy z herosów jest przecież tylko człowiekiem i z boskimi cechami nie ma nic wspólnego. Znamy takich ubóstwionych, których nieświęte działania wyszły na jaw już po zatwierdzeniu ich nadludzkich zalet. Warto więc czcić bohaterów i oddawać im należny szacunek, ale pamiętając o tym, że nie są doskonali, mają swoje słabości i popełniają uczynki, jakich sami się wstydzą. Odbrązawianie wieszczów to drobnostka w porównaniu z tym, co spotyka herosów zdemaskowanych jako niegodnych miłości ludowej. Wieszanie na nich psów jest odreagowaniem na pochopne ofiarowanie im serc i czci. Ale jak uniknąć pośpiechu w uznaniu kogoś za heroicznego bohatera. Łatwiej, kiedy ktoś dokona prostego aktu ratowania tonącego, ocali dziecko w niebezpieczeństwie, a nawet cierpiące w pułapce zwierzę. Tutaj nie ma miejsca na analizę ogólnej jakości moralnej herosa, tylko podziwiamy jego jednorazowy wyczyn. Takim herosem stała się dla wielu Babcia Kasia stawiająca czoło osiłkom w mundurach. Ale jeśli ktoś taki jak Jurek Owsiak świeci do nieba wiele lat i zbiera pieniądze w tak spektakularny sposób na ratowanie chorych, to podlega stałej weryfikacji i jego szlachetny portret jest prześwietlany nieustannie, bo a nuż za tym imponującym heroizmem kryje się jakaś mroczna tajemnica? Zawistnicy wykorzystują tę nieufność i sypią jak z rękawa niekończące się kłamstwa, żeby tylko zniwelować narastające w narodzie uwielbienie tego niezwykłego człowieka.
A bohaterskie kobiety walczące o wolność swojego elementarnego prawa do wyboru – czy rozwijać dalej w swoim ciele zarodek, czy usunąć go, bo jest wadliwy i wykształci się z niego dziecko cierpiące całe życie, albo umierające w bólu zaraz po urodzeniu? Walczą w kraju patriarchalnym, gdzie katolicyzm od stuleci utwierdza mężczyzn, że są właścicielami kobiet i dzieci, bo Bóg został tak wymyślony, że jest od stworzenia świata mężczyzną i zesłał człowiekowi nie córkę, żeby zbawiła świat, tylko syna. Kościół uczy, że ten syn był dla kobiet miłosierny i nawet jawnogrzesznicy wybaczył, ale jego uczniami mogli być tylko mężczyźni i tylko oni przez dwa tysiące lat mogą być kapłanami jego kościoła. Bo zadaniem kobiet jest rodzić, a zadaniem mężczyzn płodzić i potem pilnować jak, gdzie i kiedy kobieta ma wydać na świat dziecko, które nie może być jej własnością, chociaż karmi je swoją krwią i buduje jego ciało z własnych komórek, a nie komórek męża. Ten protest jest rozpaczliwy i kobiety wyrażają w nim swój gniew brutalnie, bo „właściciele” brutalnie je traktują od początku świata, z racji swojej przewagi fizycznej i zawłaszczenia sobie wszystkich mądrości. Dlatego podziwiamy takie bohaterki jak Marta Lempart i Klementyna Suchanow oraz ich liczne towarzyszki protestów. Obłudne komentarze na ich temat odmawiają im heroizmu, ale szacunek i uwielbienie dla nich jest nie do pokonania. Oburzą się esteci, że przesadzam wymieniając razem antycznych herosów z działaczkami Strajku Kobiet, ale ja namawiam do spokojnego zastanowienia się nad istotą ich protestu. Przywódcy protestów często budzą podejrzenia, ale są tacy, których intencje i postawa żadnych podejrzeń się nie boją. Za miedzą mojej Ojczyzny mamy wielkich herosów jak Cichanouska i Nawalny. Ten ostatni przejdzie do historii jako jeden z największych bohaterów naszych czasów. Na nic się nie zdadzą wysiłki tyrana i jego sług. Ich czas się kończy właśnie dzięki Nawalnemu. Czas Łukaszenki kończy się dzięki Swietłanie, czas obłąkanych patriarchów w Polsce kończy się dzięki Marcie i Klementynie. A wojna domowa nad Wisłą może nie wybuchnie na całego dzięki Jurkowi.
Honor
Kiedyś funkcjonował w Polsce „Kodeks honorowy” Boziewicza, gdzie było precyzyjnie poustalane co jest zachowaniem honorowym, a co nie jest. Było w nim mnóstwo szczegółowych wskazówek, co należy czynić, by honor był należycie chroniony. Wskazówki co do procedur pojedynkowych dzisiaj wydają się zabawne, ale i wtedy społeczność ludzi wykształconych i tych mądrych bez wykształcenia, traktowała ów kodeks z dużym poczuciem ironii. Rzecz w tym, że sprawy honoru nie muszą być aż tak normowane, bo dotyczą elementarnej przyzwoitości. Skąd ona się bierze – to pytanie nurtujące filozofów od początku powstania filozofii. Najłatwiej mają ludzie wierzący, bo wystarczy uznać, że wszelka etyka pochodzi od Boga. Jednak etyka ma to do siebie, że zagłębiając się w jej pokłady natrafiamy na coraz więcej komplikacji i pretensji do Stwórcy, który tych komplikacji jakoś nie uwzględnił. Ale trudno – nie wiemy skąd i po co dane jest nam odróżnianie dobra od zła, a jednak wydaje się, że większość ludzi ma wbudowaną zachwycającą busolę, która pomaga zorientować się gdzie północ gdzie południe, gdzie białe gdzie czarne, gdzie zachowanie godne, a gdzie łajdactwo. Nazywamy to sumieniem i do dzisiaj nie udało się żadnej destrukcyjnej opcji podważyć znaczenia tego wyposażenia człowieka w coś, co pozwoliło opuścić dżunglę z jej dzikimi regułami kłów i pazurów. Nie tylko zakwestionowaliśmy naturalne prawa, ale nauczyliśmy się dostosowywać je do naszego systemu wartości. Nawet jeśli wielu z nas uważa, że przesadziliśmy w tym spychaniu natury na drugi plan, niszcząc ją i „czyniąc sobie Ziemię poddaną”, to przecież wkraczamy w epokę mogącą przywrócić w tym sporze równowagę, ocalić planetę od zagłady i wypracować mądrą ekologię, która zachowa godność istoty ludzkiej i jej system wartości w cynicznej i brutalnej dżungli natury, ucząc się od niej tego, co w niej wartościowe. Może kiedyś w badaniach nad przyrodą dojdziemy do takiego odkrycia, że zwierzęta też mają swój honor. Niejeden człowiek personifikując zachowania swojego psa, czy kota uważa, że to jest oczywiste. Zgadza się wtedy ze mną w rozmowie, że ukochane zwierze nie przyswoiło sobie tej cechy w toku tresury, czy perswazji, tylko ma ją wrodzoną. To, że człowiek ma wrodzoną potrzebę godności i związane z nią poczucie honoru, wydaje się tym bardziej oczywiste. Honorowym stara się być szlachcic i chłop, dżentelmen z korporacji i bandyta w więzieniu, uczniowie w szkole i łobuziaki na podwórku. Nawet złodziej, który uważa, że nie powinno się okradać ślepca, czepia się namiastki honoru, żeby zachować w swoim przekonaniu resztkę godności. Honor nakazuje przestrzegania umów, unikania nikczemnych sposobów wygrywania walki, gardzenia zdrajcami, czy ukrywania swoich słabości i lęków. Składników honorowego zachowania jest sporo. Od powszechnie uznanych we wszystkich środowiskach, po egzotyczne i elitarne, które często wydają się komiczne w swojej konfrontacji z codziennym życiem. Piękne jest to, że wciąż honor nie został podważony, potępiony czy zrelatywizowany tak jak miłość, wiara czy nadzieja. Warto zatem trzymać się honoru jak koła ratunkowego na wzburzonych falach historii, demagogii i panującego jakoby totalnie pragnienia korzyści materialnych. W mojej Ojczyźnie daleko nam do sakralizowania honoru na wzór Japończyków, ale jednak ma on i tutaj bogatą tradycję i biada tym, którzy uważają, że został w Polsce pogrzebany, bo przecież „Kodeks” Boziewicza już nie obowiązuje, a za chwilę przestanie obowiązywać Konstytucja i każdemu, kto ma władzę będzie wszystko wolno. Otóż to tylko złudzenie w trudnych chwilach narodu. Szacunek dla honoru jest nieśmiertelny i za jego deptanie odpowiedzą ci, co poczuli się bezkarni.
Autor zdjęcia: Pau Casals